poniedziałek, 16 lipca 2012

13. Sprzeczka


Spacerowałam dosyć długo po ogrodzie. Nie interesowałam się niczym. Czy mnie ktoś obserwuje, czy też nie. To miałam dosłownie gdzieś. chciałam chwilę spędzić sama. Miałam tego chłopaka cały czas przed oczami. Nie rozumiem ludzi jak oni mogą tak krzywdzić innych. Takie cos bardziej boli niż cokolwiek innego. Czyn jeden a zostaje na zawsze. To głupie, ale prawdziwe. A jeszcze dziewice boli bardziej niż ktoś mógłby przypuszczać…
Czy jeszcze większego ogrodu nie mógł mieć? Był zrobiony w mieszanym stylu angielskim i saskim. Wyglądało tu przepięknie. Przez cały ogród ciągnęły się rośliny, kwiaty i inne rzeczy. Fontanna stała całkiem na środku, a gdyby się do niej szło, po obu stronach rósł mały żywopłot, były tez inne ścieszki, które na przykład prowadziły na ławkę lub do polany kwiatów. W środku koło przejść rozkwitały pęki kwiatów różnego rodzaju.
Nie mogłam się nadziwić tym widokiem. Wyszła chyba za milionera? No bo biznesmenem to on chyba nie jest. Za bardzo mi to śmierdzi, jakby był w mafii, ale w tym wszystko jest możliwe jeśli ma się znajomych. Powinnam dobrze zrozumieć jeszcze jedno. Rodzice. Najpierw chcieli mnie wydać, a potem zrezygnowali? To naprawdę dziwne. Dlaczego tak postąpili. I w ten dzień kiedy się obudziłam byłam w ramionach Itachiego.
Westchnęłam.
Dziwne, ale Uchiha mają w sobie ten czar, który do siebie przyciąga. On jedyny zrobił coś czego bym się nie spodziewała po innym mężczyźnie. Pozwolił mi się ogrzewać ile można, a  inny na pewno by mnie odepchnął. Codziennie w nocy jestem w niego wtulona, ale sądzę, że dzisiaj nie będzie tak łatwo. On jest zły i trzeba się dowiedzieć dlaczego?
A gdy postanowię na czymś to dowiem się za wszelką cenę. To było moje pastanowię i tak zrobię czy tego chcę czy też nie. Nikt nie będzie mi tak męża prostował, aby się nie odzywał. A wiem, że na pewno ktoś to zrobił. Coś dogłębnie przemyśla…
Usłyszałam dźwięk komórki. O tej godzinie? Dziwne. Spojrzałam na wyświetlacz była to moja kochana przyjaciółka. Nie powinna ona już spać? Jest u nich późna pora. Wzruszyłam ramionami, no cóż coś musiało się stać.
-Sakura! - krzyknęła mi do słuchawki. Miała taki dziwny głos, zachrypnięty.
-Czemu krzyczysz? - zapytałam. - Uspokój się i mów po woli. Nie jestem maszyną by wszystko zrozumieć. Wolno… - wyrecytowałam. Ona zawsze była taka energiczna w niektórych sytuacjach. Uwielbiałam to w niej. Była taka pewna wszystkiego. A jej oczy zawsze wyrażała pewność, ale przy chłopakach to się peszyła. - Teraz mów co się stało?
-Spotkałam fajnego chłopaka. Jest z Kanady, ale wiesz jaki boski. A jego pochodzenie to Japonia, rodzinny kraj. Musiał przyjechać na chwilę i wpadliśmy na siebie w sklepie. Wszystko mi się potłukło, a on zaproponował, ze zapłaci za wszystko. Taki dżntelmen z niego
-Zupełnie jak z Itachiego.
-Coś mówiłaś? - zapytała.
-Nie, nie. Mów dalej. - popędzałam ją. Itachi był dżentelmenem, widać było po nim, ze dba o kobietę. Tylko, będę musiała zrozumieć jego charakter, bo jak na razie ciężko stwierdzić jaki jest mój kochany mąż. Za mało dni spędzonych z wspólnym życiu, ale przyjdzie czas że będziemy siebie znać na wylot.
-No i wiesz poszliśmy później na kawę.. Rozmawialiśmy długo.. Nawet nie wiedziałam kiedy, a była już dziewiąta wieczór. A te jego niebieskie oczy powalają. Mówię ci, to jakiś anioł. Oczarował mnie swoimi oczami, wiesz jak lubię lazurowe.
-Oj wiem.. Ty się w nich rozpływasz. A zanurzyłaś się w ustach?
-Oszalałaś! - krzyknęła, aż oddaliłam telefon. - To było jedno spotkanie, ale szczerze mówiąc nawet pociągało mnie do tego.
-Hinata, czy ty czasami się nie zadurzyłaś?
-Kto to wie, ale jak na razie się nie spotkamy. On jest wiele kilometrów ode mnie. Kanada to wielki kraj, a ja będę jak na razie tu siedzieć. - westchnęła.
-Wyślij mi jego zdjęcie. Jeśli go spotkam to ci… masz jego zdjęcie, nie?
-Skąd mam mieć? Nie znam go dziesięć lat. Może kiedyś będę w Kanadzie. Zobaczę. A co tam u ciebie? - zapytała. Nie mogłam jej powiedzieć o moim zdarzeniu z chłopakiem ze szkoły. Nie skoczyło by to się dobrze. A jeszcze cały świat by poruszyła by policja wsadziła go za kratki. Tego nie chciałam, miał dalej żyć jak chciał.
-U mnie po staremu.
-Po staremu? Nie gadaj głupot. Zaczęłaś nowe życie. Coś musiało się stać przez ten czas. Jaki jest twój mąż?
-Wyrozumiały, ale przeraża mnie czasami jego zimność w oczach. Nie znam go jeszcze całego..
-Całego. - wiedziałam o co ją chodzi.
-Nie miałam na myśli tego. Nie chcę o tym mówić. Słuchaj ja do ciebie zadzwonię, tylko napisz kiedy. Ale idę tez do szkoły i jak na przekór prywatnej, której tak nie znoszę. Skontaktujemy się jutro, dobra? - zapytałam.
-Dobrze, rozumiem cię. To do zobaczenia. - rozłączyła się. Uniosłam głowę patrząc w okno, zasłona delikatnie się poruszała, ale nie z wspólnego pokoju bardziej obok naszego. Powinnam już iść i  odświeżyć przed snem. Dobry prysznic zawsze zrobi swoje, każda komórka ciała jest wypoczęta. Spojrzałam ostatni raz na srebrną kulę Świeciach coraz mocniej. Weszłam do budynku myśląc jedynie o gorącej kąpieli…
Szłam przez ciemny korytarz, gdzie nikogo nie było. Wszyscy musieli już pójść do domu. Nawet nie poszłam na kolację. Nawet lepiej, mogłam czuć się swobodniej. Za często nie jadałam ostatniego posiłku. Dlaczego? Moje wydarzenia mówiły samo za siebie. Przyzwyczaiłam się do nie jedzenia kolacji, to wszystkich prawie martwiło. No nie, jedną osobę. Przyjaciółkę od serca… Usłyszałam krzyki jak i śmiechy, ale nie takie normalne. Tylko głośni i szydercze? Co jest? Głosy dochodziły z mojej sypialni, schowałam się za jeden z posągów i przysłuchiwałam się dwóm męskim głosom.
-Jesteś głupi bracie - powiedział Sasuke, który śmiał się pewnie. - Tak jak ci powiedziałem rano. Nigdy ona się w tobie nie zakochasz, jesteś zawsze pochłonięty praca. Nie będziesz miał czasu nawet na rozmowę. Ona tego nie zrozumie. A wiesz mi, że taka dziewczyna potrzebuje czułości mężczyzny. I jest strasznie naiwna, pragnie miłości, jak każda którą spotykasz na drodze. - mówił.
-Wiem o tym, nie pouczaj mnie bo wiele jeszcze nie wiesz. - powiedział Itachi. - Jesteś za młody by cokolwiek o niej wiedzieć, przecież każdą bierzesz. To tobie by było na luzie wziąć w każdej chwili Sakure. - usłyszałam chrząkniecie, a potem upadek i tłuczenie się szkła. Jeden z nich zaśmiał się - Powinieneś wiedzieć, ze ty traktujesz kobiety jak wyzywanie się na nich. Nie zamierzam tak robić.
-No i co z tego? Mam ochotę na seks to biorę Ino lub Karin. - mówił. Nie wiedziałam, że z niego taki idiota. Jak można brać kobietę tylko do seksu? One mają swoje uczucia. Nie można tak. - Sam chcesz Sakure wykorzystać.
-Chyba jesteś śmieszny! - fuknął na niego. - Nie wykorzystuje kobiet tak jak ty to robisz.
-Jasne. - zaśmiał się gardłowo. - jej tu nie ma siedzi sobie spokojnie na dworze i rozmawia. Wiec mogę ci powiedzieć, Ona będzie niedługo moja. Ty będziesz pracował, a ona w dzień w dzień będzie swojego kochanego męża zdradzała z Jego bratem. To za to co mi zrobiłeś. - wyszedł lecz nie zauważył mnie. Całe szczęście, miałabym dobrze przechlapane. A nie chciałam, aby Sasuke dowiedział się, ze słyszałam każde słowo. Czyli, że Itachi był przez niego tak wkurzony, ale o co? Widocznie nie zasługuje na zaufanie ani Itachiego, ani nikogo innego. Mam jednak tylko jedna przyjaciółkę. Musze z nim pogadać, usłyszałam tłumaczenie szkła. Był zdenerwowany, że Sasuke chce coś głupiego zrobić? Bez przesady. Wyszłam za posągu i weszłam do sypialni, gdzie siedział Itachi wpatrując się w podłogę. Jego ręka była zakrwawiona, ale nie wiedziałam w tym nic sensownego. Po co Sasuke by chciał mnie mu odbierać? Chce go zdołować czy jak? Sama już tego nie rozumiem.
Itachi uniósł głowę i patrzał na mnie. No jasne nie zapytałam co się stało. Czemu miałam pytać? Na pewno domyśli się, ze słyszałam. Powinien mi zaufać, ale jak widać nie może. Coś go blokuje, ale co? Widocznie nie zasługuje na zaufanie płci przeciwnej.
-Sakura, słyszałaś? - zapytał.
-Połowę. - powiedziałam zgodnie z prawdą. - Powiedz mi dlaczego nie potrafisz mi zaufać? - zapytała. Czułam jak we mnie wrasta gniew, a gdy byłam wściekła różne rzeczy się działy. Tak jak ostatnio było z Temari, było wtedy nie za dobrze. - Rozumiem, ze jestem naiwna, ale dlaczego Ty nie możesz mi zaufać. - dałam nacisk na ty.
-Posłuchaj to nie tak. - tłumaczył.
-Nie tak? A jak? Zawsze tak było, czy byłam mniejsza. Zawsze! Każdy patrzył na mnie jakbym była z kosmosu, no nie wiem może jestem! - uniosłam głos - Ale chciałam by tu życie choć trochę się zmieniło, znaleźć przyjaciół, skończyć jakaś szkołę, iść do pracy. - nie wymieniłam najważniejszego co na pewno dla niego było ważne - A czy to będzie możliwe? Bo sama już nie wiem. W Tokio zawsze myślałam aby już z tym wszystkim skończyć, ale potem jakoś odzyskałam siły i dalej szłam do przodu, lecz jeśli to ma się znowu zacząć to nie chcę tak żyć. Wole aby wszystko się stało i nie żyć. - chciałam odejść, ale poczułam silny uścisk na nadgarstku. Nie chciałam spojrzeć w tamtą stronę, gdzie stał mój maż. Miałam szczególną nadzieję, ze będę mogła stad jak najszybciej odejść, z tego pomieszczenia.
-Nie mów tak. Spójrz na mnie - pokręciłam głową. Nie chciałam na niego patrzeć nic, wolałam już wlepić swoje spojrzenie w podłogę. Próbowałam powstrzymać płacz. Sama nie wiem dlaczego mi zależało, aby on mi ufał. Po prostu myślałam, że znajdę wsparcie w mężu, a tu się okazuje na odwrót. - To nie patrz, ale wysłuchaj mnie. Wiem, że robiąc to jestem głupi, ale to jest dla twojego dobra.
-Dobra? Co ty nazywasz dobrem? - obróciłam się do niego przodem. - jeśli dobrem nazywasz nie ufanie sobie. No to naprawdę chyba jesteś głupi. Jak możesz mówić, ze bym rzuciła się na twojego brata? Nie jestem dziwką. Nawet tego nie robiłam, i jeśli ten dupek myśli, że to z nim zrobię to jest w błędzie! - powiedziałam głośniej. On patrzał na mnie, w jego oczach widziałam nagły impuls, lecz tez nutkę złości. Wyrwałam się i wyszłam trzaskając drzwiami. Mogłam się spodziewać, ze będzie trochę zły o tego głupka. Nie był taki, ale to mnie bolało. Nawet nie wiedział jak… wyszłam z domu biorąc ze sobą skórzaną kurtkę, chciałam zostać sama. Spotkałam jeszcze po drodze Sasuke.
Wyszłam z terytorium mojej nowej rezydencji i szłam szybko przed siebie by nie mieć już tylu myśli naraz, ale to wszystko wracało i wracało. Nie mogłam ich powstrzymać, chciałabym to cofnąć. A najlepiej się nie narodzić, oj jak fajnie by było. Nie musiałam by się tak męczyć ze wszystkimi. Wielu ludzi mnie mijało, ale nie patrząc na mnie. Byłam nowa i nie znana w tych okolicach, chciałam mieć przyjaciół ale to było nie możliwe.
Znalazłam się przed wielką fontanną, z której „tańczyła” woda do góry obracając się na różne kolory. Po lewej stronie ciągnęły się budynki. Patrzałam na arcydzieło ludzi. To bardzo mi się podobało. Chciałam aby tak właśnie było, taki spokój jaki miała ta woda tańcząc. Zawiał leciutki wiaterek bawiąc się kaskadą moich włosów. Odgarnęłam z czoła szybko i wpatrywałam się w wynalazek ludzki. Usłyszałam męskie głosy.
-Mówisz, ze była taka elegancka i ładna
-Tak - najmowy mi głos. - Ale nie sądziłem, ze ma takie sile więzy z Uchiha. Zagroził mi, ze jeśli jeszcze raz się do niej zbliżę lub dotknę to.. - zamilkł. Spojrzałam w bok patrzał na mnie. Odwróciłam wzrok w bok i odchodziłam.
-To? Zabije?
-Nie, zrobi tak, że trafię do więzienia po skończeniu osiemnastego roku życia. - powiedział. Nie słucham ich dłużej, czyli zagroził temu chłopakowi? I po co? W dodatku go pobił? Nie lubi jak kobieta jest prawie gwałcona? Ale nie potrafi pocieszyć, to jest pewne.
-Ej! Ślicznotko! - krzyknął któryś z nich. Odchodziłam swoim tempem, miałam nadzieję ze to nie jest do mnie. Zniknęłam za zakrętem i weszłam w kolejna ulicę. Ta dzielnica jednak należała do bogatych ludzi, a co oni tu robili? Przecież chodzili do tradycyjnej szkoły. Przeszłam obok wielkiego budynku, który był szeroki jak i wysoki. A jego terytorium ciągnęło się jeszcze dalej. Czyżby to była prywatna Szkoła… Oby nie. Nie mam zamiaru chodzić do niej jak i do innej.
-Ładna czyż nie? - zapytał męski delikatny głos. Spojrzałam w bok, przy mnie stał blond włosy mężczyzna, jego trochę dłuższe włosy potargał wiatr. Uśmiechał się szeroko do mnie, a lazurowe oczy patrzały czule? No nie możliwe. - Ale wiesz mi nauczyciele za dużo wymagają, co my jesteśmy maszynami? - zapytał oburzony. - Jesteś tu nowa?
-Tak. Tyle, ze nie chcę chodzić do prywatnej - powiedziałam do niego.
-Dlaczego? Nie myśl, ze tu dają wszystko ulgą i można wszystko kupić. Nie ma tu tego, może w innych jest, ale tu przestrzegają tego. Nigdy łapówek nie przyjmuje ta Szkoła, i to jest w niej najlepsze - powiedział, spojrzałam na szkołę z nutką nadziei, że wszystko będzie dobrze. Choć nie lubię szkół prywatnych, to zmuszę się do chodzenia. - Właśnie wróciłem z Japonii, byłem u ciotki. Kazała mi przyjechać, jak ja jej czasami nie znoszę. - zaśmiał się. Z Japonii? Chwila, czy on czasami nie jest tym chłopakiem, którego spotkała Hinata? Przyglądałam mu się uważnie, i uśmiechnęłam się.
-Spotkałeś może dziewczynę w granatowych włosach?
-E… - podrapał się po głowie - A tak w sklepie na siebie wpadliśmy. Miła była, a rozgadana jak żądna inna dziewczyna która spotkałem. Tylko szkoda, że nie dałem jej numeru. Była taka miła i sympatyczna, że szkoda było by odpuścić. A skąd wiesz że się z nią spotkałem?
-To moja przyjaciółka.
-Świetnie. Daj mi jej numer. - chciałam aby dał swój telefon. Szybko wbiłam mu numer, ona na pewno by się ucieszyła. Podałam mu i ona zapisał go szybko. - Dzięki. Szkoda tylko, że tutaj nie mieszka. Jak masz na imię, bo nie zapytałem.
-Sakura.
-Sakura? Coś mi to mówi. - powiedział. Zastanawiał się - Jesteś żoną Itachiego?
-Tak.
-Sasuke coś tam mówił. Dobra ja lecę, bo od rodziców dostanę. Na razie. - pomachał mi i odszedł szybko, zniknął w następnej przecznicy. Ruszyłam do domu ostatni raz patrząc na budynek. Myślami byłam w naszej małej kłótni, a raczej wymianami zdań.
Nie rozumiałam nadal czemu Itachi jest taki zazdrosny? Nie wiem czy mogę tak to nazwać, ale tak to właśnie wygląda. Powinnam dobrze się zastanowić co zrobić dalej, lecz czy będzie to możliwe? Jeśli on będzie dyrygował moim życiem, to będę musiała wziąć sprawę w swoje ręce. Jeśli chce abym nie odzywała się do Sasuke, nie musze. To tylko mój szwagier i nikt więcej, nie będzie kimś wspaniałym. Tak sądzę!
Doszłam do budynku i weszłam. Miałam na dzieje dosyć, ale wiedziałam ze Itachi może na mnie czekać. Wiec postanowiłam nie pójść jeszcze do sypialni i iść spać. Może coś poczytam? To się trochę odprężę od ludzkiego świata. Nikt nigdy nie będzie mi podpowiadał co mam robi i jak żyć. Zostawiłam kurtkę na wieszaku, przeszłam przez korytarz. Cicho weszłam po schodach i przeszłam korytarz do swojego pokoju. Oby tu nikogo nie było. Pewnie Itachi mnie szukał, a teraz jest  w sypialni? Wole aby zasnął, a później będę mogła spokojnie wejść i się położyć. Weszłam do pomieszczenia nie zapalając światła. Żeby od razu w poniedziałek się pokłócić? Nigdy nie lubiłam się kłócić, ale jak on może sądzić od tak o zdradzie. Nie mogłabym go zdradzić.  Mąż i żona są związani, to jak bym mogła to zrobić? Nie mogłabym, nie kocham go, ale może to dlatego, że przysięgaliśmy sobie wierność? Nie miałam pojęcia.
Zauważyłam tuż przy oknie osobę wpatrująca się we mnie? Czyżby Itachi nie spał? Nie, to nie był On. Srebrne światło księżyca padło na twarz właściciela. Świetnie jeszcze Jego brakowało! Co On może ode mnie chcieć? Ale nie mógł wiedzieć, ze tu przyjdę.
-Nie śpisz? - zapytał mnie. Nie odezwałam się ani słowem. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Po tym co usłyszałam nie chciałam nawet go znać. Skąd przypuszczał, że będę Jego jak się nie znamy? To idiotyczne!
-To powinno tyczyć się ciebie, nie mnie.
-Niby czemu? Jutro oby dwoje idziemy do szkoły, do tej samej. Ty powinnaś iść, bo mój braciszek się zamartwi. - powiedział. Popatrzałam na niego, a  on uśmiechnął się uwodzicielsko. Może był przystojny, ale nie był w moim typie. Nigdy takiego bym nie chciała, Itachi no nie wiem? Czy on w ogóle jest w moim typie? Są tacy sami, niczym się nie różnią. Wygląd, a charakter? Nie miałam jeszcze o tym bladego pojęcia. - Jeszcze się dziwię, że mu nie wskoczyłaś do łóżka. Jest przystojny, prawda?
-Jesteś irytujący. Jak możesz sądzić, że wygląd jest najważniejszy? Jak na Jego brata jesteś naprawdę głupi. Mogę nawet się cieszyć, ze nie wydali mnie za ciebie. Sądzę, że bym minuty z tobą nie wytrzymała.  - powiedziałam. Wstał wolno i podchodził. Nie chciałam na to zwracać uwagi, ale nie dawał na to szansy. A bardzo chciała bym to zrozumieć dlaczego inaczej patrzy. Z pragnieniem posiadania mnie dla siebie. Nie ma mowy bym mu uległa. - Co ty chcesz osiągnąć, co? Powinnaś wiedzieć, że jeśli on jest moim mężem to już nikomu się nie oddam.
-Niby czemu. Mój brat jest łatwy do owinięcia. On zawsze pragnął prawdziwej miłości, nigdy nie chciał zmuszać do niczego kobiety. Nie dziwię się. Jak może zmusić swoją żonę do tego, woli poczekać aż sama mu ulegniesz. Jak mu się nie dziwić skoro ma taka młoda i piękną żonę - jego dłoń znalazła się na moim policzku. Pieścił delikatnie, wolałam jak dotykał mnie Itachi. Odepchnęłam jego rękę. - harda jesteś.
-Nie dotykaj mnie. Nie masz prawa. - odchodziłam biorąc ze sobą książkę dotyczącą medycyny. Miałam głęboką nadzieję, że nic się nie stanie. Poczułam uchwyt za nadgarstek. Pociągnął mnie do siebie. Jego wargi wpiły się w moje. Całował namiętnie. I myślał, że  ulegnę? Nie ma mowy. Uderzyłam go z całej siły. Od nadmiaru siły odchylił głowę w bok. Patrzał na mnie. - Cokolwiek zrobisz nie uda ci się, mogę ci to gwarantować.
-Nie bądź taka pewna. - trzasnęłam drzwiami wychodząc szybko. Mijałam obrazy wraz z rzeźbami. Na dole nikogo nie było. Wszędzie mogłam dostrzec zapalające się lampy, gdy przechodziłam. Oby tylko Itachi spał. Nie chcę z nim teraz rozmawiać, nie mam na to siły. Chce tylko wejść pod kołdrę i odpłynąć w swój magiczny świat. Cicho weszłam do pomieszczenia wpuszczając odrobinę światła.
Itachi leżał do mnie przodem, a na klatce piersiowej trzymał papiery. Z pewnością związane z sprawami pracy. Pokręciłam głowa, jeden dzień mógłby zrobić sobie wolnego. Zobaczymy jak to będzie dalej. Podeszłam do niego chwytając pergaminy i odkładając na stolik. Przewrócił się na bok i cichutko pochrapywał. Patrzałam się na niego dokładnie, wyglądał tak spokojnie. Odeszłam wchodząc do łazienki, biorąc przy okazji swoją piżamę.
Odetchnęłam z ulgą myśląc o tym co mnie czeka jutro. Trochę posprzeczałam się z Nim. Nie powinnam, jeśli dowie się o tym jego ojciec nie będzie zadowolony. Choć co oni mogą? Nic. Jesteśmy daleko od nich. Sprzeczki się zdarzają…
Weszłam naga pod prysznic. Ciało obmywała woda. Namydliłam się szybko i spłukałam zbędną pianę. Woda dawała ukojenie myślą jak i skórze. Każda komórka pobudzała się, choć musiałam i tak iść spać. Dlaczego? Będę uczestniczyła do szkoły prywatnej i jutro jest mój pierwszy dzień. Nie miałam ochoty tam iść, ale jak sprzeciwie się Itachiemu to nie będzie najlepiej. A nie chcę by to się powtórzyło!
Opatuliłam się w czarny ręcznik. Przeczesywałam włosy szczotką patrząc w lustro. Moje spojrzenie nie było delikatne. Wręcz puste, nie wyrażające żadnych pozytywnych i negatywnych emocji. Wytarłam swoje ciało, gdzie byłam jeszcze mokra. Nałożyłam piżamę sięgającą do połowy ud wraz z majtkami w komplecie. Wyszłam z pomieszczenia gasząc światło. Mąż leżał na boku, twarzą w stronę okna. Podeszłam odgarynając delikatnie kołdrę i wślizgnęłam się pod nią. Czułam jego oddech na karku. Przymknęłam powieki wsłuchując się w jego ciche pochrapywanie…
Na biodrze poczułam męską rękę. Czyżby nie spał? Obróciłam delikatnie głowę. Powieki przymknięte. Przygarnął mnie do siebie. Widać chciał abym była blisko niego. Dlaczego? Nie miałam pojęcia. Jak mówił Sasuke on pragnie prawdziwej miłości? Tyle, ze nie odnalazł jej. Został do wszystkiego zmuszony. To mnie wcale nie bawiło, jeśli pragnął prawdziwej miłości mógł wszystkiemu zaprzeczyć?! Na plecach czułam jego wolno unoszącą się klatkę. Spał jak zabity, musiał być zmęczony. Po moim wyjściu na pewno w papierach grzebał.
Przymknęłam powieki ponownie. Odpłynęłam w objęcia Morfeusza.









Nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Dzisiejsza noc była piękna…Nie mam pojęcia czemu, ale nie byłam tak zmęczona niż wcześniej. Poczułam dłoń na policzku - męską i delikatną. Uniosłam jedną powiekę. Moim oczom ukazał się mężczyzna z długimi włosami. Wiedziałam, że zaczął mnie budzić. Rozciągnęłam się jak kotka, nie kontaktując jeszcze dobrze. Pociągnęłam kołdrą wtulając się w nią dokładnie.  Zakryłam się cała by nie widzieć niczego i nikogo. Byłam w błogim śnie..
Poczułam zimny podmuch. Niewidoczne białe włoski na rękach stanęły mi dęba z zimna. Ręką poszukiwałam kołdry, aby się okryć. Nie miałam ochoty iść do szkoły. Przeciągnęłam się ponownie, kości strzyknęły. Uniosłam się na łokciach i patrzałam przed siebie pół otwartymi powiekami. Widziałam Itachiego stojącego naprzeciw mnie, który zaczął ubierać białą koszulę.
-Masz już przygotowane torbę i swój mundurek. - westchnęłam. Dzisiaj wtorek? Każdy dzień jest do kitu, ale jeśli chodzi o piątek to jest super. Zawsze nie mogłam doczekać się weekendu.  Teraz to tylko będę chciała wrócić do domu by odpocząć. - No już, wstawaj Sakura. - padłam na swoją poduszkę. Uchwyciłam jego, zasłaniając twarz. Poczułam męską woń, taką przyciągającą. Uśmiechnęłam się delikatnie. Chciałam teraz poczuć go przy sobie, tulącego mnie i nie oddającego nikomu. Teraz już wiem, że jest w niektórych momentach zazdrosny. Nie mogę jak na razie narzekać, mam z nim dobrze. Zobaczymy jak to wszystko dalej się potoczy!
Zwlokłam się leniwie z łóżka zakładając na stopy kapcie. Nie wiadomo skąd się wzięły. I w dodatku nie były moje. Popatrzałam na męża, który poprawiał sobie muszkę koło szyi. Nie wychodziło mu za dobrze, jednak kobieca ręka do czegoś się przydaje. Stanęłam przed nim. Postawiłam na chwilkę jego kołnierz. Zabrałam się za poprawianie czarnego materiału. Zawiązałam, a język od krawatu puściłam przecierając delikatnie. Poprawiłam biały materiał od szyi. Wyglądał teraz o wiele ładniej.
-Dziękuję. - weszłam do łazienki biorąc mundurek, który wisiał na wieszaku. Szybko przepukałam ciało z nocnego potu. Wytarłam wczorajszym ręcznikiem. Stałam przed lustrem naga. Zauważyłam przyszykowaną dla mnie białą bieliznę. Nałożyłam na siebie szybko jakbym myślała, że za chwilę ktoś wejdzie. Chwyciłam w dłonie białą koszulę sięgającą ponad nadgarstki. Na biodra włożyłam ciemno granatową spódniczkę w kształcie harmoniki - sięgająca do połowy ud. Nałożyłam na białą koszulę marynarkę tego samego koloru co spódniczka. Wyjęłam biały kołnierz na wierzch. Marynarka była przyozdobiona białymi, paromilimetrowymi paseczkami. Na dole u rękawów były podwinięte i spięte dwoma guzikami w kształcie główki róży. Po za marynarkę wychodziły trzy centymetry białego materiału. Zapięłam go dokładnie. Jedynie u dołu był większy odstęp i biała bluzka wystawała. Zawiązałam przy szyi czerwoną wstążkę w kokardkę. Na nogi założyłam getry sięgające po kolana i lekko przymarszczone.
Wzięłam wieszak i wyszłam z pomieszczenia. Nikogo w pokoju nie było. Buty, a raczej półbuty stały przy łóżku. I po co to wszystko? Nie jestem dzieckiem. Poradziłabym sobie bez pomocy Itachiego. Mam dosyć lat, nie mam ochoty widzieć, ze przy mnie skacze.
Nałożyłam balerinki na nogi. Przelotnie spojrzałam na zegarek, dochodziła siódma trzydzieści. Miałam głęboką nadzieję, że zjem śniadanie, choć nie musiałam. Zawsze jadłam lunch w szkole, a czy tam był? Nie miałam zielonego pojęcia. Wyszłam z pomieszczenia biorąc skórzaną torbę położoną na nie pościelonym łóżku.
-Dzień dobry - przywitała się ze mną ciemno włosa. Odpowiadałam wszystkim, którzy mówili i kłaniali się. To było dziwne, ale teraz to ja byłam także ich panią. Dlaczego? Zostałam żoną Itachiego, a  to jego dom i całe terytorium. Choć naprawdę nie mam ochoty im rozkazywać. Niech to robi Itachi…
-Siadaj i jedz. - powiedział do mnie Itachi. Usiadłam i zaczęłam konsumować popijając sokiem pomarańczowym. Zjadłam jak najszybciej mogłam, trochę za późno wstałam. Sasuke patrzał na mnie przez cały czas. Lecz nie zaszczyciłam go spojrzeniem, Itachi najwyraźniej widział jak się na mnie gapi! Gdy skończyłam wszyscy wyszliśmy z budynku. Długo włosy brunet uchwycił mnie delikatnie za dłoń. Wyglądało to tak jakby nie chciała aby ktoś mnie jemu odebrał. Pomógł mi wsiąść…
Usiadł obok mnie. Najwyraźniej Sasuke się tym zdziwił. Usiadł na przeciwległej stronie.
-Dzisiaj nie jedziesz swoim autem? - mąż spojrzał na szwagra, który lustrował go wściekłym wzrokiem. No tak chciał zostać sam na sam ze mną? Świetnie.
-Zepsuło się.
-Zawsze naprawiałeś.
-Nie mam na to czasu. - odpowiedział. Siedziałam i patrzałam się na drogę, którą mijaliśmy. Jechaliśmy koło wielu bogatych domów. To była dzielnica ludzi zamożnych. Też należałam do niech, nosiłam nazwisko Uchiha. Po co przedstawiać się Haruno? To dla mnie nie miało sensu, ale nosić ich nazwisko to zaszczyt. Westchnęłam cicho wpatrując się w ludzi, który zmierzali do szkoły. Było to miedzy innymi uczniowie szkoły prywatnej. Sasuke cicho się zaśmiał.
-Chyba twoja żona nie chce chodzić do tej szkoły. - Itachi popatrzał na mnie kątem oka, ale nie odzywał się. Uniosłam wzrok na Sasuke, który śmiał się do upadłego. Nie wiem z czego, ale niech mu będzie. Dlatego wole jego brata niż jego. - Ne.. Sakura. Dlaczego?
-Co cię to obchodzi. - zjechałam go. Po wczorajszym incydencie nie chciałam pokazywać, że jest dla mnie kimś ważnym. Wcale nie był, ale szwagier to szwagier. Do rodziny zawsze miło się odzywałam, ale nie musiałam do niego w tej sytuacji. Wiedziałam co chce zrobić. To mi się nie podobało. Limuzyna stanęła. Sasuke już się nie odezwał tylko wyszedł zostawiając otwarte drzwi. Usłyszałam piski dziewczyn, które musiały zauważyć Sasuke. Był aż tak popularny jak gwiazda popu. Chciałam wstać, ale Itachi mi nie pozwolił. Drzwi się zamknęły, a ja popatrzałam na męża.
-Chce z tobą porozmawiać. - powiedział patrząc na mnie. Spuściłam wzrok, nie wiedziałam czemu, ale nie chciałam na niego w tej chwili patrzeć. Coś mi mówiło, żebym tego nie robiła. Intuicja? Bardzo prawdopodobne. - Wiem, że wczoraj zachowałem się jak głupek. Z tym miałaś rację, ale chodzi o to, że Sasuke raz już odebrał mi dziewczynę.
-I uważasz, że mogłabym to samo zrobić co tamta kobieta? Każdy uważał mnie za nic nie wartą, a myślałam ze tu będę mogła inaczej żyć. Myślałam, ze mi ufasz. - powiedziałam i zacisnęłam delikatnie dłonie na spódniczce. Uchwycił delikatnie i ścisnął. Spojrzałam na niego.
-Ufam. Tylko mam przeczycie, że Sasuke może zrobić coś głupiego. On myśli, ze jak wszystko ma to może jeszcze więcej dostać. Wiesz dlaczego nie chcę aby mi cię odebrał? - pokręciłam głową. - Bo nie chcę by cię skrzywdził jak zrobił z moją byłą. Mówił jej ze jest wszystkim dla niego, a  potem zostawił na pastwę losu. Chciała do mnie wrócić, ale już nie mogłem jej wziąć.
-Dlaczego?
-Bo pokochałem kogoś innego. - powiedział - Dlatego nie zamierzam cię oddać w ręce mojego brata by się tobą pobawił jak zabawką i porzucił. Nie chcę byś cierpiała jeszcze bardziej niż to jest możliwe. Chcę dla ciebie dobrze. Obiecałem matce, że będę tobą się opiekował więc tak zrobię.  Twoje bezpieczeństwo jest dla mnie ważniejsze…
-Ty raczej powinieneś o siebie się troszczyć.
-Może.. - wyszeptał - Lecz czasami wiem jak się czujesz. Rodzice cię zmusili do ślubu, i teraz musisz żyć z zupełnie obcym człowiekiem. Nie znamy się za dobrze, ale mam nadzieję, że niedługo będziemy dla siebie bliższymi osobami. - jego dłoń znalazła się na podbródku. Spojrzałam na niego. - Jesteś młodą i piękną kobietą. Każdy by cię chciał mieć za żonę. Dlatego cieszę się, że ciebie mam blisko siebie. Nie będę cię do niczego zmuszać. Nie lubię napierać na kobiety. Sama mi mów czy coś będziesz chciała czy też nie. Twoje zdanie jest ważne. - patrzałam w jego oczy miał takie przyciągające. Złączyliśmy się jedną dłonią. Ufałam mu w stu procentach. Nie wiem czy warto powiedzieć mu o Sasuke? - Nie wiem co się działo kiedyś w twoim życiu, ale tutaj nie będzie tak jak tam. Lecz zawsze możesz spotkać na swojej drodze kogoś kto będzie ci chciał przeszkodzić. Tyle, ze dla mnie będziesz zawsze najpiękniejszą kobieta, a także żoną która mam i nie zmienię do samego końca. To będzie zależeć od ciebie. - poczułam jak do oczy napływają mi łzy. Przytuliłam się do niego, jego serce przyśpieszyło rytmu.
-Dziękuję ci za wszystko. - wyszeptałam. Powstrzymywałam się od łez. Przymknęłam powieki aby żadna z łez nie uleciała.
-Wiem, ze tez ci nie pasuje chodzenie do tej szkoły, ale tu jest osoba którą znasz. - oderwałam się delikatnie od niego. Patrzałam na niego. Kogo mogłam znać? Usłyszałam krzyk z zewnątrz. Znałam go, ale nie mogłam zrozumieć kogo mógł być.  Uchwycił moje policzki pieszcząc. Jego wargi musnęły moje, po krótkiej chwili nasze języki pieściły podniebienia. Westchnęłam przy pocałunku. Było mi naprawdę dobrze, jak nigdy dotąd. Oderwał się ode mnie. Wziął moja rękę, gdzie miałam srebrno złotą obrączkę. Chciał ja zdjąć lecz wzięłam rękę. - Nie musisz jej mieć.
-Chce, jestem twoją zoną. Nie wstydzę się tego.
-Nie musisz…
-Chcę.  Mi to naprawdę nie przeszkadza. Zgodziłam się na bycie twoją żoną, więc będę tez do tego się przyznawać. Jesteś teraz moim mężem i ufam ci. I obrączkę będę nosiła.
-Dobrze. - wypowiedział. Ucałowałam go krótko w usta.
-Miłej pracy ci życzę. - otworzyłam drzwi i wyszłam. Usłyszałam za sobą „uważaj na siebie”. Szofer zamknął za mną drzwi. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Wsiadł po drugiej stronie i odjechali. Teraz dopiero przypomniało mi się o pocałunku z Sasuke. Miałam mu powiedzieć, ale wolałam go nie denerwować. Jeszcze czekała go wykańczająca praca. Nie chciałam mu w niczym przeszkadzać.
-Uchiha nie obściskuj się tylko do szkoły! - usłyszałam damski, władczy głos. Obróciłam się. Zauważyłam kobietę w żakiecie i spódnicy się gającej do kolan. Patrzałam na nią dokładnie. Miała rozpuszczone włosy.
-Tak jest pani dyrektor. - zaśmiał się
-Tsunade?! - zapytałam głośniej. Kobieta obróciła się do mnie przodem.  Uśmiechnęła się i zaczęła podchodzić. Miałam szczerą nadzieję, że nie będzie krzyczeć. Bo z krzyków chciałam właśnie się wydostać.
-Sakura jak miło, że zdecydowałaś się chodzić do naszej szkoły - powiedziała miło. Wszyscy się aż popatrzeli. Musiała dla wszystkich być wredna. - Gwarantuje ci, ze nic tu ci się nie stanie.
-Pani wie? - zapytałam.
-Tak. Itachi coś tam mówił. A w dodatku słyszałam w jego głosie nutkę wściekłości. Musiał na tego dzieciaka być naprawdę wściekły skoro od razu cię przeniósł. Musisz dla Itachiego być ważna. Może On cię kocha? - zapytała trochę ciszej. Rozumieliśmy się z każdym słowem. Chciałam by ktoś mnie kochał, ale nie mogłam go zmusić do miłości. A jeszcze kocha kogoś innego! To na pewno nie mnie, nie jestem taka wspaniała.
-Nie sądzę. Pani wie, że to był przymuszony ślub? - kiwnęła głowa. - A mówił mi, że w kimś się zakochał. A my znamy się zaledwie parę dni. To po prostu nie możliwe… - uśmiechnęłam się. Nawet ja chciałam go pokochać, w jego towarzystwie czułam się wspaniale. On dawał mi trochę radości. Czułam jak dba o mnie, chce jak najlepiej. Nie powiedział mi jak na razie przykrej rzeczy..
-Zawsze jest możliwe. A Itachi szukał kiedyś żony. On byłby naprawdę wspaniałym mężem jak i ojcem.
-Mężem jest wspaniałym, a  ojcem to nie wiem. - wzruszyłam ramionami z niewiedzy. Musiałabym sprawdzić jakim on jest ojcem, gdybym była w ciąży dowiedziałabym się wszystkiego… A jak na razi nie jestem, i na pewno przez dłuższy czas nie będę. Jeśli się zmobilizuje do współżycia to liczmy blisko roku abym mu o tym powiedziała. On z pewnością chciałby abym szybciej powiedziała, ze chce mieć dziecko. Nie wiem czy się uda. Zobaczymy!
-Bardzo dobrze. Jak zajdziesz w ciąże to się dowiesz. Choć, dam ci plan lekcji i kluczyk do szafki. A potem zaprowadzę do klasy. - powiedziała. Ruszyliśmy do wielkiego budynku, który wczoraj podziwiałam. Wszyscy patrzeli na mnie. Widzą nowa uczennicę, mam nadzieję, ze Sasuke jeszcze niczego głupiego nie powiedział. A jak tak, to mu zdzielę. A mogę. Tyle, że robie to tym, których nienawidzę. - Chodzisz do klasy z Sasuke. Mam nadzieję, że mogę liczyć na ciebie.
-Słucham?
-Chodzi mi chodzenie na dodatkowe zajęcia. Lubisz medycynę, prawda? - kiwnęłam głową. - Prowadzę zajęcia we wtorki. Dzisiaj właśnie się odbywają. Jak chcesz to zapisze cię.
-Z miłą chęcią.
-Dość sporo chodzi osób. Na pewno z kimś będziesz miała porozumienie. - uśmiechnęła się. Weszliśmy po schodach jak na razie nie rozmawiając ze sobą. Weszłam do budynku mając głęboka nadzieję, że nie będę musiała się sprzeczać i nie znajdę wrogów dotyczących otoczenia szwagra. Miejmy głęboka nadzieję.




3 komentarze:

  1. Witam,
    świetnie, czyżby Hainata spotkała właśnie Naruto? I tak Sakura go poznała... mam nadzieję, że się z nim zaprzyjaźni, a czemu nie wywaliła od razu Sasuke z pokoju? mam nadzieję, że naprawdę Sasuke niczego nie wykombinuje...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    cudownie, ale czyżby Hinata spotkała Naruto? a czemu Sakura nie wywaliła od razu Sasuke z pokoju? oby naprawdę Sasuke niczego nie wykombinował...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka, hejka,
    no rozdział wspaniały, czyżby Hinata teraz spotkała Naruto? zastanawiam się czemu Sakura nie wywaliła Sasuke z pokoju? za fraki i precz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń