poniedziałek, 16 lipca 2012

12. Próba gwałtu


Szkoła jak każda inna. Zaczęło się dobrze, a potem już schodziłam w dół. Na początku jak zawsze się przedstawiłam. Potem już zaczęła się lekcja. Lecz czułam się naprawdę nie komfortowo, gdyż czułam na sobie od paru godzin czyjś wzrok. A gdy w klasie odwracałam to nikogo nie widziałam by patrzał. Zawsze na tablice lub w książki patrzeli. Lekcje mijały szybko, co bardzo mnie dziwiło.
Lecz nie obchodziłam się lekcjami tylko Itachim. On najbardziej zaprzątał moja głowę. Był taki zły. Musiał się na kimś wyżyć, a że padło na mnie to trudno. Zrobił to kto mu się nawinął pod ręką, a że była to ja to tak wyszło.
Może dostał jakiś ważny telefon? A może Sasuke cos powiedział?! Myślałam nad tym zawzięcie. I ta druga opcja była bardziej realna. Sam mi mówił, abym nim się nie przejmowała. A on by się przejmował? Nigdy tego po nim nie widziałam. Najprzynajmniej ostatnio. A raczej przez te parę dni od kiedy się znamy.
On ma w sobie jakiś czar, ale gdy się zdenerwuje to już koniec. Będzie chodził nabuzowany negatywnymi uczuciami do końca? Będę musiała to jakoś wytrzymać. Nic gorszego przecież się teraz nie stanie. Ta lekcja zejdzie i będę szła do domu, a raczej mąż po mnie przyjedzie. Ciekawe jak będzie się zachowywał po całym dniu? Na pewno mu nie minęło, stał się po pracy jeszcze gorszy z pewnością. Tam ma natłok myśli i nie rozmyśla o takich błogich sprawach jak takie coś..
Rozbrzmiał dzwonek, który przypomniał uczniom o końcu dzisiejszych lekcji. Spojrzałam w bok na okno. Przy wejściu do szkoły czekał długo włosy brunet. Pakowałam się po woli nie śpieszyło mi się do wyjścia. Zawsze wychodziłam ostatnia z klasy. Lecz teraz było jakoś inaczej. Po środkowym rzędzie został jakiś srebrno włosy chłopak. Pakował się wolno. Nie wiem czemu, ale dobra. Już dawno powinien wyjść.
Chwyciłam moją czarną skórzana torbę i wychodziłam. Jakoś chciałam znaleźć się w domu, aby odpocząć od tego natłoku myśli, ale tam na pewno jeszcze gorzej będzie. Będę musiała rozmawiać z Itachim? Może. Nie mam bladego pojęcia. Chciałam wyjść, ale ktoś zamknął mi drzwi przed nosem. Popatrzałam na rękę. Był to ten chłopak.
-Jesteś Sakura Uchiha, tak? - zapytał. Stał przede mną. Odsunęłam się lekko w bok. Stałam przy ścianie. - mam takie pytanie. Umówisz się ze mną? - zapytał mnie pewnym głosem. Uśmiechnął się uroczo. Nawet mi się nie podobał. Jednak od niego wolałam swojego męża.
-Przykro mi, ale nie. - chciałam odejść, ale jego ręka stanęła mi na przeszkodzie. Popatrzałam na chłopaka. Nie rozumiałam czego chce. Pierwszy raz ze mną chciał się ktoś umówić, ale musiałam odmówić. Nawet bym nie chciała iść z byle jakim chłopakiem na randkę.
-Dlaczego?
-Bo nie chcę. - odpowiedziałam. Nie mówiłam mu, ze jestem mężatką.
-No to będę musiał to zrobić.
-Nib… - nie dokończyłam. Poczułam jego usta na swoich. Całował mnie. Usłyszałam pstryknięcie. Zamknął drzwi? Dlaczego? Odepchnęłam go od siebie i uderzyłam w policzek. Nie miał prawa tego robić. Chciałam odejść do drugich drzwi, które z pewnością były otwarte. Mocno mnie pociągnął i uderzył mną o ścianę. Jego ciało stykało się z moim. Odepchnęłam go kolejny raz, ale wtedy z całej siły dostałam z liścia w policzek. Przytrzymałam pieczące miejsce. Wpatrywałam się w niego.
-Konieczność - uśmiechnął się delikatnie jakby nigdy nic się nie stało. Znowu dotykał mojego ciała i ocierał się o nie, aby rozbudzić swoje hormony. Wszystko mi się trzęsło. Trzymałam swoje dłonie na jego ramionach i próbowałam go odepchnąć. Czarna torba leżała na ziemi. Jego ręka błądziła po moim udzie. Ścisnął jedna moją pierś. Chciałam go odepchnąć.
-Puszczaj mnie! - podniosłam głos na niego. Chciałabym, aby ktoś to usłyszał - No puszczaj!! - wiedziałam, że nikt się nie pojawi. Itachi wybacz mi, pomyślałam zawzięcie. Chłopak całował moją szyję. Po policzkach spłynęły mi łzy. Widziałam jak chce rozbierać spodnie. Tylko nie to! Próbowałam go odepchnąć, ale nie szło. Klamka od drzwi zabrzęczała pod kogoś naciskiem, ale nie otworzyła się. Drugie… Błagam niech ktoś to powstrzyma. Przytrzymywał teraz moje ręce. Ruszyłam nimi, ale nie dał mi się wydostać. Patrzałam się na złotą obrączkę, która była od Itachiego. Przymknęłam powieki. Jego ręka znalazła się pod spódniczką. Zdejmował mi majtki w koronkę. Wierciłam się przez cały czas. Nie chciałam tego!
Wszystko ustąpiło. Nie czułam jego dotyku. Nic! Usłyszałam jedynie trzask łamiącego się drewna. Usłyszałam jęk wydobywający się z buzi chłopaka. Co się stało? Otworzyć oczy czy nie? Boję się. Nie chce już dłużej być dotykana przez tego kogoś. Nie chcę. Ten dotyk boli. Zjechałam po ścianie w dół i opatuliłam się rękami. Nie przejmowałam się tym kto mnie uratował. Nigdy nie sądziłam, że ktoś mógłby mnie zgwałcić. A ten moment mógłby stać się tą chwilą.
-Kim ty jesteś, że śmiesz mi przeszkadzać?! - zapytał głośno. Nie usłyszałam odpowiedzi wybawiciela. Na ramieniu poczułam męską dłoń. Drgnęłam lekko. To będę chyba pamiętała do końca. Ten upokarzający dotyk. Tyle, ze ten jest inny. Nie taki jaki czułam przed paroma minutami. Uniosłam głowę. Przede mną kucał Itachi. Wtuliłam się w niego. Nie obchodziło mnie co stało się w samochodzie. Chciałam się do niego przytulić i to mocno, aby nikt więcej nie musiał mnie dotykać. Gładził mi włosy. Wstał a ja razem z nim. Po policzkach ciekły mi łzy. Łzy bólu i cierpienia. Oderwał lekko mnie od siebie. Wytarł delikatnie policzki. Jęknęłam cicho, gdyż bolała mnie kość policzkowa. Nie rozumiał dlaczego to zrobiłam. Nie powiem mu na pewno. Podał mi moja torbę, otworzył drzwi. Wyszłam za nim. Nic nawet nie powiedział. Nadal się złościł? Mógłby okazać zrozumienie dla kobiety. Nie rozumie jak to by bolało. Gwałt jest najcięższa rzeczą dla kobiety.
Kroczyliśmy przez korytarz. Patrzałam na jego plecy. Ani słowem się nie odezwał. Nic. Tak jak chce tak będzie, tez się nie odezwę. Proszę bardzo, ale niech nie narzeka, że nie chcę się do niego odzywać. Obyśmy dzisiaj się o nic nie pożarli, bo jeśli chodzi o mnie jestem strasznie stanowcza. Doszliśmy do samochodu.
-Zaraz przyjdę. - powiedział. Wsiadłam do samochodu, a on odszedł powrotem do szkoły. Spuściłam głowę. Co on zamierza zrobić? Oby tylko nic głupiego, bo jak coś zrobi to nie będzie dobrze. Bawiłam się palcami. Zapięłam pas, aby później nie musiałam tego robić. Jakoś bałam się tego wszystkiego. Nie wiedziałam co On może zrobić?!  Na pewno nic głupiego nie zrobił, nie jest taki. Chwyciłam lusterko i spojrzałam na swoją twarz. Na policzku miałam ślad ręki, który był zaczerwieniony. Dotknęłam. Bolało. Zastanawiam się dlaczego ten chłopak uderzył mnie? Bo nie chciałam się z nim umówić czy, że oddać się nie chciałam? Teraz to mnie bardzo nurtowało.
Zauważyłam jak Itachi obchodzi samochód. Nie wiem czemu, ale jego oczy nadal były zimne. Wiedziałam, że boryka się ze swoimi myślami. Lub o czymś konkretnym myśli. Zauważyłam tego chłopaka, który był lekko poobijany. Nie możliwe. On by tego nie zrobił, prawda? Nie był by taki głupi.
Wsiadł do samochodu zamykając za sobą drzwi. W ręku miał jakieś papiery, nie wiedziałam jakie to są. Położył je na tył. Przekręcił kluczyk. Ruszyliśmy. Był skupiony na drodze, ale wiedziałam, że coś nie gra. Myślał o czymś zawzięcie. Przejeżdżaliśmy koło jakiegoś dużego budynku, a ciągnął się daleko. Stała Czerna limuzyna, do której wsiadał Sasuke? To musi być ta prywatna Szkoła. Czemu wcześniej jej nie zauważyłam? Byłam ślepa czy co? Chwila, my tędy nie przejeżdżaliśmy. Przyglądałam się ulicy. Wszystko było w tej dzielnicy takie bogate. Za bogate, a ja mieszkam w bogatej rodzinie. Powinnam do tego się przyzwyczaić.
Po chwili stanęliśmy pod domem. Chwyciłam uchwyt i otworzyłam drzwi. Zatrzasnęłam za sobą. Popatrzałam na ogród był piękny. Chyba powinnam w nim jakiś czas spędzić. Coś narysować, lub zacząć pisać. I tak muszę zadzwonić do Hinaty.
Kroczyłam do domu, a raczej rezydencji. Dużo było takich domów na tej ulicy. Bałam się spojrzeć na Itachiego, a wiedziałam że idzie za mną. Oby tylko szkoły mi nie zmieniał po tym incydencie. Nie mam zamiaru chodzić do prywatnej. Gdy weszłam do domu została mi odebrana teczka…  Kroczyłam w stronę schodów nie odzywając się. Chciałam się wykąpać by nie czuć tego bolesnego dotyku na sobie. Nie dowierzałam jeszcze przez cały czas, że mogłaby stracić dziewictwo z takim palantem. No co mam na niego powiedzieć? To był palant, jeśli tak się zachowuje w stosunku do dziewczyn…
Wchodziłam po schodach. Widziałam jak Itachi bierze telefon z dołu. Do kogo on chce dzwonić? Może do przyjaciół. Niech robi co chce. Tylko by do szkoły nie dzwonił. Nie chcę iść do innej. Weszłam do pokoju, a po chwili zjawił się mąż. Czułam się jakoś nieswojo. Wykręcał jakiś numer. Stał blisko łoża na którym siedziałam. Było pościelone. Widać, że miał tez sprzątaczki wraz z pokojówkami. Przyłożył słuchawkę do ucha i czekał aż ktoś po drugiej stronie odbierze.
-Dzień dobry. Z tej strony Itachi Uchiha. - przedstawił się. Nie rozmawiał z przyjacielem? - jednak moja żona będzie uczestniczyła do tej samej szkoły co brat.
-Itachi ja nie… - przerwałam widząc jego srogi wzrok. Spuściłam głowę w dół i bawiłam się palcami. Nie wiem czy to z przerażenia, czy z tego co się stało? Byłam trochę podenerwowana tym wszystkim, a w szczególności tym, że znowu inna Szkoła mnie czeka.
-Jutro wszystkie papiery dam Sakurze.. Tak, oczywiście. Dobrze... - wstałam z pościeli i podeszłam do szafy otwierając ją. Musiałam się wykąpać i przebrać. Te rzeczy przypominały by mi o tym jakże „pięknym” zdarzeniu. Wziąłem byle jakie rzeczy, by tylko przebrać się i wyczyścić z siebie ten dotyk. Zamknęłam szafę. Nie chciałam już słuchać tego co Itachi mówi. A dlaczego? Prywatna Szkoła jest dla tych, którzy lubią, a raczej nie lubią się uczyć. Weszłam do pobliskiego pomieszczenia. Rozebrałam buty na obcasie. Czułam jak moje nogi się trzęsą za każdym krokiem. Rozebrałam z siebie ubrania i rzuciłam na ziemię obok prysznica. Stałam w samej ciemnej bieliźnie. Dłonie oparłam o umywalkę i wpatrywałam się w siebie, a po chwili łzy ciekły strumieniami po policzkach. Oplątywałam wzrokiem samą siebie i stanęłam na szyi, zobaczyłam na całej szerokości czerwone ślady po pocałunkach tego chłopaka. Dotknęłam ich i przymknęłam powieki. Szorowałam nerwowo palcami po puszystym dywaniku. W lustrze spojrzałam za mną stojący pusty prysznic. Do moich uszu doszło pukanie.
-Nic ci nie jest? - zapytał męski baryton męża.
-Nic.. - odpowiedziałam drżącym głosem, choć chciałam go powstrzymać. Nie potrafiłam.!
-Na pewno?
-Tak. - odpowiedziałam drżąco. Mam nadzieję, ze się nie skumał o co chodziło. Zmienił swój głos, ale i tak to niczego nie zmienia  Odpięłam stanik i zdjęłam czarne majtki w koronkę. Bałam się bardzo. Nie chciałam by to się powtórzyło, ponieważ to by wpłynęło jeszcze bardziej na moją psychikę. Weszłam pod prysznic i zasłoniłam się białą zasłoną. Odkręciłam kurek. Chwyciłam myjkę i namydliłam ją. Szorowałam mocno swoje całe ciało by nie mieć tego dotyku, by go już nie czuć. By zapomnieć o tym co zdarzyło się od rana do teraz?! Przełknęłam głośno ślinę. Strumienie wody płukały pianę, która powinna zmywać ten dotyk. Tak nie było! Czułam go przez cały czas. Woda przez cały czas ciekła. Opatuliłam się rękami, usiadłam na zimnych kafelkach, przyciągnęłam do siebie nogi i schowałam w nich głowę. A z przymkniętych powiek zaczęły ponownie cieknąc słone kryształy. Gładziłam swoimi palcami szyję, co spowodowało, że mocno zaczęłam ją drapać. Po niecałej chwili poczułam mocne pieczenie.  Musiałam rozdrażnić sobie skórę. Wstałam na drżących nogach. Zakręciłam kurek i ze spuszczoną głową wyszłam spod prysznica. Chwyciłam czarny puszysty ręcznik zawijając wokół siebie. Delikatnie czesałam swoje poszarpane długie włosy. Nieobecnym wzrokiem wpatrywałam się w róg lustra. Taka sprawa wzięła nade mną władzę. Przymknęłam powieki. Jak to możliwe, że nie doszło do pełnego gwałtu a ja o tym rozmyślam jakby to naprawdę się stało. Cóż jestem kobieta, i jeśli teraz o tym myślę to co by było podczas tego aktu? Już sama nie wiem co o tym mam sądzić. Otworzyłam powieki i zauważyłam tego mężczyznę z tyłu. Opuściłam się szybko, a z dłoni wyślizgnęła mi się szczotka. Nie było go. Miałam przywidzenia. Szybko ubrałam na siebie bieliznę. Chwyciłam białą bluzkę i założyłam na siebie. Odsłaniała ramiona, marszczona na biuście, a pod biustem dopasowana do kształtu, a do bioder prosta. Wciągnęłam jeszcze czarny materiał na biodra. Spódniczka sięgała do połowy ud. Jedna czwarta była prosta od góry i mieścił się pasek z srebrnymi oczkami, a w dół były prasowane paski. Wzięłam komórkę w dłoń, a tamte schowałam do kosza na brudną bieliznę. Założyłam jeszcze buty. A ręcznik ułożyłam na kaloryferze. Popatrzałam jeszcze na swoje odbicie. Na szyi miałam zadrapania, które zrobiłam sama sobie. Spojrzałam na wyświetlacz, od nikogo nie miałam wiadomości. Nawet lepiej… Wyszłam z pomieszczenia gasząc światło. W pokoju nie było bruneta. Musiał wyjść gdzieś. A może dalej do pracy pojechał? Nie mam bladego pojęcia.
Usłyszałam jak po pomieszczeniu rozległo się pukanie. Podeszłam i otworzyłam drzwi. W nich stała kobieta o przepięknych lazurowych oczach i brązowych długich włosach związanych w kitkę. Jej strój mówił o tym, ze była pokojówką.
-Wybaczy pani, ze przeszkadzam. Obiad jest na stole.
-Dziękuję. - powiedziałam drżącym głosem. Nie spojrzała się na mnie, tylko odeszła. Zamknęłam drzwi wychodząc na korytarz. Szlam zamyślona przez siebie. Co jakiś schodek myślałam o tym chłopaku. Nie powinnam, ale jednak.. Nie dawał mi spokoju. Jestem głodna, ale czy cokolwiek zjem? Nie mam pojęcia. Chwyciłam klamkę i nacisnęłam. Znalazłam się w jadalni. Podeszłam i usiadłam. Wpatrywałam się w pełen talerz jedzenia. Wszystko wyglądało naprawdę smakowicie. Lecz tak jakby organizm mi teraz tego odmawiał. Jakbym była pełna. Widziałam, że koło mnie siedzi Itachi, a naprzeciwko  szwagier. Wpatrywał się we mnie jakby czegoś szukał.
-Co ci się stało w szyję? - zapytał Sasuke. Czułam na sobie ich wzroki. Nie odzywałam się, dopiero po chwili otrząsnęłam się. Uśmiechnęłam się blado.
-Nic - zadrżał mi głos. Wstałam. Jakoś nie maiłam ochoty na jedzenie. Niech w spokoju oni zjedzą. Nie będę miała najmniejszej ochoty tłumaczyć im dlaczego dzisiaj się tak fatalnie czuje. Głowa zaczynała mnie już boleć.
-A obiad?
-Nie jestem głodna. - wyszłam zamykając za sobą drzwi. Po policzkach spłynęły mi łzy. Musiałam znaleźć się w kuchni, by wziąć jakąś tabletkę na uspokojenie. Nie mogę tak żyć, z tym ciężarem żyć. Itachi tego nie dostrzega, a to mnie bolało. Chciałabym nawet się do niego przytulić, tylko chce u Niego zrozumienia. Nikt inny mnie nie obchodzi. Tyle, ze on nic nie rozumie z tego. Ruszyłam w stronę kuchni, gdzie mogłam z tą kobieta zamienić parę słów. Weszłam do kuchni, gdzie przyrządzali jedzenie. Wszyscy obrócili się w moją stronę.
-Pani? - zapytali chórkiem. Uśmiechnęłam się sztucznie. Jakoś na nic nie miałam ochoty. Podeszłam do tej kucharki, która znałam jedynie i pomagałam robić śniadanie.
-Masz może tabletki na uspokojenie? - zapytałam.
-Coś się znajdzie.  - powiedziała. Zaczęła grzebać po jednej białej szafce, na której był czerwony krzyż. Widziałam jak cała służba się na mnie patrzy. Nie wiedziałam o co chodzi. Kobieta wyjęła jakieś pudełko i wyjęła jedną tabletkę.
-Jeszcze jedną.
-To nie jest najlepszy pomysł.
-Dlaczego? - zapytałam. Choć bardzo wiedziałam czym to grozi.
-Nie chce chyba pani wylądować w szpitalu. - ostrzegała
-Nie wyląduje. To tylko dwie tabletki. Jakbym połknęła wszystko to by serce nie wytrzymało, ale to tez z tabletkami nasennymi. - powiedziałam. Ona podała mi jeszcze jedną. Wlała mi wody do szklanki. Połknęłam za jednym razem. Przymknęłam powieki, gdy piłam wodę. Poczułam jakie mam mokre policzki od nadmiaru łez i z pewnością czerwone oczy. - Dziękuję. - odłożyłam szklankę na bok. Dłonie mi się trzęsły. Chciałam odejść, ale kobieta mnie uchwyciła delikatnie. Wszyscy się na to patrzeli lecz ona na nich popatrzała. Wrócili do swojej pracy. Nie spojrzałam na nią.
-Wiem, ze nie powinnam się wtrącać. Tylko, ze martwię się. Co się stało? - zapytała delikatnie. Usiadłyśmy przy stole, a ona trzymała mnie za dłonie delikatnie ściskając.  Nie wiedziałam czy jej powiedzieć czy nie, ale teraz to ona była moja jedyna nadzieją. Mężczyźni tego nie zrozumieją.
-Ja… - wyszeptałam cicho, ale wiedziałam, ze słyszy. - No… Dzisiaj byłam w szkole i… - przerwałam na chwilę. - Tam się cos zdarzyło… Nie doszło do tego, ale prawie się stało. Ciągle to rozpamiętuje i to mnie boli. Nie mogę o tym zapomnieć.  - dłonie znowu zaczynały mi się trząść. A kobieta słuchała się dokładnie.
-O czym pani mówi? - zapytała. - Chyba nie o tym o czym myślę? - zapytała. Popatrzałam na jej twarz. Jej oczy wyglądały na bardzo przerażone. Dotknęła mojego policzka. Syknęłam z bólu. Bolało po przez mały dotyk. Na pewno miałam ślad po uderzeniu.
-Jeden chłopak chciał mnie zgwałcić. - odpowiedziałam w końcu do niej. Wiedziałam, ze wszyscy się patrzą. Z oczu płynęły łzy, których nie chciałam powstrzymywać. - Oczywiście nie doszło do tego, bo Itachi mi pomógł. - powiedziała, lecz nie uśmiechnęłam się. Ona to co innego. Byłam pewna, ze wszystko dobrze było. Tak nie było, jego głos przez cały czas był zimny. Nic nie zrobił, by dodać mi otuchy. I ja myślałam, ze wszystko będzie jak z bajki? Nigdy życie nie jest bajką!
-Czyli dobrze się skończyło? Pan Itachi pocieszył panią. - stwierdziła.
-Czy pocieszył? Nie, nie zrobił tego. - odpowiedziałam. - jego głos był zimny i suchy. Nic nie czujący. On nic nie rozumie co by znaczył dla kobiety taki cios, a jeszcze tak w młodym wieku. - powiedziałam. - Zawsze taki jest? Nie znam go dobrze, więc nie wiem. Dzisiaj rano był normalny, a potem zmienił się. Stał się tajemniczy i zimny. Jakby ktoś lub coś go zdenerwowało. A nie mam pojęcia co… - poczułam na ramieniu dłoń.
-Sasuke - powiedzieli wszyscy chórem. Popatrzałam na nich. Oni mnie jakby otaczali kółkiem. Wsłuchiwali się w moje dzisiejsze przeżycie. Chyba wiedzieli, ze nic nie zrobię głupiego.
-Skąd pewność, że to przez niego? - zapytałam ocierając łzy z policzka. W tej rezydenci pracowali jednak ludzie miejący serca pełne wrażliwości.
-To tylko przez niego. Pan Itachi każdy jego ruch zna. Tylko się denerwuje przez niego, i nie odzywa się do nikogo - odpowiedział mężczyzna o dość sporej sylwetce. Był ubrany w biały strój kucharza i na głowie czapka kucharza. - Musi pani do tego się przyzwyczaić. A bardziej uważać na brata pana. On wszystko może zrobić, strasznie przebiegły jest.
-Racje - powiedziała jakaś inna kobieta. - A jeśli chodzi o naszego pana to mu przejdzie niedługo. Będzie znowu taki jak zawsze. Tylko trzeba poczekać. Czasami może wyjść na to, że pokłóci się pani z nim. Albo co innego… Ale zawsze była kłótnie, co nie? - zapytała innych. Pokiwali głowami. Uśmiechnęłam się delikatnie do nich wszystkich.
-Pani jest taka inna. - stwierdziła kobieta z czarnymi włosami. Nie powinna pani tutaj przebywać.
-Dlaczego?
-Nigdy z właścicieli domu nie wchodził. Dopiero niedawno, gdy pani się pokazała zaczęto, prawda? - kiwnęli głowami.
-A to źle? - zapytałam
-Nie, ale to dla nas trochę dziwne.
-Przepraszam. Jestem przyzwyczajona chodzić do kuchni. Wiec możecie się czasami mnie spodziewać. - powiedziałam uśmiechając się i drapiąc się niepewnie po głowie - Kto robił dzisiaj obiad? - popatrzałam na mężczyznę w stroju kucharza. On się uśmiechnął. - Wyglądało bardzo pysznie, ale tak się przejęłam, że nie zaczęłam nawet. Wybacz mi. - usłyszałam burczenie w brzuchu. Trochę już się uspokoiłam od tego zajścia. Było o wiele lepiej. Uśmiechnęłam się delikatnie do samej siebie.
-A teraz jest pani głodna?
-No… Troszkę - pokazałam dwoma palcami, że ciut, ciut tak. Uśmiechnął się szeroko. Odszedł na chwilę. Usłyszałam jakby coś się podgrzewało. Chyba musiał mi podgrzewać cały obiad. Ci ludzie mają wielkie serca. Tak jak na nich patrzę to tak sądzę. Ich oczy były teraz wypełnione uczuciem.
-Dobra. Weźmy się do roboty, bo jeszcze dostaniemy opiepsz, ze nic nie robimy - powiedział następny mężczyzna. Ci którzy mieli w kuchni pracować zostali, jedynie inni wyszli pracować na zewnątrz jak i we wnętrz rezydencji.
-Musze? - zapytała jedna dziewczyna. - Nie chce sprzątać pokoju Sasuke.
-Nie narzekaj. On nie potrafi po sobie posprzątać. Na pewno już gdzieś wyszedł. - powiedziała kobieta siedząca bliżej mnie. Ona wyszła zażenowana. Az tak go nie lubili? No to musiał sobie przeskrobać u nich bardzo dobrze. Nie  sądziłam, ze aż tak. Mozę mają rację, ze to przez Sasuke. On nie może tez być twardy jak skała. W końcu puści ten lód, który w sobie trzyma. Mężczyzna postawił mi przed sobą talerz z jedzeniem. Czułam piękny zapach. Przymknęłam powieki.
-A może zanieść pani do jadalni? - zapytała kobieta ubrana w strój kelnerki.
-Nie, nie. Tu zjem.
-Na pewno?
-Tak. - powiedziałam. Uśmiechnęłam się szeroko. Konsumowałam po woli posiłek. Nie śpieszyłam się jakoś. Gorzej jakby Itachi wszedł tutaj i zobaczył, ze jem. Wtedy sądzę, ze zdenerwował by się z tego powodu. Kobieta tez wróciła do swoich obowiązków. - Wiecie może czy Itachi w piwnicy ma jakąś wolny pokój, ale taki pusty?!
-Tak, jest jedno. Ale nikt nie korzysta z tego, bo nie mieli pomysłu do zaangażowania tego.
-Będę musiała go spytać czy mogę wziąć. - uśmiechnęłam się i skończyłam posiłek. Byłam najedzona. Dali mi jeszcze truskawkowego kompotu. Upiłam. Pyszny. - Dziękuję. Pyszne było. - uśmiechnęli się wszyscy zebrani. Wstałam. Ruszyłam do wyjścia z pomieszczenia. Było mi z nimi dobrze. Chociaż ktoś mnie pocieszył, bo mój mąż był sobą zajęty. Cóż będę musiała go zrozumieć, prawda? To normalne, ze go nie znam dokładnie. Dopiero jesteśmy małżeństwem, więc musze wziąć się w garść. Choć to nie łatwe. Wyszłam na korytarz. Nikogo nie zauważyłam w holu jak i salonie. No cóż może pójdę do ogrodu? Tak, to będzie dobry pomysł. Świeże powietrze dobrze mi zrobi… Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę drzwi, które prowadziły na ogród.

~*~
Nowy rozdział.
Podobał się?
W następnym będzie mała kłótnia ^ ^



3 komentarze:

  1. Witam,
    boję się, że Sasuke coś wykombinuje, a Itachi ech bardzo źle się zachował...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    wspaniały rozdział, ale boję się, że Sasuke coś nam tutaj wykombinuje, ej Itachi źle się zachowałeś... nie powinieneś taki postąpić...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniale, coś czuję, że Sasuke nam tutaj coś wykombinuje, ej Itaś jak tsk mogłeś się zachować... nie powinieneś tutaj tak postąpić...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń