poniedziałek, 16 lipca 2012

04. Rada


Leżałam cały czas, od paru godzin w ubraniu szkolnym. Wpatrywałam się w biały niczym kość słoniowa sufit. Miałam jeszcze godzinkę do szkoły. Zawsze wyrabiam się. Myślałam, ze to wszystko sen. Pocałunki, zaręczyny i kłótnia z rodzicami. Tylko, że to prawda. Nic mi się nie przyśniło. Mianowicie mam zostać żoną Itachiego i żyć z nim. Może to i dobrze. Ale moja matka tez nie wiedziała co robi mówiąc te słowa. Po co im to wszystko? Jeśli chcą się mnie pozbyć wystarczy powiedzieć. Zrobię im tę przyjemność… Trzask! Musieli wyjść z domu. Byli zdenerwowani. Wstałam z mebla i wzięłam ze sobą torbę wychodząc.  Szłam cicho po schodach. Ta sytuacja nie była chyba na miejscu. Po co ja ją zaczęłam?! Cóż trudno,. Musze z tym wytrzymać. Każda kobieta musi być silna i stanowcza. Zmienić się nic nie może. Co jeszcze moi wymyślą? Zobaczymy. To jest nie możliwe, aby odmówili Uchiha. To jest nie możliwe. Maja duże przedsiębiorstwo na skale światową. Są sławni w świecie. Haruno też, ale w mniejszym stopniu. Jakbym wyszła za mąż. To i rodzice zyskali by reklamę. Wszystko by odzyskali i weszli na nowo na rynek… Chciałam otworzyć drzwi, ale czyjaś dłoń mnie zatrzymała.
-Sakura?
-Pogadamy później mamo śpieszy mi się - wypowiedziałam. Puściła mnie. Ruszyłam do szkoły. Teraz będę ich unikała? Nie to nie możliwe. Na pewno będziemy musieli jeszcze stawić się u państwa Uchiha, by omówić sprawy ślubu. Obróciłam głowę. Czułam się bardzo dziwnie jakby ktoś mnie obserwował. Przeszły mnie także dreszcze. Może dziennikarze. Musze się pilnować. Z Hiantą spotkam się dopiero w szkole, w klasie. Nie będę musiała udawać niczego.  A paparazzi nie złapią mnie. Mam nadzieję, że to nie oni… Westchnęłam. Przeszłam obok posiadłości mojego przyszłego męża. Brama była zamknięta. Szłam po woli. Chciałam jak najszybciej dostać się do szkoły. Przeszłam koło boiska, gdzie nikogo nie było. Przystanęłam. Promienie słoneczne gilgotały mi twarz. Ruszyłam dalej do szkoły. Już po paru minutach byłam na miejscu. Wszyscy mieli w ręku gazety jakby czytali coś bardzo ciekawego. Odsuwali gazety i patrzeli na mnie. Jakbym zrobiłam cos złego. Przyśpieszyłam kroku i znalazłam się w klasie. Otworzyłam drzwi wchodząc do klasy. Wszyscy się na mnie spojrzeli zaskoczeni, źli, uśmiechnięci. O co im wszystkim chodzi? Przystanęłam na swoim miejscu i położyłam czarną skórzaną teczkę na ławce.
-Co im się wszystkim stało, że tak na mnie patrzą? - zapytałam Hinate
-Ty nie wiesz. Wszyscy  tym huczą! O twoich zaręczynach z przewodniczącym firmy Uchiha. Gazeta nawet o tym pisze - wymachiwała jedna z porannych gazet. Co takiego? Gazeta? Dlatego mi to powiedział. - Pisza o oświadczynach, o pocałunkach. O wszystkim. - wyrwałam jej z ręki arkusz papierów. Otworzyłam na głównej stronie. Oczywiście był tam główny napis o nas: NARZECZEŃSTWO? CO BYŁO TEGO PRZYCZYNĄ? MIŁOŚĆ?!  Świetnie. Teraz to za parę godzin miasto będzie huczeć. Ale to tylko ślub Mój i Itachiego. Co to za różnica. Żadna… Zaczęłam czytać. Oni zwariowali. Ja nie jestem w ciąży! Jak oni mogli to wywnioskować!? To nie realne. No tak go nie znają z tego, aby wychodził za mąż. Przewróciłam na następną stronę. Było tam zdjęcie moje i Itachiego przed domem i w altanie, gdy wkłada mi pierścionek zaręczynowy. Więc oni nas cały czas obserwowali. Widać, że dla reporterów Itachi to ciekawy artykuł. Podałam gazetę przyjaciółce.
