poniedziałek, 16 lipca 2012

09. Niespodzianka


Na nogach byłam już od piątej. Coś mi mówiło aby wstać. Itachi spał smacznie. Jak śpi wygląda tak uroczo i słodko.  Ubrałam się w różowa sukienkę do kolan i jasno różowe baleriny. Włosy zaplątałam w kitek, grzywka opadała mi na skroniach. Nie znałam za bardzo tego domu, ale mogłam zapoznać. Musiałam jak najszybciej. Zamknęłam za sobą drzwi od pokoju. Miałam nadzieję, ze Itachi szybko się nie obudzi. Nie chcę patrzeć na to wszystko jak się denerwuje na mnie. Nie chcę, aby się denerwował na moją osobę. Kroczyłam po schodach w dół. O matko! Jak tu wygląda? Może miał sprzątaczki, ale teraz obiecał Sasuke, że nie przyjdą. Miał sprzątać, a ten na pewno poszedł do pokoju spać. Nie dziwię się po takim czymś tez bym nie chciała. Cóż trzeba wziąć się do roboty. Nikogo nie będę budziła. Uchyliłam jedne drzwi, które były w następnym korytarzu No i perfekcyjnie! Kuchnia! Duża jak na jedna osobę. Wzięłam szmatkę, parę szmatek i miotłę. Często w domu sprzątałam ja, więc nie wolno się poddawać. Taki bałagan to pestka, zaczęłam od salonu wszystko dokładnie czyszcząc. Poduszki były na drugim końcu korytarza. Podeszłam i wzięłam je wytrzepałam. Ułożyłam na sofie. Nie mogą wiedzieć, że to ja sprzątałam. Nikt o niczym się nie dowie. Szło mi to dobrze, nie narzekałam nigdy na takie rzeczy. Gdy rodziców nie było, dom był pod moją opieka, aby było w nim czysto. Posprzątałam szybko hol. Świeci wyniosłam do śmietnika na zewnątrz. Byłam zmęczona. Sasuke to jednak jest rozpieszczone dziecko. Chce, aby za niego wszystko robić. Siadłam na sofie oparłam czoło na dłoniach. Byłam pewna, ze nic mi nie jest. Znowu to samo się dzieje. To kręcenie w głowie mnie wykańcza. Uspokoiło się. Wstałam i poszłam do kuchni, gdzie usiadłam. Tam było zimniej, nic się nie gotowało. I cała była w kafelkach i było mi lepiej. Uniosłam głowę do góry opierając o kafelki. Do pomieszczenia ktoś wszedł, najwyraźniej mnie nie zauważył.
-Wreszcie. Sasuke posprzątał po sobie, może jednak Pan Itachi ma na niego jakiś wpływ! Ciekawe jak wygląda nasza pani, mam nadzieję ze nie jest sroga i ze będzie jej moja kuchnia smakować. Co by tu zrobić na śniadanie? Hm… - spojrzałam na nią za stołu. Ona sięgnęła po mleko, jajka i inne potrzebne rzeczy? Naleśniki? Hm… Może jej pomogę? Ciekawe dlaczego tak szybko przychodzą do pracy, rozumiem że musza zrobić śniadanie, ale ta kuchnia jest dla więcej niż jednej osoby. Może więcej osób tu pracuje? Nie wiem. Jestem tu pierwszy raz. Patrzałam jak robi ciasto na naleśniki z sosem klonowym. Mniam… To jest najlepsze co lubię.
-Może zrobię sos? - zapytałam. Rozbiło się jej szklanka z mąką. - Ups.. przepraszam. - podeszłam do niej i sprzątnęłam mąkę. Wyrzuciłam do kosza, ale zacięłam się rozbitym szkłem. Cicho przeklęłam. Krew pomału wyciekała z rany. Kobieta wzięła mi pod kran palec. Chwyciła apteczkę. Wytarła ręcznikiem papierowym i zakręciła wokół rany plaster. - Dziękuję. - powiedziałam do kobiety. Uśmiechnęła się.
-Pani jest żoną naszego pana?
-Tak. - powiedziałam. - Wiem jestem młoda, za młoda. Jeszcze nawet nie powinnam mieć męża, ale cóż.. - posłałam jej uśmiech.
-Nic takiego nie mówię. Gdy dwójka ludzi się kocha to mogą być małżeństwem szybciej niż zwykle bywa. Ja wyszłam za mąż w wieku osiemnastu lat, kochałam swojego męża. - ale czy ja kocham Itachiego? Znamy się tylko parę dni, a już jest moim mężem.
-Kochałaś?- zapytałam
-Tak. Zginął w wypadku samochodowym wraz z moim synem. Zostałam sama. - mówiła, widziałam w jej oczach smutek. Próbowała go ukrywać, ale nie wychodziło jej. - Ale mam bardzo opłacalna pracę i cieszę się, że mogę pracować tutaj. I jeszcze z taką młodą panią domu będę miała styczność.
-Przykro mi, i dziękuję.  - powiedziałam i spuściłam głowę. Nie chciałam przywoływać złych wspomnień. Na pewno cierpiała z tego powodu bardzo ciężko. Sama bym cierpiała, gdybym straciła męża i dziecko. To była by na pewno moja ukochana rodzina, i nie mogłabym jej opuścić. Westchnęłam cichutko
-Nic się nie stało. Nie przejmuje się tym pani.
-Mogę ci pomóc?
-Ale… - nie dokończyła, widząc mój wzrok - Dobrze. Ja zrobię ciasto, a pani sos klonowy. - uśmiechnęła się. Patrzałam na nią - Pan zaraz powinien się obudzić, to zawsze jego pora. Tak samo Sasuke, tylko teraz nie wiem jak pani będzie wstawać. A jak pani ma na imię? - zapytała
-Sakura. - zaczęliśmy robić. Ja sos klonowy, a ona ciasto do naleśników. Ciekawe jak wygląda w ogródku u nich. Może mają coś więcej niż tylko basen. Na pewno… Wczoraj zauważyłam jedynie basen, ponieważ był bardzo dobrze oświetlony.  A jaka jest reszta? To się za chwilę zobaczy. Zrobiłam sos.  Postawiłam go. Westchnęłam. - Poradzisz sobie już sama, chciałabym iść do ogrodu. - kiwnęła głową.
-Tylko niech pani idzie drugim wyjściem. Na końcu przeciwległego korytarza jest drugie wyjście ze szkła. Tam jest najlepiej wejść. Miłej zabawy życzę. - wyszłam z pomieszczenia. Szłam w drugi korytarz. Zgubię się tu kiedyś. Szłam po woli, mijałam dużo drzwi. Też były schody na dół, które prowadziły gdzieś, a nie wiedziałam gdzie dokładnie. Nie przyglądałam się im dokładnie jak wyglądały, ale wiedziałam, ze w tym domu można się zgubić… Nie ma innego wyjścia. Muszę i tak z tym domem się zapoznać dokładnie. Kliknęło i pchnęłam drzwi. Matko! Itachi czyś ty zwariował to wszystko robić, pomyślałam. Weszłam na trawę. Była tam duży basen, mieścił się na połowie ogrodu. Blisko było dżakuzi, dalej pole do siatkówki, kosza i tenisa ziemnego? Super! Uwielbiam tą grę, jak pozostałe. Mogła bym grać godzinami w nią… Było to obszerny ogródek, a na tarasie, który był połączony z basenem stały meble ogrodowe. Uśmiechnęłam się. Co ja dzisiaj będę robić? Niedziela. To taki dziwny dzień i w dodatku leniwy. A teraz będę musiała jeszcze zapisać się do jakiejś szkoły. Spojrzałam na obrączkę. Dla niego jestem jeszcze gówniarą, ale może go pokocham. Teraz mogę szanować go jako kolegę, potem przyjaciela. Może się w nim zakocham, kto wie. Czas pokaże wszystko. Na razie będzie Szkoła, musze jeszcze prace magisterską zdobyć. Spojrzałam w górę na okno. Stał tam Itachi wpatrując się we mnie, chyba nie miał zadowolonej miny. Zdaje mi się? Spuściłam głowę i szłam do domu. Później wyjdę… Zrobię sobie małą przerwę na śniadanie. Wchodząc czułam zapach wydobywający się z kuchni. Pysznie.. Szłam pomału do salonu, może tam kogoś znajdę. Wyszłam na hol. Rozejrzałam się. Widziałam dwóch braci. Rozmawiali ze sobą.
-Dzięki bracie.
-Za co? Nic nie zrobiłem. - mówił. Nie spojrzeli na mnie, chyba nawet nie wiedzieli, że jestem niedaleko nich.
-No, że wynająłeś sprzątaczkę. - mógł tego nie mówić. Mam nadzieję, że nie będzie wiedział, ze to ja sprzątnęłam wszystko. Nie lubię jak jest brudno. Odchodziłam do tyłu, aby mnie nie zauważyli.
-Wcale jej nie wynająłem - poinformował. Uśmiechnął się. Wiedział już? Nie może być. Odwrócił się w moją stronę. Zauważył mnie, bo stanęłam w bezruchu. Patrzałam na nich. On na mnie. Wiedział! O nie… Nie miałam mu pomagać w niczym, a zrobiłam to. Odwróciłam wzrok w inną stronę. Wolałam nie patrzeć, nie chciałam aby się wściekał.
-Paniczu śniadanie już na stole.
-Dziękuję - powiedział. Wiedziałam, że się na mnie patrzy. Będzie późnej problem. Zrobiłam dobrze Sasuke. Będzie miał labę. To nie moja wina, lubię gdy jest czysto w domu. A w szczególności, takim dużym. Powinien być zadbany i czysty. Nie może panować brud i harmider to nie w moim guście. Wzrok Itachiego mnie palił, ręką masowałam sobie kark z zakłopotaniem. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak mu powiedzieć, że nie potrafię mieszkać w bałaganie. - Chodź, na pewno jesteś głodna. Po śniadaniu porozmawiamy konkretnie. - ruszyłam z nim do jadalni, nie byłam w niej, siedziałam raczej w kuchni i pomogłam trochę kucharce. Weszliśmy do pomieszczenia, na środku stał stół i na nim poustawiane kieliszki, filiżanka do kawy lub herbaty i talerze płaskie. A na samym środku stał biały kwiat cięty, lilia. Przy ścianie stały dwie szafki, na pewno z obrusami i talerzami, nad nimi i nad stołem były lampy. Zamknęłam za sobą drzwi, nie patrzałam się na to wszystko. Widziałam wzrok czarnych tęczówek, ale nie należących do Itachiego, tylko do jego brata. Spojrzałam na niego, jego oczy były zimne i nic nie czujące, ale Itachi miał gorsze, nie zrobiłam sobie z tego. Odwróciłam wzrok od niego i usiadłam obok Itachiego. Przypomniałam sobie, ze miałam zadzwonić do mamy, aby powiedzieć, jej że doleciałam. Muszę chociaż wiadomość wysłać, ale to później. Pod stołem bawiłam się palcami, i obracałam obrączkę. Wnieśli talerze z jedzeniem, były to dwie kelnerki i jeden kelner. Postawili nam jedzenie i zaczęliśmy konsumować jedzenie. Nie chciałam się teraz odzywać.
-Zastanawiam się - usłyszałam głos Sasuke, ale nie spojrzałam się na niego. Po moich plecach przeszedł dreszcz, co nie wróżyło nic dobrego. A w dodatku, jego wzrok przeszywał moje ciało. Itachi patrzał na niego żując ciasto naleśnikowe z polewą. Patrzałam na nich jedząc posiłek. - Kiedy to zamierzacie się kochać? - zapytał uśmiechając się. Przełknęłam szybko duże części posiłku i popatrzałam na niego. W jego oczach błysnęła jakaś iskra, jakby chciał sprowokować Itachiego.
-To nie twój interes. To nasza sprawa.
-No daj spokój. Własnemu bratu możesz chyba powiedzieć. Jestem na tyle dorosły by wiedzieć o mojej szwagierce kiedy też zamierza mieć dzieci. - zaśmiał się cicho. Mam nadzieję, że to mu przejdzie bo nie wytrzymam jak będzie tym zawracał mi głowę! Westchnęłam cichutko. - dotrzymam tajemnicy. Wiesz jaki jestem. Nikomu nie powiem. - zapewniał.
-I ty myślisz, że ci cokolwiek powiem? Mylisz się, to nie jest Sasuke twój interes. I wiem za dobrze jaki jesteś, wszystko byś powiedział. A plotki to u ciebie podstawa i nic bym ci nigdy nie powierzył. Więc wybacz, ale niczego się nie dowiesz. - w duchu się uśmiechnęłam. Myślałam, że oni są bliscy sobie, ale widać nie aż tak blisko jak myślałam. Wzięłam ostatni kęs do buzi. Śniadanie było wyborne, dawno takiego nie jadłam. Podziękuję później tej kucharce…
-Dziwak z ciebie - mówił. - No dobra nie chcę wiedzieć, kiedyś i tak się dowiem. A do jakiej chcesz swoja ukochaną szkoły przypisać? - zapytał zaciekawiony.
-Do tej samej co ty. Do prywatnej.
-Nie! - podniosłam lekko głos. Oby dwoje na mnie spojrzeli. - Nie pójdę do tej szkoły. Nie lubię szkół prywatnych. - powiedziałam i spojrzałam na dno filiżanki, z której upiłam łyk. Bałam się, że źle zareaguje. Nie chciałam iść do szkoły prywatnej. Tam mój status nie pasował mi, chciałabym wtedy już nie chodzić.
-Chcesz iść wtedy do normalnej?
-Najlepiej.
-Dobrze, nie będę cię zmuszał. - powiedział. Chociaż jeden mnie do niczego nie zmusi. Rodzice to było coś innego, ale sama na złość jeszcze zrobiłam wychodząc za mąż za Itachiego. Mówili, że tego nie mam robić, ale było za późno. Wszystko chcieli odwrócić, lecz nie udało się im i teraz jestem mężatką.
-Ej! - fuknął Sasuke - A ja to musiałem tam iść! Jesteś niesprawiedliwy! - podnosił coraz bardziej głos
-Z tobą to coś innego. Rodzice cię zapisywali, nie ja. - mówił. A ten wyszedł trzaskając drzwiami. Westchnęłam cicho. - Sakura jesteś pewna? Wiesz, że bardziej bezpiecznie będzie w prywatnej? Chociaż tam będę wiedział, że nic tobie nie będzie. Nikt by nic ci nie zrobił. - mówił. Popatrzałam na niego, wpatrywał się czarnymi oczami we mnie.
-Tylko, ze nie lubię prywatnych szkół. Mi się nic nie stanie. Obiecuję.
-Dobrze. Trzymam cię za słowo. - odpowiedział i wstał. Nie zrobiłam tego samego. Przyglądałam się filiżance, przymknęłam powieki i to wszystko przemyślałam. A jeśli coś mi się stanie to co on zrobi? To mnie najbardziej ciekawi, co on zrobi gdy stanie się coś mi. Fizycznie? Taa… To chyba było by najgorsze, jakby mnie przeniósł do szkoły prywatnej.  Spojrzałam ma drzwi, Itachiego nie było. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia. Nie błądziłam długo, bo wyszłam z budynku do ogródka. Niekogo tu nie było. Tylko ja. Wszystko było tu dla mnie nowe? No czego to ja się dziwię, jestem nowa w tym otoczeniu. Itachi jest moim mężem, Sasuke szwagrem, mam tez nowych rodziców wszystko jest inne. Ja stanę się inna? Oby nie. Chce zostać ta samą dziewczyna co teraz jestem. Za niecałe pół roku mam urodziny. Osiemnastka! A jako siedemnastolatka jestem mężatką. Uśmiechnęłam się delikatnie. Jak dla mnie to nawet dobrze, że tak wcześnie wyszłam za mąż. Nauczę się większej odpowiedzialności.  A czy ja czasami nie jestem odpowiedzialna? W domu wszystko robiłam co mogłam… Nie było nigdy żadnego sprzeciwu.. Rodzice kazali mi to robić, robiłam! Słuchałam ich jak mogłam. W głowie siedziały mi czasami sceny, jak cos przeskrobałam. Wtedy mi się dostało. Nocami się uczyłam, a po południu pracowałam w ogrodzie i domu. Mieli tyle pieniędzy, a tylko ja musiałam sprzątać. Westchnęłam ciężko. Nie wiedziałam jak moje życie będzie tutaj wyglądać. Jakby ktoś mnie teraz zobaczył pomyślał by, ze żałuję ślubu. Teraz jestem Sakura Uchiha, jestem żoną Itachiego Uchiha. Sławnego biznesmena na całym świecie. Dałam mu pomysły, może je zrealizuje.
-Stało się coś? - usłyszałam za sobą męski Barton. Obróciła się szybko przodem do mężczyzny. Przede mną stał Itachi wpatrując się we mnie.  Jego oczy wpatrywały się w moje, lekko odwróciłam wzrok. - nad czym tak się skupiłaś?
-Nad niczym - powiedziałam. Zawiał przyjemny wiatr, który pobawił się naszymi włosami. Popatrzałam na niego. Nie był taki jak inni mężczyźni i nie wymagał wszystkiego od kobiety. Widziałam to. Chciał poczekać na mnie. Wiedziałam, ze dla niego jest ważna noc poślubna.. Ale nie mogłam nic zrobić  z tym! Nie byłam jeszcze gotowa, a powinnam być? Nie wiem. To mąż, a ja powinnam dać mężowi to co najlepsze. Spuściłam wzrok. Po co ja to rozpamiętuje, to nie ma sensu. Ale nie dałam mu nic!
Poczułam delikatną dłoń na podbródku. Uniósł.
-Mnie nie oszukasz. Widzę po tobie, że o czymś myślałaś. - powiedział. Patrzeliśmy w sobie oczy. Jako mój mąż zachowuje się naprawę jako kochający. Jakby naprawdę chciał tego ślubu? Może chciał, a ja o czymś nie wiem. To już mnie nie interesuje. - Widzę, ze mi nie powiesz. No dobrze, nie będę cię zmuszał. A teraz mi powiedz dlaczego sprzątnęłaś ten bałagan? Sasuke miał to zrobić. To była jego impreza i ma wreszcie zacząć po sobie sprzątać. Myśli, że całe życie będzie bogaty? Myli się. W końcu wyślę go do rodziców to zobaczy, ze będzie musiał się postarać inaczej. A teraz mu wszystko zwisa. Niczym się nie przejmuje. Żyję z moich pieniędzy! - powiedział trochę głośniej.
-To przecież tak samo jak ja teraz - powiedziała delikatnie i patrzała na niego. Jego ręka znalazła się na policzku.
-Nie. Ty i ja jesteśmy małżeństwem. Moje pieniądze są tez twoje. Mamy wspólne konto w banku - uniosłam jedną brew do góry.
-Mamy wspólne konto? - zapytałam zdziwiona.
-Tak. Nie powiedziałem ci jeszcze. Zapomniało mi się. - uśmiechnął się delikatnie - Dlatego ty temu nie podlegasz.  Jesteś moja żoną i masz do wszystkiego prawo. No prawie. - wzruszył ramionami delikatnie. Patrzałam na niego. Prawie? To do czego nie mam prawa? Zawsze jestem wierna. Jeśli on o tym mówi, to mu mogę wprost powiedzieć, że go nie zdradzę.  - Nie lubię jak kobieta mnie zdradza z innym facetem. Gdybyś innego pocałowała na moich oczach nie wybaczył bym ci, a tamtego bym zabił. - mówił pewny siebie. Patrzałam na niego. Ale i tak bym nie zdradziła. Nie potrafiłabym. Jestem za bardzo uczuciową kobieta, aby zdradzać własnego męża.
-I ty myślisz, że byłabym zdolna aby ciebie zdradzić? - zapytałam. Patrzeliśmy sobie w oczy. Dziwnie mi było o tym rozmawiać. Nie zdradziła bym go, ponieważ chciałabym aby i moi rodzice byli szczęśliwi jak i ja sama.
-Nie wiem. - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Nie znamy się tak dobrze. Dlatego ci to mówię. Jesteś moja zoną i masz prawo o wszystkim wiedzieć. A ja chcę wiedzieć tez wszystko o tobie. Dlatego chciałbym wiele wiedzieć z czasem. Myślę, że mi powiesz. - mówił. W głowie miałam jego słowa. Chciał o mnie wszystko wiedzieć? To mnie cieszyło, ktoś chce o mnie coś wreszcie wiedzieć. On jedyny chciał coś wiedzieć o mnie i moim życiu?
-Itachi ja bym nie zdradziła chłopaka, a w szczególności swojego męża. Po prostu nie potrafiłabym. - uśmiechnęłam się delikatnie. Chwycił jedna moją dłoń i splątał ze swoją. Przyciągnął mnie do siebie. Wpadłam w jego silne objęcia. Przytuliłam się. Było mi dobrze w jego ramionach, mogła bym w nich zostać dłuższy czas. - a jeśli chodzi o to dlaczego posprzątałam? Jestem do tego przyzwyczajona. W domu sprzątałam, więc dlatego posprzątałam. Przepraszam. - powiedziałam. Nie wiedziałam, ze nie będę mogła. Patrzałam teraz na jego tors. Oderwał się ode mnie.
-Czekaj. Ty w domu sprzątałaś?
-No tak. - stwierdziłam.
-Ale jak? Twoi rodzice mieli pieniądze. Mogli wynająć jedna sprzątaczkę. Nie musieli dawać ci obowiązków.
-Wiem, ale nie chcieli. Może nawet lepiej. Nauczyłam się wiele rzeczy i lubię je robić. - uśmiechnęłam się. Uniósł jedna brew do góry i wpatrywał się w jej oczy. - Jeśli nie mam robić tego to przestanę.
-Lepiej by było. - mówił. - Sasuke ma się nauczyć po sobie sprzątać. Nie chcę abyś ty po nim sprzątała, dobrze? - kiwnęłam głowa. - A teraz chodź. Nie widziałaś domu. Pokaże ci go. Jesteś tu pierwszy raz i musisz trochę z  nim zapoznać. Mam nadzieję, że dobrze będzie ci się tutaj mieszkało. - powiedział. Trzymał mnie za dłoń i pociągnął lekko. Nie wyrywałam się. Niby z jakiego powodu? Byliśmy razem i już temu nie mogłam zaprzeczyć. Idąc korytarzem wdziałam służących, którzy patrzeli się na mnie gdy Itachi przeszedł. Szliśmy w dół, chyba do piwnicy? A po co tam? Zapalił światło. Otworzyłam lekko buzie widząc to. To nie jakaś piwnica. Staliśmy za szybą. Przed nami był basen i dżakuzzi, leżaki drewniane. Wejście do sauny? Co on tam jeszcze ma? Wole nie wiedzieć. Obróciłam się do tyłu delikatnie. Widziałam teraz sprzęt do ćwiczeń. Siłownia i to nie byle jaka. Tu jest wszystko co w normalnej. On jednak żyje w luksusie… Myślałam, ze tak jak ja. Nie miałam nigdy takich rzeczy. Oni zawsze wychodzili na takie rzeczy. A ja musiałam w domu siedzieć. Patrzałam na Sasuke jak ćwiczy na siłowni. Był w samych spodniach. Jakoś on mnie nie interesował. Był moim szwagrem, a tak jak powiedziałam męża nie mogłabym zdradzić i w dodatku z jego bratem? To było dla mnie nie do pomyślenie. Sasuke spojrzał się na mnie i uśmiechną się zachęcająco? Dziwne. Itachi pociągnął mnie. Tak jakby był zazdrosny? To nie możliwe. O co by był zazdrosny? To i tak było przymuszenie. A ja już mu powiedziałam.
-Itachi?
-Hm…
-Ci się podoba tak żyć? - zapytał. Szliśmy właśnie schodami do góry. Myślałam, że cos mówię nie tak. Byliśmy już u góry w głównym holu. Popatrzał na mnie. - W takim luksusie? Lubisz żyć?
-Czasami. - stwierdził. - Lecz czasami mnie to wnerwia. Chodzi na przykład o kobiety. Gdy widziały, ze jadę patrzały się na mnie tak jakby czegoś chciały. Dlatego nie szukałem żadnej kobiety. Nie musiałem. Pasowało mi to nawet. Miłość czasami jest oklepana. Nie rozumiem jej. - powiedział, uśmiechnęłam się lekko. Doskonale go rozumiałam z miłością. Za mną nie uganiali się chłopacy. Wprost przeciwnie! Mnie nienawidzili to jest ta podstawa.. Byłam dla nich nic nie warta, a jak będzie w tych szkołach. Popatrzałam się na prawą dłoń, gdzie widniała obrączka od Itachiego… Wpatrywałam się w nią. Złożyliśmy sobie przysięgę miłości, a nawet nie znamy się tak dobrze.
-Sakura?
-Hm…
-Widzę cały czas, że parzysz się na obrączkę. Czy coś jest nie tak? - zapytał. Popatrzałam na niego. Było coś nie tak? Nie, wszystko było dobrze. Nie było żadnego słowa sprzeciwu. - Jeśli pójdziesz do szkoły to możesz zdjąć ja, mi to nie będzie przeszkadzać. Uwierz mi, ja mam do ciebie w pełni zaufanie. Jesteś moją zoną. A żonie ufam. - chwycił mój policzek i pieścił delikatnie. Przymknęłam powieki, było mi tak dobrze. Mężczyzna, który okazuje uczucia młodszej od siebie. Takie coś uwielbiałam. - Tylko chce, abyś mnie nie zdradziła z nikim. O to tylko proszę. - otworzyłam powieki i popatrzałam na niego.
-Ale ja nie będę zdejmowała obrączki.
-Dlaczego?
-Nie chcę. Mam męża, i nie obchodzi mnie co inni o mnie pomyślą. - uśmiechnęłam się delikatnie. Wpatrywałam się w niego. Czarne jak noc oczy obserwowały mnie i się uśmiechnął. Chociaż że znam go parę dni, tygodni..  To podoba mi się tego zniewalający uśmiech. - Tak mi jest dobrze. - wziął mnie za rękę i szliśmy dalej.
-Tutaj masz pokój dla gości, gdzie Sasuke z Ino się kochał. Znowu musze wymienić wszystko prawie. - westchnął. Uśmiechnęłam się. Szliśmy dalej tym razem do góry na piętro. Wiedziałam tylko, gdzie się znajduje nasz pokój. Mówił mi co i jak i zatrzymaliśmy się przed jednym pokojem. Popatrzałam na niego z zdziwiona miną. - A ten pokój jest dla ciebie. - powiedział. Nie rozumiałam go. Jak to dla mnie? Mamy przecież razem, czyż nie? Albo nie chce ze mną spać..
-Przecież mamy razem…
-Ale tu nie chodzi o sypialnie. Zobacz. - chwyciłam klamkę delikatnie i nacisnęłam. Lekko pchnęłam drzwi. Czułam wzrok Itachiego na sobie. Po plecach przeszły mi ciarki. Widziałam odbijające się promienie słoneczne z basenu na dworze. Pokój był dobrze oświetlony. Była sofa, biurko, komputer. A także laptop był na półce? Oszalał kompletnie. Podeszłam do półki i czytałam tytuły książek. Moje oczy z pewnością stawały się coraz bardziej zdziwione. Anatomia człowieka? Potem książki o ciąży, o dojrzewaniu okresowym, te wszystkie książki dotyczyły człowieka. On nie mógł o tym wiedzieć bo jak?  Nikt by mu nie powiedział… Kiedy? Wszystkie książki, które chciałam mieć, mam teraz. Uśmiechnęłam się delikatnie. Ale tak nie można, nie może mi wszystkiego dawać co chcę. To by było sprzeczne z naturą. Było jeszcze jedno pomieszczenie połączone z tym. Weszłam tam. Były tam same tablice dotyczące człowieka. Wszystko co potrzebowałam do nauki tego przedmiotu. Popatrzałam na ścianę, ja chyba się przewidziałam. Skąd tu u licha wzięły się moje dyplomy? Weszłam do pokoju, gdzie stał Itachi. Wpatrywał się we mnie.
-Skąd wiedziałeś? - zapytałam go.
-Zapytałem się twojej przyjaciółki. A te dyplomy wziąłem od ciebie z domu. - powiedział. Podeszłam do niego bliżej i ucałowałam w usta. Chwycił mnie za biodra. Dotykaliśmy się ciałami. Nie sądziłam, ze w taki sposób mu podziękuję. Ale chciałam, chciałam mu podziękować za to, ze tyle zrobił dla mnie. Moje ręce zawiesiłam na jego szyi. Jego pocałunki nie były chaotyczne, wręcz przeciwne delikatnie. Całował z namiętnością, czułam się dobrze w jego ramionach. Serce biło mi szybciej, nie wiedziałam, ze tak szybko może bić. A teraz czułam palpitacje jego… Oderwałam się od niego i się przytuliłam.
-Dziękuję - powiedziałam. Może i to głupie dostać takie coś. Ale naprawdę mnie to interesowało. Byłam tego maniaczką, przed rodzicami ukrywałam właśnie to. Chcę zostać ordynatorem, a rodzice na to mi nie pozwalali. Nikt o tym nie wie czemu tak interesuje się medycyną.
-A teraz mi powiedz kim chcesz zostać z zawodu?
-Ordynatorem lub kardiologiem. - powiedziałam mu. Ale nie oderwałam się od niego. Czułam jego bicie serca, które nie biło równo lecz szybko. Pogłaskał mi włosy.
-Chcesz tego bardzo?
-Tak. Tylko nigdy nie powiedziałam tego rodzicom, bo wiedzą że to wielka odpowiedzialność. Mi zawsze mówili, ze przejmę ich firmę. Tylko, ze ja nie chcę takiego czegoś. Wiem, ze jestem jedynaczką, ale firma w moich rękach nie miałaby pożytku. To musi jednak mężczyzna prowadzić - powiedziałam delikatnie. Lekko oderwał się ode mnie i chwycił mój podbródek, abym na niego spojrzała. Zrobiłam to.
-Mogłaś im powiedzieć. Nie chcesz firmy i koniec. Przecież marzenia są najważniejsze. - powiedział delikatnie. Uśmiechnęłam się.
-To nie takie łatwe. Oni na pewno mieli do tego  koncepcje. Chciałam im kiedyś pomóc, ale nie chcieli. Więc już wtedy zrezygnowałam. Pojawiłeś się potem ty i wszystkie pomysły przekazałam tobie. A potem oskarżyli mnie o to, ze ich zdradziłam. I gdzie tu sprawiedliwość?  - zapytałam. Odwróciłam wzrok i wpatrywałam się w niego. Oczy jego świdrowały mnie.
-Zawsze będziesz mogła mi pomagać. - powiedział. - Tylko od jutra może mnie nie być długo w domu, wiec tym się nie przejmuj. Długo pracuję od poniedziałku do czwartku. W piątki już jest lepiej. Ale soboty zawsze mogę być z tobą w domu jak tylko będziesz chciała. - to mnie cieszyło. My dwoje tylko byśmy byli. Może i zmuszony ślub, ale jest mężem i mogę z nim spędzać dnie, noce. - Ale jutro odbiorę cię ze szkoły. A w inne dni będzie cię odbierał mój szofer.
-Dobrze. - powiedziałam. Oderwaliśmy się od siebie.
-Co chcesz dzisiaj robić? - zapytał nagle. Popatrzałam na niego. Widziałam, że chce ze mną coś robić. - Lubisz grać w tenisa ziemnego?
-Tak, a co?
-No to mamy zajęcie na dzisiaj - wyszliśmy z pomieszczenia. Zamknęłam drzwi za sobą. Zauważyłam Sasuke jak stoi przy swoim pokoju i wchodzi zamykając drzwi. Nie wiedziałam, chyba się gdzieś szykował. Nawet lepiej! Byli byśmy sami. Weszliśmy do swojego pokoju. Itachi otworzył szafę, gdzie były stroje, ale gdzie były moje rzeczy. Spojrzałam do środka już tam wisiały. Podał mi biały strój. Biała bluzka zakładana na szyję i do tego falowana spódniczka w trzech miejscach. Sięgała mi do połowy ud. Wzięłam ją i popatrzałam na nią. Wzruszyłam ramionami. - Zaraz wrócę. - powiedział wyszedł z pokoju. Przebrałam się szybko. Lepiej aby tak było. Jeszcze mnie boli prawa strona tułowia. Bardzo lubiłam grać w tenisa ziemnego, z Hinata co chwile graliśmy. On wszedł. Popatrzał na mnie. - Szybka jesteś. - mówił. Sam się przebrał i to w dodatku przy mnie. Ale musze przyznać, że ma mięśnia. Uśmiechnęłam się do siebie. - Idziemy?
-Jasne. - odpowiedziałam. Przepuścił mnie i wyszłam pierwsza. Jakoś było mi dobrze w jego obecności. Myślałam, ze będzie gorzej. O wiele gorzej! Ale czuje, że będzie całkiem inaczej. Będę mogła z nim żyć w zgodzie. Mam taka nadzieje. Teraz będę z nim grała, a potem co my będziemy robić? To się jeszcze przekona. Szliśmy korytarzem nie rozmawiając. Słyszałam cichą muzykę z pokoju Sasuke. Ciekawe… A potem hałas. Co on tam wyprawia? Dziwne. Nie powinnam się tym przejmowac. To i tak już nie robi różnicy. Teraz będę miała małą rozrywkę.





Rozdział jest. Wiem, że długo czekaliście, ale nareszcie się pojawił. I mam nadzieję, że dobry

http://republika.pl/blog_lh_4799833/7366222/tr/jadalnia.jpg  <-- jadalnia
http://www.raumplus.bialystok.pl/gra/szafa-4.jpg <-- szafa Sakury i Itachiego <nie pokazałam w poprzednim, więc teraz pokazuje>
http://img249.imageshack.us/i/ssapkohb2.jpg/  <-- strój tenisowy Sakury

3 komentarze:

  1. Witam,
    jak widać Sasuke jest bardzo rozpuszczony, ale zastanawia mnie skąd wie o Sakurze tak dużo...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    rozdział wspaniały, Sasuke jest bardzo rozpuszczony... może uda się coś z tym zrobić, ale zastanawia mnie skąd wie o Sakurze tak dużo?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    wspaniale, oj bardzo to Sasuke jest rozpuszczony... mam nadzieję, że uda się coś z tym zrobić, zastanawia mnie jedna kwestia kąd wie o Sakurze tak dużo?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń