poniedziałek, 16 lipca 2012

15. Salon Gier


Jechaliśmy, jechaliśmy i jechaliśmy. Droga niesamowicie się dłużyła, może dlatego że byłam strasznie zmęczona. Sen przemawiał do mnie. Najpierw się położę do łóżka chociaż na godzinkę, aby odpocząć. Nie wiedziałam co mnie tak naprawdę wykończyło, przecież nic takiego nie robiłam dzisiejszego ranka. Jedynie wcześnie wstałam, a może strefa czasowa? Cóż, nie przyzwyczaiłam się jeszcze. Będę musiała przyzwyczaić organizm i nie iść spać, bez względu na wszystko.
Zatrzymaliśmy się w różnych miejscach, gdzie stały znaki drogowe z napisem STOP, a także światła. Położyłam głowę na oparciu wzdychając ciężko. Miałam dzisiaj serdecznie dosyć wszystkiego. Chciałam poczuć miękką poduszkę, albo nawet nie tylko nią… Tylko, ze go nie będzie. O czym myślę, o mężu, normalne. Czy raczej nie? Jesteśmy ze sobą mało, ale to jest normalne, że muszę czasami myśleć o kimś, a rodziców nie mam, tylko męża i przyjaciółkę.
Tak na pewno zostanie na dłuższy czas okresu. Ciekawe co rodzice robią. Wyjęłam komórkę, i wypadły banknoty, które dostałam od bruneta. Chwyciłam się za brzuch, teraz dawał znak? Co za… to nie sprawiedliwe. Powinnam wcześniej cos zjeść, cóż więcej najwyżej się zje. Zawsze zrobię źle, a potem żałuje. Może też źle było rysując rysunek, sama nie wiem. Zobaczymy co z tego naprawdę wyjdzie.
Zatrzymaliśmy się, a drzwi się otworzyły. Wyszłam uśmiechając się do mężczyzny dziękując za wszystko. Kroczyłam małymi kaflami prowadzącymi do domu. Uśmiechnęłam się delikatnie myśląc czy wszystko jest jak należy. Wkroczyłam do budynku. Pokojówka ogarniała pomieszczenie. Czy On daje im kiedykolwiek wolne? No nie wiem, to się zobaczy. Wyjęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Miałam dwie nie odebrane widomości. Nacisnęłam. Zastrzeżony? Któż mógł do mnie dzwonić? A tam nie wiem. Weszłam do salonu, i Sasuke leżał na ziemi trzymając się za żuchwę. Niedaleko na sofie siedział Itachi notując w swoim notesie rzeczy? Myślałam, że go nie będzie o tak wczesnej porze.
-Itachi, co ty wogóle robisz w domu?
-Cóż chyba zapomniałem wspomnieć, że dzisiaj kończę szybciej. Byłem przed tobą w domu, ale załatwiłem jeszcze jedną sprawę związaną z tobą. - powiedział pewnie. - Jak na Uchiha zachowujesz się kategorycznie.  Będę cię odwoził na maniery dobrego zachowania a także jak zachowywać się w stosunku do kobiet.
-Na takie bzdury nie będę chodził, to dla kobiet! - powiedział głośno wstając. Itachi zamknął z hukiem papiery rzucając na szklany stół.
-Dobrze, jak chcesz. - Sasuke się uśmiechnął. - To ty będziesz w oczach ojca gorszym synkiem. Nie ja, wiesz ze na to chodziłem od najmłodszych lat, bo muszę odziedziczyć wszystkie nasze firmy zarządzając nimi, a także opanować gniew. - Sasuke wstał i usiadł blisko niego.
-Przylatują?
-Tak. - powiedział zimno Itachi.
-Kiedy?
-Jutro będą. - powiedział szybko. Nie wyszłam do nich, oparłam się o ścianę i westchnęłam cicho.
-Dobra a teraz na poważnie, po co zgodziłeś się na ten ślub? - zapytał krótko włosy brunet. Słyszałam ich ciche oddechy wsłuchując się w każde słowo. - Powiedzmy szczerzy, ty jej nie kochasz i nie pokochasz ją. - mówił. Dlaczego właśnie teraz? Nie mogli zacząć kiedy indziej jakże „pięknej” rozmowy na mój temat.
-Dlaczego się zgodziłem? Proste. Rodzice chcieli, a  przy okazji mogłem zyskać żonę. - mówił nadal zimno. - Nie interesuj się tym za bardzo, bo to ciebie nie dotyczy. To są moje sprawy dlaczego zrobiłem wiele rzeczy, więc zrozum że nic ciebie nie dotyczy. - powiedział.
-Oj daj spokój. - mówił. - Sakura, ma w sobie urok, ale widzisz ile na mnie osób leci, choć na ciebie także. Nawet z mojej szkoły. A ty sobie zatrułeś życie małolatą, która ani trochę ciebie nie zna. Nigdy nie pozna prawdziwego ciebie, bo nie potrafisz się otworzyć. - powiedział szwagier z chytrością. Wcale nie chciałam o tym myśleć, ale nie miałam wyboru. Czy to było możliwe, aby życie się zmieniło o 180 stopni? Będzie jeszcze gorsze, nie to się nie zmieni tylko doda co najgorsze w świeci istnieje…
-Dużo o mnie jeszcze nie wiesz. Lepiej się przygotuj na spotkanie z rodzicami. - usłyszałam jak wstaje, wtedy ktoś wszedł do pomieszczenia przez główne drzwi. Był to nie kto inny jak blondyn z dłuższą grzywką. Chciał wrzasnąć, lecz podbiegłam do niego trzymając go za usta, by nic nie powiedział głośno. Odeszłam…
-Sakura… - powiedział dość głośno. - jak miło znów cię zobaczyć! - prawie krzyknął. Nigdy nie zrozumiem takiego postępowania chłopaków. Podbiegł do mnie podrzucając mnie i przerzucając za ramie. Czy on kompletnie zwariował? Nie patrzałam czy Itachi jest wściekły, tylko czułam się skrępowana taką sytuacją.
-Co za żenada... - powiedziałam do siebie cicho. Chwyciłam go blisko paska od spodni. Chwyciłam mocno i popchnęłam biorąc nogi za jego sylwetkę. Ukucnęłam i wzięłam swoją torbę w dłonie prostując się. Zauważyłam teraz innych mężczyzn, który weszli do pomieszczenia z lekkim uśmiechem. Usłyszałam nagły huk. Obróciłam się szybko. Blondyn leżał na schodach a blisko niego potłuczony wazon. Podbiegłam do niego. - Nic ci nie jest?
-Nic.
-Na pewno wszystko dobrze? - zapytałam z troską.
-Tak. - uśmiechnął się i wstał.
-Co wy tu robicie? - zapytał zimny glos. Nie chciałam być przy ich rozmowie, ale to mnie mało w tej chwili obchodziło, więc ruszyłam do góry. DO pokoju, gdzie mogłam nad wszystkim pomyśleć. Lecz nie będzie to sypialnia. Usłyszałam dźwięk  dzwonka. Spojrzałam na wyświetlacz idąc dalej w górę.
-Witaj Hinata. - powiedziałam. Chciałam do niej właśnie dzwonić, a tak naprawdę czytaliśmy sobie w myślach jak i kiedy mieliśmy do siebie napisać lub zadzwonić. Ona jest moim drugim aniołem, którego mam przy sobie. - Co tam u ciebie?
-Nic ciekawego, stara bieda. - uśmiechnęłam się idąc przez korytarz i wchodząc do pokoju, gdzie Sasuke mnie pocałował. Usiadłam na sofie i wpatrywałam się za krajobraz za oknem. Włączyłam cicho muzykę i rozkoszowałam się jej głosem i piosenki. - Już po szkole?
-Tak. Chodzę do prywatnej, co mnie nie zadawala. Trzeba to przeżyć. W klasie jest mój szwagier, co mnie irytuje. Nie znosimy siebie. - westchnęłam cicho. - Nie wiem po co mi to wszystko. Chciałabym być w Japonii blisko ciebie.
-Nie chciałabyś. Twoi rodzice kompletnie zwariowali i jest mały konflikt z rodziną Uchiha. - powiedziała do słuchawki. Jaki znowu problem? Przecież wszystko miało pójść dobrze, mieli dać pieniądze i po sprawie. Co jest przyczyną kłótni? Kolejnej.
-Jaki? - zapytałam szybko.
-Nikt ci nie powiedział? Tak jest od paru dni. Firma Haruno całkowicie została przejęta przez Uchiha po twoim ślubie.
-Co! Dlaczego? - zapytałam. - przecież zrobiłam co chwili co jeszcze miałabym zrobić.
-Nie o to chodzi. Wszystko zrobiłam należycie, tylko ze twój ojciec popełnił błąd. W gazecie dzisiaj czytałam… Czekaj przeczytam ci zaraz. - powiedziała do mnie. Słyszałam jej kroki, i westchnęła cicho mówiąc gdzie ja ją posiałam, kurde. - mam! - prawie aż krzyknęła. - Czytam: „Pan Haruno, uważany się za najlepszego z posiadaczy firm wydał swoją córkę parę dni temu, za prezesa firm Uchiha, Itachiego. W zamian dostał 500,000 tysięcy jenów. Lecz przychodzi nam nowa wiadomość, jaki to popełnił błąd? Co było powodem utracenia takiej sumy pieniędzy? Nasza gazeta dowiedziała się o przyczynach tego wszystkiego. Dowiadujemy się na temat, że pan Haruno nie chciał przeznaczyć pieniędzy na firme tylko własne korzyści. Sprzedał swój dom i razem z zona wyjechali za granicę zostawiając firmę, a przy okazji oszukując własną córkę, zostawiając ją pod skrzydłami Uchiha.” - skończyła. Zacisnęłam dłonie w pięść. Czy oni kompletnie zwariowali? To prawda oszukali mnie. Myślałam, ze dla nich jest ważna firma a tu taka niespodzianka. Dopiero po jakimś czasie poznaje się człowieka jaki jest naprawdę. Teraz w szczególności rodzice przegięli pałę! Jak mogli nie oddać i nie mówić co tak naprawdę chcą. - Przykro mi. - powiedziała do mnie.
-Naprawdę tak się stało?
-Tak. Twoi rodzice wylecieli późną nocą prawdopodobnie, lecz zatarli za sobą wszelkie ślady. Zostawili cię samą, ale nie martw się masz mnie w razie potrzeby, i nie tylko mnie. - wiedziałam o kogo chodzi..
-Tak. Dziękuję ci za wszystko. - powiedziałam łamiącym się głosem.  Nie mogłam tego znieść, jak oni mogli własne dziecko oszukać? Już sama nie wiem w co mam wierzyć, ludzie są tacy nie do zniesienia w niektórych okolicznościach, a najwięcej jak chodzi o pieniądze. - Wiesz zadzwonię trochę później do ciebie. Chce się położyć, jeszcze się nie przyzwyczaiłam do zmiany czasu.
-Dobrze. Uważaj na siebie. - powiedziała. Rozłączyła się. Zacisnęłam dłoń na komórce. Rzuciłam komórkę w ścianę z wściekłości. Nie obchodziło mnie co się z tym stanie, ale oby nikt nie wszedł. Ona mi powiedziała taką rzecz, która jest prawdziwa. Sama nie wiem komu mam wierzyć, za dużo tego jak na raz. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia depcząc z całej siły po komórce.  Otworzyłam drzwi i kroczyłam do sypialni zostawiając wszystkie inne rzeczy, w „pokoju nauk”.
Miałam zaciśnięte dłonie w pięść, nie czułam nawet bólu wbijających się paznokci w skórę. Co mnie ból, skoro rodzice wbili mi nóż w plecy. Bardziej boli ból psychiczny niż fizyczny. Może Fugaku z Mikoto chcą mi to powiedzieć osobiście, bo to nie rozmowa na telefon? Zobaczymy jutro, gdy przyjadą. Weszłam do garderoby zawieszając mundurek na swoje miejsce i przeglądałam wszystkie rzeczy. Wzięłam jedną i drugą rzecz. Założyłam na siebie białe spodnie z tylu na dwóch kieszeniach dwa czarne nadruki smoków z krzyżem, czarne buty na szpilce i do tego czarną bluzkę z lekkimi diamencikami na ramieniu. Wyszłam i rozczesałam jeszcze raz włosy rozpuszczając je bezwładnie. Powinnam raczej naprawdę pomyśleć. Do pomieszczenia wpadło jasne światło. Obróciłam się szybko, włosy lekko zafalowały.
W futrynie drzwi stal Itachi trzymając w ręku zepsutą komórkę. Patrzał na nią i na mnie. Westchnęłam i usiadłam zrezygnowała na łóżku nie odzywając się. Wolałam już podpaść pod ziemię, by nic do mnie nie mówił, bo co miałam mu powiedzieć? Dowiedziałam się bardzo ważnej rzeczy dlatego rozwaliłam telefon.? Chyba śnię.
-Nie pytaj.. - powiedziałam do niego.
-Nie zamierzam. - powiedział do mnie. - Choć moi przyjaciele chcą ciebie poznać. - uniosłam jedna brew do góry. - Nie dziw się. Oni tak zawsze mają - mówił zimno. Wstałam i odeszłam. Komórkę, a raczej jej pozostałości położył na stoliku. Szłam razem z nim na dół, aby się z nimi chociaż przywitać. Nie chciałam zajmować jego chorymi kumplami, gdyż miałam własne problemy na głowie. A takim mega problemem byli rodzice. Czym w ogóle się przejmuję? W końcu zabraknie im pieniędzy, a wtedy niech nie myślą, że im cokolwiek dam? Mogą sobie śnic o takim czymś.
-Sakura, - powiedział. Wróciłam do rzeczywistości. - to są moi przyjaciele. Deidare znasz, Sasori, Kisame, Hidan. - powiedział pokazując mi każdego po kolei. Deidara siedział i rozmawiał z siwowłosym który uśmiechnął się do mnie. Czerwono włosy stanął koło mnie wpatrując się w moje oczy.
-Czy ciebie coś trapi?
-Nic.
-Kłamiesz. Widać po tobie, dowiedziałaś się jednej rzeczy, bardzo ważnej. - powiedział. Odwróciłam głowę w bok patrząc w lustro, które wisiało na ścianie. Czy to aż tak widać? Nie było to możliwe, żebym pokazywała swoje uczucia. - usłyszałam dzwonek do drzwi. Wszyscy się spojrzeli w stronę korytarza, a po chwili na Itachiego.
-Spodziewasz się kogoś? - zapytał granatowo włosy.
-Nie. Może Sasuke. - powiedział. Pokręcił głową, ale poszedł do drzwi i otworzył. Nie przejmowałam się tym za bardzo. Lecz do moich uszu doszedł kobiecy glos. Bardzo znany… poszłam do korytarza i zauważyłam Ino.
-Ino.. - powiedział uradowany Sasuke. Trzymała w reku książki. Minęła Sasuke popychając go w bok. - Ino? - zapytał. Podeszła do mnie i uśmiechnęła się delikatnie.
-Musisz mi pomóc.
-W czym? - zapytałam. Pokazała mi jeden podręcznik do chemii. Nie miała zadawalającej miny, skąd wiedziała że byłam dobra? Kto to tam wie. Spojrzałam w jej oczy. Nie chodziło tutaj o pomoc w nauce. Zdecydowała się jednak. - jasne nie ma sprawy.
-Ej… - powiedział Sasuke, gdy odchodziliśmy. Wkroczyliśmy do salonu, gdzie siedzieli wszyscy i spojrzeli się na blondynkę.
-Dzień dobry. - powiedziała nieśmiało.
-Itachi.. - spojrzał na mnie - Czy macie bibliotekę?
-Idź w górę i w lewo ostatnie drzwi po prawej stronie. - poszliśmy oby dwie w tamtą stronę, która wskazał. Spojrzałam w dół na Sasuke, który mierzył mnie wrogim spojrzeniem. Nic mu nie odebrałam wiec co On ode mnie chce? Chwila, czy on chciał się z Ino zabawić? Dupek. Doszliśmy. Rozpaliłam światło, bo było dość ciemno. Usiedliśmy przy jednym stoliku.
-Teraz mów. - powiedziałam. - Czy ty go naprawdę kochasz? - zapytałam.
-Sama nie wiem co o tym myśleć, przy nim nie czuję się tak jak przy… - przerwała na dłuższą chwilę. Patrzałam na nią, myślałam że chodzi o Sasuke, a  nie o kogoś innego. - Deidarze. - byłam z tego powodu zdziwiona, nie widziałam, ze ona woli Dei’a od Sasuke, brata Itachiego. Cóż, Deidara tez jest przystojny i w dodatku pełen humoru. Wiem, ze jest najlepszym przyjacielem Itachiego, a reszty za bardzo nie znam. Gdyby blondyn tak naprawdę nim nie był to nie ściągał by go z Stanów do Japonii na światka. Taka była tego prawda, był najlepszy z wszystkich. - I nie wiem co robić, gdy dowie się o tym Sasuke, chyba go zamorduje. Sasuke jest strasznym typem, jeśli mu się coś nie spodoba to likwiduje.
-Musiałby mnie zlikwidować. - zaśmiałam się cicho.
-Zamierza. - powiedziała. Spojrzałam na nią. - Chce zniszczyć twoje i Itachiego małżeństwo. Boję się już całkowicie, ze naprawdę zniszczy. I nie będziesz szczęśliwa.
-Ty nic nie wiesz? - zapytałam wtrajać i szukając jakichś książek oby tylko zacząć czytać. Zauważyłam jedna moja ulubioną. Położyłam ją na stole.
-To, ze musiałaś za niego wyjść by ratować firmę? To wiem. Sasuke nam powiedział, ale to nic nie znaczy - popatrzałam się na nią. Uśmiechnęła się delikatnie przekładając kartki i pokazując mi jeden rysunek z cytatem. „Serce nie wybiera”. - taka jest prawda. Ty zawsze możesz w nim się zakochać, a On tak samo w tobie. Wszystko jest możliwe, a wiesz ze prawdziwej miłości nic nie zerwie. - westchnęłam.
-Chciałabym tak myśleć. Jestem jeszcze młoda, ale do 20 roku życia musze mieć dziecko na świecie. - uśmiechnęłam się.
-Co to za problem? Parę wspólnych nocy i będziecie na pewno mieli. Jaka była twoja noc poślubna? - zapytała.
-Tego ci nie powiem, to moja sprawa. - posłałam jej smutny uśmiech. Parę razy i będziemy mieli dzidziusia? Tyle, że jeszcze z nim nie byłam w łóżku. Nie pogania mnie, ale nie mogę z tym tez zwlekać. W tym roku jeszcze to musi nastąpić, będę się z sobą zmagać z pewnością.  Westchnęłam ponownie na swoje myśli. Zmagania będą trudno, bo jeszcze w głowie mam ich zdradę opuszczenia mnie. - Nie chce być wredna, ale nie chce o tym mówić. Itachi na pewno tez by nie chciał abym mówiła.
-Och.. - wyszeptała - To musiało być wam wspaniale. - westchnęła błogo. Zauważyłam, ze się dołuje.
-Nie możesz o tym dłużej myśleć. - powiedziałam. Popatrzała na mnie. - Gdybym była na twoim miejscu znalazłabym sobie kochającego i z prawdziwego zdarzenia chłopaka, a twój były byłby cholernie zazdrosny. Teraz powiedz, co myślisz o Deidarze? - zapytałam.
-Jest słodki, miły, pełen humoru, potrafi mnie rozbawić bardziej niż ktokolwiek inny. A w szczególności ten jego uśmiech powala. - powiedziała szybko i westchnęła głośno.
-Dziewczyno, ty w nim się zabujałaś. - powiedziałam. - to dlaczego mówiłaś o Sasuke jeśli On ci się w ogóle nie podoba? - zapytałam.
-Tak to jest. Bo Dei nie zwróci na mnie najmniejszej uwagi, jestem za smarkata dla niego. - popatrzałam na nią i uśmiechnęłam się do niej. - On ma wyobrażenia o swojej dziewczynie, chce by była inteligentna i nie była naiwna, a taka jestem.
-Nie jesteś, tylko łatwo wpadasz w pułapki. Załatwimy to jakoś.  Wiem co zrobię! Umówimy cię z nim na randkę.
-Nie! - powiedziała głośniej. Jej policzki były jak maliny, tak różowe. Patrzałam dokładnie na nią dłońmi zakryła twarz i kręcił głową. Ona wstała i mnie pociągnęła za rękę. Wyszliśmy. Co ona wyprawia? Gdzie mnie ciągnie? Na pewno zna lepiej dom ode mnie. Jestem zaledwie parę dni, zapoznam się na pewno za jakiś czas z domem. - idziemy…
-Gdzie?
-Zobaczysz. - powiedziała i wyciągnęła komórkę pisząc do kogoś, lecz nie do jednej tylko do paru osób. Schodziliśmy schodami na dół. Puściła moją dłoń i schodziła patrząc w ekran komórki. Potknęła się, ale przytrzymałam ją. Zeszliśmy. - Dobra choć.
-Ino… - powiedziałam. Szłam za nią. Stanęła ponownie i odpisała. Spojrzała na grupę starszych chłopaków i uśmiechnęła się. - Itachi wychodzę w racie co.
-Gdzie? - zapytał swoim zimnym głosem
-Nie wiem. Jej zapytaj. - spojrzał na blondynkę, a ona na niego.