-Pokaż pierścionek. - wypowiedziała. Wszyscy inni obrócili się do mnie. I patrzeli. Chcieli, abym nawet im go pokazała. Tylko, ze ja nie chciałam. Niedługo zostanę żoną. Czego nie chciałam. Lecz co ja mogę zrobić? Nic. Tak zapragnęli moi rodzice. I w dodatku teraz chcą to odwołać. To głupie. Po co wtedy chcą ten ślub?
-To nie najlepszy pomysł. W tym momencie.
-Dlaczego? - zapytała. A ja jej wskazałam palcem innych. Ona popatrzała. Posmutniała. Nic nie mogłam zrobić. Nie chciałam nikomu pokazywać. A pierścionek miałam zasłonięte druga dłonią. To wszystko działo się za szybko. Zaręczyny, teraz będzie ślub. A potem co? Już go nie zobaczę? Nie zobaczę , Itachiego? To nie ma najmniejszego sensu. Będę żoną na odległość? To mi nie pasuje. Już wolałabym wylecieć z nim do stanów. Tylko co bym tam robiła? Nowa szkoła, nowi znajomi, nowe problemy. Tylko, ze coś jest tu nie w porządku. Chcą, abym wyszła za Uchiha, ale musi być jakiś haczyk o którym nic nie wiem.  Tylko nie mam pojęcia co może nim być. Nie mam najmniejszego pojęcia jaki mogli haczyk dać moim rodzicom, aby dostali te pieniądze. Podparłam się łokciami i zakryłam twarz dłońmi.
-Sakura co ci jest? - zapytała. Popatrzałam na nią i uśmiechnęłam się. Jej zatroskana twarz mówiła wszystko. Po co o mnie się martwić? To nie ma najmniejszego sensu. A ten ślub?! Po co Uchiha się na to zgodzili. Muszą mieć coś ze mną w planach, albo z firmą rodziców. Możliwe, że się dowiem co mają takiego w zanadrzu zaplanowane… Westchnęłam.
-Nic mi nie jest Hinata. Myślę nad tym wszystkim. To za szybko się dzieję. Teraz zaręczyny, a za tydzień już ślub. - powiedziałam tak cicho, aby tylko ona zdołała to usłyszeć. Inni nic nie musieli wiedzieć. Po co im to. To moje życie. Muszę sama zacząć nim kierować. Rodzice nie mogą już w nie się wtrącać. Jak nawet nie pozwalają spełnić mi mojego marzenia.
-Za tydzień? Nie zwlekają jakoś. - wypowiedział. A ja zaśmiałam się cicho. Może nawet dobrze, ze wychodzę za mąż. Chociaż będę wiedziała jak to jest. Szesnastolatka wychodząca za mąż. Spotykam się z tym pierwszy i ostatni raz. Zadzwonił dzwonek na lekcje. Wszedł do klasy nauczyciel. Pierwsza lekcja biologii.
-Zaczynamy w takim razie lekcję. Dzisiaj będzie mowa o zapładnianiu kobiety. Jak i o poczęciu i dorastaniu zarodka w macicy kobiety. I także o narodzinach. - wypowiedział nauczyciel. Widziałam jego wzrok na mnie. On tez wiedział?! Tylko nie to. Przeszedł do omawiania lekcji. Nie chciałam rozmawiać o układzie rozrodczym kobiety. Jeszcze gorzej by było jakbym była w ciąży w tym wieku. Ale przecież ja i on po ślubie… Nie mogę sobie tego wyobrazić. Razem w łóżku. Jestem chora myśląc o tym. Nie będziemy się kochać. Na pewno nie. A może… Nie wiem. Westchnęłam.
Było dla mnie to dziwne. Wcześniej lubiłam takie tematy. Lecz teraz nie za bardzo. Teraz mam na głowie ten ślub i wiele innych rzeczy. Jednym z problemów są rodzice. Jeśli chcą przeszkodzić w ślubie, to pan Uchiha nie będzie z tego zadowolony. Raczej będzie wściekły, że po zaręczynach chcą zerwać wszystko.  A dzieci? Nie wiem co do Itachiego czy chciał by je mieć. Ale ja na pewno chcę je mieć. Cóż on będzie moim mężem, więc to z nim będę miała dzieci jeżeli on chce mieć je. A jak nie. To trudno. Będę musiała wytrzymać całe życie. Zadzwonił dzwonek na przerwę. Wstałam i spakowałam rzeczy do czarnej torby. Szłam wraz z Hinata do następnej klasy.
-Sakura?
-Hm…
-Czy ty zamierzasz mieć dzieci z Itachim? - zapytała. Szłam razem z nią. Zadławiłam się śliną. Nie myślałam, że zapyta mnie o takie coś. Po co chce t wiedzieć. To chyba moja i Itachiego sprawa. Właściwie to ja nic o nim nie wiem, o jego zachciankach. Nic. On sam mi nie chce powiedzieć. Nie będę z niego wyciągała tego siłą. Albo sama się dowiem, albo mi powie.
-Czemu to pytanie? - zapytałam, wzruszyła ramionami.
-Na lekcji tak myślałam czy ty byś chciała mieć. - uśmiechnęła się niewinnie. Ten uśmiech za często znałam. Była ciekawa wszystkiego co było związane z Uchiha. A dlaczego? Po co chce to wiedzieć.
-Ja bym chciała, ale nie wiem jak on. - wypowiedziałaś - Wiesz jak aj lubię dzieci.
-Tak wiem. Ty je ubóstwiasz. - mówiła. Tak, bardzo kochałam dzieci. Zadzwonił ponownie dzwonek lecz tym razem na lekcje. Teraz miałam historie. Często siedzieliśmy i nic nie robiliśmy. Za byle co miałam same piątki, więc tu nic takiego nie wymagali. To chyba jest najgorsza Szkoła. Wszystko w niej było łatwe. Usiedliśmy. Nauczyciel wszedł do środka. - Ale dlaczego ty je tak kochasz? - szepnęła. Uśmiechnęłam się. Skąd miałam wiedzieć czemu. Nie wiem. Może dlatego, że rodzice mnie zaczęli inaczej traktować. I chcę, aby moje dzieci były obdarzone wielką miłością. Nie chcę, aby były traktowane w ten sposób co ja teraz.  One będą musieli poczuć, że mają ojca jak i matkę. Popatrzałam przez  okno. Płatki wiśni tańczyły koło okna, jeden z nich się przykleił do szkła... Wpatrywałam się w niego. Na placu szkolnym, była Temari mieli właśnie wychowanie fizyczne. Ciekawe czy będzie chciała dalej toczyć tą wojnę. Ja mam jej dosyć. Lekcje mijały szybko. A ja bawiłam się długopisem malując zwierzęta jak i kwiaty. Co dziwne sama nie wiem, ale narysowałam łasice i kwiat wiśni. Zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec zajęć. Cały dzień myślałam o wczorajszym dniu. Mam nadzieję, ze dzisiaj trochę odpocznę od tego wszystkiego. Miałam dosyć. Szłam korytarzem omijając uczniów jak i nauczycieli, którzy patrzeli na mnie z zaciekawieniem. Spojrzałam na pierścionek, który zabłysnął w słońcu. Przyjaciółka chwyciła moją dłoń.
-Matko. Tez bym chciała taki dostać, gdy będę wychodziła za mąż. Sakura ty nie powinnaś niczym się martwić. Mówię ci. Wszyscy mają o Itachim dobre zdanie. Gorszy jest jego brat. Mówią, że lubi każdemu dokuczać. Wyjechała razem z Itachim do stanów. Ale wiesz co? Itachi się często na niego denerwuje.   - wypowiedziała. Zaśmiałam się. Zdenerwowanie u niego? To nie możliwe, aby on się denerwował. Jest taki spokojny.
-On się nie potrafi denerwować moim zdaniem. Jest za spokojny. Ale uśmiech ma ładny. Mogę to przyznać.
-On się do ciebie uśmiechał? - zapytała.
-A to takie dziwne? Każdy to potrafi.
-Wiem, ale to dziwne, ze Uchiha i się uśmiechał. To do nich nie podobne. Itachi i jego ojciec. Oni nigdy się nie uśmiechają. A może cos się stało, ze uśmiechną się. Może podbiłaś jego serce. - zaśmiała się.
-To wcale nie śmieszne i nie żartuj sobie z tego. To poważna sprawa. - wypowiedziałam. To było nie możliwe. On jest ode mnie pięć lat starszy. Wszystko jest takie dziwne. Wiem, że Uchiha nie są znani z uśmiechania się. - Oho… Będę miała miłe towarzystwo za chwilę. - patrzałam do przodu. W futrynie drzwi wejściowych stała Temari ze swoimi dwiema przyjaciółkami. Kolejne kłopoty. Zawsze ciągną do mnie. A szczęście? To też jest nie możliwe. Wszystko w życiu jest nie możliwe.
-Witam przyszłą panią Uchiha - zagrodziła mi drogę ręką. Dwie jej koleżanki się zaśmiały. Zawsze dla nich byłam nic nie warta. Ale co dziwne tera nikt się do mnie nie odzywał. Wygląd to jakoś dziwnie. Chodzi chyba o Uchiha. Oni tak go się boją? Przecież nie ma czego. On nie jest taki zły.  Może każdy go znał z czegoś innego, ale ja nie wiem o nim i jego rodzinie za dużo. - Jak się pani powodzi? - zapytała żartobliwie. - Chyba mamy do dokończenia pewne porachunki, pamiętasz? - zapytała. Przeszłam obok niej. Patrzała na mnie wściekła. Myślałam, że już nic gorszego nie może mnie spotkać w tym dniu.
-Nie mam na to czasu. Mam inne rzeczy do roboty! - powiedziałam głośniej. Poczułam mocny uchwyt na ramieniu. Obróciłam się pod wpływem siły. Jednak nie chciała odpuścić. Chociaż ten raz mogła, ale nie! Uderzenie! Ból w prawym policzku. Przeturlałam się po schodach i leżałam na zimnej cementowanej ziemi. Podparłam się rękami. Zauważyłam ślad krwi. Dłonią przetarłam usta. Leciała spora ilość. Szybko tak nie zatrzymam krwawienia.
-Sakura!! - usłyszałam krzyk przyjaciółki. Znalazła się przy mnie. Pomogła wstać. Przełknęłam ślinę. - Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? - pytała. Nie lubiłam, gdy była tego świadkiem, za dużo się martwiła. Nie powinna być tak przewrażliwiona. Kocham ją jak siostrę, bo ona jedyna mi pomaga.
-Nie martw się jest wszystko dobrze. - wypowiedziałam. Wzięłam do ręki swoją torbę, z której wypadły książki. Pozbierałam je wsadzając do torby. Obróciłam się do Temari. Patrzała na mnie z triumfem. - I to cię tak bawi?
-Tak, bo to ty jesteś taką niezdarą.
-I co z tego?! Może jestem, ale znam się na uczuciach ludzi i wiem co czują, gdy tak ich uderzysz. Wczoraj tak samo w nocy wyżywałaś się na bezbronnych. To cię tak bawi? Ranienie innych? Radzę ci przestać. Wyżywanie na innych niczego nie zmieni w twojej sytuacji - powiedziałam.
-Jasne - zaśmiała się. Mogła ze mnie się śmiać, ale nie pozwolę z innych się nabijać. - Pamiętasz co wczoraj mi powiedziałaś? Że wyjdziesz za kogoś z miłości. A ty i przedsiębiorca firmy. Nie widzę tego u was. Przecież Uchiha to obojętni lubię na wszystko. I niby on miał cię kochać. I w takim młodym wieku. Nie wierzę w to! A może jednak jesteś z nim w ciąży, co? - zapytała. Co oni wszyscy z tym mają? Jakbym była to bym nawet nie powiedziała. To nie ich interes. - A może twoi rodzice mają problemy finansowe, co? Twoja firma jest znana, ale produkują ciągle to samo. Chociaż firma Uchiha ma to samo. Powstają ciągle firmy, w których są samochodu, lub urządzenia elektryczne. Ty i ich firma jest denna. - mówiła. Pokręciłam głową.
-Co ty możesz wiedzieć? Nie ingerujesz w to. Nie wiesz jak to jest z firmami. Może to samo się buduje, ale zyskuje się kuców. I nie mów mi, że te firmy są denne, bo zyskały bardzo dużo. A najwięcej firma Uchiha. Jest pierwsza na ryku. I nie możesz ich oceniać pochopnie skoro tego nie wiesz. - mówiłam spokojnie.
-A ty niby wiesz? Jesteś tak samo głupia jak te dwie firmy. Myślicie, ze wszystko możecie. Tak jak inni bogaci. Jesteś stukniętą wariatką! - powiedziała głośniej śmiejąc się. - Życzę ci, aby twoim rodzice wraz z firmą poszli na dno. Ale wiesz co to nie były nasze porachunki. Jeśli ciebie nie mam uderzyć to może warto twoja przyjaciółeczkę poturbować. - kroczyła do Hinaty uśmiechając się. Ta się cofnęła o krok. Jak oni śmieją grozić jej. Zacisnęłam dłonie w pięści. Paznokcie wbiły się w wewnętrzną część dłoni. Zamachnęła się na nią. Pociągnęłam ją i stanęłam na jej miejscu. Dostałam i upadłam ponownie. Ponownie krew pociekła z koniuszka ust. Wstałam na drżących nogach i wytarłam szkarłat.
-Nie waż się grozić Hinatcie. Możesz mnie bić ile chcesz, ale jej nie. Nie masz prawa! - powiedziałam. I trzymałam się za policzek, w który dostałam drugi raz. Będzie siniak. Uśmiechnęłam się do Hinaty. - Wszystko w porządku?
-O…Oczywiście. Ale po co to zrobiłaś!! - krzyknęła ostatnie zdanie. Widziałam w jej oczach łzy. Wstała i stanęła na równych nogach. Spojrzałam na blondynkę, patrzała na mnie, ale teraz ze strachem. Co jest? Nie zrobiłam im nic. To jak mogą się czegokolwiek bać?! I tak jestem bezbronna. - Jeśli to wszystko Temari to pójdę. - obróciłam się, ale nawet nie zrobiłam kroku, a wpadłam na kogoś. Silne ręce przytrzymały mnie w tali. Miałam zamknięte oczy myśląc, że upadnę. A tu taka niespodzianka. Otworzyłam powieki. Zauważyłam spojrzenie czarnych oczu. -Itachi? - zdziwiłam się jego obecnością.  Kciukiem przetarł po moich ustach, i wytarł z koniuszka krew, na która spojrzał. Zimny wzrok przeniósł na Temari.
-A więc to ci się stało. Hm… W takim czymś ktoś może ucierpieć i to bardzo. I to nie na żarty. - kładł bardzo duże nasilenie na „ktoś”. Nie wiedziałam co ma na myśli. - A nie byłbym z tego zadowolony. - spojrzał w moje oczy. Uciekłam od niego wzrokiem, nie chciałam spojrzeć w te ciemne niczym węgiel oczy. Były za bardzo przyciągające. Pociągnął mnie za sobą.
-Hinata zobaczymy się później. Uważaj na siebie. - powiedziałam. I spojrzałam się przed siebie. Itachi trzymał mnie za dłoń, w  której miałam pierścionek. Błyszczał w słońcu. Moim oczom ukazał się mężczyzna z aparatem. No świetnie. reporterów będzie pełno. Czy wszyscy tu zwariowali?! To jest tylko Itachi Uchiha. Patrzałam się na jego plecy. Czułam jego woń zmieszaną z perfumami. Była piękna. Nie dziwie się, ze niektóre dziewczyny o nim mówiły, że jest podniecający. Tak chodziła taka plotka. A teraz to ja jestem jego narzeczoną. Stanęliśmy przy samochodzie. Chciałam otworzyć drzwi, ale on mnie powstrzymał. Oparłam się o samochód. Przybliżał się do mnie. Sama nie wiedziałam czy tego chcę. Jestem nie zdecydowana co do tego. Jego pocałunki są delikatne i to bardzo. Każda by chciała tak być całowana, ale dlaczego on chce mnie całować?  To wszystko przymuszenie. Odwróciłam głowę. Co było nagłą reakcją. On się zatrzymał. Chyba zrozumiał, ze nie chcę, aby mnie całował. Nie teraz. Ja nawet na całowanie z nim nie byłam gotowa. Otworzył przede mną drzwi i odszedł w stronę kierowcy. Wsiadłam zamykając za sobą drzwiczki samochodowe. Odjechaliśmy aj nawet nie wiedziałam gdzie jedziemy.
-Moja matka przygotowała dla ciebie sukienkę. - wypowiedział. Była zapakowana w czarnym pokrowcu. Więc gdzieś konkretnie jedziemy. - Jedziemy do firmy Uchiha. Muszę tam omówić budowę dwóch następnych firm.  Będzie bankiet, i miałem z tobą przyjechać. - wypowiedziała. Nic nie mówiłam, więc będę musiała z nim iść i słuchać jakie firmy zakłada. Nie mam wyjścia. Nic nie mogę zrobić. Tylko z nim pojechać. To mi jedynie pozostało. Jechaliśmy dosyć długo i wjechał na podziemny parking z piskiem opon. Zatrzymał się. Wyszłam biorąc ze sobą pokrowiec z sukienką. Szłam obok niego. Stanęliśmy przed drzwiami windy, która zjechała w dół. Z niego wyszli jacyś biznesmeni i popatrzeli na nas. A raczej na Itachiego. W ich oczach widziałam zdziwienie. Weszłam razem z Itachim do windy. On na nich nie zwracał uwagi. A oni zaśmiali się i odeszli. Nigdy nie lubiłam biznesmenów byli tacy chamscy. Czułam na sobie wzrok mojego narzeczonego.
-Widzę, ze nie lubisz ich.
-Skąd ta pewność? - zapytałam. Spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie swoimi czarnymi niczym ciemna przepaść.
-Widzę to w twoich oczach. Wiesz mi połowy swojej rodziny też nie lubię. A ta dwójka się do niech zaliczała. Niektórzy chcą mnie zniszczyć za wszystko co robię. Chcą, aby firma ojca jak i moje splajtowała.  Lecz teraz będziesz i ty. Będzie musiało być im trochę trudno trzy firmy zniszczyć. - on się chyba pomylił. Jak to trzy? On jest Uchiha.
-Trzy?
-Przecież powiedziałem, że mam własną. Znajduje się w stanach i jest połączona z tą. Mają ze sobą duże powiązanie. Pomagamy sobie nawzajem. Jeśli cos jest nie tak lub w innych sprawach. - mówił. Byłam pewna, że jest silny jeśli chodzi o psychikę i na pewno sprawny fizycznie. Właściwie, to on chyba nie ma żadnej wady. A może ma tylko, że tego nie potrafię dostrzec. Westchnęłam cicho. To wszystko było jakieś głupie. Metalowe rozsuwane drzwi windowe otworzyły się. Wyszliśmy na granatowy dywan ciągnący się we wszystkie korytarze. Szłam za nim - Przebierzesz się w moim byłym gabinecie. Nie powinno tam nikogo być. Może jedynie mój ojciec tam często przesiaduje. - mówił. Widziałam niedaleko biurko należące do jednej z sekretarek. Siedziała przy nim i coś wypełniała. Była już w dojrzałym wieku. Nie tak jak ja. Taka smarkula.
-Dzień dobry, panie Uchiha.
-Witaj - wypowiedział mroźno. Czemu do mnie był taki miły, a dla innych głos zmieniał na nie czujący? Nie byłam dla niego ważna.  Po co to wszystko? Sekretarka spojrzała na mnie wrogo. Zrobiłam jej coś? A może to z powodu mężczyzny? Żartujecie ze mnie. Ona by była zazdrosna o Itachiego. Otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Zamknął za sobą drzwi. - Wrócę po ciebie za dziesięć minut. Bądź gotowa.
-Dobrze - wziął jakieś dokumenty. Musiał tu być wcześniej. Chociaż on się zna na tej firmie. Razem z ojcem prowadzi. Jesteś w tym najlepszy. Mi nawet rodzice nie pozwalają się udzielić w działalności w firmie.  A mam tyle pomysłów. Może przekaże je Itachiemu. Jeśli będzie chciał wzbogacić firmę, możliwe, ze je wykorzysta. Zobaczymy. Jeśli poda znowu o samochodach  to może coś zmienię. Nie może cały czas o tym mówić. Oni nie są jedyną populacja na świecie. Też istnieją kobiety. A one nie zajmują się jedynie samochodami. Wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wyjęłam sukienkę z pokrowca. Powiesiłam na jednej z szafek, gdzie były papiery. Na ramiączka, a na dole pomarszczona i falowana. Zdjęłam mundurek. Szybko nałożyłam na siebie. Poprawiłam jeszcze sukienkę. Ktoś wszedł do gabinetu, myślałam, że to Itachi. Spojrzałam. Pomyliłam się. Była to ciemno włosa kobieta. Patrzała na mnie wściekle, a dłonie miała zaciśnięte w pięści. Rozpuściłam włosy przeczesując dłonią. A grzywkę odgarnęłam na prawą stronę lekko zakrywała moje oko. Miałam ją dosyć długą. I pomalowałam usta różowym błyszczykiem. Cmoknęłam.
-To i tak ci w niczym nie pomoże. Itachi - sama i tak nie pokocha takiej jak ty. Jesteś dla niego gówniarą. Nic nie warta. Co może czuć do takiej dziewczyny. Żadne malowidła nie pomogą ci. - powiedziała.
-Nie obchodzi mnie to. Jestem tu w innej sprawie. - wypowiedziałam - masz może grzebień?
-Mam. - wyjęła i podała. Będziemy się kłócić o Itachiego. Niedomiary! Ja nigdy się nie kłócę o mężczyznę. I tu też mnie nie wyprowadzi z równowagi. - Po co z nim przyszłaś?
-Sam chciał. To chyba nie ważne.
-Ważne. Bo nie oddam ci go bez walki. - wypowiedziała. Ta bez walki. Ja nawet o niego nie walczę. - on ma być mój. Nie masz go prawa całować, dotykać, rozmawiać. Nic!
-Powiedz mi jak możesz o niego walczyć skoro mówi do ciebie obojętnie, patrzy zimno. On się tobą nie interesuje. Żadną dziewczyną. Nikim. To po co chcesz mu podarować swoją miłość skoro on nic do ciebie nie czuje i nie poczuje. A walczyć? Po co? Już jest za późno. Spóźniłaś się o jeden dzień i noc. - Przeczesałam szybko włosy, aby wyglądały lepiej. Byli to biznesmeni, których tak nienawidziłam.
-Jak to za późno. Nigdy nie jest za późno.
-Tym razem jest. Nie radzę ci tracić na Itachiego czasu. On za tydzień będzie już żonaty.
-Nie żartuj sobie ze mnie. Ten Uchiha? Na pewno nie. - rób jak chcesz. Chciałam cię tylko uchronić od nieszczęścia, którym jest nieodwzajemniona miłość. A to boli. Wiem, ze boli. Nigdy tego nie zaznałam, ale zaznam niechcianej miłości. Wybraną przez rodziców. Może z czasem zakocham się. Tylko będzie musiało długo minąć czasu. - Wracam do pracy. Nie chcę, aby mnie wylali. - oddałam jej grzebień. Wyszła zamykając cicho drzwi. Stanęłam przy wielkim oknie i wpatrywałam się w zatłoczone miasto. Ludzie w pośpiechu przechodzili. I gdzie tu się śpieszyć? Życie jest za krótkie. Trzeba z niego korzystać pożytecznie. Drzwi się otworzyły. Obróciłam się. Stał tam Itachi. Wpatrywał się we mnie chyba trochę zdziwiony. Uśmiechnął się lekko.
-Mam nadzieję że jesteś już gotowa.
-Tak. - ruszyłam do niego. Patrzył się przez cały czas na mnie. Ten wzrok był jakiś dziwny. Jakby pierwszy raz widział mnie taka. No tak to był pierwszy raz, gdy mnie pierwszy raz widzi w rozpuszczonych i w grzywce na bok. Może wyglądałam inaczej. Tylko, że tak nie pokazałam się w szkole. Nie chciałam. Mówiłam zawsze, że to nie jest normalne. I nie wejdę tak na teren szkolny. Nawet, gdyby ktoś mnie prosił...  Wyszliśmy na korytarz. Ruszyłam razem z nim do pomieszczenia, gdzie miała się odbyć konferencja jego.

~*~

Rozdział. No mi się podoba. A jaka ja szczęśliwa.
Wygłupiam się za bardzo.

3 komentarze:

  1. Witam,
    już w gazetach jest informacja o tym, Itachi zjawił się w odpowiednim momencie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    ale szybko działają, już jest wszystko w gazetach, Itachi uff zdążyłeś w samą porę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    ale prasa szybko działa, już pojawiła się informacja o Sakurze i Itachim... uff Itachi zjawił się w samą porę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń