poniedziałek, 16 lipca 2012
05. Propozycje
Szłam tak obok niego. Miałam nadzieję, że to wszystko szybko się skończy. Chcę jeszcze lekcje odrobić. Jutro jest wtorek i mam dużo jeszcze do zrobienia. Cztery krótkie dni, do naszego ślubu. Mam nadzieje, że nigdzie nie będzie tego ogłaszał. Nie zrobi mnie tak bardzo miłej niespodzianki, aby wszyscy się dowiedzieli o naszych zaręczynach i bliskim ślubie. Wolę to jeszcze w tajemnicy trzymać, ale jak długo? Gazety o tym piszą. W ten sposób i tak wszyscy się dowiedzą, że będę jego żona. Doszliśmy na koniec korytarza.. Otworzył drzwi i weszliśmy... Byli tam biznesmeni, którzy rozmawiali. I dwa krzesła wolne. Chyba dla niego i dla mnie.
-Itachi dawno się nie widzieliśmy. - usiedliśmy. Siedziałam koło długo włosego mężczyzny. Chyba na mnie spoglądał, ale pewna nie byłam. Czułam się w tym towarzystwie bardzo dziwnie. Sami biznesmeni wokół mnie. Nie lubiłam takiego towarzystwa, przez moich rodziców. Nie patrzałam na żadnego z nich. - Dawno nie widziałem mojego najstarszego bratanka. Sasuke przyleciał z tobą? I jak się kręcą interesy w stanach? - zapytał. A więc to jest jego wujek. Popatrzałam na niego. Miał długie włosy. Był nawet przystojny, ale zdawało mi się, ze Itachi jest bardziej jak dla mnie przystojny. Może to tylko mój gust. No cóż każdy ma inny.
-Nie, mojego barta nie ma i nie będzie. Powiedział, ze nie ma czasu. Umówił się na jakąś ważną wizytę. I nie zaszczyci swoja obecnością. A interesy idą jeszcze lepiej niż wcześniej. Wszystko się dobrze rozwija. - wypowiedział - A teraz jak pozwolisz Madara przejdziemy do sprawy. - Przede mną była żółta teczka z papierami. Otworzyłam ja tak jak inni. Więcej nie chciałam mi się patrzeć. Dlaczego? Firma samochodowa. Budowa samochodów. Mam tego dosyć. Dlaczego w różnych sprawach nie mają firm jest tyle do wyboru. - Chce wybudować sieć firm, która będzie dwa razy szybciej produkowała samochodu sportowe. Dwie. Jedną w stanach, a drugą w Japonii. Będą ze sobą połączone. - słuchałam go uważnie. Ten pomysł jest bez sensu. Jest tyle tego na świecie. A dla kobiet? Niczego. Niech on trochę pomyśli. Nie są jedynie na tym świecie. Kobiety też czegoś potrzebują. Mówił dalej o tych firmach. - Produkowaliśmy byśmy szybsze i lepsze samochody sportowe jak i normalne. Będziemy o wiele więcej zarabiali - Sakura trzymaj język za zębami. To nie twoja sprawa. On to prowadzi. Nie powinnaś się w to mieszać. Zaczął znowu mówić jakie to produkty by dużo by zarabiały. Czy on oszalał? Jest to ważne, ale nie aż tak!
-Mogę coś wtrącić? - zapytałam. Nie powinnam się odzywać, ale cóż. Może ktoś musiał mu do rozsądku przemówić. A to chyba potrafiły tylko kobiety.
-Proszę bardzo. Jeśli to jest związane z siecią - wypowiedział, spojrzał na mnie. Byłam pewna, ze mogę tego pożałować, ale cóż raz można zaryzykować. Raz się żyję.
-W pewnym sensie jest. - powiedziałam i zamknęłam dokumenty z danymi dotyczącymi sieci firmy. - Powiedz mi po co ci następna sieć samochodowa?
-aby wpłynęło to lepiej na firmę.
-To wiem. Tylko, po co ci następna firma samochodowa. Jest tego już za dużo na świecie. Myślisz, ze tylko jest jedna populacja na świecie? Niektóre kobiety nie interesują się samochodami, nie sądzisz? Jest wiele kobiet co lubią co innego kosmetyki, odzież, SPA. Czy nie sądzisz, że powinieneś spróbować raz, chociaż raz nie zmuszam do więcej. Może siec kosmetyczna? Kobiety były by zadowolone. A zyskałbyś na tym o wiele więcej, wiele kobiet używa kosmetyków. A tobie by to się udało. Przecież jesteś znany na całym świecie, to i kobiety by zaczęły wariować jakby kupowały firmy Uchiha kosmetyki. - mówiłam. Spojrzałam na niego. Słuchał mnie. - Tylko, ze to do ciebie należy decyzja. Ty tu zarządzasz. - skończyłam swój monolog.
-Itachi sądzę, że ona ma racje. Nie Am sensu przez cały czas produkować samochodów. Raz możemy się skupić na innych rzeczach. Ja jej zdanie podzielam - powiedział długo włosy mężczyzna. On podzielał, ale czy inni?
-Ja też podzielam - jeszcze ktoś. I wyszło na to, że wszyscy podzielili oprócz Itachiego jak na razie. Wpatrywał się we wszystkich. Zepsułam jego pomysł. Będzie na mnie wściekły. Cóż kiedyś musiało dojść do tego.
-Itachi, a jakie jest twoje zdanie na ten temat? - zapytał Madara.
-Jeszcze to przemyślę. - krótka wypowiedź. Każdy wstał. I co aj mu teraz powiem? Chciałam tylko dobrze. To miałam jedynie na myśli. Pozostali wyszli. Nikogo nie zauważyłam zostaliśmy sami. Spojrzał się na mnie. A ja oczywiście nie potrafiłam w jego oczy spojrzeć. Teraz to się bałam. Mógł mieć zimne, czego nie chciałam zauważyć. Lubiłam takie jakie ma teraz. Tych zimnych nie pragnęłam zobaczyć. Nigdy! Ruszyłam z a nim. Nie wiedziałam o co mam mu powiedzieć. Chciałam. Otwierałam buzie i od razu zamykałam. Nie mogłam zebrać słów. A mogłam się spodziewać, ze jest zły na mnie. Weszliśmy do jednego wielkiego pomieszczenia, gdzie w tym momencie odbywał się bankiet.
-Chcesz coś do picie?
-Nie, dziękuję. - odszedł ode mnie. Zauważyłam niedaleko okno, gdzie był wspaniały widok na oświetlone miasto. Dziwiłam się. Nie myślałam, że przesiedzę tu taki czas. Dochodził już wieczór. A raczej noc. Było ciemno. Podeszłam do balkonowego okna. Wpatrywałam się w drugą stronę miasta. Mogłam zobaczyć firmę rodziców. Zacisnęłam dłonie w pięść. Zawsze pragnęłam pomóc, ale dlaczego mi na to nie pozwalali. Jestem dosyć dorosła. Tylko, że oni mnie nie chcieli. Mam takie czasami wrażenie jakby chcieli mnie mieć za kogoś innego. Nie pozwalają mieć marzeń, zainteresowań. Niczego! Nie chcę być więziona. Chce być wolna jak ptak.
-Przepraszam, chciałbym cos ogłosić - usłyszałam głos Itachiego. Tylko niech to będzie związane z budową sieci tych firm. Nie mów, że zostaniesz żonaty i jeszcze ze smarkula, która ma zaledwie siedemnaście lat. Nie dorastam do ciebie. Wszyscy się na niego spojrzeli. A ja razem z nimi. - Mam zaszczyt ogłosić, że niedługo połączą się dwie firmy. I mianowicie w tą sobotę przystąpię do związku małżeńskiego z Sakurą Haruno, która została moja narzeczoną. - wypowiedział. A jednak zrobił to. Nie lubiłam takich scen. Zawsze w nich cos toczyło się nie tak. Kobiety i inni nie dowierzali temu. A dojrzalsze kobiety patrzały na mnie bojowo nastawiono. Jak każda, to nic nowego. Zawsze musze ja ucierpieć. Skończył i zaczął rozmawiać z innymi biznesmenami. Miał z pewnością parę spraw. A mi wystarczy, ze jestem sama. Zawsze tak było.
-Sakura? - usłyszałam kobiecy głos. Obróciłam się. Była to ciemno włosa kobieta z długimi hebanowymi włosami. I mężczyzna z ciemnymi oczami i krótkimi włosami. Czyżby to byli jego rodzice? Możliwe. Ale pewna nie jestem. - Jestem Mikoto, a to Fugaku Uchiha. - a jednak. To są jego rodzice. Matka jest miła, widać że lubi innym pomagać. A ojciec? Oczy zimne, twarz obojętna. No już wiadomo do kogo upodobnił się Itachi. - Miło mi cię poznać.
-Mi także. - uśmiechnęłam się. Oni chociaż nadawali się na rodziców. Ale moim? Nie wiem czy byli tego warci. Przecież oni zachowują się jakbym to ja była dla nich najgorsza. I nikt inny więcej. Chociaż jestem blisko nich to zachowują się jakbym była obca.
-Czy ty chcesz naprawdę zerwać zaręczyny? - co. O czym ona mówi? Dlaczego miałabym…! Nie zrobili tego?!
-Dlaczego?
-Twój ojciec do nas dzwonił, dzisiaj po południu mówiąc, że ty nie chcesz wyjść za Itachiego. - mroźny, obojętny głos. Powinnam wam podziękować za waszą udrękę.
-Przepraszam.
-Za co słoneczko przepraszasz? - zapytała matka Uchiha.
-Za moich rodziców. Wczoraj się pokłóciłam z nimi i to mogło na nich tak wpłynąć. Całkiem na początku nie byłam zgodna z tym, ale teraz jestem. I nie mówiłam nic rodzicom o tym, aby dzwonili. Naprawdę przepraszam. - wypowiedziałam. Miałam nadzieję, ze to się nie powtórzy. Nie chcę, wyjść znowu na idiotkę. Chcę, aby wszystko dobrze poszło. Nie wiem czy to możliwe. Ale się zobaczy. Musi. To jest nie logiczne, aby oni takie coś zrobili. Jak mogli. Uchiha straci w końcu do niech zaufanie. Spojrzałam kątem oka w stronę, gdzie stał Itachi. Zauważył mnie stojącą i rozmawiającą z jego rodzicami. Kroczył w moja stronę.
-To chcesz wyjść za mąż? - zapytał mężczyzna.
-Jeśli coś obiecuję to zamierzał to wypełnić. Nie lubię puszczać słów na wiatr. - wypowiedziałam, popatrzałam na kobietę, która uśmiechała się do mnie.
-Ty nie, ale najwidoczniej twoi rodzice nie przestrzegają tego.
-Fugaku! - powiedziała głośniej żona mężczyzny. Miał racje oni nic nie przestrzegają. Złamali wiele obietnic, przysięg. Wszystko co dotyczyło mnie. A myślałam, że jak będę wybaczała będzie lepiej lecz pogorszyło się. Powtarzali to. Nie potrafili dochować niczego. Nawet prostej tajemnicy. Wiedzieli jakie jest moje marzenie, ale nie pozwalają mi jego realizować. Dlaczego? Mówią: Najważniejsza jest firma i dla niej trzeba się poświęcać. Nie obchodzą nas twoje cele i marzenia. Ważniejsza jest firma od tych pierdół.
Zawsze tak jest. Chciałabym zasmakować czegoś innego. - Kochanie nie przejmuj się moim mężem. On tak zawsze, gdy coś go zdenerwuje.
-Pani mąż ma rację. Nie potrafią dotrzymać obietnicy. Niczego. - uśmiechnęłam się. Nie chciałam im mówić rzeczy, które ja wiem. Oni nie musza wiedzieć, że traktują mnie jak wyrzutka. Jakbym byłą ich wielkim przypadkiem. A może właśnie tak było… Doszedł do nas Itachi, który podał mi napój, o który nawet nie prosiłam. Chwyciłam kieliszek. Jego ojciec na mnie patrzał jakby zaciekawiony.
-Nigdy nie słyszałem, aby ktoś podzielał moje zdanie - spojrzał się w tym momencie na Itachiego - Musimy porozmawiać - jego głos był nadal mroźny. Po moich plecach przeszedł dreszcz. Wolała bym jego matkę słyszeć. Była bardziej przyjazna. Upiłam łyk, był to drink. Ale wolę już to wypić. Raz można. Tylko czy mogę więcej, nawet nie wiem. Kobieta otworzyła drzwi balkonowe i wyszliśmy razem na zewnątrz. Wiał cieplutki wiatr. Bawił się końcówkami.
-Denerwujesz się? - zapytała - Ślub i te sprawy.
-Nie. Nie ma czego. - skłamałam. Jak tu nie można się denerwować? To jest straszne. To, że jest ślub rozumiem. Ale dziennikarze mogą się pokazać czego bym nie chciał. A na pewno będą. Nie lubię prasy, a w dodatku jeśli ja mam się na niej pokazać.
-Powie mi coś pani?
-Co takiego?
-Dlaczego za Itachim chodzą tak dziennikarze? - byłam bardzo ciekawa dlaczego tak jest. Jest jednym z najlepszych biznesmenów. Ale co takiego było w dziewczynach, ze na niego tak leciały? To zwykły mężczyzna.
-Dziennikarze? Hm… Oni chodzą za nim dlatego, że zdobył wielka karierę, i ma wiele pomysłów na rozwinięcie naszej firmy. A w dodatku jest przystojny. Za tym kobiety latają najbardziej, czyż nie Sakura? - zapytała. To dlatego tamta sekretarka mi groziła. Ale wszystko zrobiła za późno. A jeszcze na nadmiar tego inne tez mnie będą nienawidzić.
-Co? Nie. Dla mnie to nie jest najważniejsze. On z wyglądu jest zwykły. Tak jak pozostali. - westchnęłam. Wygląd boski. Każdy miał coś w sobie z eleganta. Ale on najbardziej i był w dodatku dżentelmenem. To go wyróżnia. Był inny od mężczyzn. Zawsze popychana i nic nie warta. A przy nim? Nie ma tego. Wreszcie czuję, że żyję. Może to tyko pozory w dalszym życiu zobaczy się…
-Gdyby on to słyszał ucieszyłby się, ze masz o nim takie zdanie. Zawsze chciał, aby jego przyszła żona miała o nim takie zdanie. Nie wyróżniała go. Dlatego czekał. Może wreszcie się doczekał. Tylko pamiętaj nie mów mu nigdy tego co ci teraz powiem, obiecałam mu. Tylko, że ty mu tego nie powiesz. Wierzę w to. - kiwnęłam głową. Uśmiechnęła się do mnie. Ciekawe co chciała mi takiego powiedzieć. - Itachi zawsze pragnął jednego. Wiem, że po nim tego nie widać, ale tak naprawdę jest. Często myśli o tym. Ludzie myślą, że nie ma żadnych, ale gdy jest sam często rozmyśla i wypuszcza emocje na światło dzienne. W późniejszym czasie postanowił, że się nie zakocha. I tak właśnie robi. Dla kobiet jest oziębły. Tylko dla wybranych jest czuły i ciepły. A pragnął…
-Mamo - kobieta drgnęła. Obróciłam głowę, za nami stał Itachi i patrzał innym wzrokiem bardziej ciepłym. Trzymał w ręku moją czarna torbę. - Zawiozę Sakure do domu, na pewno jest zmęczona. A jutro ma szkołe.
-Ach tak. Miło było cię poznać Sakura na pewno jeszcze kiedyś porozmawiamy, ale jak matka z córką. - posłał mi ostatni uśmiech. Jak matka z córka. Chciałabym porozmawiać w taki sposób, ale w mojej rodzinie tak się nie da. Nie potrafią ze mną porozmawiać normalnie. Tylko, ze niczego dla mnie nie zrobią. Podeszłam do Itachiego i chwyciłam rączkę od torby. Musnęłam jego palce. Miał delikatne. Bardziej od innych. Dbał o siebie jak i o innych. Wiedział, że musze jak najszybciej pokazać się w domu, bo mam szkołę. Był jednak inny. O wiele. Ruszyliśmy razem na podziemny parking. Milczałam. Nie chciałam nic powiedzieć. Miałam nadzieję, że nie będę musiała. Tylko, ze przeprosić musze. Inaczej się nie da. Weszliśmy do windy. Jechaliśmy na dół.
-Mam nadzieję, że moje matka nic ci nie powiedziała?
-A co miała mi powiedzieć? Nawet nie zdążyła, bo ty przyszedłeś. - wypowiedziałam. I po co ja się w takie bagno pcham. To nie ma dla mnie sensu. Cicho się zaśmiał. Czyli przede mną tez się otworzył. Pokazuje mi prawdziwe uczucia. Tylko dlaczego mi? Czyżby dlatego, że zostanę jego żoną? To też możliwe.
-To dobrze. - wypowiedział. Opierał się plecami o windę. Wpatrywał się we mnie. Próbowałam na niego nie patrzeć. Ale kusiło mnie. Drzwiczki się odsunęły. Wyszliśmy. Szliśmy w ciszy przed siebie. Otworzył samochód. Wsiedliśmy razem. I jak ja mam zacząć o tym mówić? Hm… To wszystko muszę wyjaśnić. Jeśli mam z nim razem żyć to chociaż jemu musze mówić. A właściwie wydaje mi się, ze nie będę musiał. Mówili mi, że całe życie przesiedzę w Japonii. Nie chcę tak. Rodzice nie zepsują mi moich planów na przyszłość!
-Sakura. Słyszysz?
-Co? Wybacz zamyśliłam się. Co mówiłeś? - zapytałam. Za bardzo się zamyślam. U mnie to normalne jak myślę o czymś intensywnie. Ale nigdy nie myślałam pozytywnie o miłości. To nie było w moim rozsądku.
-Dojechaliśmy. - popatrzałam się na mój dom. Rzeczywiście dojechaliśmy. Czego nie chciałam. Wolałabym uciec z tego domu i już nie wrócić. Miał zgaszony silnik.
-Itachi?
-Hm… - spojrzał na mnie. Serce zabiło mi szybciej. Jego oczy były przyciągające. Takie spokojne, a zarazem wszystko można było w nich wyczytać.
-Przepraszam. - spojrzał teraz na mnie pytająco. Widocznie nie rozumiał dlaczego go przepraszam. Tylko, że to było potrzebne. Nie potrafiłabym żyć z tym. - że się wtrąciłam w twój… - nie dokończyłam położył mi palec wskazujący do warg.
-Po co mnie za takie coś przepraszasz. Jakbyś coś innego zrobiła, to zrozumiem. Ale, że dałaś pomysł to nic złego. Szczerze to zamierzam go wykorzystać, bo tez mam dosyć samochodów. A nigdy nie pomyślałem o takiej sieci firm. Więc nie powinnaś mnie przepraszać, raczej jestem ci wdzięczny. - mówił. Oderwał swój palec. Chociaż ktoś jest mi wdzięczny. Jeszcze nigdy nie usłyszałam tych słów z niczyich ust. Jako pierwszy to zrobił. Schyliłam głowę. Jedna samotna łza spłynęła po prawym policzku rozbijając się na dłoni. - Powiedz mi jeszcze czemu nie pomagałaś swoim rodzicom skoro masz tyle pomysłów?
-Chciałam. Tylko, że moi rodzice są dziwni. Raz chcą mojej pomocy, a raz nie. Dlatego zajęłam się sobą, a nie firmą. Tylko, ze nie pozwalają mi tego robić. Dlatego na razie to przed nimi ukrywam. A firmę mam na drugim miejscu. - wypowiedziałam. Nie patrzałam na niego. Nie maiłam teraz odwagi.
-A co takiego robisz, ze nie pozwalają?
-Dowiesz się potem. To nic strasznego. Po prostu tak jest, ze to ich przeraża. - mówiłam. Uśmiechnęłam się przez łzy. Lecz głos miałam ciut załamany. Tylko, żeby nie wyczuł tego, ale on zawsze cos wyczuje. Chwycił mnie za dłoń. Miał taką ciepłą, przyjazną. Ścisnął lekko, a ja poczułam się w tym momencie szczęśliwa. Ta jedna chwila może być szczęśliwa. Innej już nie będzie.
-Po co płaczesz. Tak możesz się szybciej wykończyć. - jego dłoń znalazła się na podbródku i podniosła ku górze głowę. Spojrzałam w jego oczy. Były ciemne jak węgiel. Za to były wypełnione uczuciem.
-Łatwo ci mówić. Oni mówią ciągle o firmie. Firma to firma tamto. Nigdy nie powiedzieli jakiegoś miłego słowa do mnie. Żadne z nich! Zawsze rzucali słowa na wiatr. Sakura powinnaś bardziej przyłożyć się do firmy. Tylko takie słowa. Nic więcej. Ty chociaż masz matkę, która na pewno… A nie ważne. - westchnęłam
-Masz rację moja matka była dla mnie i dla brata opiekuńcza, i to bardzo. Nadal jest. Tylko, ze często chciała mieć córkę. Teraz będzie miała synową. Będzie się cieszyła z tego powodu. - wypowiedział - Ale ty więcej razy nie płacz. To nie wygląda u ciebie najlepiej. Już wolę jak się śmiejesz. Wtedy wyglądasz o wiele ładniej. - wytarł mi policzki dłońmi. Byłam strasznie czułą dziewczyna. Hinata zawsze to przyznawała. W domu zapaliło się światło. Nie spali. Fajnie wiedzieć. Znowu będzie awantura.
-Dziękuję - wypowiedziałam. Uśmiechnęłam się lekko. Widziałam w jego oczach ten żar. Polubiłam go. Znam go od paru dni. Ale Itachiego zaczynałam lubić. Jakby nie ukrywał uczuć to już dawno miałby żonę. Gładził mój prawy policzek, który mnie bolał po dzisiejszej bijatyce z Temari. Patrzeliśmy sobie w oczy. Przybliżał się do mnie, a ja do niego. Nasze usta się połączyły. Całował delikatnie. Te usta były miłe. Pieściły moje. Sama chciałam tego pocałunku. Oddałam mu. Moja dłoń znalazła się na jego szyi. Dłonią przejechał po plecach i lekko przyciągnął mnie do siebie. Czułam jego ciepłą dłoń przez wycięcia na plecach. Pogłębiliśmy pocałunek. Pieściliśmy swoje podniebienia. Nie przerywaliśmy pocałunku. Nie chcieliśmy. Moje ręce znalazły się na jego torsie. Było mi w jego ramionach dobrze. Aż sama się zaczęłam bać ze swoich myśli… Oderwaliśmy się od siebie. Było mi gorąco. Sama nie wiedziałam jak to możliwe, że zachciałam poczuć jego usta. Jego pocałunek. Tą delikatność. - To ja pójdę. Dobranoc - chwyciłam klamkę od drzwi samochodowych.
-Sakura
-Hm… - odwróciłam się do niego. Krótki pocałunek i przekręcił kluczyk
-Dobranoc. - wyszłam z samochodu zabierając ze sobą swoją torbę. Teraz muszę stoczyć zawzięty bój z rodzicami. Odjechał, a ja ruszyłam do domu. Musiałam kiedyś się w nim pokazać. Chwyciłam klamkę i pchnęłam drzwi. Zamknęłam je tak cicho, aby nikt nie usłyszał. Lecz wiedziałam, że ta dwójka teraz ma wyczulony słuch.
-Sakura!! - krzyk ojca. Musieli usłyszeć. Znowu będzie kłótnia. Niech już przestana. Jestem zmęczona. Chce się położyć do łóżka. Poszłam do niech nawet nie zdejmując z siebie kurtki. - gdzie byłaś?! Kto ci się każe po nocach włóczyć? Zwłaszcza, że jest środek tygodnia.
-Byłam w firmie Uchiha.
-Po co tam polazłaś? - zapytał mnie. Spojrzałam na niego, a potem przeniosłam wzrok na matkę, która wypełniała jakieś papiery. Nie pomoże mi.
-A po jakie licho do nich dzwoniłeś, że nie będzie żadnego ślubu. I chcę zerwać zaręczyny?! Ja już tego nie zrobię. Jak chcecie proszę bardzo jedźcie do nich. Ale mnie w to nie wciągajcie. Ja się zgodziłam na ten ślub i tak pozostanie! - mówiłam do nich głośniej.
-A właśnie, ze pojedziemy. I wszystko wyjaśnimy. Będziesz nam pomagała w firmie. W taki sposób wiele zarobimy. - mówił stanowczo. Lecz chyba teraz to nie miało sensu.
-Chyba się spóźniłeś. Wszystkie moje pomysły przekazałam Itachiemu. Już je zaczyna realizować. - skłamałam. Jeszcze nie zaczął, ale zamierza.
-Co zrobiłaś!! - krzyknął. Podszedł do mnie i uderzył z całej siły w policzek. Upadłam i rozcięłam sobie lekko łokieć. Spojrzałam na niego. - Zdradziłaś nas! Jak śmiałaś swoje pomysły sprzedać Uchiha.
-Ponieważ sama niedługo się stanę żoną Itachiego. Tym samym Uchiha.
-Nie pozwolę na to! Sprzedając swoje pomysły Uchiha. Jak mogłaś!! Jesteś bezczelną gówniarą! A w dodatku i dwulicowa!! - krzyknął. Wstałam szybko Nie chciałam ich słuchać. Pobiegłam w stronę wyjścia. - Dokąd to!!
-Z daleka od was!! - krzyknęłam płaczliwym głosem. Nie chciałam, aby tak było. Może jednak musiało tak być. Rodzice, którzy myślą jedynie o pieniądzach. Teraz to i tak bez znaczenia. Nie cofnę słowa. Nie rzucam słów na wiatr, tak jak to powiedziałam w firmie Uchiha. Jestem słowna. I dotrzymam tego słowa. Obietnica to moje drugie imię. Musze je dotrzymywać. Teraz był najlepszy czas, aby się skupić na wszystkim. Pobiegłam w głąb lasu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witam,
OdpowiedzUsuńbardzo miło spędziła czas na tym bankieciet, a rodzice jej to nie rozumiem ich.. najpierw chcą, a teraz już się wycofują....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, Sakura bardzo miło spędziła czas na tym bankiecie... ale jej rodziców to ja nie rozumiem, najpierw się zgodzili nie pytając jej, a teraz...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, jednak bardzo miło Sakura spędziła czas na tym całym bankiecie... nie rozumiem zupełnie jej rodziców, najpierw się zgodzili nie pytając jej o zdanie, a teraz...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Iza