-Do Salonu Gier. - zdziwiłam się. Mała rozrywka? Super, nigdy nie grałam w gry, to będzie klapa. Miejmy nadzieję, że nie zrobię z siebie skończonej idiotki. Nie jestem w takie klocki najlepsza, najlepiej jak bym tylko patrzała.
-Salonu Gier? - powiedzieli mężczyźni, oprócz Itachiego. Złapał się za głowę i pokręcił zażenowany głową. - Idziemy z wami! - wstali szybko. Itachi siedział i przyglądał się całej sytuacji. Zaśmiałam się cicho widząc jak to robi. Deidara wraz z innymi uśmiechnął się wrednie. Podeszli do bruneta. Spojrzał na nich pytająco.
-Idziesz z nami. - zadecydowali. Chcieli go uchwycić, ale uderzył każdego po rekach. Patrzeli na niego oburzeni.
-Nigdzie nie idę. Wiecie jak to będzie jak pojawię się w salonie gier. Kiedyś to było inaczej, a  teraz… - nie dokończył, bo przeszkodził mu najlepszy przyjaciel.
-Czasy tak bardzo się nie zmieniły, tylko ty gburze. - powiedział Deidara. Spojrzał na niego zły, widać było po jego oczach. Nie lubił jak na niego mówili w taki sposób? Zadziała cokolwiek. Ino tez wyczekiwała, bo musiałaby na pewno napisać do swoich kumpli o spotkaniu większej ekipy.
-Nie jestem gburem. Tylko nie chce by ktokolwiek mnie tam widział.
-To zrób raz wyjątek i chodź z nami, poczujesz się jak w liceum. - przegryzł dolna wargę. Zastanawiał się? Itachi, jak nie chcesz nie idź nikt cię nie zmusza. Na jego ustach widziałam nikły uśmiech i spojrzał na mnie. - pamiętasz jak to było? Zawsze po szkole na parę gier i wieczorami tez. Znasz przyjemność z gier. A jeszcze w loteriach.
-Nie przypomnij mi o nich, straciłem tam najwięcej pieniędzy. - powiedział pewnie. - Dobra pójdę, tylko dajcie się przebrać. - odszedł na górę. Przybili sobie piątki, i uśmiechnęli się. Czyżby tak długo nie było go z nimi? Widocznie dobrze , ze idzie. Tez mogę się nacieszyć tym wszystkim. Blondynka napisała ile nas będzie w salonie. Czekaliśmy chwilę, a Itachi pojawił się przy nas.
-No nie wierzę.. - powiedział blondyn
-Też nie wierzę. - uśmiechnęli się. Obejrzałam się i zobaczyłam Itachiego w jasno niebieskiej bluzkę i czarnych spodniach. Na głowie miał czapkę z daszkiem granatowo-brązową. Grzywka ułożona w nieładzie, a kitek zwiany gumką.
-Idziemy. - powiedział chowając ręce w kieszeni. Odszedł do drzwi i otworzył drzwi wypuszczając wszystkich na zewnątrz. Chwyciłam przy okazji kurtę jeansową gdyby było zimno. Mąż zamknął drzwi i doszedł do mnie. Szliśmy na ostatku, jakby nigdy nic. Uchwycił mnie za dłoń splątując ze swoją. Miał taką gorącą. Serce waliło mi coraz mocniej, gdy trzymał dłużej. Podobało mi się takie zachowanie Itachiego. Może Ino ma racje, może z tego coś wyjdzie. Oby, tylko żeby wyszło.

3 komentarze:

  1. Witam,
    czyli co? Itachi zawsze się musiał dobrze zachowywać, a Sasuke, to co?co za rodzice jak mogli zrobić coś takiego Sakurze, od początku to było zaplanowane, czy wyszło z czasem, hahha Itachi jednak się wybrał z nimi....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    czyli, że co? Itachi zawsze to musiał być tym, który dobrze się zachowuje, a Sasuke, to co? ech co za rodzice jak mogli  własnej córce zrobić coś takiego, od początku to było zaplanowane, czy wyszło z czasem? och i Itachi jednak się wybrał z nimi....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ale, że co? Itachi ma się być dobrze zachowywać, a Sasuke, to co? święta krowa? co to za rodzice... którzy coś takiego robią własnej córce... od samego początku to było zaplanowane, czy wyszło z czasem? no i Itachi jednak się wybrał z nimi....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń