poniedziałek, 16 lipca 2012

11. Odmiana


Od paru godzin leżałam w łóżku, w piżamie. Nie wiedziałam co mam robić. Itachiego nie było przy mnie. Chyba poszedł coś robić. Cały czas myślałam o tym co się stało na naszej „wycieczce”. Mogłam mu się oddać od razu było by po kłopocie, a teraz jego brat zaczyna docinać. Mi jak i jemu. Tyle, że mąż się tym nie przejmuje. A ja jestem strasznie czuła na takie rzeczy. Jutro jeszcze trzeba iść do szkoły, a naprawdę na to nawet nie mam ochoty. Teraz zdałam sobie sprawę, ze ciężko będzie mieszkać z bratem Itachiego. Sądzę, że przez niego będę miała same kłopoty.
Wstałam do pozycji siedzącej. Opierałam się o granice łóżka. Przede mną miałam drzwi, które prowadziły do łazienki. Wpatrywał się w heban z pół przymkniętymi oczami. Nie czułam się tutaj najlepiej. Sama pośród czterech ścian nie było dobrze. Będę musiała się przyzwyczaić do takiego samotnego przebywania. Itachi z pewnością będę pracował od rana do wieczora. Nie odpocznie od niczego. Gorzej, że codziennie będzie zapracowany i mógłby przychodzić wkurzony. Dobrze o tym wiem po moich rodzicach. Ciągle zapracowani. Nie maja ani chwili wytchnienia.
Usłyszałam kroki dochodzące z korytarza. Podkuliłam do siebie nogi. Popatrzałam kątem oka na zegarek. Wybiła północ, doszło do mnie ciche tykanie zegara z korytarza. Jakoś nie miałam ochoty na spanie. Nowy dom, nowe miejsce. Wczoraj jakoś było lepiej. Może dlatego, że On był przy mnie? Szczerze to nie mam bladego pojęcia dlaczego wczorajszej nocy lepiej mi się spało. A dzisiaj jestem o wiele bardziej wykończona, a nie potrafię zasnąć? To dziwne jak dla mnie.
Usłyszałam zgrzyt otwierających się drzwi. Nie spojrzałam w tamtą stronę jedynie patrzałam przed siebie. Hebanowe drzwi zostały oświetlone jasnym światłem księżyca, a wtem zobaczyłam cień mężczyzny. Jakoś nie zwracałam na to uwagi. Wszystko zniknęło. Blady blask księżyca owiałam meble jak i cały pokój, więc wszystko było wyraźnie widać.
-Czemu nie śpisz? - usłyszałam pytający glos własnego męża. Właśnie czemu nie śpisz? Po co myślisz o kochaniu się z nim skoro powiedział ci, ze poczeka na ciebie. A ty cały czas o tym myślisz. Spojrzałam na niego. Zdjął gumkę z włosów i położył na stoliku. Potrząsnął delikatnie głową, aby ułożyły mu się w nieładzie. Wyglądał pociągająco.
-Nie mogę spać. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. A to dlatego, ze myślę by tobie się oddać. Jego wzrok spoczął na mnie. Wpatrywałam się w niego śpiącym wzrokiem. Wiedziałam, że to widzi jakie mam oczy. To nie moja wina, że próbowałam zasnąć, ale nie mogę.
-Czy ty płakałaś? - zapytał. Nie reagowałam na to. Wcześniej trochę płakałam, ale to było z powodu własnej głupoty. Nikogo tu nie znam. Jedynie jego, kucharkę i Sasuke trochę. A i jeszcze nowa Szkoła? Zwariuje, gdy tam pójdę. Nowi ludzie, którzy znowu mnie nie polubią. Podszedł i usiadł na brzegu łóżka. Wpatrywaliśmy się przez chwilę w siebie. Westchnął. A co ja miałam powiedzieć? - Czemu?
-Czasami płaczę z byle jakiego powodu. - odpowiedziałam z godnie z prawdą. Odwróciłam od niego wzrok i patrzałam na jego rękę, która opierała się o posłanie. Wydawała się taka sprawna i męska. Tak jakby potrafiła zadbać o kobietę, lecz gdyby uderzył bolało by. I nie wiem czasami czy by mi się coś nie stało. Dotknął mojego policzki i ucałował czoło. Był takie delikatny. To się nazywa mężczyzna.
-Zaraz przyjdę. Tylko wykąpie się. - poinformował mnie. Patrzałam na jego plecy, były inne. Też musiały być umięśnione. Czy on chodzi na jakąś siłownie? Nie dziwię się, że kobiety za nim latają przez cały czas. Ciekawe czy teraz zobaczę jakaś napalona na niego fankę? Zniknął za drzwiami łazienki. Obróciłam głowę w stronę okna. Przymknęłam powieki. Do mojej głowy napłynęły myśli o tamtym życiu i najbliższej przyjaciółce. Życie nie było takie miłe, ale z przyjaciółką jeszcze kiedyś chciałam się zobaczyć i porozmawiać…
Może jak będę w ciąży wybiorę się do niej, bo na pewno nie do ojca. Z matką się pogodziłam, ale nie z ojcem. Dla własnej córki nie miał czasu. Nawet na ślubie się nie pokazał.  Tak bardzo mnie kocha, ze tak mu ciężko było ruszyć swojego dupska. Słyszałam kropelki wody i ciche gwizdanie. Uśmiechnęłam się wpatrując się w przymknięte drzwi. Mąż nie zawsze jest taki troskliwy, a w szczególności, gdy chodzi o małżeństwo przymuszone. U niego to pozytywna sprawa. Ułożyłam się na plecach na łóżku i patrzałam teraz w biały sufit, który wydawał się taki przyjemny dla oczy. Przymknęłam powieki. Próbowałam jeszcze usnąć, ale jakoś nie wychodziło mi. Dosyć miałam przewracania się z boku na bok.
-Mam dosyć. - wyszeptałam do siebie. Zakryłam się cała kołdrą. Jeśli tak będzie co noc to podziękuję sobie samej za takie życie! To nie dla mnie. Chcę się wyspać przed jutrzejszym dniem. A dochodzi godzina…? Odkryłam się. No pięknie jest wpół do pierwszej a ja nadal nie śpię. Oparłam się łokciem o poduszkę. W pomieszczenia wyszedł Itachi. Najwyraźniej się zdziwił, ze nie śpię. Miał na sobie jedynie czarne bokserki. Włosy rozpuszczone i lekko poszarpane, przyklejały mu się do ciała. A tors miał wszędzie umięśniony i na dodatek nie widziałam nigdzie tłuszczu. No musiał ćwiczyć!
-Widać, że nie możesz zasnąć. - powrotem położyłam się na plecy. Widziałam jak Itachi wyciera sobie jeszcze włosy ręcznikiem. - A dzisiaj jakoś dobrze spałaś, więc? Jaka jest przyczyna?
-Nie wiem. - odpowiedziałam. Rzucił ręcznik na fotel niedaleko. Odgarnął kołdrę i usiadł. Widziałam jego nagie plecy. Odwróciłam wzrok by nie patrzeć. Męża mogłam podziwiać, więc dlaczego się peszę?! To było z mojej strony dziwne, że nie chce patrzeć na jego partie ciała. Położył się obok mnie. Jeszcze ustawił budzik na rano.
-Może nowe miejsce i dlatego nie możesz zasnąć.
-Tyle, ze jakoś dzisiejszej nocy dobrze mi się spało. A dzisiaj jestem bardziej zmęczona i nie mogę. - powiedziałam. Uniósł się na łokciu. Wpatrywał się przejrzystym wzrokiem we mnie. Jego kciuk delikatnie przetarł od skroni po żuchwę moją skórę. Wpatrywaliśmy się tak w siebie.
-Wiem co było powodem..
-Co?
-Ja.. - uśmiechnęłam się. Żarty się go trzymają. Kaskada hebanowych włosów opadła na mój policzek gładząc mi go delikatnie. Były mokre, ale za to miłe. Bo czułam jak policzki mi się palą.
-Nie dziwię się kobietą. Tak mówisz, ze masz dużo tych wielbicielek. To gdybym mogła na pewno z czasem zostałabym jedną z nich.
-Ty nie musisz. Przecież masz mnie.
-Wiem, ale mówię na przykładzie. Teraz jak tak patrzę to wiem dlaczego tak na ciebie lecą. - powiedziałam do niego. Uniósł jedna brew do góry. Chciałam odwrócić wzrok by na niego nie patrzeć, ale jego dłoń mnie powstrzymała.
-Powiedz mi dlaczego tak na mnie lecą. - tak jakby to był rozkaz. Chciałam coś powiedzieć, ale zatrzymał mnie swoim wskazującym palcem. - lepiej nie mów. - uśmiechnęłam się delikatnie. - Powiedz mi, Sakura…
-Hm…?
-Dlaczego nigdy nie miałaś faceta?
-A skąd wiesz, że nie miałam? - zapytałam. No nie wiedziałam skąd on mógł wiedzieć, ze nie miałam. Nie znał i nie zna mnie jeszcze tak dobrze. Spędzimy ze sobą tyle lat, że zdążymy się zapoznać do samego końca. Właściwie co mi szkodzi mu powiedzieć. On jest ostatnim mężczyzną jakiego mam. - Masz i tak racje, bo nigdy nie miałam. Jakoś nie miałam powodzenia u nich. Zawsze mówili mi, że nie będę miała męża, dzieci i niczego nie osiągnę w życiu.  I dla nich byłam brzydka. - odwróciłam wzrok od męża. Nie chciałam w tym momencie na niego patrzeć. Te wspomnienia bolą, bolą od środka. Nie chcę nawet o nich nikomu mówić. Ciężko było by mi do nich się przyznawać. Lecz Itachi.. Czy on ma prawo wiedzieć co kiedyś się wydarzyło u mnie w szkole?
-Byli ślepi. - powiedział. Popatrzałam na niego, uśmiechał się. - Nie wiem co takiego chcieli osiągnąć, ale jak dla mnie jesteś piękna kobietą. Może byli zakochani w tobie dlatego tak wszyscy odreagowali? Zawsze może być taki powód. - jego zewnętrzna część dłoni pieściła mój policzek tak delikatnie, że mogłabym się rozpłynąć. Jego druga dłoń trzymał blisko mojego brzucha.
-Wątpię. - odpowiedziałam. - Oni brali tylko te kobiety, które poszły by od razu do łóżka. A, że nie byłam taka to odpychali. I tak nie przejmowałam tym. Po prostu wiedziałam, że muszę czekać. - powiedziałam pewnym siebie głosem. Nie chciałam aby tylko pytał o siebie, bo nie znam go i nie wiem czy mogę go pokochać. Oby, bo bez miłości nie warto żyć. Zauważyłam jak oczy Itachiego pojawia się nutka smutku? Dlaczego? No tak miłość i czekanie na nią. Zmuszenie do ślubu. Dotknęłam jego policzka i ucałowałam jego usta. Sama nie wiedziałam co robię, ale chciałam poczuć te zwinne i namiętne wargi. Oddawał pocałunek. Nie otwierałam powiek, chciałam rozkoszować się tym pocałunkiem. Nasze języki pieściły podniebienia. Nie chcieliśmy tego przerywać. Zarzuciłam mu ręce za szyję i wplatałam swoją dłoń w jego włosy bawiąc się nimi. Jakby mruczał przez to co robiłam. Okrył nasz szczelniej kołdrą. Nie wiedziałam czy do tego dojdzie czy nie? Już sama nie wiedziałam co z nami się w tej chwili stanie. Ten pocałunek wydawał się bardziej namiętny i zachęcający. Tak jakbyśmy pragnęli siebie nawzajem. Jego męskie lecz ciepłe i delikatne znalazły się na moim brzuchu. Błądził delikatnie. Podobało mi się taka pieszczota. Serce uderzało coraz szybciej czując jak zjechał na szyję. Odchyliłam lekko. Chciałam by całował, to sprawiało mi dużo przyjemności. Przegryzł mi skórę i zassał się głęboko. Trochę się zdziwiłam, lecz było miło. Oderwał się ode mnie.
-Przepraszam. - wyszeptał do mnie. - Poniosło mnie.
Ułożył się na swojej części łóżka. Czemu ja chce jeszcze? O matko. To mi się podobało. Przyznać się nie mogę, bo na razie nie chce się z nim kochać. Leżał odwrócony do mnie plecami. Wpatrywałam się w niego. Spuściłam wzrok, a wtedy on się obrócił w moja stronę. Przygarnął mnie do siebie. Moja głowa spoczęła na jego klatce piersiowej wraz z ręką. Słyszałam jego bicie serca. Przyśpieszone. Wtuliłam się mocniej w niego. Jego dłoń gładziła włosy. Przymknęłam powieki wsłuchując się w jego rytm serca, to uspokajało mnie. Sama nie wiedziałam kiedy zasnęłam...






Słyszałam jakiś dźwięk, jakby budzika? Nie chce mi się wstawać. Usłyszałam męski głos, który zaczął mnie budzić. Przytuliłam się jeszcze bardziej.
-Jeszcze chwilę.. Tylko chwilkę. - powiedziałam cicho. Było mi tak dobrze. Ciepło, które przeszywało moje ciało było czymś wspaniałym. A męską woń docierała do moich nozdrzy. Nie obchodził mnie inny świat, chciałam jeszcze być w tych objęciach.
-Sakura.  Musisz iść do szkoły. - usłyszałam. Delikatnie otworzyłam powieki i rozejrzałam się swobodnie po pomieszczeniu. Prawie leżałam na Itachim. A moja noga? Ups… Znajdowała się dokładnie koło krocza męża. Co mi się musiało śnić w nocy skoro aż tak się do niego przytuliłam. Oby tylko nie miał pretensji do mnie o to. Uniosłam się delikatnie. Jakoś nie chcialo mi się spać. Uwolniłam od siebie Itachiego.
-Przepraszam - uśmiechnęłam się.
-Ubierz normalne rzeczy. Nie masz mundurka, więc będziesz musiała normalne założyć. - uśmiechnął się. Jak najszybciej ześlizgnęłam się z naszego łoża. I co ja mam założyć do tej szkoły? - ostrzegam, że będzie ciepło. - jeszcze lepiej. Tutaj na pewno będzie ciepło. To państwo często pochodzi z tych klimatów. Ciepło to najlepsze co może być. Tylko nadal nie wiem jak się ubrać do szkoły. Westchnęłam. Podeszłam do szafy i otworzyłam. Widziałam mały uśmiech na ustach męża. Nie wiedziałam o co chodzi, ale dobra. Same spódniczki? No i świetnie, będę musiała ubrać spódniczkę. Usiadłam zrezygnowana po turecku i wpatrywałam się w wnętrze szafy. Wszystkie spódniczki i krótkie rękawki.. Bez przesady. Lubię też spodnie. Przymknęłam powieki, na moich nogach wylądowały dwa materiały. Otworzyłam powieki.
-W tym będziesz ładnie wyglądać. - uniosłam głowę do tyłu. Za mną stał Itachi i wpatrywał się we mnie. Wstałam szybko i wzięłam rzeczy, które wyjął. Niech będzie i tak nie mam co innego do wyboru. No mam, ale zdecydowana nie jestem. Wzięłam jeszcze bieliznę. Czułam jego wzrok na sobie, ale nie miałam czasu. Weszłam do środka zamykając za sobą drzwi. Rozebrałam się. Zrobiłam szybko poranne czynności, ale nie malowałam się jakoś nie lubiłam. Uczesałam się i zawiązałam włosy w kitkę, a grzywkę spuściłam po obu stronach skroni. Ziewnęłam cicho. Założyłam szybko na siebie granatową spódniczkę sięgającą do połowy ud. Po obu stronach ud miała kieszenie, a na dole falowana. Zrobiona z jeansu. Założyłam także czerwoną bluzkę z średnim dekoltem. Popatrzałam na lustro, wcześniej na to nie zwracałam uwagi, lecz teraz zwróciło moja uwagę. Po prawej stronie szyi miałam fioletowo-czerwone znamię. Wyszłam z pomieszczenia. Brunet siedział na łóżku i przeniósł na mnie wzrok. Powinnam jakieś buty ubrać. Mąż ominął mnie. Zajrzałam do szafy. Chwyciłam buty na małym obcasie i założyłam szybko na siebie. Wzięłam także jeansową katanę. Czekałam na męża, jakoś nie chciałam sama wychodzić. I spotkać jeszcze Sasuke? Nie, dziękuję. Znowu by mi docinał, ze się nie kochałam z Itachim. Usłyszałam brzdęk otwierających się drzwi. Uniosłam głowę. - Stało się coś?
-Nie. Zamyśliłam się na chwilę. -  posłałam mu promienny uśmiech.
-Choć. Trzeba zjeść śniadanie - lecz nie powiedział tego miło i z sympatią. Miał raczej zimny i przenikliwy głos. Coś musiało go gryźć, a dobrze wiedziałam, że lepiej już nie odzywać się do niego, gdyż może krzyknąć. A nie chcę słyszeć jak się na mnie wścieka. Schowałam jeszcze komórkę w kieszeń. Schodziliśmy po schodach. Na dole zauważyłam Sasuke, który z kimś się witał. Nie miałam pojęcia kto to jest. Nawet mnie to nie interesowało. Stanęliśmy w salonie.
-Przepraszam. - spojrzałam na mężczyznę. Był w garniturze? Lokajl tej całej rezydencji? Itachi musiał mieć szmalu aż za dużo. Nie ma na co wydawać? Brunet tez spojrzał na mężczyznę. - Do pani jest telefon. - trochę mnie to  zdziwiło. Podawał mi telefon. Był przenośny. Co tak wcześnie rano?! I skąd maja numer do Ameryki? Dziwne.
-Przyjdziesz do jadalni.
-Dobrze. - odpowiedziałam. Chwyciłam delikatnie telefon. - Dziękuję. - uśmiechnęłam się promiennie. Nie chciałam być dla nich nie miła. Chciałam, aby poznali mnie z dobrej strony, a nie złej. Przyłożyłam słuchawkę do ucha. - Słucham?
-Sakura! - usłyszałam krzyk przyjaciółki. - I jak? I jak?
-Dziewczyno ja idę do szkoły dopiero.
-Ooo.. Nie wiedziałam. Wybacz. - powiedziała pewnie. - No ale powiem jak ci tam jest? Dobrze?
-Potem ci wszystko opowiem. Głodna jestem. Zadzwonię do ciebie niedługo z komórki, dobrze?
-Ale jesteś. Ale dobrze. To miłej nauki. - powiedziała. Rozłączyłam się. Podeszłam do małego stolika w kącie schodów i odłożyłam słuchawkę. Od razu by wszystko chciała wiedzieć. A tak łatwo jej nie powiem. Teraz wiedziałam, że utrzymamy kontakt. A miałam jeszcze jej się zapytać skąd ma numer telefonu stacjonarnego! Wypadło mi z głowy. Usłyszałam jak burczy mi w brzuchu, byłam coraz bardziej głodna. Wkroczyłam do jadalni, było słychać moje stukanie butami. Usiadłam niedaleko Itachiego, który jadł po woli. Nie odzywaliśmy się do siebie. Musiało naprawdę się coś stać inaczej odezwał by się. A może jest zawsze taki? Nie mam pojęcia. Oderwałam się od swoich myśli i zaczęłam konsumować posiłek. Nie myślałam nigdy, że będzie taki zimny na wszystko. No cóż trzeba ludzi poznawać z dwóch stron, nie tylko z jednej. Do pomieszczenia wszedł mój szwagier. Usiadł naprzeciwko mnie i zaczął konsumować. Gdy skończyłam popiłam pomarańczowym sokiem. Widziałam, że Sasuke wpatruje się we mnie. Nie przejmowałam się tym.
-Jedziemy Sakura. - powiedział mąż. Wstałam i ruszyłam za nim. Widziałam lekkie zdziwienie Sasuke. Nie wiedziałam czym tak było spowodowane, ale naprawdę się zdziwił. Wzruszyłam ramionami. Gdy wychodziłam dostałam torbę z rzeczami od mężczyzny. Uśmiechnęłam się delikatnie. Wyszliśmy na zewnątrz. Przed domem stało czarne porsche. Na pewno tym będziemy jechać? Świetnie. Będę się pokazywała w takich samochodach lub innych.
Westchnęłam. Na ramieniu miałam przewieszoną katanę. Promienie słoneczne gładziły moją twarz. Już zaczynało robić się ciepło. To co będzie po południu? Na pewno upał. Ale nie myślałam, że teraz będzie tak gorąco. Itachi wsiadł do samochodu, tak samo ja. Zapięłam pas. Wpatrywałam się w budynki, które pokonywaną drogę. Mijaliśmy budynki, park w którym byliśmy wczoraj, a także ludzi którzy spieszyli się do pracy jak i szkoły. Ludzie patrzeli się na samochód. Nie wiem co w nim było takiego ciekawe…?
Zatrzymał się. Popatrzałam na budynek. Wydawał się dość normalny. Chłopacy przy których stanęliśmy wpatrywali się w samochód jak jakiś obrazem.
-Itachi stało się coś? - zapytałam. Chciałam naprawdę wiedzieć co mu dolega. Sprawiał mi ból, gdy widziałam ta jego maskę obojętności. A może zawsze taki był? Nie sądzę. Ktoś musiał mu cos powiedzieć.
-Nie. - odrzekł stanowczo.
-Ale… - nie dokończyłam. Sam mi przerwał.
-Nic mi nie jest! Idź już! - podnosił coraz bardziej głos. - Czy każda baba musi być taka nachalna!! - krzyknął w moją stronę. Chwyciłam teczkę i szybko wyszłam. Nie chciałam już z nim rozmawiać. Nie wiem co zrobiłam, ale coś musiałam. Obróciłam lekko głowę i ujrzałam, że trzasnął swoimi dłońmi w kierownice. Naprawdę nie mam pojęcia co go teraz ugryzło. Tyle, ze nie powinnam o tym myśleć. To nie powinno mojej głowy zaprzątać! Ruszyłam do dyrektorki szkoły, aby ona powiedziała mi jaką mam klasę.

~*~
Jest rozdział. Mam nadzieję, ze wszystkim się podobał.
A jak nie to trudno.
Mam nadzieję, ze jakieś miłe jak i krytyka tez się znajdzie.
A dodałam szybciej ^ ^

3 komentarze:

  1. Witam,
    na początku, było bardzo miło, a potem, dlaczego się tak zachował....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    bardzo rozdział mi się podobał, ech na początku było tak miło, a potem... dlaczego się tak zachował... :(
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    rozdział mi się podobał, ech na początku było tak miło, a potem... ech czemu tak się zachował, to przykre...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń