poniedziałek, 16 lipca 2012

17. Wolny dzień


Było mi przyjemnie gorąco, jeszcze nigdy tak się nie czułam, a nie wiedziałam czemu. Przytuliłam się do poduszki próbowałam jeszcze zasnąć, ale słyszałam ciche pochrapywanie męża. Cóż… No to klapa już nie zasnę. Jego oddech lekko drażnił moją twarz. Otworzyłam jedną powiekę patrząc na Niego. Spał tak słodko, w takiej chwili nie mogłabym się na niego gniewać za cios dany wczorajszego wieczoru. Po prostu nie mogłabym, ale gdy się obudzi nie wybaczę mu niczego! Nie potrafię tego zrobić, On jest jakiś inny niż Sasuke. Źle go oceniłam. Choć na pewno spokojniejszy niż jego braciszek.
Nie obracałam się. Wpatrywałam się w jego twarz. Grzywka opadła mu na oczy. Odgarnęłam delikatnie za ucho by patrzeć na jego twarz. To się zacznie robić z tego obsesja. Nie chciało mi się wstawać, wiec tego nie robiłam. Nie spojrzałam nawet na zegarek, mogła być późna godzina ale poczekam, aż mój mężuś zbudzi się z pięknego snu. Przegryzłam dolna wargę uśmiechając się z wolna.
Trafiło mi się. Cieszę, że mam takiego męża. Przystojny, odpowiedzialny, a na pewno kochający swojego brata. Ciekawe co by było z dziećmi? Jak by przy nich się zachowywał? Tak bardzo bym w przyszłości chciałabym mieć dzieci, z kochająca osobą. Poczułam jak z oczu spływają łzy skapując. Obróciłam się tyłem do Itachiego. To chore, dlaczego o tym coraz częściej myślę.? Mam dopiero siedemnaście lat.
Fugaku mówił mi, że do dwudziestu lat, ale nie miałam pojęcia czy to będzie realne aby dałam mu wnuka lub wnuczkę. Na brzuchu czułam ciepłą rękę, która dostała się pod koszule nocą. Nie przejmowałam się tym za bardzo. Był to czuły dotyk. Przymknęłam powieki próbując jeszcze zasnąć. Itachi przybliżył się do mojego ciała. Stykaliśmy się. Byłam na samym brzegu czy On kompletnie zwariował? Upadałam i pociągnęłam za sobą starszego Uchiha. Kołdra okryła nasze ciała. Nie było nas widać, gdyby ktoś wszedł.
Uniósł swoja głowę i zaspane oczy wpatrywały się we mnie dokładnie. Ziewnął cicho i przytulił się do mnie tak jakbym była miękką poduszką do przytulania się i spania? Uśmiechnęłam się delikatnie czując jak jego ręka delikatnie ociera o moje udo. On robił to specjalnie. Czułam jak palcem robi kółeczka. Nie spał od dłuższego czasu, co za spryciarz. Robiło mi się coraz bardziej gorąco. Wzięłam głęboki oddech i uśmiechnęłam się delikatnie.
Uniósł się na łokciach i wpatrywał w moje oczy. Dotknął policzka. Jego usta poczułam na swoich. Robił to krótkimi pocałunkami, co mnie naprawdę denerwowało. Chwyciłam go za szyje i przyciągnęłam do siebie wpijając się w jego usta. Pogłębiliśmy pocałunek co stawało się bardziej podniecające. Pieściliśmy siebie nawzajem. Obróciliśmy się. Teraz to ja byłam na nim. Oderwałam się od niego z zamiarem wstania, ale nie pozwolił. Leżałam na ziemi przygnieciona jego ciałem. Usta poczułam na szyi, które od czasu do czasu przegryzały skórę. Zassał się. Westchnęłam cicho czując jak to robi… Podnieśliśmy się. Usiadłam na łóżku zakładając nogę na nogę. Nie dobrze… Uległam, i dałam mu do zrozumienia, ze wybaczam wczorajszy incydent. Uległa jestem.
-Co cię trapi?
-Nic. - powiedziałam szybko.
-na pewno? - zapytał.
-Nic, nic. - machnęłam ręką. Dotknął dłonią mojego podbródka i uniósł abym na niego spojrzała. Przybliżał się jeszcze bliżej. Oddaliłam się. Wślizgnął się na łóżko i dotknął policzka. Podniosłam się na łokciach wpatrując się w niego.
-Na pewno?
-Na pewno. - powiedziałam. Usłyszałam dźwięk budzika, który mówił nam abyśmy wstawali. Trochę się spóźnił, mógł trochę wcześniej to nie doszło do tego małego incydentu między nami. Choć mi się podobało. Jeśli to się podobało z Nim w roli głównej, to co to będzie z seksem? Powiedzmy prawdzie w oczy każde życie małżonków, musi mieć w sobie coś z erotyczności. Życie intymne dwóch kochanków jest potrzebne, tak jak potomkowie w każdej rodzinie.
-Dobrze. Więc jadę po rodziców. - powiedział do mnie. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, już miał jechać do rodziców? Przecież nie ma późnej godziny, dopiero musiałam szykować się do szkoły. Wstał ze mnie. Obróciłam się na brzuch patrząc na zegarek.
-Która?! - zapytałam głośno. Popatrzał na mnie. Spojrzenia nasze się spotkały bez większego zastanowienia ile ciała mam odkryte wstałam. Chciałam szybko wejść do łazienki, ale zatrzymał mnie.
-Nigdzie dzisiaj nie idziesz. - powiedział do mnie. - Spałaś tak słodko, że żal mi było ciebie budzić, wiec dzisiaj masz wolne. Dzwoniłem do szkoły. - westchnęłam cicho. - Choć i tak byś nie poszła, bo musisz się szykować na wieczór, a gdy będziesz z moją matką to całe popołudnie masz stracone na rozmowy o życiu i innych pierdołach. - uśmiechnął się. - idź się jeszcze połóż. Jeszcze z nimi jadę do firmy, wiec będę przed południem. - odszedł do łazienki. Usiadłam po turecku na łóżku wpatrując się w drzwi łazienkowe. Usłyszałam spływającą wodę i cichą nutę z ust Itachiego. Uśmiechnęłam się. Ułożyłam się nie zakrywając się kołdrą. Przymknęłam powieki słysząc nutę jak i wodę. Przypomniała mi się pewna sytuacja, ale to było w dzieciństwie. Byłam sama w domu, a rodzice przyprowadzili jakiegoś chłopaka do mnie aby mną się zaopiekował pod czas ich nieobecności. Straszył mnie okropnie. Ciekawe czy kiedyś nasze drogi jeszcze się zejdą? Nie mam pojęcia.
Usłyszałam skrzypniecie. Uniosłam powieki i zobaczyłam Itachiego w samym ręczniku. Uśmiechnęłam się delikatnie. Gdy wyszedł był już w czerwonej koszuli z prążkami, biały krawat, marynarka, spodnie na lekki kancik i czarne buty. Garnitur. Wyglądał elegancko. Uniosłam się i spojrzałam na niego. Wziął papiery, które schował do teczki. Podszedł do mnie i ucałował mnie w usta, lecz krótko.
-Zamknij się, aby do ciebie Sasuke nie wszedł. Jest sprytny, wiec klucz niech będzie włożony. - odszedł i wyszedł. Chwila minęło i słyszałam jego kroki, które oddalały się coraz bardziej. Czyli Sasuke zostaje ze mną w domu? Nie fajnie… Podeszłam do drzwi i przekręciłam kluczyk.
Weszłam do garderoby, w której był Itachi. Panował w nim lekki bałagan. Szybko pozbierałam rzeczy wieszając na swoje miejsca. Ręcznik wyrzuciłam do naszej sypialni. Widać, że nauczył żyć w bogactwie. Na pewno zatrudnił pokojówki, które mają sprzątnąć bałagan. A co tam, jemu to obojętnie. Usłyszałam szarpniecie klamki, a po paru sekundach uderzenie pięści w drzwi.
-Cholera.. - usłyszałam przeklęcie. Wyszukiwałam dla siebie strój. Nie mogłam nic znaleźć. Usiadłam wściekła na samym środku. Gdyby był Itachi pomógł by mi i było by dobrze. Niech to szlag trafi. Chyba widać, ze chcę być zależna od niego. Trudno… Wstałam szybko i wzięłam pierwszą lepsza sukienkę sięgającą do kolan.  Rzuciłam na łóżko i odeszłam do łazienki. Nie miałam pojęcia jak to będzie, ale miejmy nadzieję, że szybko i gładko wszystko pójdzie dzisiejszego dnia. Weszłam pod prysznic rozbierając z siebie piżamę. Zimna woda gładziła całe ciało. Czułam się wspaniale, a gdy przypomni mi się dotyk męża to jeszcze lepiej. Wzięłam głęboki wdech i zamknęłam kurek, który był źródłem wody. Myślałam nad tym bankietem, o niczym innym. Miałam nadzieję, ze nie będzie tam tak wykwintnie, bo nie umiem się zachować.
Weź się w garść dziewczyno. To nie będzie nic takiego. Nie, a nic. Wytarłam swoje ciało i zaplątałam ręcznik wokół piersi zawiazując go. Wyszłam z pomieszczenia  do garderoby i wzięłam stanik wraz z majtkami jasnego koloru zielonego. Wszystko miałam dopasowane, co do czego. Założyłam wszystko na siebie i spojrzałam w lustro stojące nieopodal. Rozczesałam włosy dosyć szybko i westchnęłam wpatrując się w swoja sylwetkę. Rozpuściłam włosy biorąc do tyłu. Grzywka lekko opadała mi na oko, chciałam aby zasłoniła siniaka, ale to będzie na nic. Nie ma tak dobrze. Założyłam czarne buty na obcasie. Pościeliłam nasze łóżko, bo po incydencie wyglądało okropnie. Uśmiechnęłam się na samą myśl. Otworzyłam drzwi i zamknęłam za sobą, a kluczyk schowałam do jednej z szuflad. Szłam wolno po schodach, przeszłam przez salon, gdzie nikogo nie było. Weszłam do jadalni, w której siedział nie kto inny jak Sasuke. Spojrzał na mnie. Nic nie powiedział, tylko dalej konsumował. Usiadłam i także zaczęłam jeść swój posiłek, gdy skończyłam wstałam i odeszłam. Nie chciałam z nim tego czasu spędzać. Było mi stanowczo źle przy nim. To było najgorsze co mogło się stać. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Chciałabym aby to się skończyło szybko bez żadnych ograniczeń, ale czy to ma jakiekolwiek szanse? Chyba nie.
Poszłam do ogrodu. Miałam Sasuke po prostu dosyć, On staje się taki dziwny. Nie wiedziałam co o tym myśleć, nie miałam pojęcia dlaczego jest taki arogancki, a w dodatku wredny. Siedziałam parę godzin na ławce w ogrodzie ogrzewając się słońcem. Robiłam to co mogłam, aby było mi jak najlepiej.
-Będziesz tak długo siedzieć? - usłyszałam męski głos Sasuke. Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w niego.
-Dłużej od ciebie, bo ty nawet pięciu minut nie usiedzisz. Masz mrówki w dupie. - spojrzał na mnie wściekle. Uchwycił mnie za nadgarstek i westchnął. Stykałam się z nim ciałem. Było mi dziwnie, ale na pewno nie dobrze. Nie czułam tez przynależności co do Itachiego. Odepchnęłam go do tyłu. Zachwiał się i wpadł do basenu. Zaśmiałam się.
-Sakura… - usłyszałam dźwięk głosu męża. Obróciłam się szybko.
-Tak? - zapytałam i uśmiechnęłam się niewinnie. Nic nie zrobiłam, nie ja! Sam wpadł, jak ja mam się tłumaczyć. Tylko go popchnęłam, prawda? No tak, to po części moja wina. Za nim szli jego rodzice. Ojciec zawsze z tęga mina, a Mikoto uśmiechnęła się delikatnie widząc moją sylwetkę.
-Słuchaj… - zaczął do mnie, poczułam na biodrach ręce. Zostałam pchnięta do tyłu. Wpadłam do basenu, gdy wynurzyłam się wściekała na Sasuke. Mina Itachiego mnie rozweselała, gdyż patrzał na całe zajście otępiały. Wzięłam głęboki wdech, aby nie puściły mi nerwy. Itachi wyciągnął do mnie dłoń i chciał mnie wyciągnąć. Jego brat szybko podpłynął i chwycił go. Jego uśmiech wyrażał to czego nie powinien. Marynarka z rąk Itachiego wypadła i został pociągnięty przez Sasuke. Szybko zakryłam dłońmi twarz by na to nie patrzeć. Itachi wylądował obok mnie, a fala wody zalała mnie. Przez palce spojrzałam się na męża, jego oczy wyrażały wściekłość względem mnie?
-To nie moja wina! - powiedziałam głośniej do niego, nawet nie przejęłam się że są tu jego rodzice. - Zawsze gdy coś się stanie myślisz, że to ja. - uchwyciłam go za  tors i popchnęłam w bok. Odsunął się. Weszłam po drabince i stanęłam. Wyrznęłam sobie włosy, aby nie było dużej ilości wody. Odeszłam do domu witając się tylko słowami z Jego rodzicami. Zobaczyłam jak matka Itachiego patrzy na niego lekko oburzona, że ja o to oskarżył. Szybko pobiegłam do domu, i wbiegłam po schodach jak najszybciej. Zatrzasnęłam za sobą drzwi sypialni. Chwyciłam ręcznik który leżał na ziemi, był mój ale cóż. Weszłam do garderoby zamykając drzwi i cicho klucząc. Zapaliłam światło. Już sama nie wiedziałam komu Itachi ufa tak naprawdę. Mi na pewno nie wierzy, ale bardziej ufa swojemu braciszkowi. Oparłam się plecami o drzwi wzdychając. Chwyciłam jedną lepszą sukienkę z brzegu, była znowu zielona, ale tym razem obcisła. Zdjęłam z siebie całą mokrą wraz z stanikiem i majtkami. Wytarłam siebie ręcznikiem. Wszystko założyłam po kolei. Usłyszałam pukanie do drzwi garderoby.
-Sakura.. - usłyszałam męski głos Itachiego. Nie odezwałam się do niego. Nie chciałam, niech nie myśli, ze wszystko będzie mógł robić, a ja mu będę wybaczać. Nie ma takiej opcji… - otwórz. - nic nie powiedziałam tylko ubrałam na siebie suknie, która obciskała moja talię i pokazywała lekko piersi, sięgała do połowy ud. Od góry w dół po samym środku była marszczona. Założyłam kolczyki i posmarowałam usta błyszczykiem. Założyłam także inne buty. Wyszłam z garderoby przechodząc przez sypialnię i nie zwracając uwagi na męża. Weszłam do łazienki wszystko rozwieszając. Buty położyłam przy grzejniku. Gdy wyszłam zobaczyłam Itachiego stojącego przy drzwiach, który trzymał w dłoni kluczyk. Świetnie. Usiadłam na łóżku zakładając nogę na nogę i czekałam aż cokolwiek powie. - Nie chodzi mi o to, ze trzymam stronę brata.. - zaczął.
-Zachowujesz się tak. - powiedziałam pewnie.
-Po prostu chcę, abyś była inna niż mój brat. On jest szalony we wszystkich sprawach, na jego głowę nie dał bym żadnej firmy, ale Tobie dał bym. Jesteś odpowiedzialną kobieta, i nauczyłabyś się zarządzać takimi sprawami. - powiedział. Zdziwiłam się jego reakcją, myślałam, że powie całkiem coś innego. Ukucnął koło mnie i trzymał swoje dłonie na kolanach. - Dlatego proszę cię, abyś nie wygłupia się tak jak Sasuke. Chcę aby moja żona pracowała ze mną w firmie i była odpowiedzialna za wszystko. Tak racja, nie będę długo z tobą spędzał czasu, gdy będę w pracy i czasami będę miał swoje humory, ale… - nie dokończył tylko westchnął - chcę abyśmy kiedyś naszym dzieciom dali dobry przykład - poczułam jak moje policzki zaczynają płonąć od nagłych słów mojego męża. On chciał mieć dzieci, w dodatku ze mną. Popatrzałam na Itachego, głęboko w oczy. Mówił to dokładnie z serca. Uchwyciłam go za szyję i pocałowałam w usta. Chciał się do mnie przybliżyć, ale mu nie pozwoliłam. Był cały mokry.
-Nie ma mowy. Nie będę się przebierała drugi raz.
-Byś założyła jeszcze bardziej seksowną. - zaśmiał się. Wstał i odszedł do garderoby. Czekałam chwilę. Wyszedł z niej. Uniosłam głowę i na niego spojrzałam. Miał na sobie granatowe jeansy, i ciemna koszulę, w dodatku rozpiętą. Mogłam zauważyć jego umięśniony tors. Westchnęłam cicho. Podszedł do mnie, chciał mnie pocałować. Oddaliłam się co spowodowało, że leżałam na łóżku. Usiadł na mnie. Jego usta były blisko moich, ale nie całował. Tylko wpatrywał się w oczy. Pocałowałam go przyciągając bliżej siebie.  Czułam jego umięśniony tors. Uśmiechnęłam się przy naszym pocałunku. Zjechał niżej całując szyję, zassał się w wielu miejscach pozostawiając po sobie mokre miejsca. Chwycił mnie za biodra i przyciągnął bliżej swojego ciała. Swoje dłonie wsadziłam pod koszulę ukochanego męża. Pieściłam jego plecy. Wiedziałam, że jak dalej tak pójdzie wcześniej będziemy się kochać, niż za dwa lata lub więcej.
Jego ręka dotarła pod sukienkę, którą lekko podciągnął i dostał się pod nią pieszcząc udo rozpaloną dłonią. Było mi cudownie, chciałam jeszcze czuć jego rękę. Dostał się do brzucha. Oderwał się ode mnie.
-Jestem nachalny, prawda?
-Wcale nie. Rozumiem cię w tej kwestii. - pocałowałam go. Całował dalej. Po co przerywać coś tak przyjemnego jak nasze igraszki? Nie będzie już takiej okazji. Mogłabym mu się w tej chwili oddać. Chciałam zdjąć jego koszulę, ale usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Nie spojrzeliśmy się, w tamtą stronę, jedynie w swoje oczy. Rozumieliśmy siebie bez słów. Nie mogliśmy tego teraz zrobić, nie gdy są jego rodzice i brat. Trafi nam się kiedyś okazja? Zobaczymy.
-Sakura… - dotknął mojego policzka. - Byłaś tego pewna?
-Byłam, lecz sądzę, że gdy będziemy sami powinniśmy… - pocałował mnie w usta.
-Też tak sądzę. - uśmiechnęłam się. - Rodzice będą tydzień, więc nie będziemy mieli tak łatwo. Chodź, bo czekają na nas. - wstał i pociągnął mnie przy tym. Razem wyszliśmy, lecz nie trzymał mnie za dłoń. Zauważyliśmy Sasuke, który stał przy schodach i tupał nogą.
-Szybciej się nie dało? - zapytał wrednie.
-Nie. - powiedział szybko Itachi. Szliśmy razem po schodach. Bałam się, gdyż nie wiedziałam jak zareagują jego rodzice. Musiałam się skupić na swoim, bo inaczej mogłoby być źle. Myślałam nad wszystkim, aż doszłam do wniosku, że muszę się uspokoić. Sasuke przeszedł koło nas popychając w dwie strony. Westchnęłam, to naprawdę dziwny chłopak. Jest taki zaborczy i dziecinny. Wszystko trzeba mu podać do rączki. Weszliśmy do salonu, gdzie siedzieli rodzice dwóch braci.
-Sakura.. - ucieszyła się matka Itachiego. Podeszła do mnie i przytuliła. Dawno tak nie czułam takiego uścisku matczynego. Musiałabym naprawdę długo myśleć o tym, a tak naprawdę nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek poczuje.  Oderwała się ode mnie - Ślicznie wyglądasz. - uśmiechnęłam się delikatnie. Spojrzałam na Sasuke, który robił różne miny. Gdy tylko ojciec na niego spojrzał, był potulny jak baranek. Pan Fugaku do mnie podszedł i ucałował w policzek i w rękę witając się ze mną. Sasuke rozdziawił usta z zdziwienia. Nigdy tego nie robił?
-Moja droga - zaczął Fugaku. - mamy dla ciebie pewna wiadomość, dotyczącą twoich rodziców. Przez telefon nie było tego miło mówić, woleliśmy z Tobą w twarzą w twarz porozmawiać. - mówił dalej. Delikatnie zacisnęłam dłoń w pięść, lecz zelżało, gdy Itachi mnie uchwycił za dłoń. Uchwyciłam Go. Sasuke nie był zadowolony tym faktem. Patrzałam na rodziców dwóch braci. - Twoi rodzice oszukali ciebie. Uciekli za granice z pieniędzmi, sprzedając wszystko oprócz firmy. - szukał czegoś w neseserze. Wyciągnął plik dokumentów i wręczył mi. Chwyciłam, lecz nie wiedziałam o co chodzi, lecz poznałam logo. - Są to wszystkie papiery dotyczące twojej firmy. Przypadło na ciebie.
-I ona ma rządzić jakąś firmą? - zapytał Sasuke - Nie da rady. - wypowiedział śmiejąc się. Otworzyłam akta.
-Jeśli chcesz możesz przypisać firmę na mnie. - powiedział Fugaku. Na stole położył świstek. Popatrzałam na niego. Nie wiedziałam co zrobić, czy oddać w ręce Pana Fugaku. Położył długopis, jego podpis już na tym był. Czułam się dziwnie. Miałam odziedziczyć ta firmę dlatego nie mogę tego podpisać. Jestem w rodzinie Uchiha, ale to jedynie mój mąż może rozporządzać moją firmą.
-Właściwie, nie chce tego podpisać. - wszyscy się na mnie spojrzeli. - Nie chodzi, ze nie chcę oddać, ale po co mam to podpisywać skoro i tak jestem Uchiha? - pytałam - Wolałabym, aby to Itachi nią zażądał. Nie żebym miała coś do Pana, ale jednak mąż to mąż. - uśmiechnął się  patrząc na Itachiego.
-Tylko powiedz mi jak chcesz to zrobić? Itachi jest w Kanadzie, a ja w Japonii. Lepiej było by, abym ja nią zarządzał.
-Wiem. Można jeszcze zrobić siedzibę w kanadzie, a firma rozporządzać stąd. - Itachi i Fugaku spojrzeli na mnie zdziwieni. - Mówię cos źle? Jeśli tak… - Itachi uśmiechnął się.
-Nic nie mówisz źle, prawda ojcze? - zapytał mąż.
-Oczywiście. To w takim razie czeka nas nowa praca - powiedział brązowo włosy uśmiechając się delikatnie. Sasuke patrzał zdziwiony, chyba nie dowierzał słowa własnego ojca. Widocznie nie, ale jednak chcieli to zrobić. - To porwę twojego męża i porozmawiamy o tym. Chyba, ze chcesz być przy tym.
-Nie. - uśmiechnęłam się. Itachi ucałował mnie, oddałam mu pocałunek. Odszedł zostawiając mnie z Mikoto i Sasuke. Usiadłam na sofie obok Mikoto. Pokojówka przyniosła nam kawę i postawiła.
-Powiedz mi dobry jest dla ciebie Itachi?
-Tak.
-A jak Wam minęła noc poślubna?
-Namiętnie. - uśmiechnęłam się. Co miałam jej powiedzieć? Na pewno nie chciała usłyszeć, że jeszcze się nie kochaliśmy, prawda? To by było dla niej trudne. Nie zrozumiałaby tego w ogóle.
-To wy spędziliście Noc poślubną? - zapytał Sasuke.
-Tak. - wypowiedziałam prosto z mostu. Sasuke wstał i odszedł wściekły, chyba nie mógł wytrzymać napięcia. Nie rozumiałam tego chłopaka. Ciężki typek, dlaczego tak bardzo chciał zniszczyć moje małżeństwo z Itachim?
-Sasuke jakiś nabuzowany jak widzę.
-Ostatnio tak, może ma zły humor - powiedziałam uśmiechając się. Wypiliśmy kawy, a w tym momencie przyszli nasi mężowie. Dziwnie się z tym czułam. Rozmawialiśmy o dzieciach i o różnych innych sprawach. Miałam nadzieję, że nic już mnie dzisiaj nie zdziwi. Zauważyłam, ze Itachi trzyma pakunek w ręku.
-My pójdziemy na górę przygotowywać się do przyjęcia. - uśmiechnął się. Uchwycił mnie i odeszliśmy na górę, gdzie mogłam spokojnie spędzać czas. Lecz ten czas będę musiała przeznaczyć na przygotowania się na bankiet. Umalować się i tak dalej. To będzie męczące. Weszliśmy do pomieszczenia i uśmiechnęłam się delikatnie. Stałam tuż przy łóżku. - mam cos dla ciebie. - powiedział do ucha. Obejrzałam się przez ramię. Przede mną był pakunek. - Otwórz. - powiedział mój mąż. Usiadłam i otworzyłam. Wyciągnęłam materiał, była to suknia. Spojrzałam na niego.
-Nie musiałeś. - wypowiedziałam do niego. Nachylił się nade mną, uchwycił policzek.
-Chciałem. - ucałował moje usta. Odłożyłam suknie na bok i przyciągnęłam go do siebie. Znaleźliśmy się na łóżku. Jego ręka wślizgnęła się pod sukienkę i błądził po udzie. Do pomieszczenia ktoś wszedł.
-Itachi ty… - zatrzymał się w zdaniu. Spojrzeliśmy na niego. Sasuke to jednak debil. - To wy naprawdę ze sobą spaliście? - Itachi wstał i westchnął. Podszedł do niego i wypchnął. Zamknął drzwi na klucz. Nie wiedziałam jak w taki momencie się zachować. Mąż wrócił do mnie całując mnie gdzie wcześniej skończył, czyli na ustach.
-Co mu powiedziałas? - zapytał mnie.
-Powiedziałam tylko, że ze sobą spaliśmy.
-Po co?
-Był wścibski. - zaśmiał się i znów całował. Nasze języki pieściły się nawzajem. Myślałam, że nigdy nie spotkam kogoś kto zacznie mnie całować. Robił to namiętnie, zmysłowo a zarazem delikatnie. Oderwał się ode mnie. Westchnęłam ciężko, nie miałam bladego pojęcia dlaczego tak dobrze mi u Jego boku.
-Idź pierwsza. Poczekam. Musze jeszcze garnitur przygotować. - wstałam i podeszłam do niego całując krótko. Weszłam do pomieszczenia. Rozebrałam zbędne ubrania i weszłam pod prysznic. Byłam zakryta, wiec nie było mnie widać. Do pomieszczenia ktoś wszedł. Wyjrzałam, był to Itachi. Golił się? Zaśmiałam się cicho. Zakręciłam kurek i chwyciłam ręcznik owijając wokół siebie, aby nie było widać intymnych części. Wyszłam stał przy lustrze i spojrzał na mnie. - Wybacz, że wszedłem.
-Nic się nie stało. - powiedziałam i odeszłam. Wyszłam do pokoju. Weszłam do garderoby szukając odpowiedniej bielizny. Znalazłam srebrną i założyłam przezroczyste ramiączka by nie było widać przy tej pięknej sukni. Wyszłam w bieliźnie. Itachiego nie było. Założyłam suknie. W tym momencie wyszedł Itachi i się uśmiechnął. Nie mogłam zapiąć z tyłu zamka. Podszedł do mnie i delikatnie zapiał. Odgarnął moje włosy do przodu i pocałował w szyję. Dotknęłam jego policzka.
-Dziękuję.
-Do usług. - powiedział. Weszłam na powrót do garderoby. Wyszukałam czarne buty. Nie chciałam być cała srebrna. Wyszłam  mijając się z Itachim, który miał na sobie ręcznik na biodrach. Weszłam do łazienki trzymając suknie by nie zmokła u dołu. Lekko się wymalowałam, a także zakręciłam delikatnie włosy rozpuszczając. Wyszłam z pomieszczenia. Itachi widocznie czegoś szukał. Obrócił się. - Ślicznie wyglądasz. - powiedział Itachi. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Ile mamy jeszcze czasu?
-Półgodziny. Za dziesięć minut idziemy.
-Dobrze. Powiedz mi czy każdej to mówiłeś? - zapytałam delikatnie.
-Nie, nie każdej. Miałem z sześć dziewczyn, ale.. - obróciłam się do niego.
-Znam ta szóstkę. - powiedziałam śmiejąc się.
-No dobrze, miałem odrobinę więcej, ale ty jesteś idealna. - powiedział. Obróciłam się z powrotem do lustra. Przytulił się do mnie. - Wyjedziesz ze mną?
-Dokąd?
-Niespodzianka.
-Za ile?
-Za trzy tygodnie.
-Dobrze. - wypowiedziałam z delikatnością. Oderwał się ode mnie. Nie wiedziałam co robi, ale na szyi poczułam zimny metal. Naszyjnik z brylantami dosyć duży. Nie wiedziałam czy to możliwe? Dotknęłam naszyjnika.
-Podoba się?
-Tak. Po co Go kupiłeś? Ja nie… - nie dokończyłam.
-Widziałem jak na niego patrzałaś. Podobał ci się, wiec kupiłem. - powiedział. Uśmiechnęłam się delikatnie. Obróciłam się do niego. Miał na sobie już wszystko ubrane oprócz krawatu. Ucałowałam jego miękkie usta. Oddał pocałunek.
-Drogi był.
-Nie dla mnie. Dla ciebie mógłbym cały świat unieść. - mówił. Oderwał się ode mnie i zawiązał sobie srebrny krawat. Wyglądał bajecznie. Nie myślałam, że aż tak. Uśmiechnęła się delikatnie patrząc na niego. Weszłam do garderoby i chwyciłam czarny szal, który przewiesiłam na ramiona. Wyszłam z pomieszczenia. Razem z Itachim wyszłam z pomieszczenia. Kroczyliśmy schodami w dół. Gdy się znaleźliśmy, zobaczyłam Mikoto w długiej bordowej Sukni. Sasuke stał dalej w garniturze odwrócony do nas tyłem.
-Ślicznie Sakuro wyglądasz - powiedziała Mikoto.
-Wzajemnie.
-Co to jest? Melodramat? Suknią się interesujecie. - warknął Sasuke i obrócił się do nas. Stał zdziwiony. Razem z Itachim odchodziłam do wyjścia. Przyciągnął Sasuke i wyszeptał mu parę słów. Sasuke patrzał na niego wściekły. Szofer otworzył nam drzwi. Siedziałam koło Itachiego. Wolę się nie odzywać bo jeszcze coś powiem, a tego naprawdę nie chce. Boję się po prostu. Na bankiecie będę siedzieć cicho jak myszka.



Nie wiem kiedy będzie następny rozdział. Może w następnym miesiącu, bądź pod koniec czerwca. Teraz matura i egzamin zawodowy, wiec prosiłabym o cierpliwość jeśli można. A tera przepraszam za zwłokę, ze tak długo przeciągałam. 

16. Podwójne uderzenie


Kroczyłam z nim obok, trzymając się nadal za dłonie. Wszyscy już to zauważyli. Zachowaliśmy się jak para, może nawet lepiej. Tego właśnie pragnęłam, by czuć się potrzebna drugiej osobie. Czy dla niego taka właśnie jestem? Nie wiem. Nie dał mi tego do zrozumienia jak jest między nami. Poczułam jak jego palec delikatnie pieści moją skórę. Było mi naprawdę dobrze, gdy robił takie rzeczy. Uczył się jak zachowywać się przy kobietach, ale widzę, że nie udaje niczego. Nie chce nic mówić swojemu bratu? Dlaczego? Nie chcę go wtajemniczać? Niech i tak będzie. Spojrzałam przed siebie i zauważyłam Ino rozmawiającą z Deidarą.  Wyglądało to bardzo fajnie.
Hidan wraz z Sasorim podeszli do Itachiego, biorąc go ode mnie. Podeszli do jednego z szklanych okien, w nich były małe pozytywki, i jedna książka. Odeszłam stamtąd, zaczęli się śmiać. Obejrzałam się. Wskazywali na mnie. Uniosłam brew do góry, i uśmiechnęłam się delikatnie widząc jak mąż ich popycha.
Z nimi był szczęśliwy. To dobrze. Stanęłam przy jednej szybkie i spoglądałam na biżuterię, która naprawdę wyglądała zniewalająco bez względu na wszystko, u kogo jest noszona. Miałam nadzieję, że nikt nie zauważy w co się wpatruje, lecz nie było to możliwe. Itachi już stał za mną. No i koniec…
Razem odeszliśmy, nic nie powiedział na ten temat. Lecz jego oczy mówiły więcej, oby tylko tego nie kupił. Weszliśmy do jednego budynku, gdzie wszędzie były gry. Ludzie siedzieli i grali. Brunet uśmiechnął się delikatnie. Widocznie długo tutaj nie był. Ino do mnie podbiegła.
-Porwę ja, na chwilę. - powiedziała i pociągnęła mnie w stronę, gdzie stała grupka chłopaków z lekkim uśmiechem. Zatrzymaliśmy się koło nich. - przedstawiam wam Sakure Uchiha.
-Miło poznać. - powiedzieli razem. Przedstawiała każdego po kolei, a wtedy doszli tamci do nas. To wszystko jest takie dziwne, zmusili Itachiego do przyjścia, ale on musi się dobrze bawić. Tak to nie będzie niczego dobrego.
-Słuchaj.. - zaczęła - Wiesz co to jest? - pokazała mi na jedną grę, w której się tańczy, były dwie plansze.
-Nie, nie jestem w tym dobra. - powiedziałam do niej.
-Nie przesadzaj. - właściwie nie chciałam w tym tańczyć, bo byłam dobra w takich rzeczach. Uwielbiałam tańczyć, lecz było dla mnie zakazane. Moja kurtkę wziął Itachi trzymając. Spojrzałam na niego i westchnęłam. Sam chciał na pewno wiedzieć czy wygram. Wolałam o tym nie myśleć. Weszliśmy na migające kwadraty w różnych kolorach. - Gotowa?
-Nie. - odpowiedziałam prosto z mostu. Chłopacy włączyli. Oby dwie tańczyliśmy tak jak szło. Nie mogłam tego zrozumieć, dlaczego muszę to robić. Przeszłam na drugi poziom szybciej od niej. Na trzeci o wiele trudniej jest przejść. Muzyka leciała, a my tańczyliśmy jak idzie. Przekręciłam ostatni raz i stanęłam.
-Wygrana! - powiedział automat do gier..
-Więcej mnie nie proś. - powiedziałam. Itachiego nigdzie nie było, lecz na pewno wiedział, ze wygram.
-Oszukałaś mnie! - powiedziała głośnej. Uśmiechnęłam się. Wyśledziłam Itachiego, był przy grze, w której wygrywało się pieniądze. Nie wygrywał przez cały czas. Widziałam jak się denerwuje przez grę. Widocznie miał do niej pecha. U góry był napis.. 1,000,000 do wygrania!? Chciał wygrać? Nie wiedziałam, ale może nie o to chodziło.
-Deidara? - zapytałam.
-Hm…
-Nikt jeszcze nie wygrał? - zapytałam.
-Nikt. Itachiego to nie obchodzi, ale bawi się w to i się denerwuje przy okazji. Nigdy nie wygrał, i nie będzie miał szczęścia. Przy tej grze opuszczało go, jest dobry w prac ale nie w tym. - powiedział. Podchodziłam do Itachiego. Wrzucił właśnie monetę. Znów przegrał, i kolejną. Uderzył pięścią o automat. Wrzucił kolejną, i chwycił rączkę, chciał puścić, ale zatrzymałam jego dłoń kładąc swoją. Razem puściliśmy. W jednej rubryce pokazały się banknoty, w drugim także, a w trzecim… Czekaliśmy razem. Banknoty! U góry zaświecił się milion i głośno wykrzyknięte WYGRANA!
-Nigdy nie możesz myśleć o wygranej. - uśmiechnęłam się - Przypadkowe osoby wygrywają. - chwycił mnie za dłoń. Nachylił się nade mną.
-Może tu nie chodzi o to, może byłem zbyt samotny by wygrać, a  ty dałaś mi szczęście i teraz jestem przypadkowym mężczyzną. - powiedział. Spuściłam głowę aby nie widział moich rumieńców na twarzy. Właściciele podeszli i wręczyli czek w wartości 1,00,000 dolarów. Zrobili także zdjęcia. Musiał tylko rozmienić, i było by po wszystkim.
-To po prostu cud. - powiedział czerwono włosy. - Zawsze próbowałeś, a teraz… To jest super. - powiedział. Uniosłam brew i uśmiechnęłam się. Oni nie wierzyli w niego, to teraz będą musieli. Wygrał, choć za pomocą, ale wygrał. Poczułam burczenie w brzuchu, teraz mi się przypomniało o jedzeniu? Nie jadłam nawet obiadu. Wyciągnęłam z kieszeni banknoty. Niedaleko był bar. Odeszłam i zamówiłam frytki siadając na krześle. Po dziesięciu minutach dostałam duża porcję. Jadłam wolno biorąc na każda trochę ketchupu popijając pepsi. Itachi usiadł koło mnie chowając czek o wartości miliona. Ukradł mi parę frytek, zrobiłam naburmuszona minę dziecka patrząc na niego. Zaśmiał się cicho widząc co robię.
-Słodko wyglądasz, gdy jesteś taka naburmuszona. Jak mała dziewczynka. - powiedział. Jedliśmy razem frytki. Zgłodniał? Dlaczego? Przecież jadł obiad, a ja nie poszłam. Będzie mi głupio się tłumaczyć kucharzowi. - Powiedz mi, uczyłaś się tańczyć?
-Tak, ale po kryjomu. - powiedziałam z lekkim smutkiem - Rodzice tego nie akceptowali, tak samo jak gimnastyki, miałam także lekcje śpiewu. Wszystko musiałam robić po kryjomu, a dlatego, ze rodzice powtarzali, ze na nic mi wykształcenie i zdolności gdyż będę tylko udawała żonkę robiącą obiadki i opiekującą się dziećmi. Wiesz mi to bez różnicy, ale wykształcenie dla mnie jest ważne, dzieci uwielbiam. Nie będzie z tym problemy, gotować też potrafię… - nie dokończyłam bo mi przerwał.
-Gotować nie musisz. - powiedział szybko. - A jeśli chodzi o dzieci, gdybyśmy mieli to nie zostawiłbym cię samej. Nie jestem głupi, wiem jak to ciężko, pamiętam moja matkę, jak harowała, a  ojciec musiał chodzić do pracy by zarobić jak najwięcej.  - dokonał mojego policzka. - Wiec naprawdę się o nic nie martw. Możesz robić co chcesz, oprócz jednego. Zdradzania mnie. -  uśmiechnęłam się delikatnie.
-Nie zrobię tego. Powiedziałam wcześniej. - dotknął moich ust i pocałował krótko. Nie całował dłużej, gdyż usłyszeliśmy gwizdy blisko siebie. Spojrzeliśmy w bok, i byli to jego kumple.
-Miłość kwitnie pośród nas.. - nucił Deidara. Ino zaśmiała się cicho. Spojrzał na nią, a ona wzruszyła ramionami. Zauważyłam w oddali krótkowłosego bruneta, który szedł w naszą stronę.
-Itachi… - zaczęłam - Twój brat. - powiedziałam wskazując na niego. Odwrócił się plecami, Sasuke stanął naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie. Dotknął mnie za podbródek ściskając mocno. Poczułam ból na policzku. Uderzył… Upadłam na kolana, Itachi drgnął, ale widocznie nie chciał się pokazać, że tu jest. Wstałam i dotknęłam swojego policzka i wargi. Rozcięte. Szkarłat ukazał się na policzkach.
-Masz za swoje. Ukradłam mi brata, a teraz Ino. Obyś… - uderzyłam go z pięści mocno. Zachwiał się lecz trzymał się na nogach. Podeszłam ponownie do niego i uderzyłam. Pęknął mi paznokieć, co bolało.
-Jesteś rozpieszczonym bachorem. - powiedziałam pewnie. - Ty nie potrafisz się zachować, wszystkich byś wykorzystał, aby tobie dawali. To się kiedyś skończy, zrozum to! Nie po to chodzisz do tak wykwintnej szkoły, by to zaprzepaścić! Mozę ci dać lepszą przyszłość, niż inne do cholery! Ty oczywiście nic sobie z tego nie robisz… - powiedziałam do  niego. Prychnął tylko. Podszedł do mnie, chciał mnie uderzyć, ale jego ręka została zatrzymana przez rękę Itachiego. Został pchnięty przez brata dalej. Nie pokazywał swojej twarzy, więc Sasuke mógł mieć go za kogoś innego.
-Co się wtrącasz! Ciebie nie dotyczą sprawy! - mówił głośno. Popatrzał na mnie i uśmiechnął się. Chciał podejść, ale Itachi nie pozwolił na taką rzecz. Zatrzymał go, a ten na niego spojrzał. Chciał uderzyć ale mąż zatrzymał jego cios wykręcając mu ręce do tyłu. Sasuke schylił się i upadł na kolana z bólu. - Puszczaj mnie. - powiedział. Policja weszła do środka, i zobaczyła, że nic się takiego nie dzieje. Puścił Sasuke i podszedł do mnie chwytając w swoje ramiona. Przytuliłam się do niego. - Ej.. Puszczajcie mnie! Nic nie zrobiłem.
-Nie? - zapytał Ino - Przecież jest więcej światków przeciwko tobie.
-Jak mnie weźmiecie i tak szybko wyjdę. Brat się o tym dowie i będziecie mili kłopoty - spojrzałam w oczy Itachiego. Były zimne i nic nie czujące. Widocznie nic go nie obchodził w tej chwili Sasuke, choć to jego brat. Młodszy został wzięty do wiezienia, gdyż zaczął bijatykę.
-My już pójdziemy. - powiedział Itachi. Odeszliśmy, pożegnałam się z nimi i uśmiechnęłam. Dotknęłam wargi gdzie ciekła krew. Do samego domu nie odezwaliśmy się ani słowem. No kurde to nie moja wina, teraz zacznie mnie obwiniać? Świetnie. Jeszcze mógł mi powiedzieć, ze nie mam go atakować i nie oddawać, ale nie mogłabym, on jest takim głupkiem. Weszliśmy do domu. Powiesiłam kurtkę i rozebrałam buty, a on bez niczego ominął mnie. Nie rozumiem jego. Weszłam do salonu trzymając buty w ręku. Wzrok Itachiego spoczął na mnie.- Po co go uderzyłaś? Nie było chyba takiej potrzeby. - mówił.
-Nie było? Ty chyba nie wiesz co mówisz. - powiedziałam z nutką złości. - Choć masz rację, mogłaby zostawić jego, a on w zamian zatłukł by mnie. Nie musiałeś nic robić skoro było to dla ciebie takie ciężkie. Nie prosiłam cię o to! - warknęłam. Patrzał na mnie. Oj jak będziemy o takie rzeczy się kłócić długo nie wytrzymamy. Teraz to była jego wina, sam zaczął rozmowę na ten temat.
-Wiem bardzo dokładnie co mówię. Nie zatłukł by cię, wiem o tym.
-A może ty go tak nie znasz? - zapytałam. - jesteście braćmi, ale… Co ja będę się w to wtrącała. Rób co chcesz! Ja go nie lubię i nie polubię, to są wasze sprawy co robicie i w jaki sposób. Załatwiajcie miedzy sobą, a jeśli chodzi o mnie, to nie musisz mi pomagać. - odchodziłam. Ominęłam go wściekła, znów byłam nabuzowana. Jestem cicha aż do czasu. Westchnęłam cicho. Uchwycił mnie za dłoń.
-Czekaj.. - zaczął.
-Nie, zostaw. - wyszarpałam swoją dłoń. - idź po swojego braciszka, on na tobie zawsze będzie polegał. Już powiedziałam, nie potrzebuje twojej pomocy w żadnej sprawie! On potrzebuje, bo tylko na ciebie liczy! Nigdy nie będzie odpowiedzialny i delikatny nawet gdy go wyślesz na lekcje dobrego zachowania! - mówiłam głośno. - A ja jestem inna! Musisz sobie to wbić do głowy!!
-Także jesteś wrzaskliwa. - powiedział zimno choć widziałam że w jego oczach wrze wściekłość. - I już przymknij się. - odchodziłam w stronę sypialni, gdzie wolałam odpocząć od wszytego, choć to nie będzie łatwe.
-Jeszcze jedno.. jak jutro będą twoi rodzice nie przyjdę.
-Słucham? - zapytał - Skąd wiesz, że będą? Nie powiedziałem tobie.
-Wystarczyło, że Sasuke powiedziałeś. - powiedziałam. Uchwycił mnie ponownie i przyciągnął do siebie mocno trzymając w tali. Nie puszczał. Jednak wściekłość zaczął u siebie pokazywać.
-Nie lubię jednej rzeczy, jak ludzie podsłuchują. - trzymałam swoje dłonie odpychając się, ale to było na nic. Nie dawałam rady, a uderzyć go nie chciałam. - I radzę ci tego nie robić. - mówił z jadem w głosie. - Ile usłyszałaś?
-Nie twój interes. - warknęłam wściekła na niego.
-Nie mój? Zaraz się przekonamy czy nie mój. - powiedział. Uchwycił mnie za talie i przerzucił sobie przez ramię. Nie mogłam się wydostać, wiec zaczęłam krzyczeć, ale kto by mnie usłyszał skoro dom jest pusty. Tylko my dwoje. Sasuke na policji, pokojówki, kucharze, ogrodniczy w domach swoich spokojnie siedzą.  Uderzyłam go w plecy pięściami ale to nic nie dawało. Westchnęłam ciężko. Nie byłam tak trzymana jak przez Deidare. Weszliśmy do pomieszczenia, drzwi zostały zatrzaśnięte przez nogę bruneta. Rzucił mnie na łóżko. Spojrzałam na niego z nienawiścią. Zaczął być nieznośny i to do granic możliwości. -teraz mnie posłuchaj, wszystko jest w moim interesie. Jesteś jeszcze młoda, i nie zmuszam cię do niczego, choć pragnę tego. A Sasuke tez musze mieć na oku, wiec nie rób nic co jest z nim związane. - powiedział.
-No jasne, ja nie mam robić, ale jakby on mnie napastował i bym go uderzyła. Powiedziałbyś: po co to zrobiłaś!? Było to nie potrzebne!.  - mówiłam głośno do niego. Stał nade mną i się przyglądał. Co za dupek… - Czy ty w ogóle znasz się na tym? Chyba nie. Na pewno na uczuciach tez się nie znasz. - powiedziałam wstając. Widziałam w jego oczach wściekłość.
-Nie znasz mnie.
-I chyba nigdy nie poznam! - fuknęłam. - Bo ty wszystko potrafisz udawać, nawet to co robisz!
-Zamknij się! - krzyknął. Upadłam na łóżko czując mocny ból w tym samym policzku co uderzył Sasuke. Przytrzymałam się za policzek i spojrzałam na niego. Wpatrywał się w swoją rękę i spojrzał na mnie. - Sakura ja…
-Wynoś się. Idź po swojego brata! No już!!! - krzyczałam. Odszedł teraz posłusznie, zamknął cicho drzwi. Po policzkach uleciały mi łzy. Łkałam cicho. To nie było dla mnie. W tej chwili byłam traktowana jak nic nie warty śmieć. Choć widziałam jego zdziwienie na twarzy, to nic mu nie dawało. Żadnej obrony za to co zrobił.
Wstałam biorąc swoją piżamę i weszłam do łazienki. Odkręciłam kurek i cicho woda leciała. Nie zamykałam się, widziałam, że Itachi wróci później. Rozebrałam z siebie ubranie i spojrzałam w lustro. Mój policzek był czerwony, i miał rozcięcie, a z wargi delikatnie ciekła krew po drugim uderzeniu. Wtarłam delikatnie. Piekło niemiłosiernie. Policzek pulsował bólem i był napuchnięty. Itachi dodał mi dodatkowego bólu. Siebie warci, są siebie warci. Spuściłam głowę. Włosy opadły bezwładnie na policzki. Łzy znów spłynęły po policzkach. Wytarłam delikatnie. Moje życie nie będzie takie łatwe niż się spodziewałam.
Weszłam pod prysznic, ciało oplątywała ciepła woda. Była chwilowym ukojeniem zmysłów. Teraz będzie jeszcze ciężej, niż mogę się spodziewać. Wszystko będzie się plątało. Jutro nigdzie  z nimi nie jadę, przejdę się. Tak będzie najlepiej, chociaż w spokoju przejdę ten kawałek. Nic mi nie będzie, najwyżej zaatakują mnie i będzie po sprawie.
Opłukałam swoje ciało z mydlin i westchnęłam cicho myśląc o Itachim, który nie zapanował tym razem nad swoimi emocjami. Oj nie dobrze, tak jeszcze nie miałam, a nie miałam. Jedne raz z ojcem, ale to jest dla mnie mało ważne.
Wyszłam wycierając każdy drobny element ciała. Założyłam na siebie piżamę różowo-czarna. Jedwab był różowy, a koronka wokół czarna. Sięgała do ud. Rozczesałam włosy susząc każdy skrawek. Zawiązałam w warkocza zawiązując końcówkę. Chwyciłam szlafrok i założyłam na siebie. Miał emblemat klanu Uchiha. Należałam do nich, nie byłam Haruno. Nie chcę się przyznawać nawet do nazwiska.
Wyszłam z pomieszczenia, i podeszłam do drzwi i chwyciłam klamkę. Pociągnęłam parę razy. Zamknięte? On… Co za tupet! Jak On śmiał mnie zamknąć, nich go tylko dorwę rozerwę go na strzępy. Chciałam cos zjeść, a teraz nie mogę. Muszę czekać, aż przyjedzie z Sasuke. Znowu mamy się kłócić? Cóż, oby nie, nie chcę aby Sasuke cokolwiek słyszał.
Usłyszałam szarpanie drzwi, a potem męski głos lecz nie należał do Itachiego, tylko do jego chorego brata.
-Twojej żoneczki nie ma? - zapytał z wolna.
-Nie powinno cię to obchodzić. - powiedział zimno Itachi. - Wynocha do siebie.
-Nie bądź taki zły. Cała drogę byłeś, aż mi przywaliłeś. Czy coś się stało? - zapytał brat Itachiego. Wsłuchiwałam się w ich rozmowy siadając na większym parapecie z wieloma poduszkami. Podciągnęłam do siebie nogi opatulając rekami.
-Nie twój interes. Wynocha. - powiedział wrednie. Słyszałam kroki, a  po chwili wsadzany klucz do środka. Pstryknięcie. Drzwi się uchyliły wpuszczając światło do środka.  Opadłam głowę o ścianę i wpatrywałam się w oświetlony basen. Nie zaszczyciłam go swoim spojrzeniem. Światło znikło. Poczułam na policzku jego zimna dłoń. - Sakura… - zaczął. Strzepnęłam jego dłoń. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Wymieniliśmy się swoimi wyrzutami po przez oczy. Wstałam i odchodziłam.  - gdzie idziesz?
-Zjeść. Przeszkadza ci to? - zapytałam nie odwracając się do niego. Milczał, wiec wyszłam z pomieszczenia. Kroczyłam wolno na dół zakrywając się szczelniej, na wszelki wypadek. Weszłam do innego korytarza i wkroczyłam do kuchni. Z lodówki wyjęłam mleko nalewając do szklanki, i szybko zrobiłam kanapki. To było straszne… cóż Itachi jak chce może zerwać małżeństwo. Nic już nie jest dla niego potrzebne. Rodzice odeszli, wiec nie mam nikogo!
Zjadłam kanapki i popiłam mlekiem. Do pomieszczenia wszedł mężczyzna o krótszych włosach. Nie zwróciłam zbyt wielkiej uwagi na jego osobę. Włożyłam oby dwie rzeczy do zmywarki. Wyszłam z pomieszczenia krocząc w górę do swojego pokoju.
-Sakura - usłyszałam z tyłu. Spojrzałam za siebie, Sasuke wyszedł za mną. - Mam nad tobą przewagę.
-Oj, jak się cieszę. Niezmiernie. - powiedziałam i wzruszyłam ramionami. Nie obchodziło mnie co i jak, ale niech się w końcu odczepi. Na jego policzku także była czerwona plama po mojej pięści. Szłam do góry schodami,  poczułam mocny uchwyt za nadgarstek. Sasuke mnie przyciągnął do siebie i przytrzymywał przy poręczy. Dotknął policzka i pieścił? Coś nieprawdopodobnego. Zbliżał się do moich ust.
-Sasuke!! - usłyszałam krzyk z góry. Spojrzeliśmy w górę. Stał przy schodach sam Itachi w szlafroku zawianym. Oczy Sasuke wyrażały strach jak i zdziwienie nie myślał, że przyjdzie? Cóż, tez się nie spodziewałam jego nagłej wizyty. - Miałeś być w swoim pokoju. - poszedł do góry. Itachi go chwycił za koszule i wyszeptał parę słów do ucha, a jego oczy były przesiąknięte strachem. Odszedł od niego. Ruszyłam do góry będąc w zupełności obojętna. Nie wiem jaki haczyk ma na niego Itachi, ale widocznie musi być bardzo dobry skoro przestraszył się. Weszłam do sypialni, a  On za mną zamykając drzwi na klucz. -Czemu nie zareagowałaś? - zapytał
-Sam mówiłeś abym nie reagowała. - powiedziałam do niego obracając się przodem.
-Nie o to mi chodziło. - mówił. - Ciężko będzie z tobą wytrzymać.
-Cóż, nie musiałeś zmuszać się do małżeństwa. - powiedziałam. Spojrzał dokładnie na moja sylwetkę i spoczął na twarzy. - Miałeś swoją wolę, mogłeś wybierać, najwyżej moi rodzice nie dostali by pieniędzy. - powiedziałam do niego - i nie uciekli. - wyszeptałam do siebie wzdychając głośno. Miałam dzisiejszego dnia dosyć. Nie mogłam tego zrozumieć, dlaczego dzisiaj tak się męczę.
-Oczywiście. - powiedział do mnie. Spojrzałam na niego dokładnie. -Miałem duży wybór, ale wybrałem ciebie. Chociaż ze to przymuszenie, to mi nie przeszkadza. Zyskałem żonę i nie musze szukać.
-Dla ciebie to hazard?
-Co? Nie. - powiedział stanowczo. - Niby czemu hazard? Ciebie było by trudno hazardować. Choć to by była dla niektórych osób kusząca propozycja, gdyby ciebie znali całkiem dokładnie. Twój charakter jak i upartość. - wypowiedział wolno i uśmiechnął się delikatnie, gdyby nigdy nic się nie stało pomiędzy nami. Byłam pewna, że On knuje pewna intrygę! Jeśli tak, dowiem się wszystkiego. - Choć w Japonii byłaś traktowana nie za dobrze. Nie brał bym cię tutaj. Wziąłem dlatego, abyś przestała myśleć o swoim dawnym życiu, bo masz je za sobą.
-Chyba nie mam. - zaczęłam. - Ty i Sasuke potraficie wszystko przywrócić.
-Nie porównuj mnie do niego. Nie jestem taki jak on. Raz, tylko raz straciłem panowanie. - powiedział lekko zdenerwowany
-O raz za dużo. - powiedziałam do niego. Znalazł się przy mnie. Patrzałam na niego, lecz odwróciłam głowę w bok krzyżując dłonie na piersiach. Co mi po nim skoro nie potrafi się powstrzymywać? To był tylko raz, nie znam go dokładnie by go na całą linię skreślać. Westchnęłam. Będzie nam dość ciężko, jak mu nie wybaczę. Nie, nie zrobię tego dopóki on mnie nie przeprosi. Jego usta poczułam na swojej szyi. Drgnęłam. Podobało mi się, i to bardzo. Chciałam go odepchnąć, ale on spowodował, że upadliśmy na łóżko. Pocałunki stawały się bardziej agresywniejsze, ale za to namiętne. Nie mogłam go odepchnąć, wiec uległam. Jego dłoń błądziła po moim udzie. Dawałam się dotykać, bo był moim mężem, tak by nie miał żadnego prawa.
-Jutro idziemy na bankiet. - wypowiedział oddychając ciężej.
-Nigdzie z tobą nie idę. - powiedziałam. Popatrzał na mnie, zrzuciłam go z siebie i uciekłam do łazienki. Umyłam szybko zęby po jedzeniu wycierając usta po wodzie. Czułam zimny powiew na szyi. Wyszłam. Siedział na łóżku opierając się o złote obręcze. Był lekko oburzony tym co zrobiłam najprawdopodobniej. Zdjęłam szlafrok i usiadłam na łóżku plecami do Itachiego. Poczułam jego ciepły oddech na swoim karku. Jego ręce znalazły się na moim brzuchu splątując się ze sobą.
-Dlaczego?
-Bo nie…
-Wiesz, ze wyjścia nie masz. Wtedy zawiedziesz moją matkę.
-Nie wykorzystuj do tego swojej matki. - powiedziałam wyszarpując się z objęć. - To, że twoi rodzice tez mają iść, to nic nie znaczy. Mam tez ważniejsze sprawy niż bankiet.
-Na przykład jakie? - milczałam. Nic nie mogłam wymyśleć. Niech to szlag. - Czyli nie masz? No to załatwione idziesz ze mną. - powiedział. Usiadłam wściekła na łóżku zakładając ręce na piersiach. Moja głowa była pusta w tym momencie, gdy się zapytał. - Nie złość się. To tylko jeden bankiet, choć na pewno po drodze będziesz spotykała się z innymi, ale teraz idziesz i nie chcę słyszeć sprzeciwu. Jesteś moja żoną i musisz chodzić. - przykrył się kołdrą. Weszłam pod kołdrę, by było mi cieplej. Nic nie poczułam. Zmorzył mnie sen i zasnęłam bardzo szybko.


Moi drodzy, następny nie wiem kiedy się pojawi. Może w następnym miesiącu lub pod Konic tego, ale naprawdę nie wiem! Pozdrawiam czytelników mojego opowiadania.

15. Salon Gier


Jechaliśmy, jechaliśmy i jechaliśmy. Droga niesamowicie się dłużyła, może dlatego że byłam strasznie zmęczona. Sen przemawiał do mnie. Najpierw się położę do łóżka chociaż na godzinkę, aby odpocząć. Nie wiedziałam co mnie tak naprawdę wykończyło, przecież nic takiego nie robiłam dzisiejszego ranka. Jedynie wcześnie wstałam, a może strefa czasowa? Cóż, nie przyzwyczaiłam się jeszcze. Będę musiała przyzwyczaić organizm i nie iść spać, bez względu na wszystko.
Zatrzymaliśmy się w różnych miejscach, gdzie stały znaki drogowe z napisem STOP, a także światła. Położyłam głowę na oparciu wzdychając ciężko. Miałam dzisiaj serdecznie dosyć wszystkiego. Chciałam poczuć miękką poduszkę, albo nawet nie tylko nią… Tylko, ze go nie będzie. O czym myślę, o mężu, normalne. Czy raczej nie? Jesteśmy ze sobą mało, ale to jest normalne, że muszę czasami myśleć o kimś, a rodziców nie mam, tylko męża i przyjaciółkę.
Tak na pewno zostanie na dłuższy czas okresu. Ciekawe co rodzice robią. Wyjęłam komórkę, i wypadły banknoty, które dostałam od bruneta. Chwyciłam się za brzuch, teraz dawał znak? Co za… to nie sprawiedliwe. Powinnam wcześniej cos zjeść, cóż więcej najwyżej się zje. Zawsze zrobię źle, a potem żałuje. Może też źle było rysując rysunek, sama nie wiem. Zobaczymy co z tego naprawdę wyjdzie.
Zatrzymaliśmy się, a drzwi się otworzyły. Wyszłam uśmiechając się do mężczyzny dziękując za wszystko. Kroczyłam małymi kaflami prowadzącymi do domu. Uśmiechnęłam się delikatnie myśląc czy wszystko jest jak należy. Wkroczyłam do budynku. Pokojówka ogarniała pomieszczenie. Czy On daje im kiedykolwiek wolne? No nie wiem, to się zobaczy. Wyjęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Miałam dwie nie odebrane widomości. Nacisnęłam. Zastrzeżony? Któż mógł do mnie dzwonić? A tam nie wiem. Weszłam do salonu, i Sasuke leżał na ziemi trzymając się za żuchwę. Niedaleko na sofie siedział Itachi notując w swoim notesie rzeczy? Myślałam, że go nie będzie o tak wczesnej porze.
-Itachi, co ty wogóle robisz w domu?
-Cóż chyba zapomniałem wspomnieć, że dzisiaj kończę szybciej. Byłem przed tobą w domu, ale załatwiłem jeszcze jedną sprawę związaną z tobą. - powiedział pewnie. - Jak na Uchiha zachowujesz się kategorycznie.  Będę cię odwoził na maniery dobrego zachowania a także jak zachowywać się w stosunku do kobiet.
-Na takie bzdury nie będę chodził, to dla kobiet! - powiedział głośno wstając. Itachi zamknął z hukiem papiery rzucając na szklany stół.
-Dobrze, jak chcesz. - Sasuke się uśmiechnął. - To ty będziesz w oczach ojca gorszym synkiem. Nie ja, wiesz ze na to chodziłem od najmłodszych lat, bo muszę odziedziczyć wszystkie nasze firmy zarządzając nimi, a także opanować gniew. - Sasuke wstał i usiadł blisko niego.
-Przylatują?
-Tak. - powiedział zimno Itachi.
-Kiedy?
-Jutro będą. - powiedział szybko. Nie wyszłam do nich, oparłam się o ścianę i westchnęłam cicho.
-Dobra a teraz na poważnie, po co zgodziłeś się na ten ślub? - zapytał krótko włosy brunet. Słyszałam ich ciche oddechy wsłuchując się w każde słowo. - Powiedzmy szczerzy, ty jej nie kochasz i nie pokochasz ją. - mówił. Dlaczego właśnie teraz? Nie mogli zacząć kiedy indziej jakże „pięknej” rozmowy na mój temat.
-Dlaczego się zgodziłem? Proste. Rodzice chcieli, a  przy okazji mogłem zyskać żonę. - mówił nadal zimno. - Nie interesuj się tym za bardzo, bo to ciebie nie dotyczy. To są moje sprawy dlaczego zrobiłem wiele rzeczy, więc zrozum że nic ciebie nie dotyczy. - powiedział.
-Oj daj spokój. - mówił. - Sakura, ma w sobie urok, ale widzisz ile na mnie osób leci, choć na ciebie także. Nawet z mojej szkoły. A ty sobie zatrułeś życie małolatą, która ani trochę ciebie nie zna. Nigdy nie pozna prawdziwego ciebie, bo nie potrafisz się otworzyć. - powiedział szwagier z chytrością. Wcale nie chciałam o tym myśleć, ale nie miałam wyboru. Czy to było możliwe, aby życie się zmieniło o 180 stopni? Będzie jeszcze gorsze, nie to się nie zmieni tylko doda co najgorsze w świeci istnieje…
-Dużo o mnie jeszcze nie wiesz. Lepiej się przygotuj na spotkanie z rodzicami. - usłyszałam jak wstaje, wtedy ktoś wszedł do pomieszczenia przez główne drzwi. Był to nie kto inny jak blondyn z dłuższą grzywką. Chciał wrzasnąć, lecz podbiegłam do niego trzymając go za usta, by nic nie powiedział głośno. Odeszłam…
-Sakura… - powiedział dość głośno. - jak miło znów cię zobaczyć! - prawie krzyknął. Nigdy nie zrozumiem takiego postępowania chłopaków. Podbiegł do mnie podrzucając mnie i przerzucając za ramie. Czy on kompletnie zwariował? Nie patrzałam czy Itachi jest wściekły, tylko czułam się skrępowana taką sytuacją.
-Co za żenada... - powiedziałam do siebie cicho. Chwyciłam go blisko paska od spodni. Chwyciłam mocno i popchnęłam biorąc nogi za jego sylwetkę. Ukucnęłam i wzięłam swoją torbę w dłonie prostując się. Zauważyłam teraz innych mężczyzn, który weszli do pomieszczenia z lekkim uśmiechem. Usłyszałam nagły huk. Obróciłam się szybko. Blondyn leżał na schodach a blisko niego potłuczony wazon. Podbiegłam do niego. - Nic ci nie jest?
-Nic.
-Na pewno wszystko dobrze? - zapytałam z troską.
-Tak. - uśmiechnął się i wstał.
-Co wy tu robicie? - zapytał zimny glos. Nie chciałam być przy ich rozmowie, ale to mnie mało w tej chwili obchodziło, więc ruszyłam do góry. DO pokoju, gdzie mogłam nad wszystkim pomyśleć. Lecz nie będzie to sypialnia. Usłyszałam dźwięk  dzwonka. Spojrzałam na wyświetlacz idąc dalej w górę.
-Witaj Hinata. - powiedziałam. Chciałam do niej właśnie dzwonić, a tak naprawdę czytaliśmy sobie w myślach jak i kiedy mieliśmy do siebie napisać lub zadzwonić. Ona jest moim drugim aniołem, którego mam przy sobie. - Co tam u ciebie?
-Nic ciekawego, stara bieda. - uśmiechnęłam się idąc przez korytarz i wchodząc do pokoju, gdzie Sasuke mnie pocałował. Usiadłam na sofie i wpatrywałam się za krajobraz za oknem. Włączyłam cicho muzykę i rozkoszowałam się jej głosem i piosenki. - Już po szkole?
-Tak. Chodzę do prywatnej, co mnie nie zadawala. Trzeba to przeżyć. W klasie jest mój szwagier, co mnie irytuje. Nie znosimy siebie. - westchnęłam cicho. - Nie wiem po co mi to wszystko. Chciałabym być w Japonii blisko ciebie.
-Nie chciałabyś. Twoi rodzice kompletnie zwariowali i jest mały konflikt z rodziną Uchiha. - powiedziała do słuchawki. Jaki znowu problem? Przecież wszystko miało pójść dobrze, mieli dać pieniądze i po sprawie. Co jest przyczyną kłótni? Kolejnej.
-Jaki? - zapytałam szybko.
-Nikt ci nie powiedział? Tak jest od paru dni. Firma Haruno całkowicie została przejęta przez Uchiha po twoim ślubie.
-Co! Dlaczego? - zapytałam. - przecież zrobiłam co chwili co jeszcze miałabym zrobić.
-Nie o to chodzi. Wszystko zrobiłam należycie, tylko ze twój ojciec popełnił błąd. W gazecie dzisiaj czytałam… Czekaj przeczytam ci zaraz. - powiedziała do mnie. Słyszałam jej kroki, i westchnęła cicho mówiąc gdzie ja ją posiałam, kurde. - mam! - prawie aż krzyknęła. - Czytam: „Pan Haruno, uważany się za najlepszego z posiadaczy firm wydał swoją córkę parę dni temu, za prezesa firm Uchiha, Itachiego. W zamian dostał 500,000 tysięcy jenów. Lecz przychodzi nam nowa wiadomość, jaki to popełnił błąd? Co było powodem utracenia takiej sumy pieniędzy? Nasza gazeta dowiedziała się o przyczynach tego wszystkiego. Dowiadujemy się na temat, że pan Haruno nie chciał przeznaczyć pieniędzy na firme tylko własne korzyści. Sprzedał swój dom i razem z zona wyjechali za granicę zostawiając firmę, a przy okazji oszukując własną córkę, zostawiając ją pod skrzydłami Uchiha.” - skończyła. Zacisnęłam dłonie w pięść. Czy oni kompletnie zwariowali? To prawda oszukali mnie. Myślałam, ze dla nich jest ważna firma a tu taka niespodzianka. Dopiero po jakimś czasie poznaje się człowieka jaki jest naprawdę. Teraz w szczególności rodzice przegięli pałę! Jak mogli nie oddać i nie mówić co tak naprawdę chcą. - Przykro mi. - powiedziała do mnie.
-Naprawdę tak się stało?
-Tak. Twoi rodzice wylecieli późną nocą prawdopodobnie, lecz zatarli za sobą wszelkie ślady. Zostawili cię samą, ale nie martw się masz mnie w razie potrzeby, i nie tylko mnie. - wiedziałam o kogo chodzi..
-Tak. Dziękuję ci za wszystko. - powiedziałam łamiącym się głosem.  Nie mogłam tego znieść, jak oni mogli własne dziecko oszukać? Już sama nie wiem w co mam wierzyć, ludzie są tacy nie do zniesienia w niektórych okolicznościach, a najwięcej jak chodzi o pieniądze. - Wiesz zadzwonię trochę później do ciebie. Chce się położyć, jeszcze się nie przyzwyczaiłam do zmiany czasu.
-Dobrze. Uważaj na siebie. - powiedziała. Rozłączyła się. Zacisnęłam dłoń na komórce. Rzuciłam komórkę w ścianę z wściekłości. Nie obchodziło mnie co się z tym stanie, ale oby nikt nie wszedł. Ona mi powiedziała taką rzecz, która jest prawdziwa. Sama nie wiem komu mam wierzyć, za dużo tego jak na raz. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia depcząc z całej siły po komórce.  Otworzyłam drzwi i kroczyłam do sypialni zostawiając wszystkie inne rzeczy, w „pokoju nauk”.
Miałam zaciśnięte dłonie w pięść, nie czułam nawet bólu wbijających się paznokci w skórę. Co mnie ból, skoro rodzice wbili mi nóż w plecy. Bardziej boli ból psychiczny niż fizyczny. Może Fugaku z Mikoto chcą mi to powiedzieć osobiście, bo to nie rozmowa na telefon? Zobaczymy jutro, gdy przyjadą. Weszłam do garderoby zawieszając mundurek na swoje miejsce i przeglądałam wszystkie rzeczy. Wzięłam jedną i drugą rzecz. Założyłam na siebie białe spodnie z tylu na dwóch kieszeniach dwa czarne nadruki smoków z krzyżem, czarne buty na szpilce i do tego czarną bluzkę z lekkimi diamencikami na ramieniu. Wyszłam i rozczesałam jeszcze raz włosy rozpuszczając je bezwładnie. Powinnam raczej naprawdę pomyśleć. Do pomieszczenia wpadło jasne światło. Obróciłam się szybko, włosy lekko zafalowały.
W futrynie drzwi stal Itachi trzymając w ręku zepsutą komórkę. Patrzał na nią i na mnie. Westchnęłam i usiadłam zrezygnowała na łóżku nie odzywając się. Wolałam już podpaść pod ziemię, by nic do mnie nie mówił, bo co miałam mu powiedzieć? Dowiedziałam się bardzo ważnej rzeczy dlatego rozwaliłam telefon.? Chyba śnię.
-Nie pytaj.. - powiedziałam do niego.
-Nie zamierzam. - powiedział do mnie. - Choć moi przyjaciele chcą ciebie poznać. - uniosłam jedna brew do góry. - Nie dziw się. Oni tak zawsze mają - mówił zimno. Wstałam i odeszłam. Komórkę, a raczej jej pozostałości położył na stoliku. Szłam razem z nim na dół, aby się z nimi chociaż przywitać. Nie chciałam zajmować jego chorymi kumplami, gdyż miałam własne problemy na głowie. A takim mega problemem byli rodzice. Czym w ogóle się przejmuję? W końcu zabraknie im pieniędzy, a wtedy niech nie myślą, że im cokolwiek dam? Mogą sobie śnic o takim czymś.
-Sakura, - powiedział. Wróciłam do rzeczywistości. - to są moi przyjaciele. Deidare znasz, Sasori, Kisame, Hidan. - powiedział pokazując mi każdego po kolei. Deidara siedział i rozmawiał z siwowłosym który uśmiechnął się do mnie. Czerwono włosy stanął koło mnie wpatrując się w moje oczy.
-Czy ciebie coś trapi?
-Nic.
-Kłamiesz. Widać po tobie, dowiedziałaś się jednej rzeczy, bardzo ważnej. - powiedział. Odwróciłam głowę w bok patrząc w lustro, które wisiało na ścianie. Czy to aż tak widać? Nie było to możliwe, żebym pokazywała swoje uczucia. - usłyszałam dzwonek do drzwi. Wszyscy się spojrzeli w stronę korytarza, a po chwili na Itachiego.
-Spodziewasz się kogoś? - zapytał granatowo włosy.
-Nie. Może Sasuke. - powiedział. Pokręcił głową, ale poszedł do drzwi i otworzył. Nie przejmowałam się tym za bardzo. Lecz do moich uszu doszedł kobiecy glos. Bardzo znany… poszłam do korytarza i zauważyłam Ino.
-Ino.. - powiedział uradowany Sasuke. Trzymała w reku książki. Minęła Sasuke popychając go w bok. - Ino? - zapytał. Podeszła do mnie i uśmiechnęła się delikatnie.
-Musisz mi pomóc.
-W czym? - zapytałam. Pokazała mi jeden podręcznik do chemii. Nie miała zadawalającej miny, skąd wiedziała że byłam dobra? Kto to tam wie. Spojrzałam w jej oczy. Nie chodziło tutaj o pomoc w nauce. Zdecydowała się jednak. - jasne nie ma sprawy.
-Ej… - powiedział Sasuke, gdy odchodziliśmy. Wkroczyliśmy do salonu, gdzie siedzieli wszyscy i spojrzeli się na blondynkę.
-Dzień dobry. - powiedziała nieśmiało.
-Itachi.. - spojrzał na mnie - Czy macie bibliotekę?
-Idź w górę i w lewo ostatnie drzwi po prawej stronie. - poszliśmy oby dwie w tamtą stronę, która wskazał. Spojrzałam w dół na Sasuke, który mierzył mnie wrogim spojrzeniem. Nic mu nie odebrałam wiec co On ode mnie chce? Chwila, czy on chciał się z Ino zabawić? Dupek. Doszliśmy. Rozpaliłam światło, bo było dość ciemno. Usiedliśmy przy jednym stoliku.
-Teraz mów. - powiedziałam. - Czy ty go naprawdę kochasz? - zapytałam.
-Sama nie wiem co o tym myśleć, przy nim nie czuję się tak jak przy… - przerwała na dłuższą chwilę. Patrzałam na nią, myślałam że chodzi o Sasuke, a  nie o kogoś innego. - Deidarze. - byłam z tego powodu zdziwiona, nie widziałam, ze ona woli Dei’a od Sasuke, brata Itachiego. Cóż, Deidara tez jest przystojny i w dodatku pełen humoru. Wiem, ze jest najlepszym przyjacielem Itachiego, a reszty za bardzo nie znam. Gdyby blondyn tak naprawdę nim nie był to nie ściągał by go z Stanów do Japonii na światka. Taka była tego prawda, był najlepszy z wszystkich. - I nie wiem co robić, gdy dowie się o tym Sasuke, chyba go zamorduje. Sasuke jest strasznym typem, jeśli mu się coś nie spodoba to likwiduje.
-Musiałby mnie zlikwidować. - zaśmiałam się cicho.
-Zamierza. - powiedziała. Spojrzałam na nią. - Chce zniszczyć twoje i Itachiego małżeństwo. Boję się już całkowicie, ze naprawdę zniszczy. I nie będziesz szczęśliwa.
-Ty nic nie wiesz? - zapytałam wtrajać i szukając jakichś książek oby tylko zacząć czytać. Zauważyłam jedna moja ulubioną. Położyłam ją na stole.
-To, ze musiałaś za niego wyjść by ratować firmę? To wiem. Sasuke nam powiedział, ale to nic nie znaczy - popatrzałam się na nią. Uśmiechnęła się delikatnie przekładając kartki i pokazując mi jeden rysunek z cytatem. „Serce nie wybiera”. - taka jest prawda. Ty zawsze możesz w nim się zakochać, a On tak samo w tobie. Wszystko jest możliwe, a wiesz ze prawdziwej miłości nic nie zerwie. - westchnęłam.
-Chciałabym tak myśleć. Jestem jeszcze młoda, ale do 20 roku życia musze mieć dziecko na świecie. - uśmiechnęłam się.
-Co to za problem? Parę wspólnych nocy i będziecie na pewno mieli. Jaka była twoja noc poślubna? - zapytała.
-Tego ci nie powiem, to moja sprawa. - posłałam jej smutny uśmiech. Parę razy i będziemy mieli dzidziusia? Tyle, że jeszcze z nim nie byłam w łóżku. Nie pogania mnie, ale nie mogę z tym tez zwlekać. W tym roku jeszcze to musi nastąpić, będę się z sobą zmagać z pewnością.  Westchnęłam ponownie na swoje myśli. Zmagania będą trudno, bo jeszcze w głowie mam ich zdradę opuszczenia mnie. - Nie chce być wredna, ale nie chce o tym mówić. Itachi na pewno tez by nie chciał abym mówiła.
-Och.. - wyszeptała - To musiało być wam wspaniale. - westchnęła błogo. Zauważyłam, ze się dołuje.
-Nie możesz o tym dłużej myśleć. - powiedziałam. Popatrzała na mnie. - Gdybym była na twoim miejscu znalazłabym sobie kochającego i z prawdziwego zdarzenia chłopaka, a twój były byłby cholernie zazdrosny. Teraz powiedz, co myślisz o Deidarze? - zapytałam.
-Jest słodki, miły, pełen humoru, potrafi mnie rozbawić bardziej niż ktokolwiek inny. A w szczególności ten jego uśmiech powala. - powiedziała szybko i westchnęła głośno.
-Dziewczyno, ty w nim się zabujałaś. - powiedziałam. - to dlaczego mówiłaś o Sasuke jeśli On ci się w ogóle nie podoba? - zapytałam.
-Tak to jest. Bo Dei nie zwróci na mnie najmniejszej uwagi, jestem za smarkata dla niego. - popatrzałam na nią i uśmiechnęłam się do niej. - On ma wyobrażenia o swojej dziewczynie, chce by była inteligentna i nie była naiwna, a taka jestem.
-Nie jesteś, tylko łatwo wpadasz w pułapki. Załatwimy to jakoś.  Wiem co zrobię! Umówimy cię z nim na randkę.
-Nie! - powiedziała głośniej. Jej policzki były jak maliny, tak różowe. Patrzałam dokładnie na nią dłońmi zakryła twarz i kręcił głową. Ona wstała i mnie pociągnęła za rękę. Wyszliśmy. Co ona wyprawia? Gdzie mnie ciągnie? Na pewno zna lepiej dom ode mnie. Jestem zaledwie parę dni, zapoznam się na pewno za jakiś czas z domem. - idziemy…
-Gdzie?
-Zobaczysz. - powiedziała i wyciągnęła komórkę pisząc do kogoś, lecz nie do jednej tylko do paru osób. Schodziliśmy schodami na dół. Puściła moją dłoń i schodziła patrząc w ekran komórki. Potknęła się, ale przytrzymałam ją. Zeszliśmy. - Dobra choć.
-Ino… - powiedziałam. Szłam za nią. Stanęła ponownie i odpisała. Spojrzała na grupę starszych chłopaków i uśmiechnęła się. - Itachi wychodzę w racie co.
-Gdzie? - zapytał swoim zimnym głosem
-Nie wiem. Jej zapytaj. - spojrzał na blondynkę, a ona na niego.
-Do Salonu Gier. - zdziwiłam się. Mała rozrywka? Super, nigdy nie grałam w gry, to będzie klapa. Miejmy nadzieję, że nie zrobię z siebie skończonej idiotki. Nie jestem w takie klocki najlepsza, najlepiej jak bym tylko patrzała.
-Salonu Gier? - powiedzieli mężczyźni, oprócz Itachiego. Złapał się za głowę i pokręcił zażenowany głową. - Idziemy z wami! - wstali szybko. Itachi siedział i przyglądał się całej sytuacji. Zaśmiałam się cicho widząc jak to robi. Deidara wraz z innymi uśmiechnął się wrednie. Podeszli do bruneta. Spojrzał na nich pytająco.
-Idziesz z nami. - zadecydowali. Chcieli go uchwycić, ale uderzył każdego po rekach. Patrzeli na niego oburzeni.
-Nigdzie nie idę. Wiecie jak to będzie jak pojawię się w salonie gier. Kiedyś to było inaczej, a  teraz… - nie dokończył, bo przeszkodził mu najlepszy przyjaciel.
-Czasy tak bardzo się nie zmieniły, tylko ty gburze. - powiedział Deidara. Spojrzał na niego zły, widać było po jego oczach. Nie lubił jak na niego mówili w taki sposób? Zadziała cokolwiek. Ino tez wyczekiwała, bo musiałaby na pewno napisać do swoich kumpli o spotkaniu większej ekipy.
-Nie jestem gburem. Tylko nie chce by ktokolwiek mnie tam widział.
-To zrób raz wyjątek i chodź z nami, poczujesz się jak w liceum. - przegryzł dolna wargę. Zastanawiał się? Itachi, jak nie chcesz nie idź nikt cię nie zmusza. Na jego ustach widziałam nikły uśmiech i spojrzał na mnie. - pamiętasz jak to było? Zawsze po szkole na parę gier i wieczorami tez. Znasz przyjemność z gier. A jeszcze w loteriach.
-Nie przypomnij mi o nich, straciłem tam najwięcej pieniędzy. - powiedział pewnie. - Dobra pójdę, tylko dajcie się przebrać. - odszedł na górę. Przybili sobie piątki, i uśmiechnęli się. Czyżby tak długo nie było go z nimi? Widocznie dobrze , ze idzie. Tez mogę się nacieszyć tym wszystkim. Blondynka napisała ile nas będzie w salonie. Czekaliśmy chwilę, a Itachi pojawił się przy nas.
-No nie wierzę.. - powiedział blondyn
-Też nie wierzę. - uśmiechnęli się. Obejrzałam się i zobaczyłam Itachiego w jasno niebieskiej bluzkę i czarnych spodniach. Na głowie miał czapkę z daszkiem granatowo-brązową. Grzywka ułożona w nieładzie, a kitek zwiany gumką.
-Idziemy. - powiedział chowając ręce w kieszeni. Odszedł do drzwi i otworzył drzwi wypuszczając wszystkich na zewnątrz. Chwyciłam przy okazji kurtę jeansową gdyby było zimno. Mąż zamknął drzwi i doszedł do mnie. Szliśmy na ostatku, jakby nigdy nic. Uchwycił mnie za dłoń splątując ze swoją. Miał taką gorącą. Serce waliło mi coraz mocniej, gdy trzymał dłużej. Podobało mi się takie zachowanie Itachiego. Może Ino ma racje, może z tego coś wyjdzie. Oby, tylko żeby wyszło.

14. Dzień sztuki


Idąc korytarzem z dyrektorką, nie myślałam o niczym innym jak o szkole. Z głowy wyleciał mi także Itachi wraz z innymi z mojej nowej rodziny. On był opiekuńczy to prawda, ale nie mogłam powiedzieć, że go kocham. Nie byliśmy ze sobą tak blisko jak bym chciała. Może w późniejszym czasie zrobi się z tego prawdziwe uczucie. Teraz nie mam bladego pojęcia jak to będzie.. ? Ale czy w ogóle to ma sens. Moje uczucia wobec Itachiego nie są kompletne. Trzeba poczekać, aż będę mogła wszystko zrobić w porządek. A jeszcze Sasuke? Co on chce ode mnie? Ledwo się znamy, a on mnie pocałował. Mam nadzieję, że mąż mu nic nie zrobi. Nie chcę być światkiem jakiejś sprzeczki, lub gorzej.
Idąc przez korytarz myślałam o tym jak będę czuła się w prywatnej szkole. Uczy tu Tsunade; jedna z głównych sędziów olimpiad na temat medycyny. Jest bardzo wymagająca. Nie stawia na pewno ocen za byle co, trzeba być pewnym wszystkiego, aby dobrze wpłynąć na jej zachowania pozytywne. Zawsze myślałam, ze już nigdy się nie spotkamy. A jak widziałam reakcje po uczniach, każdy się jej boi nie wiedząc z jakich powodów. Nie jest taka straszna. Może prywatnie nie, ale jak uczy? Nigdy tego nie wiedziałam. Ale może teraz się dowiem.
Dowiedziałam się wiele rzeczy o dyrektorce. To mi najwięcej pomogło, mieliśmy jedna taką rozmowę po olimpiadzie. Była taka śmiała we wszystkim, teraz muszę spełnić wszystkie wymagania.
Zatrzymaliśmy się przed jedna klasą. Stanęłam i wpatrywałam się w przeciwległą salę. Głowy wyglądały za szyby. Byli jednak ciekawi kto przyjechał nowy do szkoły. I po co to im? Chłopacy były jak najbardziej  zafascynowani. Nawet nie wiedzieli, ze już nie jestem wolna. Jestem już panią Uchiha. A w tej szkole wiedziały to dwie osoby.  Puściłam persie oczko do chłopaków, którzy odeszli. Nie miałam nigdy powodzenia, teraz to mi już na niczym nie zależy. Jestem mężatką i to na razie wystarczy. Weszłam do pomieszczenia, gdy drzwi przede mną się otworzyły.
Weszłam do Sali. Spojrzałam na szary koniec po środku trzech rzędów. Nie możliwe, będę z moim kochanym szwagrem chodziła do szkoły jak i klasy? To było by nie do pomyślenia. Nie chciałam chodzić z nim do jednej klasy, ale mówi się trudno. Zauważyłam także blondyna koło niego, który uśmiechnął się szeroko. Poznaliśmy się niedawno. Dyrektorka wyszła. Moje i Sasuke spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się delikatnie.
-E… Czyli myślę ze wy się znacie? - zapytał nauczyciel. Nie miałam ochoty na to odpowiadać.
-No cóż.. - zaczął brunet - Tak jakby. Wstydzisz się przyznać?
-Nie. - mówiłam - lecz nie lubię ciebie. Jesteś taki dziecinny! - mówiłam głośniej. Nie chciałam by cokolwiek wiedział, ale do mojego małżeńskiego nazwiska zawsze mogę się przyznać. Nie robi to różnicy. Itachi jest takim człowiekiem, do którego warto się przyznawać, ale Sasuke? Jeszcze go nie poznałam, lecz czułam jego usta na swoich. Może inni to lubią, ale nie ja. Musiałby naprawdę dużo zrobić, by dorwać się do mojego serca..
-Oj może dla ciebie. - zaśmiał się - Przedstaw się w końcu.
-Sakura Uchiha. - zaśmiał się. W czym tu było do śmiechu? Wiem, że złączyłam się z facetem starszym od siebie, ale on jest miły i pomocny, a także seksowny. Udajmy ze o tym nie myślałam.. Lecz oby nie za bardzo. Nie mogłabym tego przeżyć dłużej jakby tak było.
-Uchiha? - zapytali wszyscy chórkiem. Nauczyciel pokazał mi miejsce, w którym mam usiąść. Siedziałam na środkowym miejscu, gdzieś obok dwóch dziewczyn, które wpatrywały się we mnie i w Sasuke? Zlitujcie się. Nie łączy mnie nic z Sasuke. Spojrzałam na obrączkę. Nie wstydzę się przyznać, ze jestem żona Itachiego. Niby czemu? Bardziej to on mógłby się wstydzić mnie. Jestem nie wykształcona i małolata.
-To jest twoja kuzynka, Sasuke? - zapytała czerwono włosa.
-Nie. - odpowiedział. - A wygląda na kuzynkę? Czy my jesteśmy do siebie podobni? - zapytał. Nie patrzałam na niego i na nikogo innego. Siedziałam i przyglądałam się swojej złotej obrączce. Myślałam dogłębnie czy ktokolwiek będzie wiedział jaki to był ślub?! Oby nie..
-Tak. - odpowiedzieli wszyscy chórem,. Byliśmy naprawdę do siebie podobni? - Ona jest podobna do twojej matki, troszkę. - wypowiedział jeden  mężczyzn. Usiadłam na miejscu. Dwie dziewczyny patrzały nadal się na mnie. Nie rozumiałam tego faceta w ogóle. Miejmy nadzieję, ze nie zrobi awantury.
-Co?! - powiedział głośniej. - Wy chyba sobie jaja robicie. Ona ma być moją kuzynką i podobna do mojej matki? - zaśmiał się - Ona nie jest w połowie tak inteligentna jak moja matka, i tak samo uroda. Niczym jej nie przewyższy. - uśmiechnęłam się delikatnie. Miał dobre mniemanie o swojej matce. Spojrzałam w bok i patrzałam na niego. W jego oczach widziałam wściekłość.
-Przestańcie go denerwować. Nie ma mocnych nerwów, nie potrafi ich trzymać w sobie Powiem wam kim jestem. - wypowiedziałam patrząc na okno. Uśmiechnęłam się ponownie. - Żoną jego brata.
-Jak??!!! - krzyknęła płeć przeciwna i trochę dziewczyn. Nie mówiłam nic, jedynie ich reakcja mnie zdziwiła. O co im chodzi? Przecież to nic takiego, prawda? Przyznałam się jedynie do takiego związku. Jestem zoną Itachiego Uchiha. Nie kocham go, ale musze z nim być aby uratować firmę. Nie chciałam tego, ale musze się z tym pogodzić. Odgarnęłam delikatnie włosy do tyłu i przyglądałam się książce. Uśmiechnęłam się delikatnie przyglądając swojemu szwagrowi. Odwrócił spojrzenie. Chciał przecież abym powiedziała wszystkim. Ach…Z  nim jest chyba coś nie tak?
-Sasuke! - powiedziały głośniej parę dziewczyn - To jest prawda? - zapytały ponownie. Popatrzałam na obrączkę i uśmiechnęłam się delikatnie. Cieszę się, ze odilozowałam się od rodziny, ale także mam inny problem.  Itachi mówi aby się nie spieszyć, ale czy to możliwe? On poczeka, tak powiedział. Wie o pocałunku z Sasuke, ale nie całowałam go tylko On mnie, a w dodatku dostał ode mnie.
-Tak, ale to nie ma żadnego znaczenia. Itachi całymi dniami pracuje, wiec dla własnej rodziny nie będzie miał czasu. Nigdy nie miał, a teraz to się nie zmieni. - popatrzał w moją stronę. - Powinnaś to wiedzieć,  S a k u r a - przeliterował moje imię. Westchnęłam.
-Wiem to.
-Co? - zapytał. Nasze spojrzenia się spotkały. Wszyscy na to popatrzeli, lecz moje spojrzenie było bardziej pewne niż Sasuke. Wiedziałam bardzo dobrze, ze Itachi będzie miał dużo pracy. Nie nalegałabym na niego by został. Nie mogła bym tego zrobić, za bardzo było by mi żal tego człowieka. Wiem jak ciężko pracuje, a jeszcze utrzymuje Sasuke plus mnie. Nie mam pieniędzy by siebie zacząć utrzymywać.
-Taka prawda, Sasuke. - powiedziałam łagodnie. - Wiem jak to będzie. Racja, twój brat nie będzie miał czasu. Lecz ty nie powinieneś mu tego wytykać, prawda? - uniósł jedna brew nie wiedząc o co chodzi. - Nie udawaj głupka, że nie wiesz. Dobrze wiesz. On ciebie funduje we wszystkim, masz dużo czasu. Nic ciekawego z pewnością nie robisz. A nie ta twoja impreza była chyba fajna co? Zawsze robisz takie głupoty za jego pieniądze?
-To nie są jego pieniądze, tylko rodziców! - powiedział głośniej.
-Oczywiście. - powiedziałam retorycznie - To gdzie on jest? Jak by nie pracował, to by nie były jego. A wiem, ze firmy w Ameryce są jego, nie twoich rodziców. Więc zamknij w końcu tą jadaczkę i zacznij Go szanować! - powiedziałam głośniej.
-To jego obowiązek. - powiedział.
-A jesteś jego synem, czy jak? Jeśli nie, to nie jest jego obowiązek cię opłacać i dawać ci pieniądze. A jeśli to robi czyli jest dobrym bratem i się o ciebie troszczy, bo na jego miejscu straciłabym do ciebie cierpliwość. Jesteś niechlujny. - odwróciłam spojrzenie i wpatrywałam się w chłopaka o krótkich blond włosach. Śmiał się. A co było w tym śmiesznego? Poznaliśmy się przed szkołą. Byłam zadowolona, że jest ktoś normalny.
-Skąd ty możesz to wiedzieć?
-Ponieważ twoja ostatnia impreza była do niczego. Z tego domu zrobiłbyś burdel… - westchnęłam cicho do siebie. Nawet nie wiedziałam, a dzwonek rozbrzmiał na korytarzu. Powinnam bardziej skupić się na lekcji a nie na Sasuke. Jego będę miała codziennie, czego naprawdę nie będę lubiła. Spojrzałam na kartkę, co miałam teraz za lekcję.
-Sztuka? - zapytałam siebie samą. Spojrzałam na inne. Dziwne były.
-Droga młodzieży, - zaczął siwo włosy mężczyzna. - Dzisiaj jest dzień sztuki, wiec inne lekcje są odwołane. Mam nadzieję, że macie swoje szkicowniki wraz z przyborami. - świetnie. Na pewno nie mam tego. Sasuke się uśmiechnął chytrze. Widocznie wiedział, ze mogę nie mieć tego co on ma. Pociągnęłam torbę i spojrzałam do środka. Był w nim szkicownik, wraz z przyborami.
-No i co? Masz? - zapytał Sasuke. Lekko uśmiechnęłam się na myśl o Itachim. On zna w tej szkole obyczaje. Dał mi szkicownik i przybory, ale nie sądziłam, że tak szybko mi da. Tak bardzo pragnęłam rysować. To było moje drugie ulubione zajęcie.
Wyciągnęłam z torby szkicownik wraz z przyborami. Otworzyłam go, był podpisany Itachi Uchiha, co było skreślone i podpisane na nowo Sakura Uchiha. Dał mi swój szkicownik? Dlaczego? Mógł mi nowy dać, ale warto obejrzeć jego prace.
-Nie możliwe! - powiedział głośniej. - Dał ci swój szkicownik? To dla niego świętość. Nikomu nigdy nie chciał pokazać, a co dopiero dać. Nawet ja nie mogłem.. - wzruszyłam ramionami nie słuchając go dalej. Nie otwierałam dalej, zobaczę później.
-Wybierzcie sobie dane miejsce w szkole i rysujcie. Najlepszy rysunek dostanie nagrodę w formie trzech tysięcy dolarów. - byłam trochę zdziwiona. Ale przydało by się taka suma pieniędzy. Wiem, jestem bogata od teraz, ale dla siebie tyle by się przydało.
-Sakura może zakład?
-Hm… - wymamrotałam patrząc na Sasuke
-Zrobimy tak.. - wszyscy temu się przysłuchiwali. - Kto najlepszy narysuje będzie wygrywał. Wiesz mi jestem w rysowaniu geniuszem. - machnęłam bez interesownie ręką. Nie obchodziło mnie jak siebie w tym ocenia. Musiałam jeszcze pomyśleć nad wszystkim dokładnie.
Mój mąż jest w pracy i musze na siebie uważać, ale czuję ze on cos ukrywa. Powinnam to wywąchać, ale niech to zostanie w jego incydencie. Zobaczymy jak wszystko się ułoży w naszym życiu. Może Sasuke do niego wkroczy, co nie będzie miłe.! Chciałabym aby wszystko dobrze się ułożyło, ale tak na pewno nie będzie. Wszyscy się rozeszliśmy w różne strony bez względu w jakie miejsce poszliśmy.
-Sakura, czekaj! - usłyszałam damski głos dobiegający z tyłu. Obróciłam się i dobiegła do mnie blond włosa kobieta z lazurowymi oczami. Czy to nie czasami ta która kochała się z Sasuke? A kto to wie? - Posłuchaj.. - zaczęła. - Czy Sasuke mówił ci cos o mnie?
-Nie, nie mówi. Nie rozmawiamy ze sobą. Ale moim zdaniem to dupek, jak chcesz to truć się z nim, ja bym zaprzestała. - odeszłam od niej. Dlaczego się o Niego pytała? Może lubiła go bez względu na wszystko. Już sama nie wiem co myśleć o nich, nie znam sytuacji w której się znajduje. Gdy skręciłam w zaułek byłam przy gablocie z pucharami i zdjęciami drużyn piłkarskich i siatkowych. Wypatrywałam rożnych osób, dotknęłam  szukała opuszkiem palca. Był tam Itachi w stroju piłkarskim, na prawym przed ramieniu miał czarna opaskę. Kapitan? Na pewno zaszedł daleko.
-Wiem, że dziwne - powiedział kobiecy glos. Obróciłam do tyłu głowę. Była to dyrektora i uśmiechnęła się. - Itachi był chlubą tej szkoły, cały czas jest. Widzimy jak daleko doszedł w życiu. To mu pomagało, i naprawdę z tego się cieszę. Pilny, wzorowy uczeń. Choć… - powiedziała i zaśmiała się cicho. - Potrafił uderzyć jak chodziło o poważną sprawę. Jego brat jest inny. Bardziej broi niż się uczy. Itachi na pewno tez pokłada  tobie nadzieję.
-Nie wiem. To dla mnie nie jest. Za młoda jestem na to wszystko, nawet nie dali mi się wyszaleć porządnie, a tu na pstrykniecie palca miałam wyjść za maż, i tak zniszczyłam sobie dalsze życie. - westchnęłam ciężko.
-Oj, nie sądzę by On miał taki rygor. Mogłabyś go spokojnie zdradzić, a nie dowiedział by się o tym. Oczywiście żartuje. Podejrzliwy z niego chłopak, a jeśli na czymś lub kimś zależy jeszcze bardziej. - powiedziała do mnie z lekkim uśmiechem. Nie wiedziałam co mam myśleć na ten temat, ale cieszyłam się że mogę z kimś o tym porozmawiać.
-Nie wiem. Nie znam go za dobrze. - powiedziałam. - Mozę kiedyś.. - uśmiechnęłam się. - Dzisiaj są zajęcia?
-Nie, dzisiaj nie będzie. Zapomniałam o dniu artystycznym. - uśmiechnęła się. Kiwnęłam głową i uśmiechnęła się promiennie. Odeszła ode mnie. Patrzałam się na oddalającą sylwetkę. Ciekawe jaki tak naprawdę jest Itachi? Cóż, to naprawdę jest dosyć trudne. Wyszłam z budynku i spojrzałam na ludzi, którzy chodzili bądź siedzieli na miejscach rysując pewne rzeczy. To nie będzie dobre miejsce. Szłam przez środek, gdzie nie było stolików i ławek. Wszystkie wzroki były wpatrzone w moją sylwetkę. Zastanawia mnie jedno, czy jestem jakimś obrazkiem? Sasuke cos ty im naopowiadał? Ktoś mnie zaczepił. Odwróciłam się i spojrzałam na niego.
-Przepraszam za moją śmiałość, ale… - przerwał i nachylił się nade mną. Usłyszałam cichą melodię, ani jednej nuty. Była dosyć energiczna, jak do tańca. - pokażesz mi swoje piersi? - drgnęłam. Że jak proszę? - Wszyscy mówią, że pokazujesz każdemu, wiec może... - zacisnęłam jedną dłoń w pięści. Niedaleko widziałam Sasuke, który uśmiechał się ironicznie, obok niego dwie kobiety. Czerwono włosom i blondynkę, z którą chwilę wcześniej rozmawiałam.
-Kto podał ci takie błędne informacje? - wyszeptałam do jego ucha dotykając jego ramienia. Sasuke dokładnie obserwował całe zajście. Stałam jak najbliżej jego i mocno ścisnęłam jego krocze, aby nikt nie widział. - Powiedz jego osobie, aby się piepszył, bo nic z tego nie wyjdzie. - zapiszczał gdy mocniej ścisnęłam. - Nie uda mu się ten plan, nigdy nie zerwie. - popchnęłam go puszczając. Odeszłam odgarniając do tyłu włosy. Mężczyzna nie miał dobrego wyrazu twarzy, gdyż upadł na kolana. Usiadłam całkiem na ostatni stolik, gdzie siedział tylko jeden mężczyzna.
Spojrzałam do przodu, gdzie na stole siedział Sasuke i jego zgrana ekipa. A może by tak zrobić właśnie taki obraz, z dawnych czasów, lub następnych? Przymknęłam powieki i próbowałam sobie wyobrazić dziecko Itachiego podobnego do niego.  Miałam wiele koncepcji, i widocznie będę musiał rozłożyć to na dwie opcje. Zrobiłam zdjęcie stoliku, gdzie siedział Sasuke z innymi.
Patrzałam na razie na wszystkich zgromadzonych przy stoliku. Wymyślałam wiele postać, które byłyby podobne do Sasuke jak i Itachiego. Trudno cokolwiek wymyśleć skoro ma to kiedyś nastąpić. Przewróciłam kartki patrząc się na szkice. Śliczne. Na ostatnim zauważyłam, ze lekko był oderwany, gdyż było widać szkic. Ciekawe co było? Zobaczymy później.
Szkicowałam delikatnie rysunek uśmiechając się delikatnie na myśl o potomstwie Itachiego. Zaczęłam malować dwóch synów bliźniaków. Oj, jak o tym marzyłam, a przy okazji dalej córkę z długimi ciemno różowymi włosami trzymającą książkę. Jednego syna z odpięta koszulką do polowy, z roztrzepanymi elegancko włosami, i czarnymi jak nic oczami. Drugiego podobnie, tylko, że wolałam bardzo lekko rozpiąć, i dodać luźno krawat. Włosy odrobinę dłuższe związane w lekkiego kitka. Kobiecie dałam łagodne rysy twarzy, i seksowna sylwetkę, a do tego jej wierne przyjaciółki. Chłopacy byli przy stoliku śmiejąc się cicho, a kobiety stały przy filarze rozmawiając.
Minęło sporo czasu, gdy skończyłam szkicować. Zamykając szkicownik podpisując się na papierze swoim imieniem i nazwiskiem. Schowałam go z innymi rzeczami. Odeszłam do szkoły, nie wiedziałam co dalej robić. Poczułam na przed ramieniu rękę. Był to siwo włosy mężczyzna.
-Już skończyłaś?
-Tak.
-Idź w takim razie do klasy. - odeszłam. Kroczyłam wolno przez korytarz omijając niektóre osoby, które mnie nie lustrowały swoim spojrzeniem. W oddali widziałam Sasuke, który rozmawiał z Karin, a Ino stała trochę dalej. Zauważyła mnie i uśmiechnęła się. Jej oczy wyrażały lekki strach. Weszłam do klasy. Nic się nie stało, wiec dlaczego? Mozę chodziło o Sasuke, sama już nie wiem.
Usiadłam na swoim miejscu i przyglądałam się kartce, w której wszystko narysowałam. Obróciłam ją i lekko szkicowałam. Sama nie wiedziałam kiedy a wyszły mi z tego kontury twarzy, nie przejmowałam się czy ktoś wchodzi do klasy, czy tez nie. Rysowałam dalej ciemniejsze kontury i cienie. Dokładnie spojrzałam na rysunek wyszedł Itachi? Za dużo myślę o nim.  Dodałam większe cienie i spojrzałam na skończony szkic.
-Ładnie. - usłyszałam komentarz dziewczyny. Uniosłam głowę. Przy mnie stała blondynka i uśmiechała się. - Mam nadzieję, ze to nie jest na ten dzień artystyczny. Jesteś inna niż mówił o Tobie Sasuke.
-Co o mnie mówił, pan hrabia? - zapytałam.
-Mówił, że jesteś puszczalska, i szybko dajesz się zaciągnąć do łóżka, bez przerwy byś się kochała. - powiedziała do mnie. Wlepiłam w nią gały ze zdziwienia. To było przegięcie, ale co tam będę się tym przejmować, skoro to nie prawda. - Choć nie wierze w to.
-Dlaczego?
-Widać po tobie, że jesteś inna. Nie oddałabyś się każdemu po kolei. Ja taka jestem, oddałam się za szybko czego naprawdę żałuję. Byłam za głupia, a teraz On nawet na mnie nie zwraca uwagi.
-Sasuke?
-Tak. Chyba ma mnie za dziwkę, bo oddałam mu się tak szybko. Myślałam, że może to coś da, ale to było do niczego. Głupia byłam oddając się na imprezie.. - wypowiedziała i usiadła zrezygnowana wzdychając ciężko.
-Wiesz, ze wszystko nie jest stracone jeszcze. Może na ciebie zwrócić większa uwagę i nie myśleć o innych. Nie zwracaj na niego najmniejszej uwagi, nie odzywaj się nawet gdyby cokolwiek chciał. Ty się trzymasz z tą ruda jak zauważyłam. Skończy z tym, bądź przez jakiś czas sama. Nie chce cię od niej odganiać, ale tak będzie lepiej jak chcesz naprawdę go mieć dla siebie. Pamiętaj, ze kobiety sa zdolne do wszystkiego aby iść przy sobie mężczyznę, którego kochają. - powiedziałam wpatrując się w nią. - Ty możesz też taka być. - uśmiechnęłam się lekko do niej.
-Nie wiem czy mi się uda. - dotknęłam jej ręki.
-Uda.
-Sama nie wiem. Karin jest bardziej sprytniejsza i mądrzejsza.
-Widzę, ze masz o sobie słaba ocenę, tak samo ja. - powiedziałam - możemy to naprawić, będziesz sprytniejsza, mądrzejsza a czasami i wredna. Tez się podszkole. A możemy także zrobić siebie damami, o których by nikt nie wiedział. - powiedziałam szybko. - Zawsze jak byś chciała mogę ci pomóc. Wiesz gdzie mieszkam. U Itachiego. - uśmiechnęłam się delikatnie. Popatrzała na mnie i odwróciła się do tablicy. Zajęliśmy się sobą, bez względu na wszystko. Do Sali weszli wszyscy inni, a także Sasuke. Irytujący i gburawy.
Wzięłam głęboki oddech. Siedział blisko mnie, co naprawdę nie było dla mnie. Do pomieszczenia wszedł nauczyciel. Zaczął zbierać wszystkie prace. Wyrwałam swoją i wręczyłam mu gdy podszedł.
-Ciekawe.. - wypowiedział spoglądając na moją pracę. Odebrał od innych, którzy cokolwiek namalowali. Gdy rozbrzmiał kolejny dzwonek, nauczyciel kazał nam iść do domu. Było już po wszystkich lekcjach, a sama nie wiedziałam co robić. Najlepiej iść do domu. A tak! Strata czasu by była skoro Itachi wraca późno. Oby dzisiaj tak nie wrócił, będzie z pewnością wykończony.
Wzięłam swoje rzeczy z szafki i uśmiechnęłam się delikatnie, by nie być tego taka pewno powinnam się zastanowić nad losem, który zesłałam samej sobie. Zgodziłam się na ślub pod wpływem impulsu, aby rodzice nie mieli takich kłopotów. Teraz mam gorsze kłopoty z Sasuke, a Itachi będzie pracował to dużo się z pewnością nie dowiem o nim. Na pewno lubi tenis ziemny… a  co dalej? Sama nie wiem co mam robić skoro nie będę z nim dłużej jak parę godzin.
-Ino! - usłyszałam kobiecy głos do blondynki. Spojrzałam na nią, przy niej stanęła czerwono włosa kobieta z czarnymi oczami. - Słuchaj dzisiaj wypadamy na miasto, idziesz z nami?
-Nie. - powiedziała - mam inne zajęcie. - trzasnęła szafką odchodząc.
-Co? - zapytała czerwono włosa - Tam będzie Sasuke. - palce delikatnie jej drgnęły. Wzruszyła jedynie ramionami i odeszła do wyjścia. Śledziłam ją swoim spojrzeniem i uśmiechnęłam się niewidocznie. Zamknęłam swoją szafkę krocząc do wyjścia.   Chciałam jak najszybciej być w domu. Wyszłam i poznałam znana limuzynę. Nawet nie chciałam myśleć kto może być w środku. Cóż i tak musze wejść czy tego chce czy też nie. Przeszłam przez plac i wsiadłam do limuzyny należącej do męża. Nikogo nie było w środku, a  szofer zatrzasnął drzwi. Otworzył od strony kierowcy szybko zamykając. Odjechaliśmy po krótkim czasie.



Wiem, nie było mnie dość długo. Mam nadzieję, ze to się zmieni, ale pewna w 100 % nie jestem. Mam nadzieję, zę notka się podobała. Teraz tylko musicie poczekać cierpliwie na astępny rozdzial, który jest w trakcie pisania.

13. Sprzeczka


Spacerowałam dosyć długo po ogrodzie. Nie interesowałam się niczym. Czy mnie ktoś obserwuje, czy też nie. To miałam dosłownie gdzieś. chciałam chwilę spędzić sama. Miałam tego chłopaka cały czas przed oczami. Nie rozumiem ludzi jak oni mogą tak krzywdzić innych. Takie cos bardziej boli niż cokolwiek innego. Czyn jeden a zostaje na zawsze. To głupie, ale prawdziwe. A jeszcze dziewice boli bardziej niż ktoś mógłby przypuszczać…
Czy jeszcze większego ogrodu nie mógł mieć? Był zrobiony w mieszanym stylu angielskim i saskim. Wyglądało tu przepięknie. Przez cały ogród ciągnęły się rośliny, kwiaty i inne rzeczy. Fontanna stała całkiem na środku, a gdyby się do niej szło, po obu stronach rósł mały żywopłot, były tez inne ścieszki, które na przykład prowadziły na ławkę lub do polany kwiatów. W środku koło przejść rozkwitały pęki kwiatów różnego rodzaju.
Nie mogłam się nadziwić tym widokiem. Wyszła chyba za milionera? No bo biznesmenem to on chyba nie jest. Za bardzo mi to śmierdzi, jakby był w mafii, ale w tym wszystko jest możliwe jeśli ma się znajomych. Powinnam dobrze zrozumieć jeszcze jedno. Rodzice. Najpierw chcieli mnie wydać, a potem zrezygnowali? To naprawdę dziwne. Dlaczego tak postąpili. I w ten dzień kiedy się obudziłam byłam w ramionach Itachiego.
Westchnęłam.
Dziwne, ale Uchiha mają w sobie ten czar, który do siebie przyciąga. On jedyny zrobił coś czego bym się nie spodziewała po innym mężczyźnie. Pozwolił mi się ogrzewać ile można, a  inny na pewno by mnie odepchnął. Codziennie w nocy jestem w niego wtulona, ale sądzę, że dzisiaj nie będzie tak łatwo. On jest zły i trzeba się dowiedzieć dlaczego?
A gdy postanowię na czymś to dowiem się za wszelką cenę. To było moje pastanowię i tak zrobię czy tego chcę czy też nie. Nikt nie będzie mi tak męża prostował, aby się nie odzywał. A wiem, że na pewno ktoś to zrobił. Coś dogłębnie przemyśla…
Usłyszałam dźwięk komórki. O tej godzinie? Dziwne. Spojrzałam na wyświetlacz była to moja kochana przyjaciółka. Nie powinna ona już spać? Jest u nich późna pora. Wzruszyłam ramionami, no cóż coś musiało się stać.
-Sakura! - krzyknęła mi do słuchawki. Miała taki dziwny głos, zachrypnięty.
-Czemu krzyczysz? - zapytałam. - Uspokój się i mów po woli. Nie jestem maszyną by wszystko zrozumieć. Wolno… - wyrecytowałam. Ona zawsze była taka energiczna w niektórych sytuacjach. Uwielbiałam to w niej. Była taka pewna wszystkiego. A jej oczy zawsze wyrażała pewność, ale przy chłopakach to się peszyła. - Teraz mów co się stało?
-Spotkałam fajnego chłopaka. Jest z Kanady, ale wiesz jaki boski. A jego pochodzenie to Japonia, rodzinny kraj. Musiał przyjechać na chwilę i wpadliśmy na siebie w sklepie. Wszystko mi się potłukło, a on zaproponował, ze zapłaci za wszystko. Taki dżntelmen z niego
-Zupełnie jak z Itachiego.
-Coś mówiłaś? - zapytała.
-Nie, nie. Mów dalej. - popędzałam ją. Itachi był dżentelmenem, widać było po nim, ze dba o kobietę. Tylko, będę musiała zrozumieć jego charakter, bo jak na razie ciężko stwierdzić jaki jest mój kochany mąż. Za mało dni spędzonych z wspólnym życiu, ale przyjdzie czas że będziemy siebie znać na wylot.
-No i wiesz poszliśmy później na kawę.. Rozmawialiśmy długo.. Nawet nie wiedziałam kiedy, a była już dziewiąta wieczór. A te jego niebieskie oczy powalają. Mówię ci, to jakiś anioł. Oczarował mnie swoimi oczami, wiesz jak lubię lazurowe.
-Oj wiem.. Ty się w nich rozpływasz. A zanurzyłaś się w ustach?
-Oszalałaś! - krzyknęła, aż oddaliłam telefon. - To było jedno spotkanie, ale szczerze mówiąc nawet pociągało mnie do tego.
-Hinata, czy ty czasami się nie zadurzyłaś?
-Kto to wie, ale jak na razie się nie spotkamy. On jest wiele kilometrów ode mnie. Kanada to wielki kraj, a ja będę jak na razie tu siedzieć. - westchnęła.
-Wyślij mi jego zdjęcie. Jeśli go spotkam to ci… masz jego zdjęcie, nie?
-Skąd mam mieć? Nie znam go dziesięć lat. Może kiedyś będę w Kanadzie. Zobaczę. A co tam u ciebie? - zapytała. Nie mogłam jej powiedzieć o moim zdarzeniu z chłopakiem ze szkoły. Nie skoczyło by to się dobrze. A jeszcze cały świat by poruszyła by policja wsadziła go za kratki. Tego nie chciałam, miał dalej żyć jak chciał.
-U mnie po staremu.
-Po staremu? Nie gadaj głupot. Zaczęłaś nowe życie. Coś musiało się stać przez ten czas. Jaki jest twój mąż?
-Wyrozumiały, ale przeraża mnie czasami jego zimność w oczach. Nie znam go jeszcze całego..
-Całego. - wiedziałam o co ją chodzi.
-Nie miałam na myśli tego. Nie chcę o tym mówić. Słuchaj ja do ciebie zadzwonię, tylko napisz kiedy. Ale idę tez do szkoły i jak na przekór prywatnej, której tak nie znoszę. Skontaktujemy się jutro, dobra? - zapytałam.
-Dobrze, rozumiem cię. To do zobaczenia. - rozłączyła się. Uniosłam głowę patrząc w okno, zasłona delikatnie się poruszała, ale nie z wspólnego pokoju bardziej obok naszego. Powinnam już iść i  odświeżyć przed snem. Dobry prysznic zawsze zrobi swoje, każda komórka ciała jest wypoczęta. Spojrzałam ostatni raz na srebrną kulę Świeciach coraz mocniej. Weszłam do budynku myśląc jedynie o gorącej kąpieli…
Szłam przez ciemny korytarz, gdzie nikogo nie było. Wszyscy musieli już pójść do domu. Nawet nie poszłam na kolację. Nawet lepiej, mogłam czuć się swobodniej. Za często nie jadałam ostatniego posiłku. Dlaczego? Moje wydarzenia mówiły samo za siebie. Przyzwyczaiłam się do nie jedzenia kolacji, to wszystkich prawie martwiło. No nie, jedną osobę. Przyjaciółkę od serca… Usłyszałam krzyki jak i śmiechy, ale nie takie normalne. Tylko głośni i szydercze? Co jest? Głosy dochodziły z mojej sypialni, schowałam się za jeden z posągów i przysłuchiwałam się dwóm męskim głosom.
-Jesteś głupi bracie - powiedział Sasuke, który śmiał się pewnie. - Tak jak ci powiedziałem rano. Nigdy ona się w tobie nie zakochasz, jesteś zawsze pochłonięty praca. Nie będziesz miał czasu nawet na rozmowę. Ona tego nie zrozumie. A wiesz mi, że taka dziewczyna potrzebuje czułości mężczyzny. I jest strasznie naiwna, pragnie miłości, jak każda którą spotykasz na drodze. - mówił.
-Wiem o tym, nie pouczaj mnie bo wiele jeszcze nie wiesz. - powiedział Itachi. - Jesteś za młody by cokolwiek o niej wiedzieć, przecież każdą bierzesz. To tobie by było na luzie wziąć w każdej chwili Sakure. - usłyszałam chrząkniecie, a potem upadek i tłuczenie się szkła. Jeden z nich zaśmiał się - Powinieneś wiedzieć, ze ty traktujesz kobiety jak wyzywanie się na nich. Nie zamierzam tak robić.
-No i co z tego? Mam ochotę na seks to biorę Ino lub Karin. - mówił. Nie wiedziałam, że z niego taki idiota. Jak można brać kobietę tylko do seksu? One mają swoje uczucia. Nie można tak. - Sam chcesz Sakure wykorzystać.
-Chyba jesteś śmieszny! - fuknął na niego. - Nie wykorzystuje kobiet tak jak ty to robisz.
-Jasne. - zaśmiał się gardłowo. - jej tu nie ma siedzi sobie spokojnie na dworze i rozmawia. Wiec mogę ci powiedzieć, Ona będzie niedługo moja. Ty będziesz pracował, a ona w dzień w dzień będzie swojego kochanego męża zdradzała z Jego bratem. To za to co mi zrobiłeś. - wyszedł lecz nie zauważył mnie. Całe szczęście, miałabym dobrze przechlapane. A nie chciałam, aby Sasuke dowiedział się, ze słyszałam każde słowo. Czyli, że Itachi był przez niego tak wkurzony, ale o co? Widocznie nie zasługuje na zaufanie ani Itachiego, ani nikogo innego. Mam jednak tylko jedna przyjaciółkę. Musze z nim pogadać, usłyszałam tłumaczenie szkła. Był zdenerwowany, że Sasuke chce coś głupiego zrobić? Bez przesady. Wyszłam za posągu i weszłam do sypialni, gdzie siedział Itachi wpatrując się w podłogę. Jego ręka była zakrwawiona, ale nie wiedziałam w tym nic sensownego. Po co Sasuke by chciał mnie mu odbierać? Chce go zdołować czy jak? Sama już tego nie rozumiem.
Itachi uniósł głowę i patrzał na mnie. No jasne nie zapytałam co się stało. Czemu miałam pytać? Na pewno domyśli się, ze słyszałam. Powinien mi zaufać, ale jak widać nie może. Coś go blokuje, ale co? Widocznie nie zasługuje na zaufanie płci przeciwnej.
-Sakura, słyszałaś? - zapytał.
-Połowę. - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Powiedz mi dlaczego nie potrafisz mi zaufać? - zapytała. Czułam jak we mnie wrasta gniew, a gdy byłam wściekła różne rzeczy się działy. Tak jak ostatnio było z Temari, było wtedy nie za dobrze. - Rozumiem, ze jestem naiwna, ale dlaczego Ty nie możesz mi zaufać. - dałam nacisk na ty.
-Posłuchaj to nie tak. - tłumaczył.
-Nie tak? A jak? Zawsze tak było, czy byłam mniejsza. Zawsze! Każdy patrzył na mnie jakbym była z kosmosu, no nie wiem może jestem! - uniosłam głos - Ale chciałam by tu życie choć trochę się zmieniło, znaleźć przyjaciół, skończyć jakaś szkołę, iść do pracy. - nie wymieniłam najważniejszego co na pewno dla niego było ważne - A czy to będzie możliwe? Bo sama już nie wiem. W Tokio zawsze myślałam aby już z tym wszystkim skończyć, ale potem jakoś odzyskałam siły i dalej szłam do przodu, lecz jeśli to ma się znowu zacząć to nie chcę tak żyć. Wole aby wszystko się stało i nie żyć. - chciałam odejść, ale poczułam silny uścisk na nadgarstku. Nie chciałam spojrzeć w tamtą stronę, gdzie stał mój maż. Miałam szczególną nadzieję, ze będę mogła stad jak najszybciej odejść, z tego pomieszczenia.
-Nie mów tak. Spójrz na mnie - pokręciłam głową. Nie chciałam na niego patrzeć nic, wolałam już wlepić swoje spojrzenie w podłogę. Próbowałam powstrzymać płacz. Sama nie wiem dlaczego mi zależało, aby on mi ufał. Po prostu myślałam, że znajdę wsparcie w mężu, a tu się okazuje na odwrót. - To nie patrz, ale wysłuchaj mnie. Wiem, że robiąc to jestem głupi, ale to jest dla twojego dobra.
-Dobra? Co ty nazywasz dobrem? - obróciłam się do niego przodem. - jeśli dobrem nazywasz nie ufanie sobie. No to naprawdę chyba jesteś głupi. Jak możesz mówić, ze bym rzuciła się na twojego brata? Nie jestem dziwką. Nawet tego nie robiłam, i jeśli ten dupek myśli, że to z nim zrobię to jest w błędzie! - powiedziałam głośniej. On patrzał na mnie, w jego oczach widziałam nagły impuls, lecz tez nutkę złości. Wyrwałam się i wyszłam trzaskając drzwiami. Mogłam się spodziewać, ze będzie trochę zły o tego głupka. Nie był taki, ale to mnie bolało. Nawet nie wiedział jak… wyszłam z domu biorąc ze sobą skórzaną kurtkę, chciałam zostać sama. Spotkałam jeszcze po drodze Sasuke.
Wyszłam z terytorium mojej nowej rezydencji i szłam szybko przed siebie by nie mieć już tylu myśli naraz, ale to wszystko wracało i wracało. Nie mogłam ich powstrzymać, chciałabym to cofnąć. A najlepiej się nie narodzić, oj jak fajnie by było. Nie musiałam by się tak męczyć ze wszystkimi. Wielu ludzi mnie mijało, ale nie patrząc na mnie. Byłam nowa i nie znana w tych okolicach, chciałam mieć przyjaciół ale to było nie możliwe.
Znalazłam się przed wielką fontanną, z której „tańczyła” woda do góry obracając się na różne kolory. Po lewej stronie ciągnęły się budynki. Patrzałam na arcydzieło ludzi. To bardzo mi się podobało. Chciałam aby tak właśnie było, taki spokój jaki miała ta woda tańcząc. Zawiał leciutki wiaterek bawiąc się kaskadą moich włosów. Odgarnęłam z czoła szybko i wpatrywałam się w wynalazek ludzki. Usłyszałam męskie głosy.
-Mówisz, ze była taka elegancka i ładna
-Tak - najmowy mi głos. - Ale nie sądziłem, ze ma takie sile więzy z Uchiha. Zagroził mi, ze jeśli jeszcze raz się do niej zbliżę lub dotknę to.. - zamilkł. Spojrzałam w bok patrzał na mnie. Odwróciłam wzrok w bok i odchodziłam.
-To? Zabije?
-Nie, zrobi tak, że trafię do więzienia po skończeniu osiemnastego roku życia. - powiedział. Nie słucham ich dłużej, czyli zagroził temu chłopakowi? I po co? W dodatku go pobił? Nie lubi jak kobieta jest prawie gwałcona? Ale nie potrafi pocieszyć, to jest pewne.
-Ej! Ślicznotko! - krzyknął któryś z nich. Odchodziłam swoim tempem, miałam nadzieję ze to nie jest do mnie. Zniknęłam za zakrętem i weszłam w kolejna ulicę. Ta dzielnica jednak należała do bogatych ludzi, a co oni tu robili? Przecież chodzili do tradycyjnej szkoły. Przeszłam obok wielkiego budynku, który był szeroki jak i wysoki. A jego terytorium ciągnęło się jeszcze dalej. Czyżby to była prywatna Szkoła… Oby nie. Nie mam zamiaru chodzić do niej jak i do innej.
-Ładna czyż nie? - zapytał męski delikatny głos. Spojrzałam w bok, przy mnie stał blond włosy mężczyzna, jego trochę dłuższe włosy potargał wiatr. Uśmiechał się szeroko do mnie, a lazurowe oczy patrzały czule? No nie możliwe. - Ale wiesz mi nauczyciele za dużo wymagają, co my jesteśmy maszynami? - zapytał oburzony. - Jesteś tu nowa?
-Tak. Tyle, ze nie chcę chodzić do prywatnej - powiedziałam do niego.
-Dlaczego? Nie myśl, ze tu dają wszystko ulgą i można wszystko kupić. Nie ma tu tego, może w innych jest, ale tu przestrzegają tego. Nigdy łapówek nie przyjmuje ta Szkoła, i to jest w niej najlepsze - powiedział, spojrzałam na szkołę z nutką nadziei, że wszystko będzie dobrze. Choć nie lubię szkół prywatnych, to zmuszę się do chodzenia. - Właśnie wróciłem z Japonii, byłem u ciotki. Kazała mi przyjechać, jak ja jej czasami nie znoszę. - zaśmiał się. Z Japonii? Chwila, czy on czasami nie jest tym chłopakiem, którego spotkała Hinata? Przyglądałam mu się uważnie, i uśmiechnęłam się.
-Spotkałeś może dziewczynę w granatowych włosach?
-E… - podrapał się po głowie - A tak w sklepie na siebie wpadliśmy. Miła była, a rozgadana jak żądna inna dziewczyna która spotkałem. Tylko szkoda, że nie dałem jej numeru. Była taka miła i sympatyczna, że szkoda było by odpuścić. A skąd wiesz że się z nią spotkałem?
-To moja przyjaciółka.
-Świetnie. Daj mi jej numer. - chciałam aby dał swój telefon. Szybko wbiłam mu numer, ona na pewno by się ucieszyła. Podałam mu i ona zapisał go szybko. - Dzięki. Szkoda tylko, że tutaj nie mieszka. Jak masz na imię, bo nie zapytałem.
-Sakura.
-Sakura? Coś mi to mówi. - powiedział. Zastanawiał się - Jesteś żoną Itachiego?
-Tak.
-Sasuke coś tam mówił. Dobra ja lecę, bo od rodziców dostanę. Na razie. - pomachał mi i odszedł szybko, zniknął w następnej przecznicy. Ruszyłam do domu ostatni raz patrząc na budynek. Myślami byłam w naszej małej kłótni, a raczej wymianami zdań.
Nie rozumiałam nadal czemu Itachi jest taki zazdrosny? Nie wiem czy mogę tak to nazwać, ale tak to właśnie wygląda. Powinnam dobrze się zastanowić co zrobić dalej, lecz czy będzie to możliwe? Jeśli on będzie dyrygował moim życiem, to będę musiała wziąć sprawę w swoje ręce. Jeśli chce abym nie odzywała się do Sasuke, nie musze. To tylko mój szwagier i nikt więcej, nie będzie kimś wspaniałym. Tak sądzę!
Doszłam do budynku i weszłam. Miałam na dzieje dosyć, ale wiedziałam ze Itachi może na mnie czekać. Wiec postanowiłam nie pójść jeszcze do sypialni i iść spać. Może coś poczytam? To się trochę odprężę od ludzkiego świata. Nikt nigdy nie będzie mi podpowiadał co mam robi i jak żyć. Zostawiłam kurtkę na wieszaku, przeszłam przez korytarz. Cicho weszłam po schodach i przeszłam korytarz do swojego pokoju. Oby tu nikogo nie było. Pewnie Itachi mnie szukał, a teraz jest  w sypialni? Wole aby zasnął, a później będę mogła spokojnie wejść i się położyć. Weszłam do pomieszczenia nie zapalając światła. Żeby od razu w poniedziałek się pokłócić? Nigdy nie lubiłam się kłócić, ale jak on może sądzić od tak o zdradzie. Nie mogłabym go zdradzić.  Mąż i żona są związani, to jak bym mogła to zrobić? Nie mogłabym, nie kocham go, ale może to dlatego, że przysięgaliśmy sobie wierność? Nie miałam pojęcia.
Zauważyłam tuż przy oknie osobę wpatrująca się we mnie? Czyżby Itachi nie spał? Nie, to nie był On. Srebrne światło księżyca padło na twarz właściciela. Świetnie jeszcze Jego brakowało! Co On może ode mnie chcieć? Ale nie mógł wiedzieć, ze tu przyjdę.
-Nie śpisz? - zapytał mnie. Nie odezwałam się ani słowem. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Po tym co usłyszałam nie chciałam nawet go znać. Skąd przypuszczał, że będę Jego jak się nie znamy? To idiotyczne!
-To powinno tyczyć się ciebie, nie mnie.
-Niby czemu? Jutro oby dwoje idziemy do szkoły, do tej samej. Ty powinnaś iść, bo mój braciszek się zamartwi. - powiedział. Popatrzałam na niego, a  on uśmiechnął się uwodzicielsko. Może był przystojny, ale nie był w moim typie. Nigdy takiego bym nie chciała, Itachi no nie wiem? Czy on w ogóle jest w moim typie? Są tacy sami, niczym się nie różnią. Wygląd, a charakter? Nie miałam jeszcze o tym bladego pojęcia. - Jeszcze się dziwię, że mu nie wskoczyłaś do łóżka. Jest przystojny, prawda?
-Jesteś irytujący. Jak możesz sądzić, że wygląd jest najważniejszy? Jak na Jego brata jesteś naprawdę głupi. Mogę nawet się cieszyć, ze nie wydali mnie za ciebie. Sądzę, że bym minuty z tobą nie wytrzymała.  - powiedziałam. Wstał wolno i podchodził. Nie chciałam na to zwracać uwagi, ale nie dawał na to szansy. A bardzo chciała bym to zrozumieć dlaczego inaczej patrzy. Z pragnieniem posiadania mnie dla siebie. Nie ma mowy bym mu uległa. - Co ty chcesz osiągnąć, co? Powinnaś wiedzieć, że jeśli on jest moim mężem to już nikomu się nie oddam.
-Niby czemu. Mój brat jest łatwy do owinięcia. On zawsze pragnął prawdziwej miłości, nigdy nie chciał zmuszać do niczego kobiety. Nie dziwię się. Jak może zmusić swoją żonę do tego, woli poczekać aż sama mu ulegniesz. Jak mu się nie dziwić skoro ma taka młoda i piękną żonę - jego dłoń znalazła się na moim policzku. Pieścił delikatnie, wolałam jak dotykał mnie Itachi. Odepchnęłam jego rękę. - harda jesteś.
-Nie dotykaj mnie. Nie masz prawa. - odchodziłam biorąc ze sobą książkę dotyczącą medycyny. Miałam głęboką nadzieję, że nic się nie stanie. Poczułam uchwyt za nadgarstek. Pociągnął mnie do siebie. Jego wargi wpiły się w moje. Całował namiętnie. I myślał, że  ulegnę? Nie ma mowy. Uderzyłam go z całej siły. Od nadmiaru siły odchylił głowę w bok. Patrzał na mnie. - Cokolwiek zrobisz nie uda ci się, mogę ci to gwarantować.
-Nie bądź taka pewna. - trzasnęłam drzwiami wychodząc szybko. Mijałam obrazy wraz z rzeźbami. Na dole nikogo nie było. Wszędzie mogłam dostrzec zapalające się lampy, gdy przechodziłam. Oby tylko Itachi spał. Nie chcę z nim teraz rozmawiać, nie mam na to siły. Chce tylko wejść pod kołdrę i odpłynąć w swój magiczny świat. Cicho weszłam do pomieszczenia wpuszczając odrobinę światła.
Itachi leżał do mnie przodem, a na klatce piersiowej trzymał papiery. Z pewnością związane z sprawami pracy. Pokręciłam głowa, jeden dzień mógłby zrobić sobie wolnego. Zobaczymy jak to będzie dalej. Podeszłam do niego chwytając pergaminy i odkładając na stolik. Przewrócił się na bok i cichutko pochrapywał. Patrzałam się na niego dokładnie, wyglądał tak spokojnie. Odeszłam wchodząc do łazienki, biorąc przy okazji swoją piżamę.
Odetchnęłam z ulgą myśląc o tym co mnie czeka jutro. Trochę posprzeczałam się z Nim. Nie powinnam, jeśli dowie się o tym jego ojciec nie będzie zadowolony. Choć co oni mogą? Nic. Jesteśmy daleko od nich. Sprzeczki się zdarzają…
Weszłam naga pod prysznic. Ciało obmywała woda. Namydliłam się szybko i spłukałam zbędną pianę. Woda dawała ukojenie myślą jak i skórze. Każda komórka pobudzała się, choć musiałam i tak iść spać. Dlaczego? Będę uczestniczyła do szkoły prywatnej i jutro jest mój pierwszy dzień. Nie miałam ochoty tam iść, ale jak sprzeciwie się Itachiemu to nie będzie najlepiej. A nie chcę by to się powtórzyło!
Opatuliłam się w czarny ręcznik. Przeczesywałam włosy szczotką patrząc w lustro. Moje spojrzenie nie było delikatne. Wręcz puste, nie wyrażające żadnych pozytywnych i negatywnych emocji. Wytarłam swoje ciało, gdzie byłam jeszcze mokra. Nałożyłam piżamę sięgającą do połowy ud wraz z majtkami w komplecie. Wyszłam z pomieszczenia gasząc światło. Mąż leżał na boku, twarzą w stronę okna. Podeszłam odgarynając delikatnie kołdrę i wślizgnęłam się pod nią. Czułam jego oddech na karku. Przymknęłam powieki wsłuchując się w jego ciche pochrapywanie…
Na biodrze poczułam męską rękę. Czyżby nie spał? Obróciłam delikatnie głowę. Powieki przymknięte. Przygarnął mnie do siebie. Widać chciał abym była blisko niego. Dlaczego? Nie miałam pojęcia. Jak mówił Sasuke on pragnie prawdziwej miłości? Tyle, ze nie odnalazł jej. Został do wszystkiego zmuszony. To mnie wcale nie bawiło, jeśli pragnął prawdziwej miłości mógł wszystkiemu zaprzeczyć?! Na plecach czułam jego wolno unoszącą się klatkę. Spał jak zabity, musiał być zmęczony. Po moim wyjściu na pewno w papierach grzebał.
Przymknęłam powieki ponownie. Odpłynęłam w objęcia Morfeusza.









Nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Dzisiejsza noc była piękna…Nie mam pojęcia czemu, ale nie byłam tak zmęczona niż wcześniej. Poczułam dłoń na policzku - męską i delikatną. Uniosłam jedną powiekę. Moim oczom ukazał się mężczyzna z długimi włosami. Wiedziałam, że zaczął mnie budzić. Rozciągnęłam się jak kotka, nie kontaktując jeszcze dobrze. Pociągnęłam kołdrą wtulając się w nią dokładnie.  Zakryłam się cała by nie widzieć niczego i nikogo. Byłam w błogim śnie..
Poczułam zimny podmuch. Niewidoczne białe włoski na rękach stanęły mi dęba z zimna. Ręką poszukiwałam kołdry, aby się okryć. Nie miałam ochoty iść do szkoły. Przeciągnęłam się ponownie, kości strzyknęły. Uniosłam się na łokciach i patrzałam przed siebie pół otwartymi powiekami. Widziałam Itachiego stojącego naprzeciw mnie, który zaczął ubierać białą koszulę.
-Masz już przygotowane torbę i swój mundurek. - westchnęłam. Dzisiaj wtorek? Każdy dzień jest do kitu, ale jeśli chodzi o piątek to jest super. Zawsze nie mogłam doczekać się weekendu.  Teraz to tylko będę chciała wrócić do domu by odpocząć. - No już, wstawaj Sakura. - padłam na swoją poduszkę. Uchwyciłam jego, zasłaniając twarz. Poczułam męską woń, taką przyciągającą. Uśmiechnęłam się delikatnie. Chciałam teraz poczuć go przy sobie, tulącego mnie i nie oddającego nikomu. Teraz już wiem, że jest w niektórych momentach zazdrosny. Nie mogę jak na razie narzekać, mam z nim dobrze. Zobaczymy jak to wszystko dalej się potoczy!
Zwlokłam się leniwie z łóżka zakładając na stopy kapcie. Nie wiadomo skąd się wzięły. I w dodatku nie były moje. Popatrzałam na męża, który poprawiał sobie muszkę koło szyi. Nie wychodziło mu za dobrze, jednak kobieca ręka do czegoś się przydaje. Stanęłam przed nim. Postawiłam na chwilkę jego kołnierz. Zabrałam się za poprawianie czarnego materiału. Zawiązałam, a język od krawatu puściłam przecierając delikatnie. Poprawiłam biały materiał od szyi. Wyglądał teraz o wiele ładniej.
-Dziękuję. - weszłam do łazienki biorąc mundurek, który wisiał na wieszaku. Szybko przepukałam ciało z nocnego potu. Wytarłam wczorajszym ręcznikiem. Stałam przed lustrem naga. Zauważyłam przyszykowaną dla mnie białą bieliznę. Nałożyłam na siebie szybko jakbym myślała, że za chwilę ktoś wejdzie. Chwyciłam w dłonie białą koszulę sięgającą ponad nadgarstki. Na biodra włożyłam ciemno granatową spódniczkę w kształcie harmoniki - sięgająca do połowy ud. Nałożyłam na białą koszulę marynarkę tego samego koloru co spódniczka. Wyjęłam biały kołnierz na wierzch. Marynarka była przyozdobiona białymi, paromilimetrowymi paseczkami. Na dole u rękawów były podwinięte i spięte dwoma guzikami w kształcie główki róży. Po za marynarkę wychodziły trzy centymetry białego materiału. Zapięłam go dokładnie. Jedynie u dołu był większy odstęp i biała bluzka wystawała. Zawiązałam przy szyi czerwoną wstążkę w kokardkę. Na nogi założyłam getry sięgające po kolana i lekko przymarszczone.
Wzięłam wieszak i wyszłam z pomieszczenia. Nikogo w pokoju nie było. Buty, a raczej półbuty stały przy łóżku. I po co to wszystko? Nie jestem dzieckiem. Poradziłabym sobie bez pomocy Itachiego. Mam dosyć lat, nie mam ochoty widzieć, ze przy mnie skacze.
Nałożyłam balerinki na nogi. Przelotnie spojrzałam na zegarek, dochodziła siódma trzydzieści. Miałam głęboką nadzieję, że zjem śniadanie, choć nie musiałam. Zawsze jadłam lunch w szkole, a czy tam był? Nie miałam zielonego pojęcia. Wyszłam z pomieszczenia biorąc skórzaną torbę położoną na nie pościelonym łóżku.
-Dzień dobry - przywitała się ze mną ciemno włosa. Odpowiadałam wszystkim, którzy mówili i kłaniali się. To było dziwne, ale teraz to ja byłam także ich panią. Dlaczego? Zostałam żoną Itachiego, a  to jego dom i całe terytorium. Choć naprawdę nie mam ochoty im rozkazywać. Niech to robi Itachi…
-Siadaj i jedz. - powiedział do mnie Itachi. Usiadłam i zaczęłam konsumować popijając sokiem pomarańczowym. Zjadłam jak najszybciej mogłam, trochę za późno wstałam. Sasuke patrzał na mnie przez cały czas. Lecz nie zaszczyciłam go spojrzeniem, Itachi najwyraźniej widział jak się na mnie gapi! Gdy skończyłam wszyscy wyszliśmy z budynku. Długo włosy brunet uchwycił mnie delikatnie za dłoń. Wyglądało to tak jakby nie chciała aby ktoś mnie jemu odebrał. Pomógł mi wsiąść…
Usiadł obok mnie. Najwyraźniej Sasuke się tym zdziwił. Usiadł na przeciwległej stronie.
-Dzisiaj nie jedziesz swoim autem? - mąż spojrzał na szwagra, który lustrował go wściekłym wzrokiem. No tak chciał zostać sam na sam ze mną? Świetnie.
-Zepsuło się.
-Zawsze naprawiałeś.
-Nie mam na to czasu. - odpowiedział. Siedziałam i patrzałam się na drogę, którą mijaliśmy. Jechaliśmy koło wielu bogatych domów. To była dzielnica ludzi zamożnych. Też należałam do niech, nosiłam nazwisko Uchiha. Po co przedstawiać się Haruno? To dla mnie nie miało sensu, ale nosić ich nazwisko to zaszczyt. Westchnęłam cicho wpatrując się w ludzi, który zmierzali do szkoły. Było to miedzy innymi uczniowie szkoły prywatnej. Sasuke cicho się zaśmiał.
-Chyba twoja żona nie chce chodzić do tej szkoły. - Itachi popatrzał na mnie kątem oka, ale nie odzywał się. Uniosłam wzrok na Sasuke, który śmiał się do upadłego. Nie wiem z czego, ale niech mu będzie. Dlatego wole jego brata niż jego. - Ne.. Sakura. Dlaczego?
-Co cię to obchodzi. - zjechałam go. Po wczorajszym incydencie nie chciałam pokazywać, że jest dla mnie kimś ważnym. Wcale nie był, ale szwagier to szwagier. Do rodziny zawsze miło się odzywałam, ale nie musiałam do niego w tej sytuacji. Wiedziałam co chce zrobić. To mi się nie podobało. Limuzyna stanęła. Sasuke już się nie odezwał tylko wyszedł zostawiając otwarte drzwi. Usłyszałam piski dziewczyn, które musiały zauważyć Sasuke. Był aż tak popularny jak gwiazda popu. Chciałam wstać, ale Itachi mi nie pozwolił. Drzwi się zamknęły, a ja popatrzałam na męża.
-Chce z tobą porozmawiać. - powiedział patrząc na mnie. Spuściłam wzrok, nie wiedziałam czemu, ale nie chciałam na niego w tej chwili patrzeć. Coś mi mówiło, żebym tego nie robiła. Intuicja? Bardzo prawdopodobne. - Wiem, że wczoraj zachowałem się jak głupek. Z tym miałaś rację, ale chodzi o to, że Sasuke raz już odebrał mi dziewczynę.
-I uważasz, że mogłabym to samo zrobić co tamta kobieta? Każdy uważał mnie za nic nie wartą, a myślałam ze tu będę mogła inaczej żyć. Myślałam, ze mi ufasz. - powiedziałam i zacisnęłam delikatnie dłonie na spódniczce. Uchwycił delikatnie i ścisnął. Spojrzałam na niego.
-Ufam. Tylko mam przeczycie, że Sasuke może zrobić coś głupiego. On myśli, ze jak wszystko ma to może jeszcze więcej dostać. Wiesz dlaczego nie chcę aby mi cię odebrał? - pokręciłam głową. - Bo nie chcę by cię skrzywdził jak zrobił z moją byłą. Mówił jej ze jest wszystkim dla niego, a  potem zostawił na pastwę losu. Chciała do mnie wrócić, ale już nie mogłem jej wziąć.
-Dlaczego?
-Bo pokochałem kogoś innego. - powiedział - Dlatego nie zamierzam cię oddać w ręce mojego brata by się tobą pobawił jak zabawką i porzucił. Nie chcę byś cierpiała jeszcze bardziej niż to jest możliwe. Chcę dla ciebie dobrze. Obiecałem matce, że będę tobą się opiekował więc tak zrobię.  Twoje bezpieczeństwo jest dla mnie ważniejsze…
-Ty raczej powinieneś o siebie się troszczyć.
-Może.. - wyszeptał - Lecz czasami wiem jak się czujesz. Rodzice cię zmusili do ślubu, i teraz musisz żyć z zupełnie obcym człowiekiem. Nie znamy się za dobrze, ale mam nadzieję, że niedługo będziemy dla siebie bliższymi osobami. - jego dłoń znalazła się na podbródku. Spojrzałam na niego. - Jesteś młodą i piękną kobietą. Każdy by cię chciał mieć za żonę. Dlatego cieszę się, że ciebie mam blisko siebie. Nie będę cię do niczego zmuszać. Nie lubię napierać na kobiety. Sama mi mów czy coś będziesz chciała czy też nie. Twoje zdanie jest ważne. - patrzałam w jego oczy miał takie przyciągające. Złączyliśmy się jedną dłonią. Ufałam mu w stu procentach. Nie wiem czy warto powiedzieć mu o Sasuke? - Nie wiem co się działo kiedyś w twoim życiu, ale tutaj nie będzie tak jak tam. Lecz zawsze możesz spotkać na swojej drodze kogoś kto będzie ci chciał przeszkodzić. Tyle, ze dla mnie będziesz zawsze najpiękniejszą kobieta, a także żoną która mam i nie zmienię do samego końca. To będzie zależeć od ciebie. - poczułam jak do oczy napływają mi łzy. Przytuliłam się do niego, jego serce przyśpieszyło rytmu.
-Dziękuję ci za wszystko. - wyszeptałam. Powstrzymywałam się od łez. Przymknęłam powieki aby żadna z łez nie uleciała.
-Wiem, ze tez ci nie pasuje chodzenie do tej szkoły, ale tu jest osoba którą znasz. - oderwałam się delikatnie od niego. Patrzałam na niego. Kogo mogłam znać? Usłyszałam krzyk z zewnątrz. Znałam go, ale nie mogłam zrozumieć kogo mógł być.  Uchwycił moje policzki pieszcząc. Jego wargi musnęły moje, po krótkiej chwili nasze języki pieściły podniebienia. Westchnęłam przy pocałunku. Było mi naprawdę dobrze, jak nigdy dotąd. Oderwał się ode mnie. Wziął moja rękę, gdzie miałam srebrno złotą obrączkę. Chciał ja zdjąć lecz wzięłam rękę. - Nie musisz jej mieć.
-Chce, jestem twoją zoną. Nie wstydzę się tego.
-Nie musisz…
-Chcę.  Mi to naprawdę nie przeszkadza. Zgodziłam się na bycie twoją żoną, więc będę tez do tego się przyznawać. Jesteś teraz moim mężem i ufam ci. I obrączkę będę nosiła.
-Dobrze. - wypowiedział. Ucałowałam go krótko w usta.
-Miłej pracy ci życzę. - otworzyłam drzwi i wyszłam. Usłyszałam za sobą „uważaj na siebie”. Szofer zamknął za mną drzwi. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Wsiadł po drugiej stronie i odjechali. Teraz dopiero przypomniało mi się o pocałunku z Sasuke. Miałam mu powiedzieć, ale wolałam go nie denerwować. Jeszcze czekała go wykańczająca praca. Nie chciałam mu w niczym przeszkadzać.
-Uchiha nie obściskuj się tylko do szkoły! - usłyszałam damski, władczy głos. Obróciłam się. Zauważyłam kobietę w żakiecie i spódnicy się gającej do kolan. Patrzałam na nią dokładnie. Miała rozpuszczone włosy.
-Tak jest pani dyrektor. - zaśmiał się
-Tsunade?! - zapytałam głośniej. Kobieta obróciła się do mnie przodem.  Uśmiechnęła się i zaczęła podchodzić. Miałam szczerą nadzieję, że nie będzie krzyczeć. Bo z krzyków chciałam właśnie się wydostać.
-Sakura jak miło, że zdecydowałaś się chodzić do naszej szkoły - powiedziała miło. Wszyscy się aż popatrzeli. Musiała dla wszystkich być wredna. - Gwarantuje ci, ze nic tu ci się nie stanie.
-Pani wie? - zapytałam.
-Tak. Itachi coś tam mówił. A w dodatku słyszałam w jego głosie nutkę wściekłości. Musiał na tego dzieciaka być naprawdę wściekły skoro od razu cię przeniósł. Musisz dla Itachiego być ważna. Może On cię kocha? - zapytała trochę ciszej. Rozumieliśmy się z każdym słowem. Chciałam by ktoś mnie kochał, ale nie mogłam go zmusić do miłości. A jeszcze kocha kogoś innego! To na pewno nie mnie, nie jestem taka wspaniała.
-Nie sądzę. Pani wie, że to był przymuszony ślub? - kiwnęła głowa. - A mówił mi, że w kimś się zakochał. A my znamy się zaledwie parę dni. To po prostu nie możliwe… - uśmiechnęłam się. Nawet ja chciałam go pokochać, w jego towarzystwie czułam się wspaniale. On dawał mi trochę radości. Czułam jak dba o mnie, chce jak najlepiej. Nie powiedział mi jak na razie przykrej rzeczy..
-Zawsze jest możliwe. A Itachi szukał kiedyś żony. On byłby naprawdę wspaniałym mężem jak i ojcem.
-Mężem jest wspaniałym, a  ojcem to nie wiem. - wzruszyłam ramionami z niewiedzy. Musiałabym sprawdzić jakim on jest ojcem, gdybym była w ciąży dowiedziałabym się wszystkiego… A jak na razi nie jestem, i na pewno przez dłuższy czas nie będę. Jeśli się zmobilizuje do współżycia to liczmy blisko roku abym mu o tym powiedziała. On z pewnością chciałby abym szybciej powiedziała, ze chce mieć dziecko. Nie wiem czy się uda. Zobaczymy!
-Bardzo dobrze. Jak zajdziesz w ciąże to się dowiesz. Choć, dam ci plan lekcji i kluczyk do szafki. A potem zaprowadzę do klasy. - powiedziała. Ruszyliśmy do wielkiego budynku, który wczoraj podziwiałam. Wszyscy patrzeli na mnie. Widzą nowa uczennicę, mam nadzieję, ze Sasuke jeszcze niczego głupiego nie powiedział. A jak tak, to mu zdzielę. A mogę. Tyle, że robie to tym, których nienawidzę. - Chodzisz do klasy z Sasuke. Mam nadzieję, że mogę liczyć na ciebie.
-Słucham?
-Chodzi mi chodzenie na dodatkowe zajęcia. Lubisz medycynę, prawda? - kiwnęłam głową. - Prowadzę zajęcia we wtorki. Dzisiaj właśnie się odbywają. Jak chcesz to zapisze cię.
-Z miłą chęcią.
-Dość sporo chodzi osób. Na pewno z kimś będziesz miała porozumienie. - uśmiechnęła się. Weszliśmy po schodach jak na razie nie rozmawiając ze sobą. Weszłam do budynku mając głęboka nadzieję, że nie będę musiała się sprzeczać i nie znajdę wrogów dotyczących otoczenia szwagra. Miejmy głęboka nadzieję.