poniedziałek, 16 lipca 2012

03. Oświadczyny


DEDYKACJA DLA MINAKO


Zeszłam po schodach, co mogłam innego zrobić, już nic, podjęta decyzję nie można cofnąć, a w szczególności, gdy zawarli to z firmą Uchiha. Nawet się nie pomalowałam, a znając moja matkę powiedziała bym, że kobieta jest piękniejsza jak jest wymalowana, za bardzo to mnie nie interesowało.
Jeśli już się jakiś układ zawiera z Uchiha to trzeba doprowadzić to do końca, bo inaczej będą ludzie mieli kłopoty, a raczej ludzie pracujący w firmie mojego ojca, wiem to już doznałam tego po matce, na która wrzeszczeli. A teraz muszę ułożyć sobie dobrze życie z jednym z nich. Bez miłości, lecz słyszałam wiele historii o przymuszonej miłości, co powodowało się prawdziwym szczęściem i jakże prawdziwą miłością. Lecz to tylko opowieści, nigdy tak ze mną nie będzie, to jest nie możliwe, nie będę szczęśliwa, próbowałam być, ale to na nic. Nikt nie lubi takiej jak ja jestem. A miłość też jest taka jaka jest, nie widoczna w moim życiu i nigdy nie będzie widoczna. Weszłam do salonu, gdzie byli moim rodzice, i jakby się denerwowali, czym niby? Spojrzałam na zegarek, nawet się nie spóźniłam. Zauważyłam mężczyznę przy kominku, który stał tyłem do mnie, widziałam tylko długi kitek, i czarny garnitur.
-Sakura, spóźniłaś się.
-Wcale nie. Jest równo osiemnasta, i nie mówcie mi, że się spóźniłam, bo tak nie jest. A sami wiecie, że na żadne spotkania się nie spóźniam. - wypowiedziałam, mężczyzna się poruszył, lecz nie spojrzałam na niego.  Wpatrywałam się w rodziców, którzy patrzeli się wściekle, a ja jedynie wzruszyłam ramionami.
-Ona ma rację, przyjechałem szybciej. To moja wina, więc mogłem na nią czekać. - wypowiedział zimny głos, straszne, i ja mam mieć takiego bez uczuciowego męża, nie chcę.
-Ale powinna być wtedy już gotowa, ale musiała jeszcze sobie muzyki posłuchać. - powiedziała moja matka patrząc z wściekłością.
-Wiecie, że to lubię – wypowiedziałam, i umilkłam widząc ich wzrok, popatrzałam się teraz na mężczyznę, patrzał się na mnie, znałam go i to bardzo dobrze. Jeszcze rano… Moja wpadka… Matko! Tylko nie to. On jest  Itachi Uchiha? Źle. Nie myślałam, że jeszcze go spotkam, a jednak. No teraz to będę musiała z nim codziennie spędzać czas, aż do naszego ślubu. Ciemne oczy lustrowały mnie co było zawstydzające, czułam jak policzki gotowały by mi się, a serce przyśpieszyła rytmu.
-Nie myślałam, że to ty.
-Los chciał chyba inaczej - wypowiedział, rodzice patrzeli na nas zdziwieni, wiem dlaczego, nie wiedzieli o co chodzi, a ja bardzo dobrze wiedziałam, on też. Spojrzał się na moich rodziców, którzy wiedzieli o co chodzi, ominęli mnie i wyszli. Zdjął marynarkę i położył ją na oparciu czerwonego fotelu, było teraz widać czerwoną koszulę w prążki i czarny krawat. Wpatrywałam się w niego, zaszczycił mnie swoim zimnym wzrokiem. Czemu ma aż taki zimny? Nie jest za przyjazny. Westchnęłam cichutko.  - Co ci się stało w twarz?
-Nic, mała sprzeczka. To wszystko, ale chyba nie musze ci się tłumaczyć. - wypowiedziałam i spojrzałam na okno, było już ciemno. A ja z nim jestem w jednym pokoju. Rodzice z pewnością, podsłuchują czego nigdy nie lubiłam. Z pewnością chcieli, aby ta rozmowa była dobra, ale ja nie chciałam wychodzić za mąż chociaż dla nich to byłaby lepsza sytuacja.
-Chyba niedługo będziesz musiała, skoro zostaniesz moją zoną - westchnęłam cicho. Tak już musiało być, nie odwrócę niczego.
-Wcale tego małżeństwa nie chciałam, to moi rodzice zadłużyli się. Powinni uważać, a nie chwalić się na prawo i lewo, że są najlepsi. - usiadł na fotelu wpatrując się we mnie - A wcale tak nie było. To wasza firma były najlepsza, lecz oni uważali swoją. Przecenili siebie, co ich teraz zgubiło. A ostateczną tarczą do ich firmy jestem ja, jak to ujęli. Co bardzo mnie denerwuje. Myślą, że jeśli są moimi rodzicami to mogą moim życiem rządzić. - stanęłam koło okna. Czułam na sobie wzrok, był przystojny i to bardzo, ale co ja mogłam, jak nawet go nie znam, to jak go mogłam pokochać? Skoro widziałam go tylko raz w życiu, jak wpadłam na niego wtedy. A ja nie zakochuje się w wyglądzie jak to robi Temari i inne widźmy.
-Czyli… - usłyszałam - Nie interesujesz się firmą rodziców?
-Nie za bardzo. - wypowiedziałam,  wpatrywałam się w okno, zauważyłam blond włosom kobietę przechodząca, spojrzała się w okno gdzie ja stałam i uśmiechnęła się, pokazała mi, że jutro będzie czekać mnie nie miła niespodzianka w szkole albo po szkole. Będę teraz musiała tego wszystkiego omijać, gdyż nie mogę mu pokazać, że ma dziewczynę, a potem narzeczoną, a jeszcze później żonę buntowniczkę, bo wcale taka nie jestem. Tylko mam dosyć tej blondynki. - Miałam własne życie, które się zmarnuje.
-Czemu tak myślisz, przecież dalej będziesz się uczyć i robiła co dotychczas. - mówił - To jeśli się nie interesujesz firmą, to chociaż podaj jakieś szczegóły dotyczące współpracy?
-Hm.. Jakie masz zainteresowania? - zapytałam, nie znałam ich za bardzo, wiem, że byli zimni, tylko to. A dalej? Nikt ich nie znał w szczególności. Tylko to, że obchodzi ich firma, nic więcej. Musieli mieć coś więcej w sobie, te dobre uczucia, te złe, i tak samo ciekawe zainteresowania.
-Mam bardzo dużo zainteresowań, ale ci nie powiem, sama się dowiesz, gdy będziesz ze mną przebywać. - mówił usłyszałam dźwięk kluczyków obijających się o siebie. Byłam pewna, że chce odjechać już do domu.
-My się chyba w taki sposób nie dogadamy - wypowiedziałam i odwróciłam się w jego stronę. Zauważyłam, że stoi naprzeciwko mnie. Spojrzałam w jego oczy, mogłabym się w ich zagłębić, nic w nich nie potrafiłam wyczytać, były zimne niczym lód.
-Może. Czy twoi rodzice często cię podsłuchują?
-Czemu o to pytasz? Tak, często na przykład, gdy rozmawiam przez telefon, lub gdy przyjaciółka do mnie przyjdzie. - wypowiedziałam. Po co mu to było, ale widziałam na jego ustach pewną niechęć. Coś musiało być nie tak skoro zachował się w taki sposób. Szczerze? To mi też to się nie podobało, że mnie tak często śledzili. Tak, to najlepsze słowo.
-To w takim razie się przejedziemy, gdzie zostaniemy sami. - odwrócił się i ruszył do fotele, gdzie była marynarka, która ubrał na siebie. To chyba była jego wymówka, aby stąd wyjść, ale mi tez to dobrze zrobi, się wydostać stąd, bo teraz to na pewno nie będę tu dugo spędzała czasu. Ruszyłam za nim, chociaż wolałam nie spędzać ze swoim przyszłym mężem dużo czasu, ale wiedziałam, że z nim spędzę resztę życia.  Może i nawet dzieci będę miała z nim, no o tym nie myślałam wcześniej. Wyszliśmy z salonu, zauważyłam rodziców, którzy siedzieli w kuchni. Nie wzięłam ze sobą żadnej kurtki, bo było dosyć ciepło, wyszliśmy nic nie mówiąc moim rodzicom, oni z pewnością mieli zaufanie do Itachiego. Otworzył przede mną drzwi, wsiadłam. Jechaliśmy dosyć długo. Nie odzywaliśmy się do siebie. Niby co mieliśmy mówić. W jego oczach nic nie zauważyłam samo zimo. Nie wiem dlaczego mają takie oczy, to zimno w nich. To chyba u nich rodzinne. Ich ojciec ma te same, a nawet zimniejsze. A matka? Miła kobieta. Mikoto? Ich matka. Słyszałam, że każdego podnosi na duchu, i daje mu ochotę do walki o swoje cele. Ona jest odzwierciedleniem wszystkiego, a w szczególności Uchiha.
Nawet nie myślałam, gdzie jedziemy. Stanął. Zauważyłam, ze jesteśmy koło restauracji i jeszcze tej luksusowej. On chyba nie zamierza…? Westchnęłam cicho. Chciałam chwycić uchwyt, aby wyjść, ale Itachi był pierwszy. Podał mi rękę, abym wyszło. Trochę mnie dziwił. Szliśmy razem do restauracji, która nosiła nazwę : Pod Rozgwiazdą. Weszliśmy do budynku. Zauważyłam kelnera, który stał i witał gościa, a inni obsługiwali.
-Witam panie Uchiha. - wypowiedział. Jego wyraz twarzy się nie zmienił. Stanęłam przy nim. Jeden z nich spojrzał na mnie, zauważyłam jego malutki uśmiech. - Proszę za mną zaprowadzę. - wypowiedział. Ruszyliśmy za nim. Już byłam pewna co się szykuje. W tej chwili mam stracić wolność do wszystkiego. Będę niewolnicą. A może inaczej będzie mnie traktował? Szczerze w to wątpię. Tak zawsze było, wszyscy wszystko robią za moimi plecami. Rodzice, czasami przyjaciółka! Wszyscy. Ta mała garstka to są dla mnie wszyscy. A on tak samo będzie robił, gdy będę z nim żyła. Ale najpierw jak zawsze to bywa musze być narzeczoną. Już mogli od razu dzisiaj dać ślub. Trzeba wytrzymać. To za ile tygodni będzie nasze wesele? Wiem, że jak najszybciej chcą zdobyć pieniądze. - Proszę to ta sala. - było tu przyszykowane specjalnie na tą okazje. Obok talerzy były menu na ta okazje. - Przyjdę za chwilę od państwa wziąć zamówienie. - wyszedł. Sala była mała. W sam raz na dwójkę osób. Usiadłam wraz z nim.   Itachi patrzał na menu. Widząc te ceny nie mogłam uwierzyć, że on chciał tutaj przyjechać. To droga restauracja.
-Sakura?
-Hm…
-Czemu rodzice ciebie podsłuchują? - zapytał po co mu to wiedzieć. To chyba moja sprawa. Ale jeśli ma zostać moim mężem? No cóż można powiedzieć, nie będę mogła mieć przed nim tajemnic, to nie w moim stylu. Musi wiedzieć jeśli będę z nim w dzień w dzień. Cóż trzeba się z tym zmierzyć.
-Może nie mają do mnie zaufania. Myślą, że ich zdradzę. Dla nich nic innego się nie liczy oprócz firmy. A teraz spadli na dno, więc trzeba wykorzystać córkę, aby ich uratowała. Jakby to powiedzieli jestem ich jedyną nadzieją na zyskanie pieniędzy. - powiedziałam. Wiedziałam, że żaden z nich mnie nie zrozumie. Co mogą czuć Uchiha. Skoro dla nich ważna jest firma nic więcej. Córka tez była drugorzędna. Firma, córka, dom. I tak w kółko.
-Niby w czym miałaś ich zdradzić? Przyłączenia się do innej firmy?! Przecież sami cię wydali dla nas. - no właśnie. Sami się wpakują, że będą pod władzą firmy Uchiha. Może dadzą im pieniądze, ale na pewno będzie jakiś haczyk. Przyszedł kelner i zamówiliśmy dania. - Wiem, że to ci nie pasuje. Ślub ze mną. Ale czy nie chcesz, aby rodzice byli szczęśliwi? - popatrzałam na niego. Wpatrywał się w moja twarz. Nasze oczy się spotkały. Miał intensywną czerń. Westchnęła cicho.
-Cóż jestem ich córką nie mam wyjścia. - wypowiedziałam - Ale czy ty nie masz na ten temat swojego zdania? - zapytałam. Przynieśli dania i postawili nam i nalali nam w kieliszki do wina czerwonego.
-Hm… - uśmiechnął się - Mam o tym własne zdanie, ale  nie powiem ci. Może kiedyś sama wywnioskujesz.
-A skąd ta pewność, że wyj…
-Wiem to - przerwał mi. Konsumowaliśmy swoje posiłki. Miał racje, wyjdę za niego. Chcę, aby rodzice mogli mieć to życie. Tylko, że to ja stracę całą frajdę z życia. Dlaczego? Małżeństwo. To jest to. Stracę wolność. Przestrzeganie wszystkich reguł. A co w tym wszystkim zyskam?  Hm… Męża, z którym będę musiała żyć do końca. Gdy już wyjdę z nikim nie będę mogła się spotykać na randki. Na nic innego. Wiera być Itachiemu! To akurat u mnie będzie proste. Zawsze tak bywało. I tak nie miałam specjalnego towarzystwa. Jedyna Hinata miała dla mnie czas i na rozmowy.  Popatrzałam na niego. Szczerze? To nie mogę mieć mu nic za złe. On sam jest do tego zmuszany. Jesteśmy w tej samej sytuacji. Może kiedyś coś między nami zaiskrzy. Tylko, że trzeba poczekać. Skończyliśmy jeść, a w tym wszystkim było coś dziwnego. Był strasznie spokojny. Popatrzałam w kieliszek wina, moja twarz się w nim odbijała. Życiodajna ciecz. Daje życie każdemu. A może by tak życie sobie odebrać. Byłą bym szczęśliwsza niż jestem teraz! Nie. O czym ja myślę! Jeśli tak musi być. To niech będzie. Nie mogę więcej razy zawahać się. Nigdy!! Westchnęłam cichutko.  Może życie się zmieni, ale wątpię w to. Jeszcze problem z Temari przeniósł się na jutro. Wstał i podszedł do mnie wyciągając rękę - Chodź przejdziemy się.  - podałam mu rękę. Wstałam, trzymał mnie cały czas. Szliśmy razem. Otworzył drzwi tarasowe. Kątem oka spojrzałam na niego nadal był spokojny, lecz ta iskra w jego oku nie mówiła nic mi. Widziałam ją od dłuższego czasu. Teraz była bardziej intensywniejsza…
Nie puszczał mojej dłoni. Trzymał nadal. Dlaczego? Przecież mógł. Ale mogę powiedzieć, ze jego dotyk jest miły. Zatrzymał się. Zauważyłam, że stoimy w altanie ogrodowej. Zauważyłam wijący się las, a daleko jezioro z wodospadem. Był to park odwiedzany najczęściej przez turystów.
-Wiesz, że za równe dwa tygodnie musze być w stanach. - mówił. Oparłam się o oparcie i kiwnęłam głową. Puścił mnie. Zawiał zimny wiatr, na skórze powstała gęsia skórka. Zimno się jakoś zrobiło. Opatuliłam się własnymi rękoma. Ocierając dłońmi przedramiona.
-Za tydzień ma być ślub, tak? - zapytałam. Nie chciałam, aby to była prawda. Tylko, że w moim życiu wszystko idzie na przekór.
-Tak - no i się nie myliłam. Zawsze tak jest. Haruno masz ciężkie życie. Poczułam na swoich ramionach ciepło. Spojrzałam na niego. Dał mi swoja marynarkę. Poczułam ciepło na policzkach. Wiedziałam, że się czerwienię. Może on jednak nie jest taki zły. - Więc nie będę zwlekał. - uklęknął przede mną. No tak musiałam przecież zostać jego narzeczoną. Innego wyjścia nie ma. A zawsze chciałam najpierw zostać narzeczona, a potem żoną ukochanego mężczyzny. Tylko, że tu tak nie będzie.  - Wyjdziesz za mnie? - usłyszałam to pytanie. Co miałam mu powiedzieć? Nie, bo nie wychodzę bez miłości. Teraz musiałam. Nie miałam własnego zdania na ten temat. Raczej miałam, ale nie liczyło się.
-Tak. - powiedziałam. Chwycił moją dłoń i wsunął pierścionek. Patrzałam się na to. Robił to z gracją. Zauważyłam jakby na jego ustach nikły uśmiech. Coś mi się chyba zdaje. Spojrzał w bok. Chyba coś zauważył, ale ja nic nie zauważyłam. Wstał, chwycił dwiema rekami końce marynarki i przybliżył mnie do siebie. Czułam jego umięśniony tors.  Dłonie zaplątał w talii. Wargi jego złączyły się z moimi. Całował nadzwyczaj delikatnie. Tak jakby chciał komuś pokazać, że on już nikogo więcej nie będzie miał. Żadna nie dostanie go. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Dłonie zacisnęłam na jego koszuli. Stało się jakoś dziwnie gorąco. Miał zamknięte oczy. Pogłębił pocałunek, a  ja sama nie wiedziałam kiedy zamknęłam powieki. Cudownie było i nadal jest. Mój pierwszy w życiu pocałunek z obcym mi mężczyzną i w dodatku w takim pięknym miejscu. To jest nieprawdopodobne, ale mogłabym tak tkwić długo. Oderwał się ode mnie. A ja nawet na niego nie spojrzałam. Tylko patrzałam się na swoje zaciśnięte dłonie i zluźniłam. Jeszcze po tym pocałunku przemawiało gorąco.
-Chodźmy. Odwiozę cię do domu. - widziałam jego wzrok na sobie. Ale nie zareagowałam. Szłam nadal przed siebie, a on trzymał mnie za dłoń prowadząc. Nie uciekałbym. Po co mnie trzyma?  Ale dziwnie było się całować z obcym człowiekiem…Usta, jego usta. Są słodkie. Mogę przyznać racje. Dlatego tak każda za nim szaleje. To mnie na pewno nie dotyczy. Jeszcze został nam ślub. I koniec tych naszych amorków będzie. Otworzył mi drzwi od samochodu. Wsiadłam. Jak ja mogłam się tak unieść w te objęcia. On mnie nie kocha, tak samo ja jego! Odjechaliśmy. Widziałam cały czas, że Itachi patrzy w lusterko jakby widział coś ciekawego. Patrzałam się na budynki, które omijaliśmy. Zauważyłam także Temari, która wyżywała się na kimś. Znowu! Chyba jest zdenerwowana o mnie. Nigdy tak nie chodziła nocami i nie biła innych. Zatrzymaliśmy się. Chwyciłam uchwyt i wyszłam. On odprowadził mnie pod sam dom.
-Dziękuję ci za marynarkę. - podałam mu ją. Uśmiechnął się leciutko, tak żeby nikt tego nie zauważył tylko ja. Jego dłoń spoczęła na policzku a potem na szyi.  Nie. Tylko nie to. Nie całuj mnie znowu. Poczułam ponownie jego ciepłe usta na swoich. Znowu całował tak samo. To nie miało dla mnie najmniejszego sensu. Po co mnie całuje? Zawiał wiatr, który pobawił się naszymi końcówkami. Rozmarzyłam się ponownie. Poczułam zimno na plecach. Podparł mnie do ściany. A ja nie wiedziałam co mam robić. Przecież nie mogę mu oddać pocałunku. Słyszałam szybki rytm mojego serca. I gorąco, które bilo w moim ciele. Położył swoje dłonie po obu stronach mojej głowy. Po co to wszystko?  Do czego on zmierza?! Przymknęłam ponownie powieki. Oderwał się ode mnie. Otworzyłam powieki.
-Proszę. Sakura jeszcze jedno. - wypowiedział. Zbliżył się do ucha - Uważaj jutro na dziennikarzy. Będą cię śledzić. Do zobaczenia. - odchodził. A ja zamierzałam chwycić klamkę od drzwi. Ale zamiast mnie. To ojciec otworzył i wciągnął mnie do środka zatrzaskując drzwi.
-Powiedz nam jak było! - prawie krzyczał. - I dlaczego poszliście! To nie ładnie nic nie mówić. Masz dopiero szesnaście lat kobieto, trzeba wszystko nam mówić. - mówił. Wiedziałam, że tak to będzie.
-Tato? Czy muszę wam wszystko mówić?
-Oczywiście. Jesteś nasza córką.
-Nie rozumiem ciebie i mamy. Jak mogę wam się tłumaczyć? Teraz już nie będę musiała, bo będę miała męża.  Powinniście wiedzieć, że mnie sprzedaliście firmie Uchiha. Sami wpakowaliście się w tarapaty. Mówiliście, że to ja chcę was zdradzić. A wiecie co wyście zrobili? Sami własną firmę zdradziliście z powodu braku pieniędzy. - mówiłam i wyszarpałam  rękę z uścisku ojca. Miałam go dosyć. Martwią się o firmę, o pieniądze. O to co najlepsze dla nich i dla firmy. Może opiekują się mną. Lecz teraz to nie ma znaczenia.
-Młoda damo. Nie mów tak. Masz szesnaście lat i podlegasz na razie nam
-Właśnie podlegam. Nic więcej tylko podlegam. Nigdy od was nawet nie usłyszałam szczerego kocham cię. Tylko same rozkazy dotyczące firmy, albo… Nie ważne. Nie będę z wami o tym gadała. Powiem wam jedynie, że jest za późno na jakikolwiek odwrót. Jestem już zaręczona. Jeśli będziecie czegokolwiek to jedynie do siebie, bo wasza córka będzie zoną Uchiha. Lecz to was nie obchodzi. - szłam w stronę schodów do własnego pokoju. Miałam dość, że ciągle mówili mi co mam robić. Muszę w końcu zacząć nowe życie. I iść do przodu. Teraz zacznę od małżeństwa. I to będzie początek wszystkiego.
-Sakura! Wracaj tu!
-Nie! - powiedziałam głośniej. Przystanęłam na schodach. Tak, że nie było mnie widać. Może coś jeszcze wykombinują. - Dzwonie do Uchiha i mówię, ze z narzeczeństwa nici. Nasza córka nie będzie tak się zachowywać. Nie pozwolę na to. - mówił. Ta niby co im powiesz, że wasza córka zaczyna wam pyskować. Bo zachowujecie się jak idioci. Wszystko chcecie mieć, ale zobaczycie kiedyś za jaką cenę. Będziecie musieli kiedyś za wszystko zapłacić. Nie pomogę wam.
-I po co, co im powiesz? Nasza córka zachowuje się w sposób nieodpowiedni. Jeśli to zrobisz, to zniszczą naszą firmę. A to chyba nie będzie miłe. Po prostu zostaw Sakure. Wydaliśmy ją, a teraz będzie żoną Itachiego. I wraz z nim prezesem ich firmy i naszej. Wiesz bardzo dobrze o tym. - mówiła moja matka. Poszłam na górę. Teraz mogłam spokojnie zasnąć. Wiedzieli, że będę taka stanowcza teraz. Muszę nauczyć się stawiać na swoim. Weszłam do pokoju zamykając go na klucz. Nie chciałam, aby ktoś przyszedł do niego. Zasłoniłam zasłony i zapaliłam światło. Rozebrałam sukienkę i powiesiłam ją na wieszaku. Byłam teraz w samej bieliźnie. Weszłam do łazienki. Zasłoniłam rolety.  Widziałam twarz jakiegoś mężczyzny. No pięknie to teraz będą i mnie śledzili. Weszłam pod prysznic i spuściłam wodę. Oplątywała moje ciało zimnym strumieniem. Było przyjemnie. Każda komórka dostawała tego ukojenia. Namydliłam się. Przymknęłam powieki i uchyliłam głowę. Woda spływała po włosach tak samo na twarz… Westchnęłam. Spłukałam pianę, wyszłam owijając się ręcznikiem. Wytarłam się i założyłam na siebie piżamę składająca się z bluzki czarnej na ramiączka i   spodenek czarnych. Wyszłam otwierając okno. Dzisiejsza noc może nie będzie ciepła, ale tam musi się wywietrzyć. Zamknęłam drzwi za sobą. Usiadłam na łóżku i owinęłam rękoma nogi. Patrzałam się przed siebie, gdzie widniało lustro. Moje ciało odbijało się tam. Położyłam się i patrzałam teraz na pierścionek na serdecznym palcu. Był złoty i miał oczko diamentowe. Nawet nie wiem czy prawdziwe, ale oni zawsze kupują prawdziwe. Od rodziców nigdy nic nie dostałam, najwyżej tą sukienkę. Może nawet nie była od rodziców. Przymknęłam powieki. Przypomniały mi się sceny związane z Itachim, przyszłym mężem. Jego usta były słodkie, a za razem miękkie. Lecz ja nie oddałam pocałunku. Nie potrafiłam. Może na ślubie się uda. Zobaczymy. Nie rozumiem jak może nie okazywać uczuć, a tak delikatnie całować. Jest po prostu inny. Może przebywał więcej z matką, co szczerze wątpię. Bardziej widzi mi się ojciec w jego towarzystwie. Pukanie.
-Sakura, śpisz? Słonko, proszę cię otwórz jeśli nie śpisz. - mówiła moja matka błagalnym tonem. - Przepraszam cię. Nie chcieliśmy tak. Ale to jedyny sposób, nie mieliśmy pomysłów. I to my do nich zwróciliśmy się o pomoc. Oni nam tego nie zaproponowali. Może to nawet lepiej, że w takim wieku wyjdziesz za mąż. Wiele się od niego nauczysz. Ale Sakura, my cię naprawdę kochamy. No cóż jeśli śpisz, to nie będę cię budziła. Śpij dobrze - z moich oczy popłynęły strumienie łez. Obróciłam się na brzuch. Ręce rozłożyłam, łkałam przez cały czas. Więc dla matki i dla ojca to dobrze, że wychodzę w tak młodym wieku za mąż. Nauczę się czegoś. Tu na pewno chodzi o firmę. Abym nauczyła się angażować. Ale to mnie nie interesuje! Czy oni tego nie potrafią zrozumieć?! Nienawidzę ich wszystkich!! Moje powieki stały się ciężkie. Zamknęłam i zasnęłam nie myśląc co przyniesie mi nowy dzień.

3 komentarze:

  1. Witam,
    może jednak nie będzie tak źle, jeszcze dziennikarze, ale może Itachi pomoże uporać się z Temarii....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    mam nadzieję, że jednak może nie będzie tak źle, może Itachi pomoże Sakurze z Teamrii, no i na dodatek Ci dziennikarze.... ech...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    świetny, mam jednak nadzieję, że nie będzie tak strasznie jak się teraz wydaje... a może Itachi pomoże Sakurze z Temarii, i ci dziennikarze, jak ja ich nie lubię...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń