poniedziałek, 16 lipca 2012
08. Przyjaciel Itachiego
Jechaliśmy dłuższy czas. Nie wiem ile minęło?! Patrzałam się na omijaną drogę, która widzę ostatni raz. Spędzę teraz większość czasu w Ameryce. Której? Północna czy południowa? W której mieszka mąż? A może będę mieszkała gdzieś indziej niż on? Wątpię. Jesteśmy małżeństwem. Nie możemy mieszkać oddzielnie. No cóż, ale on może wszystko wymyśleć. Najgorsze jest to, ze muszę do dwudziestego roku życia być w ciąży. Zgodziłam się na to, nie mogę narzekać! Życie stoi przede mną otworem, nie mogę się poddawać. Muszę być silna. Skręciliśmy. Już niedaleko było lotnisko, widziałam je. Przymknęłam i otworzyłam powieki.
Nie mogę uwierzyć. Nie poznam Uchiha od żadnej dobrze strony. Wiem to oni są dziwni i tajemniczy. Nie wiem czy uda mi się cokolwiek wiedzieć o nim. Będę musiała spróbować. Samochód zatrzymał się. Czeka mnie podróż do nieznanego miejsca. Czy będę miała przyjaciół? Tego nie wiem, ale z pewnością n i e. To normalne w moim życiu. Nic się nie będzie układać. Same przeszkody. Szofer otworzył nam drzwi. Mąż wyszedł i podał rękę. Pomógł mi wyjść. Po co to robi? Nie musi już udawać. Ślub się skończył i może być normalny, a może on taki jest…? Nie to nie możliwe. On? Nie… Wszyscy z jego rodziny wiele ukrywają. Mikoto, a raczej już matka jest miła i to bardzo. Może coś ktoś chce mi przekazać?! Nie! To wszystko jest idiotycznie. Sięgnął po torby do bagażnika. Lepiej wezmę swoją, bo uzna mnie za snobkę.
-Itachi?
-Hm..
-Wezmę swoją… - nic nie powiedział tylko odwrócił się i szedł. Limuzyna odjeżdżała. Patrzałam na jego sylwetkę oddalającą się. Szłam za nim. To wstyd nie wziąć torby.. Przecież on nie może dźwigać moich bagaży. Uparty jest! Tylko dlaczego? Powinien mi ją oddać.. - Nie powinniśmy iść po bilety?
-Nie musimy. - powiedział. - nam nie będzie potrzebny. Rodzice nie wiedzą, że przyleciałem swoim. Zawsze tłumaczę się, że przyjechałem normalnie z innymi, troszkę oszukuję. Zawsze lecę prywatnym. - powiedział. Jakiś mężczyzna wziął od Itachiego dwie torby. - Dzięki. - obrócił się i spojrzał na mnie. Wyciągnął do mnie dłoń. - Idziemy? - zapytał. Nie byłam pewna co do tego, ale co mogłam. Zgodziłam się na wyjazd. Usłyszałam dźwięk komórki - jego. Nie odebrał tylko wyłączył całkiem. Nie chciał, aby ktoś mu przeszkadzał. Chwyciłam dłoń bruneta. Szliśmy razem schodami do samolotu.
-Sakura!! Czekaj!! - usłyszałam znany mi głos. Odwróciłam się. Hinata biegła ile miała sił w nogach. Musiała długą drogę biec. Miała na sobie ciemne rybaczki i czerwoną bluzkę. Włosy związane w kitkę. Puściłam Itachiego. Wiedziałam, że się patrzy. Przyjaciółka rzuciła się na mnie. Przytulała mnie. - Dobrze, że zdążyłam. Myślałam, że nie pożegnam się z tobą i nie dam prezentu. - powiedziała. Wyciągnęła małe pudełko z torebki. - Uważaj tam na siebie. Jak będziesz już w Stanach to chociaż napisz wiadomość, że dotarłaś. I nie pozwól nikomu się kompromitować jak Temari. - powiedziała. Uśmiechnęłam się. - Dzwoń czasami. - schodziła ze schodów metalowych. Patrzałam na nią. Wiedziałam, ze muszę już iść. - I nie zapomnij to co kiedyś sobie powiedzieliśmy! - kiwnęłam głową. Szłam w górę po schodach do Itachiego. Pomachałam jej jeszcze na pożegnanie. Odsunęłam się. Drzwi zostały zamknięte. Przymknęłam i otworzyłam powieki. Byłam pewna, że to wszystko jest do niczego…
Zacznę inaczej życie? Z pewnością. Będę żona. Będą większe obowiązki. Dać o męża i o wszystko inne.. Ciekawe jaki jest jego brat…?!
Weszliśmy do jednego przedziału w samolocie. Były pojedyncze fotele z białej skóry, gdzie nigdzie stolik przymocowany. Wygląda jak biznesowa klasa. To z pewnością jest prywatny samolot. Musi się też nosić w luksusach jak każdy inny biznesmen. A ja wyszłam za takiego. Szłam za nim. Usiadł, a ja obok niego. Trochę dalej za nami było przejście do pilota. Usłyszałam śmiech, ale nie zwracałam na to uwagi. Ktoś szedł do nas.
-Itachi, chłopie. Długo się nie widzieliśmy, od studiów! - spojrzałam się na mężczyznę, który wszedł do naszego przedziału. Usiadł naprzeciwko Itachiego, który coś robił w laptopie. Wystartowaliśmy już. Patrzałam teraz na budynki, które oddalały się ode mnie. Japonia będzie daleko ode mnie, a przywitają mnie Stany, lecz jaki kraj? Gdzie będziemy mieszkać? A co mnie to. To tylko nowe miejsca. W końcu musiałam bym się przyzwyczaić. Tylko, że… - A teraz zaprosiłeś mnie na swój ślub z tą ślicznotką. - spojrzałam na niego. Jego szafirowe oczy lustrowały moją osobę. Czułam jak policzki stają się gorące, ale nie było mi tak gorąco jak przy Itachim. - Wiesz, że twój mąż to pracoholik? Przez całe dnie pracuje. Dla przyjaciół nie ma czasu. Tylko praca i praca. Ciekawe.. - nie dokończył
-Deidara… - wypowiedział Itachi. Spojrzałam na niego. W oczach widziałam zimno, które kierował do swojego przyjaciela. Przeszedł mnie zimny dreszcz po plecach. Widzę to pierwszy raz, może nawet jego głos się zmieni.
-Ciekawe czy dla żony będzie miał czas?! - bardziej stwierdził niż zapytał. Lecieliśmy już od paru minut. Nie patrzałam nawet na zegarek. Nie obchodziło to mnie. Itachi nadal na niego patrzał tym zimnym wzrokiem. Nie chciałabym być takim zmierzona. Od razu pomyślałabym, ze coś zrobiłam.
-To nie twoja sprawa… - jego głos był bardziej mroźny niż oczy. - To sprawa moja i Sakury. Ciebie nie dotyczy w tym nic, prawda? - zapytał. Blondyn zrobił kwaśną minę.
-No, ale powiedz tak od razu zamierzacie to zrobić? - zapytał prosto z mostu. Wiedziałam, ze chodziło mu o kochanie?! Wolę się nie odzywać. Mogę coś głupiego powiedzieć. Byłam za nie, ale on może chce go trochę oszukać. Zapisał to co pisał i zamknął laptopa odkładając go. Łokciami podparł się kolan i kazał mu się nachylić. Wyszeptał mu coś… usłyszałam tylko „zaraz” i „zrobimy”. Nie rozumiałam. Poklepał go po policzku. On się uśmiechnął. Wstał… - Nie myśl, ze się stad ruszę. To do ciebie nie podobne. Nie zrobił byś tego tu i teraz. Masz przecież… - zatknął mu usta ręką.
-Bądź już cicho. - powiedział. Słuchałam ich. - Nie zmieniłeś się nic. Nadal jesteś zboczony. Ile ty...
-Gdzieś z trzydzieści może nawet więcej... - uśmiechnął się. Obróciłam głowę. To była ich rozmowa. Nawet nie chciałam jej słuchać. Parę godzin na pewno będziemy lecieć, aby dotrzeć do USA. Ciekawe… Już bym chciała tam być. Być i zobaczyć jak wszystko wygląda. Pozwiedzać, ale tez będę miała szkołę z pewnością. Każdy w jego rodzinie jest dobrze wyszkolony i ma wyższe wykształcenie. Nie chce mieć tej samej dziedziny co oni, chce się uczyć w innym zawodzie. Nikt nie wie jakim. Przymknęłam i otworzyłam powieki. Patrzałam na chmury białe niczym śnieg. Mijaliśmy je. Oni rozmawiali. Spojrzałam w bok. - To powiedz mi ile ty chcesz mieć dzieci. Od razu twoja żona się na to przygotuje… - zaśmiał się. Itachi westchnął. Popatrzał na mnie. Uśmiechałam się. Wyleciał na temat z dziećmi?
-Przepraszam, że się wtrące, ale to chyba nie twoja sprawa. - powiedziałam i wpatrywałam się w niego. Nasze oczy się spotkały.
-No, ale możecie powiedzieć. - nachalny jest. Pokręciłam głową i westchnęłam. Był straszny, jak można takim nachalnym być. Jeśli w ogóle Itachi chce dzieci to będą. A jak nie będzie chciał to trudno. Tylko, ze to podpisałam nie pytając się jego. Może dlatego on się tak zezłościł? Bo nie chce mieć dzieci? ! Co ja najlepszego zrobiłam? Patrzałam na Itachiego, który uśmiechał się. Nie odwracałam głowy.
-Widzisz chcemy mieć więcej od ciebie. - powiedział. Nie wiedziałam ile, ale cóż może lepiej nic nie powiem. Będzie źle jak coś powiem nie typowego.
-Jak nie chcecie powiedzieć to nie… - wstał i odszedł. Można było chodzić po samolocie, ale w właściwych momentach. Zostaliśmy sami w przedziale. Itachi westchnął. Miał go chyba dosyć, nie dziwię się. O takie rzeczy pytać. Bez przesady! Obracałam obrączkę wokół palca. Czułam na sobie wzrok.
-Sakura…
-Hm.. - spojrzałam na niego. Wpatrywał się w moje szmaragdowe oczy. Nie odrywałam od niego wzroku. Byłam pewna, że wszystko jest nie na miejscu, ale cóż. Obrócił się do mnie przodem, były to obrotowe skórzane krzesła. Patrzałam długo w te czarne oczy.
-Powiedziałem, że poczekam. A ja nie łamię danego słowa. Co ci obiecam spełnię to, nigdy tego słowa nie złamię. A powiedziałem, ze poczekam więc tak będzie. - powiedział Patrzałam na niego przejrzystym wzrokiem.
-Mi nie o to chodzi. Wierzę w twoje słowa.
-Więc o co?
-O twojego brata.
-Och… - wymknęło mu się. Nie wiedział, ze chodziło mi o niego. Nie wiem jaki jest, nigdy go nie widziałam. Dopiero pierwszy raz zobaczymy siebie. - Sasuke… On jest imprezowiczem. W domu często jest po nim bałagan, nic nie sprząta po sobie. Dlatego tez na cały dzień wynająłem pokojówki i sprzątaczki. A mamy spory dom do posprzątania. Dlatego, jak będziesz w domu i usłyszysz głośnia muzykę nie przejmuj się nią. On zawsze coś wymyśli, gdy mnie nie będzie. Pracuję długo, spróbuję być wieczorami w domu jak skończę szybciej pracę. Jesteś moją żoną więc będziesz mogła wszystko tam robić co będziesz chciała, na niego nawet uwagi nie zwracaj. Jest czasami egoistyczny i może zachowywać się jak dureń. To jest u niego normalne. - uśmiechnął się. Czyli jest egoistycznym dupkiem! Świetnie. Jeszcze nigdy nie spodziewałam się tego, że jego brat taki będzie. Przeciwieństwem jego. Itachi jest inny. Spuściłam głowę. Patrzałam na nasze splecione dłonie. Taka delikatna. Uniósł swoją dłonią mój podbródek. Nasze usta się przybliżały do siebie. Dzieliły nas milimetry. Czuliśmy swoje oddechy na wargach. Musnęliśmy się.
-Muszę się coś jeszcze za… Ups. - Itachi się na niego spojrzał. Puścił mnie. Odwróciłam się patrząc na śmietankowe chmury. - Dobra wybacz nie chciałem, ale musze się zapytać. Kiedy jedziesz na Hawaje?
-Jeszcze nie wiem. Zobaczę. A co chcesz?
-Mogę z tobą pojechać?
-Nie! - podniósł głos. - Ze mną pojedzie Sakura i Mozę napatoczy się Sasuke. Znając jego na pewno.
-Nie da wam chwil intymności.
-Tak jak ty. - słysząc co oni mówią robiło mi się gorąco. Nie słyszałam jeszcze takiego czegoś. Jak rozmawiają. To nie jest dobre. To moja i Itachiego sprawa, a on musiał wrócić. Czułam to muśniecie jeszcze. Przymknęłam powieki.
-Fakt. Ale ja chciałem jakąś napalona laskę poderwać, no i wiesz do łóżka z nią. - zaśmiał się krótko, co przerażało mnie.
-W Kanadzie masz ich dosyć. - powiedział. A więc tam będę teraz mieszkać? Kanada. Mój nowy dom. Ciekawe jak wygląda? Zobaczymy. A Sasuke? Jakim na nim będę maiła wrażenie.? Nie znam go, wyśmieje mnie z pewnością, że jestem taka młoda. Ciekawe… jest młodszy czy starszy? A może w tym samym wieku? Tyle pytań, a brak odpowiedzi. Westchnęłam.
Nie wiem ile gadali o sprawach seksualnych, ale dosyć długo. Wzięłam jakaś kartkę i machałam sobie, aby nie posądzali, że przez nich tak mi się zrobiło. Tylko, że tutaj w tym pomieszczeniu rozbiła się jakaś cieplejsza temperatura.
-Twoja żona jest napalona - zaśmiał się. Drgnęłam. Spojrzałam na niego.
-Szybciej ty. - powiedziałam. On się uśmiechnął. Zniżaliśmy się. Musieliśmy już lądować. To przez tyle godzin oni gadali? O matko! Był tu wieczór, a raczej już noc.
-A żebyś wiedziała, nawet na ciebie mógłbym się napalić, ale cóż jesteś żoną przyjaciela. Złych rzeczy nie robię. - mówił. Zauważyłam wzrok Itachiego, na sobie a potem na nim. Był chyba zły na mnie? A może na przyjaciela? Nie wiem, ale wiedziałam jego wzrok który mówił o jednym. Nie chciał, aby on tak mówił do mnie?
-Wybacz, ze to powiem, ale zachowujesz się jak.. jak… - nie chciało mi to przejść przez gardło. Przełknęłam ślinę. Oby dwoje się na mnie patrzeli.
-Powiedz. Jak?
-Jak męska dziwka. - on spuścił głowę. Itachi lekko się uśmiechnął. Chyba była to dla niego satysfakcja.
-Dzięki za kompromitacje. Nie moja wina, ze jak widzę kobietę na przykład w stroju kąpielowym to chcę się na nią rzucić. One mnie do siebie przyciągają. Tak jakby miały uwiązany sznur koło mojej szyi i ciągnęły do siebie. A mój „przyjaciel” wariuje, gdy zaczynam się ocierać o nie. - on mówi o swoim członku, no ładnie weszłam na ich temat. Żeby nikt nie wiedział, ze o tym myślę. Nie mogą wiedzieć. Poczułam lekkie szarpniecie i wylądowaliśmy na posadzce asfaltowej. - Może jednak chcesz…
-NIE! - zaprotestował Itachi za mnie. Jak miło chociaż on. Patrzał wściekły na Deidare. Chciał zaproponować mi seks? Nie ładnie. Tak nie wolno. Proponować mi współżycie?
-Jej pytałem. Nie ciebie.
-Szybciej zrobiłabym to z Itachim - mi to wyszło z ust? O matko! Blondyn zaśmiał się cicho. Patrzał na Itachiego. Nie spojrzałam na niego. Zrobiłam się z pewnością czerwona na twarzy z tego co powiedziałam.
-E… Itachi?
-Czego? - zapytał. Znowu był zły? Nie będę się odzywała. Nie chcę od niego dostać.
-Będziesz miał wierną żonę. - powiedział. Itachi wstał. Byliśmy już na miejscu i staliśmy od dziesięciu minut.
-Chodź Sakura.
-Podwieziesz mnie?
-Nie. - powiedział stanowczo. Szłam za nim. Stiuardesa nas pożegnała. I uśmiechnęła się do nas. Zeszliśmy po metalowych schodach w dół. Było duże lotnisko. Nikt chyba nie wiedział, że przyjeżdża o tej porze, bo by byli dziennikarze amerykańscy, aby zobaczyć żonę. Chwycił za moją dłoń. Szliśmy razem. Moim oczom ukazał się sportowy samochód. To był chyba jego. Nasze torby były w środku. Otworzył samochód. Otworzyłam drzwi. Wsiedliśmy do samochodu. Przekręcił kluczyk. Jaki cichy! Musi być automat. Odjechał z piskiem opon. O cholera! Jeździ jak wariat, ale będę musiała przyzwyczaić się. - Tylko się nie przestrasz?
-Czego?
-Domu, Sasuke tego wszystkiego. Mieszkam inaczej niż kiedyś. To wszystko jest nasze i pamiętaj możesz korzystać z tego wszystkiego kiedy chcesz. Nie zwracaj uwagi na Sasuke co będzie mówił. To nie jest jego dom, a jak będę musiał wyślę go do Japonii. Nie musi tu być. Pamiętaj, że mi wszystko możesz powiedzieć. - mówił. Spojrzałam na niego. Patrzał skupiony na drogę. Samochody mijał jeden po drugim. Widać, lubi szybko jeździć. Patrzałam na mijające domy, były bogate. Bez przesady, aż za bogate. To musiała być dzielnica bogatych ludzi. On tu tez mieszkał? Zatrzymał się przed domem? Chyba nie domem, to wygląda jak wielki zamek przypominający wille z wieloma hektarami? To zwariowane. Usłyszałam głośna muzykę, migotały różne kolorowe światła. Nie wiem jak wygląda, za bardzo w cieniu nie widzę. Ale jest większe od innych bogatszych budynków. - Sakura?
-Hm.. - spojrzałam na niego. Wpatrywał się we mnie przejrzystym wzrokiem. Chwycił moją lewą dłoń. Pieścił masując kciukiem. Słyszałam jeszcze muzykę. Patrzałam w jego oczy.
-Jestem twoim mężem i jeśli będzie coś nie tak. Powiedz mi, proszę. - Dugą ręką zaczął pieścić policzek. Było tak miło.
-D…Dobrze - wypowiedziałam. Spuściłam głowę. Miałam mu mówić jak coś będzie nie tak. Mówiłabym chętnie, ale nie wiem co może się stać. Uniósł moja głowę do góry, patrzałam załzawionymi oczami na niego. Chciałam odwrócić wzrok, ale mi nie pozwolił. Powstrzymałam łzy, aby nie płakać. Miałam jeszcze wymalowane oczy. Widocznie zauważył to. Westchnął cichutko. On nie może być taki. - Przepraszam. - chciał cos powiedzieć, ale mu nie dałam - Za to jaka jestem. Za to, że często jestem taka rozwydrzona. Nie nadaję się jeszcze na zonę. - westchnęłam ciężko. - Nie wiem czy będziesz… - on zamknął swoimi ustami moje wargi. Całował delikatnie. Przymknęłam powieki. Nie płakałam. Tylko oddałam się rozkoszy dawaną przez niego. Taka upojna. Oderwał się ode mnie.
-Nie chodzi byś przejmowała rolę zony. Jesteś śliczną i mądrą kobietą. To, ze masz siedemnaście lat nic nie znaczy. A czy jesteś rozwydrzona? Nie sądzę, wiele się nauczyłaś po przez swoje doświadczenia. Nie wymagam od ciebie dużo. Tylko tego, abyś była wspaniałą żoną u mojego boku. Nie chce nic więcej. Możesz robić co chcesz. Teraz i ty jesteś panią tego domu. - mówił. Uśmiechnął się do mnie. - Chodź, bo nasz dom będzie stał do góry nogami - wyszliśmy. On wziął nasze torby. Chciałam wziąć swoją, ale mi nie pozwolił. Bez przesady. Mogłabym sobie wziąć. Ten dom jest olbrzymi zgubię się w nim. A ogródek z przodku tez spory. Dwie małe fontanny. Iskrzyły na kolorowo. Kwiaty powsadzane. Drzewa, palmowe i inne. To było cos wspaniałego. W takim domu mieszkać będę ja? To jest cud świata… Szliśmy po marmurowych płytach prowadzących do drzwi. Chwycił klamkę, w nasza stronę leciała szarlotka. Uchyliliśmy się. - Nie upiecze mu się. Teraz przegiął! - był wściekły. Szedł przez tłum, a ja za nim. Wszyscy nam ustępowali drogi. Usłyszałam jęki wydobywane za ściany… ten hol jest ogromy, a na górę prowadziły wielkie schody. Od dołu bardzo długie, w górę się zmniejszały. Gdzie niegdzie rzeźba z kwiatami, lub drzewkiem. Itachi spojrzał na drzwi, tam musiały wydobywać się jęki. Ktos się kochał? On chyba tam nie chce wejść.
-Ty chyba Anie chcesz tam wejść?
-Czemu nie? Kocha się więcej razy na tydzień niż mąż z żoną. - powiedział. Nie wiedziałam o kim mówi. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. - I chciałbym, abyś schowała się za mną. Nie chcę, aby ciebie na razie zobaczył. Chcę z nim parę zdań pozamieniać. - kiwnęłam głowa na znak zgody. - A wy wszyscy. Wynoście się! Koniec imprezy! - oni posłusznie wyszli, patrząc na mnie. Nic nie powiedziałam. Itachi rozsunął drzwi. Miały z półtora metra. Matko kochana! Włożył w to tyle pieniędzy. Wszedł do środka, a ja stałam za jego plecami. Nie chciał, abym się pokazała, więc nie zrobię tego. Pomieszczenie było sporej wielkości. Nie widziałam łóżka, ani tamtej strony, więc nie wiem jak wyglądało. Z tej strony była szafa z książkami i na ubrania. Usłyszałam błogie westchnienia.
-Podobało się?
-Bardzo. - usłyszałam głos kobiety. Nie wiedziałam co się działo. Jedynie mogłam usłyszeć
-O barcie już jesteś? To minął już tydzień? - zaśmiał się. To jest jego brat: Sasuke. On się tak kocha z kobietami.
-Przegiąłeś! - powiedział głośniej Itachi, aż dreszcz po plecach przeszedł. Był zimny a za razem srogi w głosie. Miał najwyraźniej dość wybryków swojego brata. Ciągle robił coś.
-Daj spokój. Jesteś do tego przyzwyczajony.
-Nie ma mowy! Nigdy nie byłem. Jutro jest niedziela, więc nie zaproszę sprzątaczek, aby po tobie sprzątały wszystko. Sam będziesz zlizywał własnym językiem każde jedzenie, kurz czy coś innego. Może to będzie nauczka. I nie rób takiej miny. - Poczułam jak Itachi napręża mięśnie. Był sam wściekły na wszystko. Nie dziwię się. Takie coś robić. A jeszcze jak ma przyjechać ze ślubu, i ze mną w dodatku. To nie jest dla mnie dobre wrażenie. Na pewno z tego Sasuke nie zrezygnuje…
-Ty sobie kpisz! Jak niby mam to wszystko posprzątać? Tego jest ogrom. - burzył się.
-Nie interesuje mnie jak to zrobisz. W tym domu będzie miało błyszczeć, i zaczynasz od teraz. Twoich koleszków wyprosiłem. Jeszcze została mi ta dziewczyna. - pokazał palcem na kogoś. Nie wiedziała,
-To Ino. - warknął
-Nie obchodzi mnie to, jak twoje kochanki maja na imię. - powiedział. Czułam tez kpinę w jego głowie. Nie lubił żadnej kobiety z która jego brat spał? Musiało tak być. Dziwne. Ile jeszcze mam tak stać. - I niech ta lala stąd idzie?
-A gdzie twoja droga zona? Została w Japonii? Słyszałem, że miała wrócić z tobą - zaśmiał się - Nie chciała? A może jest buntowniczką? A może irytująca i płaczliwa w dzień w dzień jak cos jej nie wyjdzie. - zaśmiał się. Itachi westchnął.
-Jest tu. Razem z nami w tym pokoju.
-Nie żartuj sobie.
-Mówię całkiem poważnie. - odsunął się. Stałam bokiem. Spojrzałam na nich. Widziałam kobietę leżącą i Sasuke obok. Byli okryci kołdrą. Itachiego brat patrzał na mnie przejrzyście jakby czegoś oczekiwał, ale potem oczy zmieniły się wściekłość. Nie wiedziałam dlaczego. Szczerze to mnie nie obchodziło. - Przedstawiam ci moja zonę Sakure Uchiha. - ten patrzał na mnie i przeniósł wzrok na Itachiego.
-Dlaczego?
-Dawałem ci szansę. Mówiłem, nie słuchałeś mnie. Nie chciałeś. Więc co mogłem zrobić? Byłeś zajęty innymi kobietami. Teraz jest za późno - nie rozumiałam. Musieli mieć jakieś porachunki - A po pierwsze nie oddam. - spojrzał na Itachiego zdziwiony, ale tego nie rozumiałam o czym mówią. - U teraz wstawaj i sprzątaj ten bałagan. A ty wynoś się z tego domu. Natychmiast! - widziałam blondynki wzrok przerażenia. On ja przerażał. Itachi ruszył, podążyłam za nim. Nie chciałam już z nimi być. Chciałam zostać z Itachim sam na sam. Jakoś mi wtedy lepiej, nie jestem przyzwyczajona do nich. Wziął torby i ruszyliśmy. Szłam za nim na górę po schodach, było tu tak pięknie. Ten dom jest naprawdę czymś gigantycznym. Szliśmy korytarzem. Były rzeźby, kwiaty, portrety. Później się wszystkiemu przyjże. Chce się znaleźć teraz w łóżku. Pchnął drzwi i pierwszą puścił do pokoju. Westchnęłam. Ten pokój tez jest wielki. A w dodatku były drugie drzwi. Ciekawe gdzie prowadza? Zamknął drzwi. Wielkie łóżko z baldachimem, narzuta ciemno czerwona. Poduszki z wzrokami. Na dole były falbany biało czerwone. Dotknęłam krawędzi złotej łóżka. Wyglądało pięknie. Chociaż tutaj nie dostali się. Postawił dwie torby na łóżku. Materiał baldachimu był złoty. Cztery rogi były przywiązane czerwonym sznurkiem. - Śpiąca jesteś?
-Trochę. - powiedziała.
-Tam jest łazienka - wskazał na drzwi lekko uchylone. Możesz się wykąpać jak chcesz, woda powinna być gorąca. Wzięłam ze sobą torbę. Weszłam do łazienki. Przeglądałam rzeczy, aby znaleźć piżamę. Znalazłam. Wyciągnęłam ją. No nie! Kto mi pakował rzeczy? Spojrzałam na łazienkę. Czerwono - czarna. Był prysznic i wanna, stał na nim biały duży dzbanek. Kafelki podłogowe po środku były czarne, a po bokach białe. Leżał biały dywanik z frędzelkami puszystymi. Lustro było nad wanna i nad zlewem. Koło wanny wisiała zasłona, aby nikt nie wiedział jak ktoś się kąpie. Sufit otaczało tez szkło. A na nich były lapmki, które mocno świeciły. Chyba wejdę szybko pod prysznic. Rozebrałam się z sukienki i weszłam pod prysznic zasłaniając się zasłoną. Namydliłam się szybko, umyłam głowę. Spłukałam pianę. Pachniałam kokosem. Piękny zapach. Wyszłam owinięta białym ręcznikiem. Wytarłam się szybko, ubrałam na siebie piżamę. Spojrzałam w lustro.
Była na ramiączkach. Przy dekolcie, wokół piersi, przez brzuch, na środku pleców, a także wokół nóg wiła się czarna koronka co wszystko prześwituje. Zwisała tez wstążeczka czarna na środku piersi. Do tego były springi, których nie zamierzam ubrać. Nie lubię ich. Ubrałam czarne majtki w koronkę. Wyszłam pośpiesznie i położyłam torbę obok drzwi.
-Itachi?
-Tak? - szukał czegoś w szafie. Był w samych czarnych bokserkach
-Kto wybierał dla mnie rzeczy? Wszystkie są nowe.
-Moja mama powiedziała, jeśli masz zacząć nowe życie, będziesz miała nowe cichy. Ona wybie… - obrócił się i zamarł - Wow! - skomentował. Patrzył się na mnie. Było mi widać trochę piersi. Nic nie powiedziałam to co powiedział. Musiał się trochę zdziwić zobaczyć mnie w takiej piżamie. A była bardzo wygodna. Mogę to przyznać. Wstał. W swojej ręce trzymał czarne bokserki. Patrzał się na mnie. Stawało mi się gorąco przez ten jego wzrok. Odwróciłam wzrok, nie patrzałam na niego tylko na okno w którym odbijało się coś niebieskiego. Ciekawe… - Zaraz przyjdę. - kiwnęłam głowa. On wyszedł z pokoju do łazienki. Podeszłam do okna. O ja cię… Zauważyłam wilki podświetlany basen, który miał lampy na dnie. Usłyszałam szum wody. Patrzałam na basen. To jest chyba najlepsze co mogło się stać. Aż tak moje życie się odmieni? Mikoto dała mi zupełnie inne rzeczy. I może jeszcze same sukienki?! Będzie źle. Oparłam się ramieniem o ścianę. Myślałam, o tym jak Itachi na mnie wrzasnął. Coś musiało być przyczyną. Muszę go zapytać. Itachi wyszedł z łazienki. Przez niebo przeszła srebrny piorun. Burza? Tylko nie to. Czułam na karku szybki oddech. Obróciłam głowę. Itachi się na mnie patrzał przeszywającym wzrokiem. Po jego torsie spływały kropelki wody. Chwyciłam jego ręcznik, który miał na szyi przewieszone. Patrzył się na mnie.
-Itachi - wycierałam jego umięśniony tors od wody. Szkoda, że nie mogę dotknąć. Co ja gadam? Źle ze mną.
-Słucham cię. - usłyszałam delikatny głos. Zagrzmiało na dworze. Lekko drgnęłam.
-Czemu tak się zdenerwowałeś w Japonii? - zamyślił się. Chwycił mnie w tali. Dostał się pod nocną koszulę. Pieścił moje plecy.
-Przepraszam. To przez moich rodziców, a raczej to co podpisałaś. Po co to zrobiłaś? Nie musiałaś. Jeśli chodzi o dziecko to byś miała kiedy miała, a nie cię zmuszają abyś do dwudziestego roku życia zaszła w ciąże. Nie lubię tego jak kobietę do czegoś się zmusza. Szanuje kobiety, a ciebie będę szanował jak mogę, aby było lepiej. - powiedział. Przytulił mnie do siebie. Ręcznik spadł, a moje ręce znalazły się na jego torsie. - Bardzo cię przepraszam za tamto. Emocje wzięły górę. - odchylił się lekko. Pocałował. Oddałam pocałunek. Pieściliśmy się nawzajem. Zachowaj tylko trzeźwy umysł, jeszcze nie jest czas na seks. Szedł ze mną do tyłu. Razem upadliśmy na łoże małżeńskie. Całowaliśmy się delikatnie. Rozchyliłam usta. Nasze języki się musnęły. Oderwał się. Och ja chcę jeszcze. Patrzałam w jego oczy. - Lubisz się całować?
-E.. Nie wiem. - uśmiechnął się. - Zależy z kim. Chociaż jesteś pierwszy i ostatni. - powiedziałam. Błysnęło i po chwili zagrzmiało, ale w jego objęciach czułam się inaczej. Bezpiecznie.
-Cieszę się. - powiedział. Musnął moje wargi. Z czego tu się cieszyć? Że jest pierwszy i ostatni? Nie wiem. Zobaczymy. Połozy się obok mnie. Okryliśmy się kołdrą. Śpimy razem, jesteśmy przecież małżeństwem. Otulił mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Moja dłoń znalazła się na jego torsie. - Boisz się burzy?
-Nie - spojrzał na mnie badawczym wzrokiem. - Dobra, trochę tak. - on pieścił mi plecy opuszkami palców. Dostał się już dawno pod nocna koszule robiąc małe kółeczka. Sprawiało mi to radość, on jest inny niż reszta idiotów. Do niczego nie zmusza, to lubię najbardziej. Facet, który się opiekuje.
-Śpij. Nie zasnę dopóki ty nie. - powiedział Jak on może być taki troskliwy dla mnie? Jestem dla niego obcą kobietą jak na razie. Chociaż, że jest moim mężem to nie znaczy, że musi się mną opiekować. Mógłby być tyranem, jak to zawsze bywa w takich małżeństwach. Jakoś powieki stały się ciężkie. Przymknęłam. Zasnęłam, myśląc co przyniesie mi następny dzień.
***
Rozdział napisany. Mama nadzieję, ze się spodobał ^ ^
Pozdrawiam.
http://www.artbi3.pl/allegro4/galeria/kinga_bld/1.jpg <--- łóżko ItaSaku
http://www.ulubionabielizna.pl/data/gfx/pictures/large/9/0/9_1.jpg<-- piżama (I) Sakury
http://www.ulubionabielizna.pl/data/gfx/pictures/large/9/0/9_2.jpg <--- druga strona piżamy Sakury
http://www.merida.com.pl/photos/78e0td15rhz06oahirwc.jpg <--- łazienka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witam,
OdpowiedzUsuńwięc to Deidara jest świadkiem Itachiego, Sauke bardzo imprezowy... ale zna Sakurę? Bo to jego zachowanie... Itachi taki troskliwy...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniale, więc to jednak Deidara jest świadkiem Itachiego, ocho Sasuke bardzo imprezowy... ale zna Sakurę, skąd? bo to jego zachowanie... Itachi jest taki troskliwy...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniale, to jednak Deidara jest świadkiem Itachiego, choć naprawdę myślałam, że to może być Naruto... ocho Sasuke bardzo imprezowy... ale zna Sakurę, skąd? bo to jego zachowanie... no i Itachi jest bardzo troskliwy...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga