poniedziałek, 16 lipca 2012

01. Bójka


Szłam przez miasto ze skórzaną teczką w ręku, w której trzymałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy ze szkoły, miałam na sobie szkolny mundurek, który był w naszej szkole uniformem, każda ze szkół miała inny czarno biały, niebiesko biały i zielono biały. My byliśmy tą ostatnią, mamy białą koszulę z krótkim rękawem i zieloną spódniczkę z prąszkami sięgającą do połowy ud. Nasza była najlepsza w mieście. Może i była, ale szczęścia nie dawała, była gorsza w stosunku do innych, a to nie robiło na nikim wrażenia, nie mam z niej miłych wspomnień. I nie będę miała nadal, wszyscy patrzą na mnie jak na kogoś kogo można wyśmiewać i drwić z niego. Inaczej mówiąc, nienawidzą mnie w szkole, nie obchodzi mnie to, ale wiem jedno dla mnie ważna jest nauka, nic po za nią. Kim jestem? Prosta uczennicą szkoły gimnazjalnej, nazywam się Sakura Haruno, mam szesnaście lat. Moje Życie nie jest usłane różami, tylko na nim widzę same przeszkody do osiągnięcia celów, które sobie wybrałam, muszę uczyć się. Czego pragnę? I jakie cele mam? Dwa pytania, wychodzące na łatwą odpowiedź. Chcę zostać ordynatorem szpitala, to mój prosty cel, chcę pomagać ludziom, aby oni byli szczęśliwi i ważne osoby w ich życiu  były całe i zdrowe…
Nie jestem sama w swoim życiu, mam jedną jedyną przyjaciółkę, która zawsze pomaga mi we wszystkim jak mi ciężko. Granatowo włosa dziewczyna z białymi oczyma, sylwetka zgrabna, zawsze uśmiechnięta. Nazywa się : Hinata Hyuga. Pochodzi z zaufanej rodziny, jej rodzice mają firmę tak samo moi, którzy teraz mają wiele problemów finansowych, ciekawe co wymyślili z tą całą swoją sprawą. Zawiał wiatr, który pobawił się różowymi włosami sięgającymi do połowy ramion, ułożyły się w nieładzie, a grzywka opadła na oczy niedbale, ogarnęłam za ucho przeczesując palcami. Stanęłam i spojrzałam się na grupę dzieci znajdujących się na jednej z wielu łąk, grali w piłkę, usłyszałam jak ktoś zaczyna śpiewać. Było bardzo miłe dla uszu, ale co to mi da. Hinata mówi mi, że mam ładny głos i umiem grac na gitarze, ale tego nie chcę robić, to tylko moje hobby, aby lepiej się poczuć, odejść umysłem jak i duszą do innego świata. Ruszyłam dalej.
-No popatrzcie kogo tu przywiało – usłyszałam za sobą, i cichy śmiech, znałam te głosy bardzo dobrze. Nie chciałam dzisiaj, aby ponownie mi dokuczały, kompromitowały albo co gorsza pobiły, jak to zazwyczaj robiły z tymi co źle powiedziały lub przeciwstawiły się im. – Przecież to nasz kujon we własnej osobie. Jak leci? Chyba nie chcesz nam odebrać naszych chłopców? – zapytała i zaśmiała się ponownie. Chłopców? Nie interesowali mnie, tacy jak oni, oni byli równi siebie, nie byłam nimi wcale zafascynowana, wolałam bardziej oryginalnych i pewnych siebie, i posiadających wiele celów jak i marzeń w życiu. Tacy byli równi siebie. Nic nie warci jak dla mnie, nie mieli tej duszy, której ja szukam. – Oni i tak by ciebie nie zechcieli. Jesteś za bardzo oddana czemuś innemu niż my. – no jasne nawet wiem czemu.
-Tak. Masz racje, Temari. – uśmiechnęłam się obracając głowę w ich stronę. – Nie jestem taka jak wy, i jest mi z tym bardzo dobrze. Chociaż mam satysfakcje, mogę być dla was kim chcę, ale wiem jedno, takie jak wy liczą się dla chłopaków jeden raz i po sprawie. Nie wiem, co w nich takiego fajnego widzicie, może i są przystojni, ale nie mają tego czego ja szukam, nie mają wyrysowanej duszy jaką ja szukam. – wypowiedziałam i popatrzałam na blond włosom kobietę, jej oczy jak i twarz zmieniły się na wściekłe, dłonie zacisnęła w pięści, paznokcie wbiły się w skórę. No to sobie narobiłam kłopotu, teraz nic ja nie powstrzyma.
-To mówisz, że my jesteśmy takie lalunie na pierwszy raz? – zapytała mnie retorycznie, wiedziałam że nie mam odpowiadać, lecz co gorsze, to była już przesada. Dlaczego zawsze ja byłam przez nie nękana? No tak, bo byłam inna od nich, byłam bardziej pochłonięta nauka niż chłopakami? Może i to był powód, nie mogę w to wątpić.
-Wcale tak nie mówię
-Ale myślisz. A to wielki błąd – wszystkie zaczęły patrzeć na mnie ze wściekłością. Temari przybliżyła swoją zaciśniętą dłoń, do drugiej, usłyszałam jakby pękały jej kości, co było tylko pozorem. Musiała się bardzo wścieknąć. – Teraz tego pożałujesz. – uśmiechnęła się i zaczęła do mnie podchodzić.
-Źle mnie zrozumiałaś, nie miałam tego na myśli, po prostu, mówiłam o tym, że nie powinniście patrzeć na wygląd, bo w życiu jest coś o wiele ważniejszego niż tylko wygląd, jego charakter! – cofałam się, do tyłu aby nie dostać od niej, ale wiedziałam że i tak to nastąpi, powiedziałam, coś za dużo, i muszę dostać.  Ale jednak nie będę stała bezczynnie i zwijała się z bólu, bo zabiła by…
Zamachnęła się i uderzyła mi w brzuch, upadłam na kolana, poczułam w ustach metaliczny smak, widocznie uderzyła tak mocne, że aż krew napłynęła. Uderzyła kolejny raz, tym razem w twarz, dotknęłam warg, rozcięcie i krew. Zacisnęłam na kostce brukowej dłonie w pięści, piasek dostał mi się za paznokcie, nie dam siebie tak traktować. Może i jestem dziewczyną, która wiele poświęca nauce, ale umiem się bronić, gdy przyjdzie na to czas. Plunęłam krwią na ziemię, przede mną była szkarłatna plama.  Poczułam mocny ból na brzuchu, spowodowany jej kopnięciem – Jesteś słaba, nawet nie potrafisz się bronić. I śmiesz jeszcze mówić, że ja jestem pustą lalą na jeden numerek. Nie przeżyjesz do jutra! Ty mała zdziro! – zauważyłam jak jej noga, próbuje ponownie zadać mi ból, uchwyciłam ją, i odepchnęłam z daleka ode mnie.
-Nie mów do mnie nigdy zdzira. Nie jestem dla ciebie i dla kogoś innego jakąś rzeczą, to, że jestem inna od was, nie znaczy, że możesz mi ubliżać. – wstałam i patrzałam na nią wzrokiem pełnym wściekłości zmieszany ze smutkiem, zacisnęłam dłonie w pięści, paznokcie wbiły się skórę. – Mam ciebie i te twoje przyjaciółki dosyć, jesteście siebie warte. Pasujecie do siebie identycznie, robicie to samo, i nosicie się po szkole. Jak wielkie barbie, i nie obchodzi mnie co o mnie pomyślicie. Radzę wam się wreszcie odczepić ode mnie. – mówiłam ze spokojem, nie lubiłam się denerwować, zawsze wszystko mówiłam tak, aby nikt nie wiedzieli, że się denerwuję.
-Ty małą… - podeszła do mnie i uderzyła nie upadła, oddałam jej, zaczęliśmy się szarpać, podrapałam ją parę razy po twarzy, nie biłam się nigdy, był to pierwszy raz więc, i tak nie mogłam dużo zrobić. Patrzeliśmy się teraz na siebie, widziałam jakie ma ryzy na twarzy, krew też jej leciała.
-Temari, ktoś jedzie. Innym razem z nią to dokończysz. A teraz chodź! – powiedziała jedna z nich, nie znałam jej. Pociągnęła ją za rękę.
-Dokończymy to jutro! – powiedziała głośniej, spojrzałam na nią i odwróciłam wzrok, szłam do domu, koło mnie przejechał jakiś sportowy samochód nie znałam go. Zawiał wiatr, pod wpływem samochodu, włosy pofalowały do przodu, odgarnęłam je do tyłu, zatrzymałam się i spojrzałam w jedno okno restauracji, gdzie odbijało się moje ciało. Było na twarzy lekko poharatane, warga na dole rozcięta, na policzku parę zadrapań. Wytarłam krew cieknącą z rozcięcia, westchnęłam. To zdarzało się wiele razy, ile jeszcze to potrwa? Cały rok, a może wieczność? Nie wiem, chciałabym to skończyć jak najszybciej. Być wolna od tego wszystkiego, być daleko od nich wszystkich.
-Brawo kujonko! – usłyszałam męski głos, odwróciłam głowę, stał tam chłopak z kolegami, co grali w piłkę. Był to jeden z chłopków dziewczyn, następny raz mam oberwać od kogoś kogo nie darzę sympatią? Najprawdopodobniej. Moje życie jest do kitu, nic w nim takiego fajnego. Tylko same kłopoty z dziewczynami jak i chłopakami. Zawsze mają coś do mnie. Musiałam naprawdę wiele im zaszkodzić, a może moje pochodzenie im nie odpowiada, moi rodzice za to, że prowadzą firmę bankowości i ich rodziny zadłużone w długach są. Sama nie wiem, ale ta firma mnie wcale nie interesuje, to ich biznes, ja martwię się o swoją przyszłość, chcę ukończyć studia, mieć prace i na koniec rodzinę i dzieci.  To wszystko chcę mieć, ale czy się uda? Sama nie potrafię tego powiedzieć, musiałby stać się cud, aby znalazła prawdziwą miłość, którą pokocham. – Następnym razem nie próbuj im nic robić, bo od nas dostaniesz, ale teraz nie mamy czasu idziemy na spotkanie.
-Mnie to nie obchodzi gdzie idziecie, wy i wasze dziewczyny mnie nic nie obchodzą. To wasze życie róbcie z nim co chcecie. -  ruszyłam, w stronę domu, gdzie mogłam chociaż chwilę odpocząć, od tych wszystkich kłótni, i nie tylko, ominęłam ich, czułam na sobie ich wściekłe wzroki. Nie interesowałam się  ich zajęciami, nie wiedziałam po co mi to wszystko mówili, chcieli mnie chyba do szaleństwa lub zazdrości wprowadzić, abym czuła się sama i opuszczona. Wzruszyłam ramionami, nie patrzałam przed siebie, wzrok miałam wbity w podłoże. Moje myśli dobiegały, aż do kresu swojego życia, może nie mam istnieć? A może za chwile przyjdzie mój koniec? To by było piękne, ja i ciemność wokół mnie, i koniec wszystkiego tych złych chwil, uśmiechnęłam się. Śmierć chyba była mi tym razem przypisana, na zawsze powinnam zniknąć, to było by lepsze niż cierpieć na tym bezbożnym świecie.
Westchnęłam po raz kolejny…
Wpadłam na coś, było dość twarde, odbiłam się, myślałam, że upadnę, ale nie, ktoś mnie złapał za ramiona, miał mocny uścisk, mogłam to wyczuć, patrzałam się na kogoś tego tors, spojrzeć się czy nie? Uniosłam głowę ku górze, zauważyłam szyje na niej naszyjnik, usta mężczyzny, a po chwili mogłam ujrzeć oczy, ciemne jak węgiel, a zimne niczym lód, po moich plecach przeszły ciarki, nie myślałam, że kiedyś spotkam mężczyznę, który będzie miał aż takie zimne i nie czujące oczy. .

3 komentarze:

  1. Witam,
    czemu tak wszyscy traktują Sakurę? Czyżby wpadła na Sasuke, albo Itachiego?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    trochę mi smutno, czemu tak wszyscy traktują Sakure? Czyżby wpadła na Sasuke, czy właśnie na Itachiego?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    bardzo mi żal Sakury i tego jak ją wszyscy traktują... na kogo wpadła? Iatchi czy Sasuke?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń